Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

Konkurs "Mój idealny jadłospis"

Collapse
X
 
  • Filter
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts

    #46
    Należę do osób zapracowanych a raczej należałam. Dla mnie priorytetem była zawsze praca, nic innego sie nie liczyło. Jadłam byle co i byle gdzie.
    Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży... wszystko przekręciło się o 360 stopni. Stałam się inna kobietą, praca zajęła już drugorzędne miejsce, najważniejsze było to bym urodziła zdrowego bobaska. Dlatego obiecałam sobie, ze zrobię wszystko by istotka rozwijająca sie w moim brzuszku dostawała to co najlepsze.
    Oczywiście na poczatku była konsultacja z ginekologiem i dietetykiem. Przeczytałam mnóstwo fachowej literatury, ale i tak mój organizm zawsze upominał się o coś czego aktualnie najbradziej potrzebował.
    Zaufałam więc sobie i jadłam to na co miałam ochotę.
    Moje posiłki były urozmaicone w małych ilosciach ale za to częste. Głównie w moich daniach na talerzu królowały warzywka na parze (głównie kalafior,marchewka, zielony groszek) owoce (w każdej postaci), chude mięsko, ryby, wędlinka, nabiał (głównie sery (biały, żółty, kefir, maślanka, świeże mleczko)). Wybierałam te produkty które były świeże i jak najmniej przetworzone (bez sztucznych dodatków i konserwantów), bogate w składniki odżywcze.
    Po obiadku dodatkowo zasilałam mój organizm witaminkami i kwasem foliowym tak bardzo potrzebnym do prawidłowego rozwoju maluszka.
    Piłam przynajmniej 2 litry wody niskozmineralizowanej wody mineralnej, dzięki niej nudności, zaparcia nie były dla mnie problemem.
    Oczywiście słodycze były dla mnie pokusą na którą sobie pozwalałam od czasu do czasu. Zamast jednak czekolady lub bardzo kalorycznej bomby w postaci ciaska z cukierni, piekłam sobie biszkopcika z owocami i galaretką. Dzięki temu zaspokoiłam głód słodyczy a przy tym nie przybyło mi zbyt dużo pustych kalorii.
    Trzymajac sie schematu żywieniowego, zarówno w pierwszej jak i drugiej ciąży przybyło mi 10 kg, po dwóch, trzech miesiącach wracałam do swojej wagisprzed ciąży.
    Według mnie najlepiej słuchac własnego ciała, jego potrzeb, oczywiście teoria zawarta w ksiażkach i przytoczona słownie przez lekarza też jest bardzo ważna i nalezy się do tego ustosunkować. Ale którz bardziej zna potrzeby własnego ciała jak nie my?
    Last edited by asiap57; 19-07-2009, 16:34.

