Odp: Konkurs "Co nieco o rozwoju dziecka"
To prawda, że młodym (i nie tylko) mamom trudno jest wychować dziecko bez zderzenia się z wieloma mitami na temat jego zdrowia, rozwoju i wychowania. Myślę, że najtrudniejsze są te, które wpędzają rodziców w głębokie poczucie winy, że swoim postępowaniem szkodzą swojemu dziecku. Urodziłam Malwinkę wiosną i właściwie całe lato słyszałam od mojej Teściowej i innych osób w rodzinie, że w taki upał powinnam małej, oprócz piersi, podawać jeszcze wodę, najlepiej z glukozą lub herbatkę, bo odwodni się, bo jest spragniona itd...Na nic zdały się moje tłumaczenia, że pierś zaspokaja wszystkie potrzeby dzidziusia i żadne dopajanie nie jest potrzebne. Ciągle mnie straszono, że Malutka rozchoruje się przeze mnie lub "uschnie z pragnienia". Miałam ogromne szczęście, bo Malwina była wyjątkowo zdrowa i do lutego, kiedy to zaczęła ząbkować, nigdy nie miała temperatury, ani kataru czy innej dolegliwość. Wierzę, że między innymi dlatego, że przez pierwsze pół roku karmiłam ją tylko piersią. Ale gdyby zachorowała, z jakiegokolwiek powodu, większa część rodziny nie miałaby wątpliwości, że to dlatego, że jej nie dopajałam.
Chciałabym napisać jeszcze o jednym micie, z którym od kilku lat borykam się dość często w mojej pracy (a pracuję głównie z dziećmi). Przykro mi to stwierdzić, ale wielu rodziców uważa, że: "Nie ma sensu (ani potrzeby) leczenia u dzieci zębów mlecznych - bo przecież i tak wypadną". Ponieważ tylko nieliczne dzieci w wieku przedszkolnym mają wszystkie zęby zdrowe, problem z tym mitem jest naprawdę poważny. Nie wiem jak to jest w innych regionach kraju, ale na Podlasiu, gdzie pracuję, jest to niestety, powszechne stwierdzenie. Marzy mi się taka akcja społeczna, która uświadomiła by rodzicom, że o zęby mleczne należy dbać tak samo starannie jak o zęby stałe. Może kiedyś doczekam się, a na razie "walczę" z tym mitem sama. Pozdrawiam serdecznie.
To prawda, że młodym (i nie tylko) mamom trudno jest wychować dziecko bez zderzenia się z wieloma mitami na temat jego zdrowia, rozwoju i wychowania. Myślę, że najtrudniejsze są te, które wpędzają rodziców w głębokie poczucie winy, że swoim postępowaniem szkodzą swojemu dziecku. Urodziłam Malwinkę wiosną i właściwie całe lato słyszałam od mojej Teściowej i innych osób w rodzinie, że w taki upał powinnam małej, oprócz piersi, podawać jeszcze wodę, najlepiej z glukozą lub herbatkę, bo odwodni się, bo jest spragniona itd...Na nic zdały się moje tłumaczenia, że pierś zaspokaja wszystkie potrzeby dzidziusia i żadne dopajanie nie jest potrzebne. Ciągle mnie straszono, że Malutka rozchoruje się przeze mnie lub "uschnie z pragnienia". Miałam ogromne szczęście, bo Malwina była wyjątkowo zdrowa i do lutego, kiedy to zaczęła ząbkować, nigdy nie miała temperatury, ani kataru czy innej dolegliwość. Wierzę, że między innymi dlatego, że przez pierwsze pół roku karmiłam ją tylko piersią. Ale gdyby zachorowała, z jakiegokolwiek powodu, większa część rodziny nie miałaby wątpliwości, że to dlatego, że jej nie dopajałam.
Chciałabym napisać jeszcze o jednym micie, z którym od kilku lat borykam się dość często w mojej pracy (a pracuję głównie z dziećmi). Przykro mi to stwierdzić, ale wielu rodziców uważa, że: "Nie ma sensu (ani potrzeby) leczenia u dzieci zębów mlecznych - bo przecież i tak wypadną". Ponieważ tylko nieliczne dzieci w wieku przedszkolnym mają wszystkie zęby zdrowe, problem z tym mitem jest naprawdę poważny. Nie wiem jak to jest w innych regionach kraju, ale na Podlasiu, gdzie pracuję, jest to niestety, powszechne stwierdzenie. Marzy mi się taka akcja społeczna, która uświadomiła by rodzicom, że o zęby mleczne należy dbać tak samo starannie jak o zęby stałe. Może kiedyś doczekam się, a na razie "walczę" z tym mitem sama. Pozdrawiam serdecznie.
Skomentuj