Widzę, że nowy sposób na pępek podoba się Wam tak samo jak i mnie Też nie zamierzam eksperymentować i nie chcę żeby małej się paskudziło, niech się obsuszy i odpada jak najszybciej
Ale miałam dzisiaj makabryczny dzień. Mówię Wam - tyle stresu, że nawet moja mała Justynka siedziała w brzuchu jak mysz pod miotłą. Zaczęło się od tego, że na parkingu pod domem z sąsiedniego dachu od słońca zaczął spadać wielkimi płatami śnieg z lodem, no i musiałam biegiem przeparkowywać samochód. Gościowi rozbiło całą szybę w aucie w drobny mak, a ja zrobiwszy małą dziurkę w śniegu na przedniej szybie wyjeżdżałam z parkingu w popłochu, bo co chwila coś leciało z dachu. Że Wam przypomnę, nie jeździłam od kilku lat, a tym samochodem w ogóle. A weź zaparkuj samochód, który jest przynajmniej 2x większy od tego którym jeździłam(od maluszka). Bogu dzięki, że teściu był u mnie, bo mnie naprowadził, mówił mi ile jeszcze mogę podjechać, bo ja zero wyczucia. A u nas w centrum parkuje się okropnie, bo straszny ścisk, mało miejsca do manewrowania. Na szczęście cudem znaleźliśmy miejsce po drugiej stronie - bo o tej porze parkingi zawalone. No dobra. Ale żeby tego było mało, to wracając do domu wyjęłam ze skrzynki wiadomość z PZU. Myślałam, że to reklama, otwieram, a to z działu windykacji, że mam im zapłacić ponad 1000pln ubezpieczenia, a ja mam przecież zapłacone ubezpieczenie!! i to u nich!! Masakra jakaś. Oczywiście się zdenerwowałam, bo PZU jest znane z różnych niefajnych sytuacji. Na szczęście zadzwoniłam do nich i sprawa się wyjaśniła. Mają straszny bałagan w papierach!! Babka przez telefon powiedziała mi, że już wszystko ok i żeby uznać wezwanie za niebyłe. Fajnie, tylko czemu to ja przez ich bałagan musiałam się denerwować?? no i płacić za rozmowę telefoniczną?? Mam tylko nadzieję, że dobrze wszystko zaznaczyła w tym ich systemie i sprawa zakończona. Ech... mówię Wam. Dopiero na szkole rodzenia odstresowałam się trochę, bo była muzyczka i ćwiczenia...i Justyna też się odstresowała bo na tych ćwiczeniach zaczęła się wiercić
No dobra, trzymajcie się cieplutko. My o 3 pobudka i w drogę, to już ostatni raz przed porodem jadę w góry, następny pewnie dopiero w wakacje.
Skomentuj