    Skomentuj

    •    
         

      #47
      Ciąża to nie choroba wiec nie dajmy się zwariować. A powiedzenie "jedz za dwojga' przeszło już dawno do lamusa. Nie liczy sie ilość ale jakość, urozmaicenie i częstotliwość spożywania posiłków.
      Jednak już od początku ciąży warto przyjrzeć się swojej diecie. Zrezygnować z kawy, alkoholu, papierosów.
      Białka, sole mineralne, węglowodany, "zdrowe tłuszcze" w odpowiednich proporcjach to klucz do sukcesu i pewność, ze nasz maluszek rowzijający się w naszym wnętrzu dostaje to czego potrzebuje do prawidlowego rozwoju.
      Każda z Nas będąc w ciązy nie chce wyglądac jak wielorybek a po porodzie od razu wejść w swoje ulubione dzinsy. Przestrzegając pewnych reguł i schematów żywieniowych może sie nam to udać.
      Ja jestem w 5 miesiącu ciąży, jem 5 do 6 posiłków dziennie, regularnie w małych ilościach, pełnowartościowych, które dostarczają mi i mojemu maleństwu niezbędnych witamin, soli mineralnych, wapnia i węglowodanów.
      Często sięgam więc po świeże owoce, warzywa (białafasola, soczwica, soja, kalafior, marchewka, szczypiorek, zimniaczki),pod różną postacią, dania z twarogu, jogurty, jajka, które robię sama w domu, chude mięsko i rybki( najlepiej pieczone, grillowane które zawiera mniej dodatkowego tłuszczu niż smażone na oleju.
      A oto moj przykładowy jadłospis:
      I Śniadanie zupa mleczna z ryżem lub kaszą
      II Śniadanie zawsze wybieram chleb ciemny z dodatkami np. ze słonecznikiem, lub soją.
      Do tego ser biały ze szczypiorkiem i plasterkiem świeżej, chudej wędlinki, lub ser żółty i plasterki kiszonego ogórka lub soczystego zerwanego z maminego ogórdka, pomidorka.
      Po takim śnaidaniu jestem pełna energii i chęci do aktywnego wypoczynku.
      Zawsze pod ręką mam wode mineralną niegazowaną. Dziennie wypijam dwa, trzy litry. W takie upały to nieuniknione.
      Pomiędzy posiłkami podjadam sezonowe owoce, truskawki, malinki, wiśnie, czereśnie.
      Uwielbiam pestki dyni, słonecznik, mogdały które zawsze mam w zasiegu ręki.
      Na obiad jem talerz zupki, najchętniej aromatycznej jarzynowej mojej mamy.
      Na drugie danie zazwyczaj jem ziemnaiczki, ale też mam ochotę ma rozmaite makarony i kasze (wspólnie z mamą, próbujemy nowe przepisy), do tego chude mięsko pieczone w delikatnym sosie z warzywami), surówka ze swiezej kapusty, marchewki z odrobinką śmietanki zajmuje najwięcej miejsca na moim talerzu
      Na deser serwuje sobie delikatny biszkopcik lub galaretkę z owocami.
      Oczywiscie od czasu do czasu pozwalam mężowi na rozpieszczanie mnie i malenstwa w postaci lodów lub kostki czekolady. Zadowolona mama równa się zadowolone maleństwo obojgu poprawia się humorek.
      Jedyne moje "szaleństwo" ciążowowe to lody cytrynowe, uwielbiam je i zawsze bardzo chętnie rozkoszuję się tym rarytasem.
      Po takim obiedzie zazwyczaj wybieram się na spacer, lub odpoczywam na tarasie popijając świeżo zrobiony kompot np. z jabłek lub porzeczek.
      Codziennie po każym obiadku biorę witaminki Feminatal, które są doskonałym uzupełnieniem diety kobiet w ciąży.
      Na kolajce którą jem zazwyczaj trzy godziny przed snem, lekkie i ełnowartościowe dania popijam kakao lub cieplutkie mleczko.
      Do niczego się nie zmuszam jem to na co mam akurat ochotę, ale z głową. Dla mnie moje zdrowie, samopoczucie i mojego dziecka to najważniejsza sprawa... Jestem odpowiedzialna za Nas oboje i to już w chwili poczęia. Dlatego tak bardzo wazne jest dla mnie racjonalne, urozmaicone spożywanie pełnowartosciowych pokarmów.

      Skomentuj


        #48
        zdrowa ciąża

        Gdy tylko dowiedziałam się, że będę miała dziecko, byłam bardzo szczęśliwa .. ale nie obyło się bez ale...
        Dużo się nasłuchałam i naczytałam o "jedzeniu za dwoje", niestety ja miałam problem z jedzeniem nawet dla jednego. Brak apetytu, zero zachcianek, a przecież wszyscy mogliby mi tak dogadzać
        Najważniejsze przede wszystkim jest śniadanie! to podstawa. Ja miałam o nim przypomnienie w komórce czy w notesiku przypiętym na lodówce. Starałam się zmuszać do jedzenia i myśleć o tym "że dziecko też przecież musi coś jeść". Ograniczyłam kawę, napoje gazowane, zapomniałam nawet o lampce szampana na urodzinach czy tez szybkich fast food'ach. Przeszłam na niegazowaną wodę butelkową - co najmniej 2 litry dziennie. Było ciężko ale polubiłam ją i piję do dziś. Często piłam soki przygotowane przeze mnie z owoców kupionych na pobliskim bazarze. A do mojej diety ciążowej wkroczyły ryby, drób, jajka, owoce, warzywa surowe i gotowane na parze.

