Cześć, Dziewuszki!
Ja właśnie wróciłam do domku, niestety ciągle sama. Jestem na kolejnym urlopie do poniedziałku, w poniedziałek muszę być na 7 na oddziale. Ale może już nie będę musiała tam jechać, tylko od razu na porodówkę?
W czasie mojego pobytu w szpitalu dostałam kolejną kroplówkę, po której nadal nic się nie ruszyło. Lekarze się śmieją, że moja macica należy do tych leniwych. Wczoraj robili mi Doplera i wszystkie przepływy są w porządku. Rano, po obchodzie lekarz zbadał mnie i powiedział, że szyjka jest już wygładzona i czeka na poród, a rozwarcie zwiększyło się - z jednego palca na półtora. A że nic u mnie się nie dzieje, i że czuję się na tyle dobrze, że mogłabym tańczyc, skakać i umyć wszystkie okna w domu, to mnie wypuścili...
Wieczorem wybieram się z Mężulkiem do kina, żeby się rozluźnić, może to pomoże. A może prędzej tu w domowych warunkach prędzej coś zacznie się dziać niż w szpitalnych 4-ech ścianach.
Wczoraj miałam już taki kryzys, że musiałam popłakać sobie w rękaw i ulżyło. No bo i ile można leżeć w łóżku i czekać aż coś zacznie się dziać, kurcze blade?!
Gratuluję wszystkim rozpakowanym Mamuśkom - ale Wam zazdroszczę!
Skomentuj