Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

cukrowa wata

Collapse
X
 
  • Filter
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts

    cukrowa wata

    Cukrowa wata …
    Smak dzieciństwa: lepka, nieważka i lekko mdława substancja na patyku. Nie można jej ugryźć – po prostu się nie da. Chce się wgryźć zębami w kawałek „powietrznego” smakołyku – a nie się nie udaje: opadając na język, z nieodczuwalno-nierealnej staje się jakimś sklejoną, topniejącą grudką. Z każdym razem, biorąc ją do rąk, wiedziałam, ze tak będzie. I za każdym razem kąsałam…
    Cukrowa wata – smak wesołego miasteczka. Zapierająca dech w piersi jazda wagonikami i czarujące kręcenie na karuzeli… Lato, nasze małe miasteczko, nogi, zapadające się w rozżarzony piasek na plaży, kłujące w pięty muszelki … Mama i tata … Ciepła woda i kasztany przy drodze. To było 20 lat temu. To było, wydaje się, wczoraj… Odczucie dziecięcego spokoju i „ponaddziecięcego” wręcz szczęścia. I lepki smak cukrowej waty.
    Dzisiaj znów zobaczyłam siebie. Mała dziewczynka szła naprzeciwko, niosąc watę na patyku. Odrywała lekkie białe piórka i upojnie wkładała do ust. Po prostu szła ulicą, a dookoła niej nie było nikogo. Tylko ona w całym świecie: ona i cukrowa wata. Szła i się uśmiechała. Uśmiechała się do siebie tylko, a ja zazdrościłam jej.
    Dookoła wszystkie było tak, jak dwadzieścia lat temu: znużony upałem tłum ludzi, małe domki, tonące w czerwcowej podmiejskiej zieleni i gęstym powietrzu, pełnym zapachu deszczu. Wszystko bardzo podobne. Ale to już inne miasto, pędzące samochody i brak kasztanów. Ja też już nie mam 10 lat. Idę, wtopiona w tłum, a w głowie setki myśli… Idę, nie zauważając niczego. Nawet siebie samej…
    I nagle tuż przed mną „wyrósł” ten kiosk. Kolorowy kiosk z cukrową watą. I starszy pan w fartuchu, uśmiechający się do przechodniów… Tylko jeszcze automat do popcornu obok i tabliczka … 5 złotych. Zastygłam w miejscu. Stałam i jak zaczarowana patrzyłam na widowisko z dwudziestoletniej przeszłości: jak na patyczek szybko i wesoło nakręca się cukrowa wata. Stałam i walczyłam z chęcią kupienia sobie dzieciństwa. Mówiłam sobie o figurze, o tym, że kobieta z teczką, w służbowym garniturze i na 10-centymetrowych obcasach będzie po prostu bezsensownie wyglądała z tą watą w ręku … Stałam i zmuszałam siebie, by iść dalej. Ale nie mogłam oderwać wzroku …
    Przemogłam się, poszłam, pozostawiając za sobą słodkawo-gorzki posmak palonego cukru. Poszłam, znów zdradliwie porzucając dzieciństwo. Kupiłam sobie bezzasadnie-drogą różę, wsiadłam do autobusu i całą drogę patrzyłam przez okno. Ścinające krople deszczu rozmazywały po szkle tygodniowy kurz … A mnie się wydawało, że to płacze dzieciństwo. Dzieciństwo o smaku cukrowej waty. Dzieciństwo, które bezpowrotnie pozostało za mną.
       
Working...
X