        Skomentuj


          #49
          Mój idealny jadłospis.

          W czasie ciąży nie przeszłam na jakąś drastyczną dietę, jednak staram się starannie dobierać produkty do przygotowywania posiłków, bo karmię nie tylko siebie, ale przede wszystkim moje Maleństwo.
          Zaczęłam mniej solić i nie używam mocnych przypraw - dzięki temu cera stała się ładniejsza i nie mam żadnych dolegliwości tj. wzdęcia, zaparcia. Staram się jeść pięć do sześciu posiłków dziennie, w średnich porcjach. Bardzo dużo piję przede wszystkim wody niegazowanej, a gdy mam ochotę na coś ciepłego to nie ma nic lepszego od herbaty owocowej. Woda jest przy mnie cały czas, właściwie latem to nie rozstaję z butelką wody. Wyrzuciłam z mojego menu kawę i wszystkie napoje gazowane. Rano jem płatki zbożowe z mlekiem, jogurt lub serek, wieczorem - już po kolacji - szklanka mleka przed snem. Ponieważ od zawsze byłam zwolenniczką warzyw i owoców, wiec teraz tym bardziej nie może ich zabraknąć w moim jadłospisie. Jem ich naprawdę dużo, szczególnie teraz, bo latem są najsmaczniejsze i jest z czego wybierać. Mąż śmieje się, że jestem królikiem bo albo chrupię marchewkę, albo kalarepkę, albo zajadam się sałatą i do obiadu też serwuję zestaw surówek. No i owoce – w każdej postaci są pyszne. Maliny, jagody, porzeczki, jabłka, czereśnie i wiśnie – zawsze coś mam pod ręką. Kuchnia, w której nie ma owoców jest jakby mniej przytulna.
          Oczywiście jem też pieczywo, ale staram się kupować chleb i bułki pełnoziarniste. Jeszcze przed ciążą ziemniaki w kuchni zastąpiłam ryżem, kaszą i makaronami, ale też często podaję mięso z warzywami gotowanymi na parze. Ponieważ mam teraz więcej czasu, więc eksperymentuję z różnymi sałatkami, zapiekankami warzywno-mięsnymi, potrawami z makaronu i ryżu. Z takiego jadłospisu zadowolony jest też mój mąż – twierdzi, że czuje się lepiej bo lżej. Oczywiście czasami skuszę się na jakieś ciacho (tzw. ciążowa zachcianka), bo uważam, że należy dbać o siebie, ale też nie można odmawiać sobie wszelkich przyjemności. Przecież gdy ja jestem zadowolona, to moje Maleństwo też jest szczęśliwe.

          Skomentuj


            #50


            Gdy "KTOŚ" zamieszkał w moim brzuszku
            pomyślałam SUPER ŁAKOMCZUSZKU

            Piramida żywieniowa jest mi bardzo dobrze znana
            Już ciemne pieczywo zajadam od rana...
            Warzywa i owoce -5 porcji dziennie
            Pyszne mięsko i ryby przyrządzam zamiennie
            Piję mleko by kości i zęby mieć zdrowe
            Dbam by posiłki były różnorodne i kolorowe

            Jednak mimo wszystko spadła mi hemoglobina
            Oprócz preparatu żelaza, poleciła mi rodzina
            bym sok z marchwi, jabłuszek i buraków piła
            i tak niemal codzień go sobie robię i robiłam

            Ja nawet nie lubię " z czarnej listy rzeczy"
            ale z czekolady nic mnie nie wyleczy
            Sięgam po tabliczkę co kilka dni
            i mieć wyrzutów sumienia ani mi się śni!!!




