Ha! Właśnie mnie zainteresował ten temat, gdyż synek ma 17 miesięcy i pomyślałam o piaskownicy. Wiem, że dzieci w tym wieku biorą wszystko do buzi. Jednak nie chcę mu ograniczać kontaktu ze światem.
Mam ogródek i myślałam nad kupnem małej piaskowniczki (ale ten piach - czy taki sterylny faktycznie będzie?). Z drugiej strony chodzimy na plac zabaw i maluch dotyka czasem huśtawek, zjeżdżalni itp. a ja nawet nie pomyślałam o zarazkach. Przeraziła mnie trochę ta toksoplazmoza, ale jeszcze bardziej te przesadnie bojące się matki , które myślą, że ochronią swoje dzieci przed całym brudem, tudzież złem tego świata.
Trzeba zachować jakiś dystans, równowagę, nie ma co przeginać ani w jedną, ani w drugą stronę. Mam w domu pieska i nie myje codziennie podłogi i nie zalewam wrzątkiem tego, co podniesie i do buzi włoży synek . Oczywiście nie jest tak, że bierze do buzi wszystko, mam kontrolę, ale każdy lekarz Wam powie, że jak już dziecko ma styczność z podłogą (zabawa na dywanie), to w pewien sposób uodparnia się na zarazki.
Dawniej ludzie chyba nie przesadzali z higieną i jakoś wyrośli zdrowi i żyją, a nie chorowite ofiary kloszowania i chuchania mamusi i tatusia. To jest głupie same w sobie.
Ja nie pozwolę chyba wchodzić mu do piaskownicy na placu zabaw (póki co jest chyba za mały), ale nie oznacza to, że nie pozwolę na kontakt z innymi dziećmi czy huśtawkę (bo zarazki są wszędzie), choć faktycznie te siki kotów nie brzmią zachęcająco.
Mój synek był karmiony 14 miesięcy piersią , jest zdrowy i nie łapie infekcji, myślę, że to była dobra decyzja, lepsza niż zabraniać dzieciom kontaktu ze światem zewnętrznym.
Podobnie szczepionki, my szczepimy - pneumokoki yhmy. Ale nie zaszczepiłam na rotawirusy, bo znam dzieci, które mimo szczepionki zachorowały.
Czy ze mnie matka nieodpowiedzialna i tępa czy rozsądna i mąrda?
tego nie wie nikt
Skomentuj