pochodzę z pokolenia, gdzie w jednej klasie siedziało 10 Ań, 5 Kaś, 3 Agi, więc poprzysięgłam sobie, że moja pociecha będzie miała mało spotykane imię, ale zarazem prawidziwe polskie. W międzyczasie mnie znajomi 'przechrzcili' na Zuzkę (w sumie to kolega ze studiów, który w telefonie miał same Anie i w końcu pododawał im przedrostki i powstały m.in. JoAnna, DziewAnna, MarzAnna no i ja ZuzAnna ).
Co do Synka, to jeszcze w podstawówce wybrałam się z rodziną do Oświęcimia i zafascynowała mnie postać o. Maksymiliana Kolbego. Wtedy tak dalekie było posiadanie rodziny, ale gdy człowiek dojrzał, to stwierdziłam, że chciałabym, żeby syn był Maksymilianem (no i jest). Mąż (który ma 4 braci - Wojtka, Maćka, Kubę i Mateusza) chciał Piotrusia, Tomeczka, Michasia, ale się zgodził, jak mu wyjaśniłam, dlaczego tak wybrałam i uzgodniliśmy, że następnym razem od wybierze i nie będę się przeciwstawiać.
I wiecie co Wam powiem? Myślałam, że to takie orginalne imię, a tu na położnictwie, gdzie leżałam 5dni po porodzie, przewinęło się 3 Maksów, Julka, Kinia...
Skomentuj