            Skomentuj


              #51
              Smakowite 9 miesięcy

              Muszę przyznać, że kwestia odżywiania nie była nigdy moim priorytetem. Pogrążona w pracy jadłam często zaledwie 2 posiłki dziennie i wypijałam nawet 7 kaw. Często po całym dniu było mi tak niedobrze od kawy i zmęczenia, że mimo pustego żołądka nie byłam w stanie nic zjeść.
              Kiedy postanowiliśmy z mężem postarać się o potomka uznałam, że czas wziąć się za siebie. Kupiłam w aptece witaminy dla kobiet planujących ciążę. Zaczęłam je przyjmować 1 września (jest to bardzo ważna dla mnie data, gdyż jestem nauczycielką). Od początku roku szkolnego zmieniłam też swoje „kawowe rytuały”. Piłam jedną rano, a potem zieloną herbatę i wodę mineralną, a wieczorem świeżo wyciskane soki owocowo-warzywne, które przygotowywał mój mężuś
              Pod koniec listopada załapałam infekcję, jako że nie należę do tych, którzy z katarem lecą do lekarza uznałam „samo przyszło, samo przejdzie”. Jednak po kilku dniach poczułam się gorzej-męczyły mnie mdłości, zawroty głowy… i pomyślałam, że może jestem w ciąży. Zrobiłam test i nic. Wróciłam do apteki i kupiłam 4 kolejne testy-różnych producentów. W kolejnych 2 dniach zrobiłam 2 z nich i nic.
              Jakoś podświadomie czułam, że jednak jestem w ciąży. Zadzwoniłam do mojej znajomej pediatry i powiedziałam jej o paskudnej infekcji i o tym, że nie wiem, czy mogę wziąć jakiś lek, bo mogę być w ciąży. Uspokoiła mnie, że przez chorobę test może „nie wychodzić” i poleciła zapisać się na usg. I tak 8 grudnia dowiedziałam się, że jestem w 6 tygodniu ciąży!
              Mimo ogromnej radości bałam się, że nie dostarczam dziecku wszystkich niezbędnych wartości odżywczych – wszystko co zjadałam wracało tą samą drogą i to przez 24 godziny. Straciłam na wadze i wciąż słabo się czułam. Konieczne okazały się czopki hamujące odruch wymiotny. Podziałały! Jednak nadwrażliwość na zapach jedzenia zmusiła mnie do jadania w samotności z dala od kuchni
              Całą zimę korzystałam z dobrodziejstwa mrożonek – mieszanki warzyw na zupy, mrożone owoce na koktajle mleczne – pychota. Jednocześnie zupełnie odstawiłam kawę i herbatę. Zastąpiły je ziółka: mięta, rumianek i melisa i towarzyszą mi do dziś (do porodu 18 dni!).
              Prawdziwym hitem mojej ciąży jest botwina. Z pośród mrożonek też często wybierałam te z buraczkami, ale kiedy w sklepach (a potem na działce mojej mamy) pojawiła się botwinka stała się stałym elementem mojej diety. Jeśli nie próbowałyście zupy z botwinką koniecznie się skuście. Przepisów są setki. Ja gotuje pokrojone buraczki z marchewką, ziemniakami, pietruszką i 10 min przed końcem dodaje pokrojone liście i łodygi. Można zabielić śmietanką-ma wtedy malinowy kolor, ale i bez niej jest pyszna i różowa, a przy tym prawdziwa bomba witaminowa! Dobra na ciepło, a w gorące dni zimna, prosto z lodówki doskonale chłodzi i orzeźwia.
              Korzystałam też z innych sezonowych warzyw: w maju zajadałam się szparagami, potem cukinią i fasolką szparagową, a teraz objadam się brzoskwiniami i morelami, bo jak będę karmić piersią nie będę mogła sobie na to pozwolić. W upalne dni pragnienie i chęć „na słodkie” zaspokajam arbuzem „prosto z lodówki”.
              Generalnie staram się kierować zdrowym rozsądkiem i radami mojej pani doktor- jem 5 małych posiłków, w tym dużo owoców i warzyw. Piję niskozmineralizowaną wodę mineralną i czekam na spotkanie z moim synkiem „po tej stronie brzucha”. Nie zapominam też w witaminach dla kobiet w ciąży i od czasu do czasu pozwalam sobie na… czekoladkę lub lody, bo czytałam, że słodkie wody płodowe smakują dziecku. Niech mały też ma trochę przyjemności

