Biedna Lilcia trochę dziś przeszła, ale najważniejsze że już po. To Wasze dzieciaki mają już to straszne roczkowe szczepienie za sobą a mój nadal nie Nie wiem czemu, ale jakis irracjonalny lęk mnie przed nim chwyta, chyba za dużo się o nim naczytałam, ciągle mam jakiś opór jak sobie pomyślę że trzeba iść i drogą nienaturalną wcisnąć Dominisiowi koktajl mołotowa
Ogłoszenie
Collapse
No announcement yet.
Marzec-kwiecień 2011
Collapse
X
-
Odp: Marzec-kwiecień 2011
Biedna Lilcia trochę dziś przeszła, ale najważniejsze że już po. To Wasze dzieciaki mają już to straszne roczkowe szczepienie za sobą a mój nadal nie Nie wiem czemu, ale jakis irracjonalny lęk mnie przed nim chwyta, chyba za dużo się o nim naczytałam, ciągle mam jakiś opór jak sobie pomyślę że trzeba iść i drogą nienaturalną wcisnąć Dominisiowi koktajl mołotowa
-
-
Odp: Marzec-kwiecień 2011
Szczerze to miałam to samo i dlatego aż tak nam to długo zeszło. Sama szczepionka jest mała i szybko się ją aplikuje, tylko to badanie taaakie długieee
Dorwałam dziś na mieście znów truski i zajadam się nimi, kupiłam 4 kg, bo połowę zamroziłam Jutro planuję zrobić ryż z truskawkami a na sobotę ciasto, mniam
Skomentuj
-
Odp: Marzec-kwiecień 2011
dziewczyny jakie badania robią przy tym szczepieniu?
A Lilcia faktycznie biedna.
U mnie jedynym plusem choroby Filipka jest to, że do pediatry bez kolejki wchodzimy.
Mój mały od tygodni marudny cały czas ma temperaturę a do tego ciągle piszczy wisi na mnie nie potrafi chwilkę sam się pobawić jak tylko nawet na moment z pokoju wyjdę tylko słyszę jak on już pędzi za mną a najgorsze są noce spokojnie prześpi do 2 a potem co godzina pobudka. Ona jeszcze nawet nie przespał jeszcze nigdy nocy całej. A ja już ledwo żyję dlatego też nie zawsze mam siły na spacery.
Skomentuj
-
-
Odp: Marzec-kwiecień 2011
Lulla, jak zrobię to zaproszę na ciacho, a co
Jawmagda jak miło cię powitać znów. Ja też mam ostatnio niespokojne nocy ale to za sprawką tych nieszczęsnych czwórek. Cholerka, nie mogą się przebić. One jak narazie najciężej nam idą. A i nie dawno przerabialiśmy temat wiszenia na mnie, nawet na siusiu jak szłam to Lilcia za mną. Ja na kibelku a ona na moich kolanach Teraz już nie tak bardzo ale są dni że jest taki czepiec i już. Ale to chyba taki wiek.
A badania tak jak zawsze, osłuchowe i gardełko. Ale Lilka była w porze drzemki więc wszystko dla niej się dłużyło a ona się niecierpliwiła.
Skomentuj
-
Odp: Marzec-kwiecień 2011
Wreszcie zrobił się ruch w interesie
Ulcia współczuję przejść ze szczepieniem, wiem jak to jest kiedy dziecko wpada w szał i histeria trwa wieki.
Co do Zyrtku, to już nie wiem jak jest, bo Lekarka jeszcze rocznemu Piotrusiowi przepisała w kropelkach jak go ugryzł komar w powiekę i miał tak spuchniętą, że nie mógł otworzyć oka. Bartkowi, bo też miał objawy alergii podałam przez 4 dni, odstawiłam i jest jak na razie ok.
Ja mam zamiar kupić kilka kg. truskawek i porobić kilka słoików konfitury.
lulla myślę, że nie masz się czym tak stresować odnośnie szczepienia Dominisia, ja też panikowałam, odciągałam w czasie, bo słyszałam, że dzieci po nich cuda przechodzą hahahaha ale było wszystko ok, efektów ubocznych nie zauważyłam żadnych, a i zaszczepić dał się ładnie.
