...to znowu ja, i kolejny problem
O ile zastoju się pozbyłam, to dopadł mnie niestety bardzo ciężki okres w życiu. Nie jestem w stanie się wyciszyć, odciąć myśli, nic nie pomaga. Nie ma praktycznie godziny bym nie myślała o pewnej sytuacji, nie analizowała wszystkiego. Do tego ktoś bliski wiecznie mi nadskakuje z pretensjami, żalami, wyrzutami. Nie jestem się w stanie od tego odciąć bo nie chce się skłócić z własnymi rodzicami, szczególnie z moją mamą. Każda rozmowa to strach, stres a potem płakanie w poduszkę. Jeśli coś się odezwę - wiem jak to się skończy, dlatego zagryzam język i to znoszę. Ale boje się, że to się odbije na małej, na moim pokarmie. Wybieram się też ponownie do doradcy laktacyjnego, ale dopiero na początku przyszłego miesiąca (urlop).
Czy któraś z was to przechodziła ? Nie chce stracić pokarmu, a boje się powoli, że córcia niedojada (bardzo krótkie drzemki, płaczliwa nie jest, ale miewa humory). Na początku przyszłego miesiąca u DL zostanie zważona, potem jeszcze czeka ją wizyta szczepienna, więc kolejne ważenie.
Zależy mi bardzo na podtrzymaniu laktacji.
Melisa nie pomaga, nie jestem w stanie się uspokoić. Walenie pięścią w ścianę, ryczenie mężowi w rękaw czy w poduszkę nic nie pomaga. Do tego przez to wszystko stałam się jeszcze dodatkowo kłębkiem nerwów, wrzeszczęę, ryczę nawet jak mi głupia łyżeczka na podłogę spadnie. Zawsze byłam drażliwa, ale teraz przez tą sytuację po prostu nie daje rady. Dodatkowo nie licząc męża nie mam się nawet komu wypłakać....
Jak nie stracić pokarmu... pomóżcie, proszę...
O ile zastoju się pozbyłam, to dopadł mnie niestety bardzo ciężki okres w życiu. Nie jestem w stanie się wyciszyć, odciąć myśli, nic nie pomaga. Nie ma praktycznie godziny bym nie myślała o pewnej sytuacji, nie analizowała wszystkiego. Do tego ktoś bliski wiecznie mi nadskakuje z pretensjami, żalami, wyrzutami. Nie jestem się w stanie od tego odciąć bo nie chce się skłócić z własnymi rodzicami, szczególnie z moją mamą. Każda rozmowa to strach, stres a potem płakanie w poduszkę. Jeśli coś się odezwę - wiem jak to się skończy, dlatego zagryzam język i to znoszę. Ale boje się, że to się odbije na małej, na moim pokarmie. Wybieram się też ponownie do doradcy laktacyjnego, ale dopiero na początku przyszłego miesiąca (urlop).
Czy któraś z was to przechodziła ? Nie chce stracić pokarmu, a boje się powoli, że córcia niedojada (bardzo krótkie drzemki, płaczliwa nie jest, ale miewa humory). Na początku przyszłego miesiąca u DL zostanie zważona, potem jeszcze czeka ją wizyta szczepienna, więc kolejne ważenie.
Zależy mi bardzo na podtrzymaniu laktacji.
Melisa nie pomaga, nie jestem w stanie się uspokoić. Walenie pięścią w ścianę, ryczenie mężowi w rękaw czy w poduszkę nic nie pomaga. Do tego przez to wszystko stałam się jeszcze dodatkowo kłębkiem nerwów, wrzeszczęę, ryczę nawet jak mi głupia łyżeczka na podłogę spadnie. Zawsze byłam drażliwa, ale teraz przez tą sytuację po prostu nie daje rady. Dodatkowo nie licząc męża nie mam się nawet komu wypłakać....
Jak nie stracić pokarmu... pomóżcie, proszę...
Skomentuj