              Skomentuj


                #52
                W czasie ciąży jadła tyle ile potrzebowałam, tzn. nie objadałam się, a jednocześnie byłam najedzona. Na początku ciężko było mi ograniczyć słodycze, bo bardzo je lubiłam. Jednak wiedziałam, iż sodycze nie są najważniejsze w odżywianiu podczas ciąży - wręcz przeciwnie.Słodycze zastąpiłam owocami, które mają dużo witamin i są pyszne.
                Pamiętałam o tym aby pić dużo napojów, Piłam dużo soków owocowych oraz wody. Uwielbiam ciemną gorzką herbate, jednak przez okres ciąży piłam ją rzadziej i bardziej jasną.
                Cieszyłam się, że miałam apetyt na białko, bo wiedziałam, iż jest bardzo ważne. Z chęcią wypijałam mleko i wcinałam różnego rodzaju sery i jogurty.
                Staram się zawsze jeść chleb razowy, więc z tym nie miałam problemu. Śniadania były u mnie bardzo ważne (i nadal są!), najczęsciej zjadałam jajecznicę lub kanapki, które codziennie wyglądały inaczej! Moje pomysły na kanapki były zadziwiające!! Spowodowane było to moimi zachciankami potrafiłam zjeść kanapkę z żółtym serem i dżemem lub białym serem z musztardą. Teraz mnie oczywiście odrzuca od tego...
                W czasie ciąży jadłam też odpowiednią ilość mięsą i ryb.
                Starałam się nie objadać i panować nad swoimi zachciankami. Przytyłam 12kg, więc myślę, że w normie. Wyniki miałam dobre w czasie ciąży, więc myslę, że dobrze się odżywiałam.

                Skomentuj

                •    
                     

                  #53
                  PODCZAS CIĄŻY STARAŁAM SIĘ JEŚĆ DUŻO SAŁATEK WARZYWNYCH I OWOCÓW, PIŁAM DUŻO WODY.PRZY PIERWSZEJ CIĄŻY UNIKAŁAM SŁODYCZY,NIE MIAŁAM NA NIE OCHOTY CO NADROBIŁAM PRZY DRUGIEJCIĄŻY.

                  Skomentuj


                    #54
                    Mój idealny Jadłospis w ciąży!

                    W trakcie mojej obecnej ciąży nie mam specjalnych "zachcianek" unikam chipsów, pizzy, cocacoli i innych produktów zawierających sztuczne "nafaszerowane" chemią i sztucznymi barwnikami produkty! Ogólnie to jadam dużo warzyw, owoców a w szczególności winogrono, mam zawsze na nie ochotę! Często mam ochotę na jogurty naturalne, i inne produkty zawierające białko i witaminy potrzebne dla lepszego rozwoju mojego dzidziusia!!!

                    Skomentuj


                      #55
                      Przerodziło się zaskoczenie w absolutne uszczęśliwienie... :]

                      ...jakieś 14 dni spóźnienia... Hm, już raz mi się zdarzyło i wszystko było oki.

                      Że co ??!! Że niby ja w ciąży ?? No jak ja teraz uskutecznię tą obronę pracy inżynierskiej ??