magda bidulek z tego naszego Filipka, ale miejmy nadzieję, że jak mu ząbki wyjdą, ciutkę podrośnie da ci wytchnąć, bo wiem że na dłuższą metę tak się żyć nie da
Ja z Bartoszkiem nie mam żadnych problemów, jest pogodnym, wesołym,
spokojnym i grzecznym dzieckiem, jedno co jest baaardzo widoczne, to że jest z niego straszny cycek mamusiny wszystko jest ok dopóki ma mamusię koło siebie, kiedy mnie nie ma, robi się niewesoło. Zostawiłam go z Piotrusiem wczoraj u teściów, bo jechaliśmy z emkiem załatwiać sprawy w banku i biedny nie chciał mnie wypuścić z mieszkania jak tylko zamknęłam drzwi, to się tak rozwrzeszczał, że słychać go było cztery piętra niżej, na parkingu, przy samochodzie. Powiem wam, że bolało mnie serce strasznie. Ponoć chwilę wył, ale potem zaczął się ładnie bawić. W szoku byłam jakie mi zgotował powitanie. W życiu czegoś takiego nie widziałam. Jak mnie ujrzał, to zaczął podskakiwać z radości do góry, od razu rączki podniósł, a jak go wzięłam, to mi się rzucił na szyję i chciał udusić, potem głaskał rączka po buzi, całował mnie w usta z otwartą obślinioną buzią. 15 minut nie pozwalał się odstawić na ziemię no byłam w szoku.
Skomentuj
-
Odp: Marzec-kwiecień 2011
Scaarlett, dzięki za słowa otuchy apropo szczepienia. Też niby myślę że nie ma czego się obawiać, ale jednak różne dzieci różnie przechodzą i na setkę tych po których fakt szczepienia spłynie jak woda po kaczce, może trafić się jedno, które dopadną jakieś skutki negatywne. Ja na pewno zaszczepię, tylko tak rozważam czy nie odczekac jeszcze trochę aż Domi będzie starszy i silniejszy i dać mu więcej wytchnienia po tych wszystkich szczepionkach do roczkowych...W końcu to się wstrzykuje dziecku aż trzy konkretne choroby...
A Bartuś syneczek mamusi To jest właśnie takie słodkie w chłopcach że oni mają naprawdę ogromną potrzebę bliskości z mamą, jakby pępowina nie została wcale przecięta Mój też taki cycol mamusiny, ostatnio nauczył się dawać już normalne dorosłe pocałunki i teraz też mnie wiecznie buziakuje, ale już tak słodko nie obślinia. Vikusia nie była taką przylepą...
Magda, a skąd ta temperatura taka długa u Filipka? A co do Twojego przemęczenia to powinnaś coś z tym zrobić. Przecież nie może być tylko tak że jesteś z tym sama i nie masz żadnej pomocy. Porozmawiaj z mężem kategorycznie i konsekwentnie domagaj się pomocy przy dziecku. To wasz syn, a nie tylko twój. Co do spacerów na które nie masz siły bo Filip nie przesypia nocek, to może też tkwić w tym pewna zależność. Synkowi na pewno lepiej by się spało jeśli w ciągu dnia dużo czasu spędził by na świeżym powietrzu, dotlenił się, wybawił, zmęczył.. Spacery dla naszych dzieci są bardzo ważne i potrzebne, sprawiają że maluchy lepiej się rozwijają, lepiej przyswajają witaminy, mają lepiej dotlenione serce, krwioobieg, a przez to są silniejsze i zdrowsze, dodatkowo spacer pozwala spalić nadmiar energii, stymuluje wszystkie narządy, rozwija wyobrażnie, świadomość, wiedzę. Codzienny spacer to naprawdę samo dobro, dziecko trzymane w domu, gnuśnieje, staje się marudne, gorzej się rozwija, źle sypia właśnie, nie stymulowany wystarczająco mózg sprawi że będzie się gorzej uczyć w przyszłości, zatem naprawdę taki maluch dużo traci! Z dziećmi trzeba spacerować i trzeba poświęcać im czas -takie jest moje zdanie, to im najlepiej procentuje na przyszłość i rozwija skrzydła. Moja mama mi kiedyś powiedziała że dzieci nie są dla egoistów, wziełam to sobie głęboko do serca, dlatego my z mężem o potomka postaraliśmy się dopiero kilka lat po slubie, jak już nacieszyliśmy się wszystkim innym...
ulcia to ja czekam na to ciacho
Skomentuj
-
-
Odp: Marzec-kwiecień 2011
Napisane przez Lullaby Pokaż wiadomośćCo do spacerów na które nie masz siły bo Filip nie przesypia nocek, to może też tkwić w tym pewna zależność. Synkowi na pewno lepiej by się spało jeśli w ciągu dnia dużo czasu spędził by na świeżym powietrzu, dotlenił się, wybawił, zmęczył.. Spacery dla naszych dzieci są bardzo ważne i potrzebne, sprawiają że maluchy lepiej się rozwijają, lepiej przyswajają witaminy, mają lepiej dotlenione serce, krwioobieg, a przez to są silniejsze i zdrowsze, dodatkowo spacer pozwala spalić nadmiar energii, stymuluje wszystkie narządy, rozwija wyobrażnie, świadomość, wiedzę. Codzienny spacer to naprawdę samo dobro, dziecko trzymane w domu, gnuśnieje, staje się marudne, gorzej się rozwija, źle sypia właśnie, nie stymulowany wystarczająco mózg sprawi że będzie się gorzej uczyć w przyszłości, zatem naprawdę taki maluch dużo traci! Z dziećmi trzeba spacerować i trzeba poświęcać im czas -takie jest moje zdanie, to im najlepiej procentuje na przyszłość i rozwija skrzydła. Moja mama mi kiedyś powiedziała że dzieci nie są dla egoistów, wziełam to sobie głęboko do serca, dlatego my z mężem o potomka postaraliśmy się dopiero kilka lat po slubie, jak już nacieszyliśmy się wszystkim innym...
