Należę do osób zapracowanych a raczej należałam. Dla mnie priorytetem była zawsze praca, nic innego sie nie liczyło. Jadłam byle co i byle gdzie.
Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży... wszystko przekręciło się o 360 stopni. Stałam się inna kobietą, praca zajęła już drugorzędne miejsce, najważniejsze było to bym urodziła zdrowego bobaska. Dlatego obiecałam sobie, ze zrobię wszystko by istotka rozwijająca sie w moim brzuszku dostawała to co najlepsze.
Oczywiście na poczatku była konsultacja z ginekologiem i dietetykiem. Przeczytałam mnóstwo fachowej literatury, ale i tak mój organizm zawsze upominał się o coś czego aktualnie najbradziej potrzebował.
Zaufałam więc sobie i jadłam to na co miałam ochotę.
Moje posiłki były urozmaicone w małych ilosciach ale za to częste. Głównie w moich daniach na talerzu królowały warzywka na parze (głównie kalafior,marchewka, zielony groszek) owoce (w każdej postaci), chude mięsko, ryby, wędlinka, nabiał (głównie sery (biały, żółty, kefir, maślanka, świeże mleczko)). Wybierałam te produkty które były świeże i jak najmniej przetworzone (bez sztucznych dodatków i konserwantów), bogate w składniki odżywcze.
Po obiadku dodatkowo zasilałam mój organizm witaminkami i kwasem foliowym tak bardzo potrzebnym do prawidłowego rozwoju maluszka.
Piłam przynajmniej 2 litry wody niskozmineralizowanej wody mineralnej, dzięki niej nudności, zaparcia nie były dla mnie problemem.
Oczywiście słodycze były dla mnie pokusą na którą sobie pozwalałam od czasu do czasu. Zamast jednak czekolady lub bardzo kalorycznej bomby w postaci ciaska z cukierni, piekłam sobie biszkopcika z owocami i galaretką. Dzięki temu zaspokoiłam głód słodyczy a przy tym nie przybyło mi zbyt dużo pustych kalorii.
Trzymajac sie schematu żywieniowego, zarówno w pierwszej jak i drugiej ciąży przybyło mi 10 kg, po dwóch, trzech miesiącach wracałam do swojej wagisprzed ciąży.
Według mnie najlepiej słuchac własnego ciała, jego potrzeb, oczywiście teoria zawarta w ksiażkach i przytoczona słownie przez lekarza też jest bardzo ważna i nalezy się do tego ustosunkować. Ale którz bardziej zna potrzeby własnego ciała jak nie my?
Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży... wszystko przekręciło się o 360 stopni. Stałam się inna kobietą, praca zajęła już drugorzędne miejsce, najważniejsze było to bym urodziła zdrowego bobaska. Dlatego obiecałam sobie, ze zrobię wszystko by istotka rozwijająca sie w moim brzuszku dostawała to co najlepsze.
Oczywiście na poczatku była konsultacja z ginekologiem i dietetykiem. Przeczytałam mnóstwo fachowej literatury, ale i tak mój organizm zawsze upominał się o coś czego aktualnie najbradziej potrzebował.
Zaufałam więc sobie i jadłam to na co miałam ochotę.
Moje posiłki były urozmaicone w małych ilosciach ale za to częste. Głównie w moich daniach na talerzu królowały warzywka na parze (głównie kalafior,marchewka, zielony groszek) owoce (w każdej postaci), chude mięsko, ryby, wędlinka, nabiał (głównie sery (biały, żółty, kefir, maślanka, świeże mleczko)). Wybierałam te produkty które były świeże i jak najmniej przetworzone (bez sztucznych dodatków i konserwantów), bogate w składniki odżywcze.
Po obiadku dodatkowo zasilałam mój organizm witaminkami i kwasem foliowym tak bardzo potrzebnym do prawidłowego rozwoju maluszka.
Piłam przynajmniej 2 litry wody niskozmineralizowanej wody mineralnej, dzięki niej nudności, zaparcia nie były dla mnie problemem.
Oczywiście słodycze były dla mnie pokusą na którą sobie pozwalałam od czasu do czasu. Zamast jednak czekolady lub bardzo kalorycznej bomby w postaci ciaska z cukierni, piekłam sobie biszkopcika z owocami i galaretką. Dzięki temu zaspokoiłam głód słodyczy a przy tym nie przybyło mi zbyt dużo pustych kalorii.
Trzymajac sie schematu żywieniowego, zarówno w pierwszej jak i drugiej ciąży przybyło mi 10 kg, po dwóch, trzech miesiącach wracałam do swojej wagisprzed ciąży.
Według mnie najlepiej słuchac własnego ciała, jego potrzeb, oczywiście teoria zawarta w ksiażkach i przytoczona słownie przez lekarza też jest bardzo ważna i nalezy się do tego ustosunkować. Ale którz bardziej zna potrzeby własnego ciała jak nie my?
Skomentuj