                      Akademik. 3. miesiąc mojej ciąży. Koleżanki "zalewają" obiad - zupa w pięć minut, czyli micha nafaszerowana po brzegi chemią... Dla mnie ta opcja odpada. Absolutnie odpada.
                      Kupuję makaron pełnoziarnisty i twaróg śmietankowy (o dziwo, cukier ostał się w naszej wspólnej szafce "pokojowej"). No i robię sobie obiad - w miarę smaczny, a na pewno zdrowy...
                      Takie były początki mojego ciążowego jadłospisu A potem było z górki - żadnych udziwnień w rodzaju: kupowanie wypasionego parowaru, odwiedzanie sklepów z żywnością wyłącznie ekologiczną, rezygnacja z mięsa (nawet tego chudego), etc.
                      Jadłam to, na co miałam ochotę, ale z umiarem. Intuicja przyszłej mamy mnie nie zawiodła - i ja w czasie ciąży czułam się komfortowo, a i moja Jula po porodzie okazała się zdrową od czubka główki po palinki u stóp :-)
                      Oczywistym jest fakt, iż zrezygnowałam z napojów, które o%owują krew (czyt. alkoholu), wszelkiego napitku "podrasowanego" słodzikami i CO2, nadmiaru zdradliwych słodyczy, potraw smażonych w głębokim tłuszczu (typu: frytki, oponki, tłuste mięsiwo) oraz przesiąkniętych glutaminianem sodu produktów do podgrzania, tudzież zagotowania.
                      Nie musiałam rezygnować z surowego mięsa ryb, czy tatara - bowiem nigdy nie spróbowałam takich kulinarnych eksperymentów. I raczej nie zamierzam
                      Razem z moją kochaną mamą gotowałam m.in. zupy wszelkiego rodzaju na chudym mięsie (które to mięcho lubię od zawsze) oraz świeżych warzywach. A wszystkie potrawy doprawiałam świeżą zieleniną (pietrucha, szczypiorek, koperek - czy to z ogródka, czy też z doniczki na parapecie), odrobiną pieprzu ziołowego i czosnku (oj, na punkcie czosnku to mam "fioła"). Ograniczyłam sól, którą lubię,a której nadmiar powoduje nadmierne magazynowanie wody w organizmie (czyt. opuchliznę stóp).
                      Woda mineralna niegazowana stała się moim sprzymierzeńcem (tym bardziej, że mój "ciążostan" trwał od kwietnia, przez upalne lato, do 3go stycznia).
                      Owoce, ale nie jakieś wymyślne, tylko te, które towarzyszyły mi na co dzień: jabłka, banany, (bez końcówek, rzecz jasna), czasem winogrona i gruszki. No i arbuz - toć to sama woda przecież.
                      No i nie miałam żadnych dziwacznych zachcianek pt. Lody z ogórkiem, Kanapka z czekoladą i żółtym serem, itp. :-)

                      Dzisiaj jestem szczęśliwą mamą zdrowej, ale jakże niesfornej Julki, która ma 4 lata i 7 miesięcy
                      Wg mnie, ciąża to stan, w którym jemy i pijemy nie za dwoje, ale dla dwojga... Choć babcia Ania każdorazowo próbowała mnie nakarmić, jakbym miała 4 żołądki co najmniej. Spokojnie, nie dałam się.
                      Aaa, ten tytuł inżyniera też zdobyłam - Jula miała wówczas kilka miesięcy :-)
                      Last edited by Katjen27; 28-07-2009, 19:13. Powód: Drobna korekta słowna w jednym zdaniu.

                      Skomentuj

                      •    
                           

                        #56
                        Zdrowo czyli z umiarem i kolorowo

                        Co to znaczy zdrowe odżywianie?
                        Najważniejsze dla mnie w diecie podczas ciąży to było zachowanie zdrowego rozsądku w jedzeniu, tzn. nie chcialam i nie miałam zamiaru się glodzić jak również przesadzać z jedzeniem. Wciąż przecież sie mówi, żeby jeść dla dwojga a nie za dwoje.
                        Dla mnie ciąża oznaczala zmianę sposobu żywienia. Ryby zawsze mi bardzo smakowaly. Owoce też (były moją przekąską miedzy posiłkami).
                        Dużym wyzwaniem było wprowadzenie do jadłospisu mleka (którego nie jadam i nie pijam - nie mogłam na nie patrzeć bo robiło mi się niedobrze) i warzyw ( jem tylko niektóre).

                        Dziecko potrzebuje wszystkiego po trochu, no prawie - pomyślalam. Dlatego moim codziennym porannym rytuałem musiało być przygotowanie mleka. Nie od razu wprowadzilam je do diety. Musialam to robić powoli. I udało się. Po 4 miesiącach moim śniadaniem było ciepłe mleko z płatkami kukurydzianymi. Przy okazji zacząlam jeść więcej ciemnego - razowego pieczywa ( i jem do tej pory) bo zawsze lubiłam białe pieczywo (teraz jem mniej).
                        Jeśli chodzi o nabial jadłam poza mlekiem więcej niż zwykle jogurtów naturalnych wiedziałam bowiem, że wraz z mlekiem będą stanowic budulec kości mojego maluszka.
                        Drugim wyzwaniem były dla mnie warzywa: sałata, ogórek, papryka i brokuły. Papryki niestety nie przełknęłam. Sałatę jadłam po 1 plasterku dziennie na kanapki, tak jak ogórek. Brokuły mi nadzwyczaj posmakowały i jem je do tej pory. Z sałatą teraz różnie to bywa