Skomentuj
-
Odp: Marzec-kwiecień 2011
Napisane przez Lullaby Pokaż wiadomośćMoja mama mi kiedyś powiedziała że dzieci nie są dla egoistów, wziełam to sobie głęboko do serca, dlatego my z mężem o potomka postaraliśmy się dopiero kilka lat po slubie, jak już nacieszyliśmy się wszystkim innym...
U nas też ostatnio ciężko z czasem bo em dużoooo ma zleceń ale dajemy radę Mam możliwość żeby sama wyskoczyć na zakupy czy coś ale jak widzę, że ma wolną chwilę to wyciągam go. To jest taki nas czas we trójkę.
Skomentuj
-
Odp: Marzec-kwiecień 2011
ula coś tam w tym wszystkim jest My przed ślubem znaliśmy się dwa lata, planowaliśmy ślub, ale równocześnie zaczęliśmy się starać o dzidzi. Nie sądziliśmy, że tak szybko nam to pójdzie, już w pierwszym cyklu hehe Pomimo, że znaliśmy się dobrze, to też z tego co pamiętam pierwszy rok się docieraliśmy, bo wcześniej razem nie mieszkaliśmy i dużo rzeczy było nowych. Jednak jak się urodził Piotruś em stanął na wysokości zadania, nie dość że wspaniale zajmował się maluchem, to był pełen zrozumienia dla mnie i bardzo mi we wszystkim pomagał. Tak nam zostało do dzisiaj. Mimo, że em dużo pracuje bardzo się stara poświęcać nam jak najwięcej czasu. Co możemy robimy razem: spacery, zakupy, zabawy z chłopcami.
Skomentuj
-
-
Odp: Marzec-kwiecień 2011
My przed ślubem znaliśmy się prawie 3 lata w tym 8 miesięcy mieszkaliśmy i pracowaliśmy razem w UK. I to był świetny test dla nas. Bo żyliśmy prawie jak małżeństwo, trzeba było się oprać, gotować, posprzątać, pracować. Jak w rodzinie, były też kłótnie o skarpetki itd także jakbyśmy wtedy nie dali sobie razem rady to małżeństwo też nie miałoby sensu. Ale widocznie u nas miało to sens, bo też prawie zaraz przed naszym zjazdem do Polski ( w moje urodziny) poprosił mnie o rękę rok później wzięliśmy ślub. Dziś też pomaga mi jak może
Skomentuj
-
Odp: Marzec-kwiecień 2011
Oczywiście nie chcę żeby ktoś moje słowa opacznie zrozumiał, ze ze mnie to tylko taka matka polka, co to uważa że każda kobieta po urodzeniu dziecka powinna stać się męczennicą i tylko przy dziecku skakać. Wiadomo że tak jak w przyrodzie wszystko musi mieć swoją równowagę, a maksyma że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko też nie jest tylko frazesem. Jednak nie oszukujmy się, pojawienie się w naszym życiu dziecka dużo zmienia, a ten co twierdzi inaczej kłamie, lub jest właśnie egoistą. Wiadomo że rodzicielstwo to nie wyrok i trzeba żyć pełnią, spełniać swoje marzenia, realizować plany, ale jednak już zawsze jest obok ta druga, mniejsza istotka za którą jesteśmy odpowiedzialni i której potrzeby powinny być dla nas priorytetem.
