człopiec?
Moja, a właściwie Nasza, pierwsza ciąża. Od początku wspólnie ją przeżywaliśmy i cały czas byliśmy razem ... prawie cały czas. W piątym miesiącu trafiłam do szpitala, leżeliśmy sobie tam z moim brzuszkiem, ale bez naszego tatusia. Było ciężko, obawa przed strata takiego małego skarbu. Nie interesowało nas nic, poza zdrowiem Robaczka, bo tak nazywaliśmy wtedy nasze maleństwo.
Po dwóch tygodniach wszystko się ustabilizowało, a w dniu wypisu Robaczek po raz pierwszy mnie kopnął. Ogromna radość, uczucie, którego nawet nie próbuję opisać. Na koniec jeszcze tylko usg i do domku ... nie mogłam doczekać się powrotu. I pewnie bardziej z ogólnie ogarniającej mnie radości,że wszystko jest w porządku, zapytałam spontanicznie ... "Widać już kto to jest?"
W odpowiedzi usłyszałam zdawkowe ... "Człowiek". No to chociaż tyle dobrze, pomyślałam z uśmiechem. Po wyjściu z gabinetu, pielęgniarki zapytały mnie co powiedział lekarz. Zacytowałam "Człowiek", a one na to, że gdy pan doktor mówi, że "człowiek" to będzie chłopak. Przyjęłam tę wiadomość z uśmiechem, ale pewnym niedowierzaniem. Po kilku tygodniach było kolejne usg, w siódmym miesiącu. Nasz "człowiek" odwrócił się jednak do nas pupą, wyraźnie nie miał ochoty na obnażanie się przed obcymi.
Kolejne usg w ósmym miesiącu i znowu pupa naszego Robaka, pomyślałam ... trudno, będziemy mieć niespodziankę. Przyłożyłam rękę do brzuchola i ... jak w telenoweli... "człowiek" zaczął się obracać i w pełnej okazałości pokazał nam swoje klejnociki. Faktycznie, tak jak mówił pan doktor w szpitalu ... CZŁOWIEK, a ja w obronie kobiet dodam PŁCI MĘSKIEJ.
W listopadzie urodził się nasz mały mężczyzna.
A ja analizując przebieg naszych usg, zauważyłam, że Miłosz vel Robak, bo jest nim do dziś, nie chciał się pokazywać Panom doktorom, pierwsze usg z nową Panią doktor i pokazał na co go stać. Już mam obawy co z niego wyrośnie ...
Moja, a właściwie Nasza, pierwsza ciąża. Od początku wspólnie ją przeżywaliśmy i cały czas byliśmy razem ... prawie cały czas. W piątym miesiącu trafiłam do szpitala, leżeliśmy sobie tam z moim brzuszkiem, ale bez naszego tatusia. Było ciężko, obawa przed strata takiego małego skarbu. Nie interesowało nas nic, poza zdrowiem Robaczka, bo tak nazywaliśmy wtedy nasze maleństwo.
Po dwóch tygodniach wszystko się ustabilizowało, a w dniu wypisu Robaczek po raz pierwszy mnie kopnął. Ogromna radość, uczucie, którego nawet nie próbuję opisać. Na koniec jeszcze tylko usg i do domku ... nie mogłam doczekać się powrotu. I pewnie bardziej z ogólnie ogarniającej mnie radości,że wszystko jest w porządku, zapytałam spontanicznie ... "Widać już kto to jest?"
W odpowiedzi usłyszałam zdawkowe ... "Człowiek". No to chociaż tyle dobrze, pomyślałam z uśmiechem. Po wyjściu z gabinetu, pielęgniarki zapytały mnie co powiedział lekarz. Zacytowałam "Człowiek", a one na to, że gdy pan doktor mówi, że "człowiek" to będzie chłopak. Przyjęłam tę wiadomość z uśmiechem, ale pewnym niedowierzaniem. Po kilku tygodniach było kolejne usg, w siódmym miesiącu. Nasz "człowiek" odwrócił się jednak do nas pupą, wyraźnie nie miał ochoty na obnażanie się przed obcymi.
Kolejne usg w ósmym miesiącu i znowu pupa naszego Robaka, pomyślałam ... trudno, będziemy mieć niespodziankę. Przyłożyłam rękę do brzuchola i ... jak w telenoweli... "człowiek" zaczął się obracać i w pełnej okazałości pokazał nam swoje klejnociki. Faktycznie, tak jak mówił pan doktor w szpitalu ... CZŁOWIEK, a ja w obronie kobiet dodam PŁCI MĘSKIEJ.
W listopadzie urodził się nasz mały mężczyzna.
A ja analizując przebieg naszych usg, zauważyłam, że Miłosz vel Robak, bo jest nim do dziś, nie chciał się pokazywać Panom doktorom, pierwsze usg z nową Panią doktor i pokazał na co go stać. Już mam obawy co z niego wyrośnie ...
Skomentuj