                        Pilam bardzo dużo wody bo ją uwielbiam ale czasami - rzadko miałam zachciankę na coca-colę czy fantę. Toteż sobie sprawialam taki mały prezencik. To samo moge powiedziec o słodyczach. Od czasu do czasu pozwalałam sobie na odrobinę slodkiej rozkoszy Jednak gdy czułam że moje cialo zaczyna wymykać się spod kontroli -tak bylo w 9 miesiącu to zaprzestałam ich jedzenia.
                        A co do zachcianek to zazwyczaj jadlam miksy:
                        - ser żółty z dźemem
                        - śledzie w ocćie a zaraz potem dżem,
                        - ogórki kiszone + dżem
                        - zupa pomidorowa z ogórkami kiszonymi - stała sie moim największym przysmakiem

                        Zdrowe odżywianie to umiar w jedzeniu, wyrzeczenie się pewnych nawyków żywieniowych i przyjęcie nowych oraz całkowita rezygnacja z alkoholu. Nie wspomnę juz o paleniu papierosów.

                        Skomentuj


                          #57
                          Gdy dowiedziałam się ,że jestem w stanie błogosławionym postanowiłam jak najszybciej zmienić mój jadłospis dlatego iż odżywiałam się bardzo niezdrowo a i na dodatek paliłam dużo papierosów i spożywałam ogromne ilości kawy,cężko było no ale coż się nie robi dla zdrowia dziecka.Nikotynę rzuciłam w pierwsej kolejności natomiast z kofeiną było gorzej,ograniczyłam ilość spozywanej kawy i z czarnej mocnej sypanej przeszłam na słabą rozpuszczalną z dodatkiem mlekiem.Moja ciąża zaczęła się w okresie letnim,o tej porze roku postawiłam na owoce i warzywa,dlatego iż są świeże,aromatyczne i pełne tak potrzebnych witamin i składników mineralnych.Wybierałam te które zawierały dużo witaminy C (podnosi ona odporność organizmu i ułatwia wchłanianie żelaza)Dwa razy w tygodniu starałam się jeść ryby,gdyż zawierają one niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe,korzystnie wpływające na rozwój dziecka,ale moja dieta nie składała się wyłącznie z owoców ,warzyw i ryb,często miałam zachcianki przede wszystkim na coś słodkiego,zwłaszcza na pyszną czekoladę,no ale ponoć kobiety,które w ciąży jadały czekoladę rodziły weselsze dzieci i taka jest właśnie moja Amelka,pogodna i wesoła.Moja zdrowa,lekostrawna oraz prawidłowo zbilansowana dieta była podstawą mojego dobrego samopoczucia,Właściwie ułożony jadłospis dodał mi energii i poprawił metabolizm.