My z mężem znamy się bardzo długo, niemal od dziecka (on był kolegą mojego ciotecznego starszego brata), z tamtych czasów ledwo go pamiętam, zbliżyliśmy się do siebie dopiero na jakiejś domówce, ja właśnie skończyłam średnią szkołę. To był szał, ja to byłam wtedy postrzelona, nieodpowiedzialna jeszcze strasznie i w ogóle nie dojrzała. W każdym razie szybko się do niego przeprowadziłam, zawaliłam studia, bo wolałam iść do pracy itp. Jednak zabawa w dom szybko mi się znudziła, po paru miesiącach mu nawiałam bez słowa wyjaśnienia, wyjechałam do innego miasta, tam znów poszłam na studia, ułożyłam sobie inaczej życie, jednak...okazało się że my już nie umiemy bez siebie żyć. Długo by opowiadać, ale przeszedł ze mną trochę. Zawsze byłam nieprzewidywalna i niepokorna, chciałam brać z życia pełnymi garściami, nawet nie myślałam o stabilizacji, a rodzicielstwo to w ogóle był kosmos dla mnie. Dziś nie wiem jak mogłam twierdzić kiedyś że nie chcę mieć dzieci, ale tak było.. Mój biedny, spokojny mąż, domator musiał za mną nadążyć, wszyscy mówili boże jak ty go zmieniłaś, a my szaleliśmy, podróżowaliśmy, mieliśmy różne spontany (jazda nad morze w środku nocy itp), jednak z czasem okazało się że to on zaczął zmieniać mnie. Po ślubie zaczełam pokornieć, postanowiłam jednak pokochać gotowanie i wycieranie kurzu, coraz częściej zaczełam czekac na mężulka z obiadkiem, a w końcu zaczeło czegoś brakować...jednak dopiero po 4 latach małżeństwa, a po 7 związku stwierdziłam że chcę dziecka. Naprawdę potrzebowałam dużo czasu żeby do tego dojrzeć...Jednak kiedy pojawiła się Viki oszalałam, całe moje poprzednie życie wydało mi się błazenadą i choć nie żałuję niczego, dopiero ta mała istotka uświadomiła mi co to znaczy pełnia szczęścia. Dlatego wiem o czym mówię, bo ja właśnie byłam kiedyś egoistką, ale teraz jestem przede wszystkim mamą.
Skomentuj
-
Odp: Marzec-kwiecień 2011
Pięknie to Lulla ujęłaś. Aż dwa razy przeczytałam Twojego posta. Powiem Ci że ja na początku naszego związku też byłam taka niepokorna, chciałam byc wszędzie, lubiłam imprezować. Wtedy nie małżeństwo a tymbardziej dziecko mi było w głowie. Tzn. wiedziałam, że kiedyś napewno będę mamą. Mój em był prawie moim przeciwieństwem, spokojny, opanowany, rozważny. Dlatego przeciwieństwa się przyciągają. Przy nim stałam się bardziej odpowiedzialna, zmieniłam priorytety. I też mieliśmy nieraz takie spontaniczne wypady np. do kfc do Krakowa (kiedyś jak byłam w 6 miesiącu ciąży to koło 1 w nocy taka zachcianka mnie wzięła aż pojechaliśmy). Gdy zaszłam w ciążę to wielu moich rówieśników mówiło że mi współczują, bo mam skończone życie. A ja się śmiałam, że moje życie dopiero się zaczyna Ech, ja twierdzę że co wyszumieć się miałam to wyszumiałam. Zresztą dziecko to nie koniec świata. Mamy babcie, dziadków. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie aby raz na jakiś czas popilnowali brzdąca a ja z emkiem wyjdziemy sobie choćby do kina czy nawet na kawkę.
A matka polka nie wiem dlaczego ale zawsze kojarzy mnie się z kobietą z gromadką dzieci i wiecznie narzekającą jak ona to się nie poświęca i nikt jej nie pomaga. Ja do takich więc nie należę
Skomentuj
-
-
Odp: Marzec-kwiecień 2011
lulla cudnie to napisałaś, dokładnie tak czuję jak piszesz Ja również dopiero po Piotrusiu uświadomiłam sobie, co to jest życie i szczęście, a przy długo wyczekiwanym Bartku już kompletnie zwariowałam
Również nie czuję się żadna męczennicą, matką polką czy kimś w tym stylu, bo staram się o siebie dbać, jestem sama dla siebie ważna, ale to prawda dzieci i ich potrzeby stawiam na pierwszym miejscu. Jakie to ma znaczenie jak często jem ostatnia zimny obiad
ulcia widzę, że z nas wszystkich niezłe ziółka były hahahaha mnie też aż wstyd opowiadać co wyprawialiśmy przynajmniej mam miłe wspomnienia przy których uśmiecham się pod nosem.
Skomentuj
-
Odp: Marzec-kwiecień 2011
Dziewczyny dzięki, wiecie jak tak pisałam tego posta to tak mnie na wspominki wzieło...rany, jaki człowiek kiedyś był szalony Tyle że ja to zawsze też bardzo ambitna byłam, zawsze jak coś robiłam to na 100% i pamiętam jak już okazało się że jestem w ciąży to też pomyślałam: ok będę mamą, postaram się zatem byc najlepszą mamą jaką tylko mogę być.
Scaarlett, ostatnia zimny obiad - skąd ja to znam
Skomentuj
Skomentuj