Mam na imię Wiola i jestem mamą 3,5 miesięcznego syneczka. Mój malutki miał problem z potwornymi kolkami i z dosyć obfitym ulewaniem. Do tego stopnia że za każdym odkładaniem małego bez znaczenia czy to było 5,10 minut czy 2 godziny po jedzeniu ulewało mu się wiec był cały czas na rękach. Na szczęście udało nam się uporać z uporczywym ulewaniem i kolkami. Te problemy znikły ale pozostawiły po sobie kolejny. Mój Dawidek praktycznie 24 godziny na dobę jest na moich rękach Nie jestem wstanie nic w domu zrobić, iść do łazienki, zrobić sobie jeść. Najgorsze ze nawet do swojego taty na ręce nie chce. Piszczy jakby Go szczypał. Staram si go oduczać rak ale z bardzo mizernym skutkiem. Moja pediatra poradziła mi żebym po prostu zostawiała go płaczącego, że jak się zmęczy to przestanie. Ale mój synek to twarda sztuka. Mąż chciał żebym odpoczęła i wziął go na ręce do siebie. Boże drogi masakra. Wrzeszczał Misiaczek w niebogłosy z godzinę ale to tak przeraźliwie aż się czerwony zrobił, trząsł się cały i to nie miał zamiaru przestać. Serce mi pękało. Ja Go wzięłam i w momencie przestał. Nie mam już siły. Nie daje się odkładać nawet do spania. Śpimy na kangurka. Ja na wpół siedząco on na moim brzuchu. Jestem zrospaczona. Dawidek jest coraz cięższy a ja mam chory kręgosłup. Chwilami już płacze z bezsilności i bólu.
Tu nie o to chodzi że mi się nie chce być przy dziecku. Przeciwnie, tak długo czekałam na malca, że nie mogę się nacieszyć jego obecnością. Tu chodzi tylko o to, że mój mały jest na tyle zjamujący, że obiadu nie jestam sobie w stanie sama przygotować (bo nie mam wolnych rąk), do ubikacjcji biegnę - dosłownie- tylko wtedy gdy uda mi się go na chwilę odłożyć i modlę się żeby zdążyć zanim się wybudzi i zacznie płakać. Mieszkanie przypomina pokój w akadamiku i daleko mu do tego porządku do jakiego przywykłam, na dwór praktycznie nie wychodzę. No i najważniejsze: jeśli w ciągu doby w sumie śpię 2-3 godziny (oczywiście w kilku/nastu/ odcinkach) to uważam to za sukces. A ostanio nie spałam 4 doby pod rząd, aż bałam się że upuszczę dziecko bo było już tak, że spałam na stojąco.
Wiec pytam, czy mogę czuć, że trudno się cieszyć z takiego macierzyństwa. Pytam i szukam dobrego rozwiązania i będę wdzięczna za każdą mądrą podpowiedź. chustę i huśtawkę elektryczną już rozważam, chociaż trudno mi uwierzyć, że to pomoże, bo na przykład odkładanie do nosidełka (tego samochodowego) i bujanie w nim nie przynosi żadnych efektów. Ale spróbuję może rzeczywiście chusta pomoże, tylko jak to wpłynie na jego kręgosłup, czy nie będzie miał wady postawy?
PS. Nie wiem czy napisałam w dobrym miejscu. Jestem tu nowa, więc jeśli to zły dział, to proszę moderatora o przesuniecie we właściwe miejsce.
Tu nie o to chodzi że mi się nie chce być przy dziecku. Przeciwnie, tak długo czekałam na malca, że nie mogę się nacieszyć jego obecnością. Tu chodzi tylko o to, że mój mały jest na tyle zjamujący, że obiadu nie jestam sobie w stanie sama przygotować (bo nie mam wolnych rąk), do ubikacjcji biegnę - dosłownie- tylko wtedy gdy uda mi się go na chwilę odłożyć i modlę się żeby zdążyć zanim się wybudzi i zacznie płakać. Mieszkanie przypomina pokój w akadamiku i daleko mu do tego porządku do jakiego przywykłam, na dwór praktycznie nie wychodzę. No i najważniejsze: jeśli w ciągu doby w sumie śpię 2-3 godziny (oczywiście w kilku/nastu/ odcinkach) to uważam to za sukces. A ostanio nie spałam 4 doby pod rząd, aż bałam się że upuszczę dziecko bo było już tak, że spałam na stojąco.
Wiec pytam, czy mogę czuć, że trudno się cieszyć z takiego macierzyństwa. Pytam i szukam dobrego rozwiązania i będę wdzięczna za każdą mądrą podpowiedź. chustę i huśtawkę elektryczną już rozważam, chociaż trudno mi uwierzyć, że to pomoże, bo na przykład odkładanie do nosidełka (tego samochodowego) i bujanie w nim nie przynosi żadnych efektów. Ale spróbuję może rzeczywiście chusta pomoże, tylko jak to wpłynie na jego kręgosłup, czy nie będzie miał wady postawy?
PS. Nie wiem czy napisałam w dobrym miejscu. Jestem tu nowa, więc jeśli to zły dział, to proszę moderatora o przesuniecie we właściwe miejsce.
Skomentuj