Cześć kochane....
Postanowiłam w końcu do was napisać...
Ostatnio nie działo się u mnie dobrze, tzn może źle to nazwałam chodzi o to, że miałam mnóstwo czasu na przemyślanie i byłam pewna że moje życie stanie do góry nogami...Ale zacznę od początku...W grudniu spóźniał mi się @, wiedziałam, że istnieje prawdopodobieństwo, że mogę być w ciąży...Zrobiłam kilka testów każdorazowo wychodziła 1 krecha, aż w końcu 02,01,2014 test pokazał 2 kreski...Załamałam się...Nie zrozumcie mnie źle, wiem że ciąża to coś pięknego i że to dar, ale ja byłam przerażona...Nie chciałam więcej dzieci...Mam moją ukochaną dwójkę za którą oddałabym życie, ale to miał być koniec...Stało się inaczej, przepłakałam cały dzień...Bałam się tej ciąży, kolejnego cięcia....Mój Rafał pocieszał mnie jak mógł, ale ja miałam doła...Po 2 dniach rozmyślań, stwierdziłam, że koniec użalania, powinnam się cieszyć...Poszłam do lekarza...Było widać jajeczko, ale za wcześnie jeszcze było aby zobaczyć zarodka i bijące serduszko...Dostałam skierowanie na badania i termin następnej wizyty na 28,01. Niestety Bóg chciał inaczej...W sobotę wstałam, poszłam do łazienki i zobaczyłam krwawienie, najpierw szok, potem szybko się ubrałam i pojechałam do szpitala, przyjęli mnie na oddział...Lekarz który mnie badał po zrobieniu USG stwierdził, że nie daje mi nadziei, nie było widać zarodka...Ale kazali mi leżeć, zrobili badanie krwi i kazali czekać do niedzieli na rozwój wypadków...Niedziela rano kolejne badanie krwi...Przed 10 przyszedł ordynator i stwierdził obumarcie płodu...Po południu miałam zabieg...Wczoraj wróciłam do domu...W niedzielę, od porannej wizyty ordynatora do wieczora miałam wyrzuty sumienia, że to dlatego, że nie chciałam tego dziecka, że zamiast się cieszyć rozpaczałam...Ordynator wyjaśnił mi, że jajeczko od początku było puste, że zarodka nie było...Wiem, że to co się stało było mi pisane i ta się stać musiało, na szczęście mam wielkie wsparcie w mężu i przyjaciołach którzy mnie nie opuścili w tych dniach...
Teraz już wiecie wszystko...Mam nadzieję, że nie zostanę tu potępiona tylko zrozumiana :*
Dobra kochane uciekam się kłaść...Moje dzieciaki po mojej 2,5 dniowej nieobecności nie chcą mnie odstąpić na krok, Wiktoria nawet w nocy trzykrotnie się obudziła i wołała, czy jestem...
To spokojnej nocki
Dobranoc
Skomentuj