                          Skomentuj


                            #58
                            Idealny jadłospis Malwinki

                            Malwinka to wielka indywidualistka i tak było od samego początku. W ogóle nie przejmowała się piramidą zdrowego odżywiania ani idealnymi jadłospisami opracowanymi przez uznanych dietetyków. Cóż z tego, że ja wiedziałam jak należy odżywiać się w ciąży, kiedy moja Dzidzia nic sobie z tego nie robiła i musiało być tak jak ona sobie zażyczyła! Przez pierwsze trzy miesiące jadłam tylko jabłka i piłam mleko. Od wszystkiego innego po prostu mnie odrzucało, nie mogłam otworzyć lodówki, ani nawet na nią spojrzeć. Do kuchni prawie nie wchodziłam. Z rzeczy rozsądnych brałam tylko kwas foliowy i gdy nie miałam pod ręką mleka, piłam wodę niegazowaną. Schudłam 2 kg. W czwartym miesiącu Córeczka pozwoliła mi trochę urozmaicić jadłospis. Zapragnęła krwistych befsztyków, buraczków, kiszonej kapusty i ogórków. Mleka chyba się już napiła, bo zaczęła tolerować soki: głównie: buraczany i wiśniowy. Żadnych słodyczy, kasz, makaronów ani ziemniaków. Owoce sporadycznie i najchętniej drobne: jagody, porzeczki, pestki granatu - żeby nie trzeba było gryźć, tylko łykać. W ostatnim trymestrze pojawiło się zapotrzebowanie na słodycze - najchętniej śliwki w czekoladzie, jajka pod majonezem - w dużych ilościach, pieczonego kurczaka - głównie udka lub skrzydełka, a do popicia - coca-cola - wiem, bardzo niezdrowa, ale Malwinka chciała i nie dawała się oszukać niczym zdrowym. Zapotrzebowanie rosło wraz z porą dnia. Rano wmuszałam w siebie tylko szklankę soku, podczas gdy wieczorem mogłam zjeść przysłowiowego "konia z kopytami".
                            Przy tak udziwnionym jadłospisie, wyniki miałam całkiem dobre, nie musiałam brać dodatkowego żelaza, ani innych tabletek. Córeczka urodziła się o czasie, zdrowa, nie choruje, prawidłowo się rozwija. Czasem tylko, gdy na nią patrzę (zwłaszcza gdy śpi), zastanawiam się, czy naprawdę tak ważne jest przestrzeganie tych wszystkich zasad: 5 posiłków o stałych porach, odpowiednia ilość kalorii, jedzenie dla dwojga i tylko zdrowych, odpowiednio dobranych produktów, czy może lepiej wsłuchać się w potrzeby Dzidzi i nie robić nic na siłę. A przede wszystkim nie stresować się czytając te wszystkie "idealne jadłospisy", że inni są tacy odpowiedzialni i tak mądrze odżywiają się, a ja nie potrafię. To, że nasze dziecko potrzebuje śledzi z dżemem truskawkowym, nie znaczy, że jesteśmy gorszymi mamami, tylko, że nasz Dzidziuś jest jedyny, niepowtarzalny, indywidualny - po prostu NASZ!
                            Pozdrawiam serdecznie wszystkie mamy.
                            P.S. Papierosów nie palę, alkoholu nie piję, nie musiałam więc z tego rezygnować.

                            Skomentuj


                              #59
                              "I czuła, że żyje łodyżka w niej maleńka,
                              listeczkami dwoma obejmując miłość całą,
                              jaką ona i on zamknęli w sobie."

                              Krzysztof Kamil Baczyński

                              To niesamowite, z jaką siłą wtula się we mnie ta maleńka łodyżka... Z jaką ufnością oddaje się mej opiece i na mnie polega! Świadomość, że jestem za nią odpowiedzialna, że noszę w sobie taki skarb, jakim jest nowe życie, napawa mnie dumą i dodaje mi skrzydeł, motywując do tego, bym na każdym kroku starała się być coraz lepszą mamą. Nareszcie ujawniła się przede mną cudowna tajemnica macierzyństwa. Tajemnica, której nigdy nie potrafiłam pojąć – jak to jest, że będąc matką maleńkiego człowieczka stawia się jego dobro na absolutnie pierwszym miejscu, zapominając o sobie, swych potrzebach, zachciankach? To fascynujące, jak cud życia zmienia człowieka z dnia na dzień, tak po prostu każe mu wydorośleć i stać się dojrzałym!

                              To maleńkie życie noszę pod sercem już 8 miesięcy i nie mogę się doczekać, kiedy jego serce zabije nareszcie nie pod moim, a przy nim… Póki co staram się ułatwić mu start i przygotować na najtrudniejszy i najboleśniejszy egzamin w jego życiu – na najbardziej dramatyczną podróż w nieznane , kiedy to będzie musiało opuścić swój przytulny, ciepły domek i trafić w obce otoczenie. Kiedy to jego maleńkie ciałko będzie zmuszone zmobilizować wszystkie siły, by żyć, by krzyczeć i przystosować się do panującego na zewnątrz zimna. Musi być zatem silne. Niestety nie mogę wziąć na siebie jego bólu i jego rozpaczy. Jedynie, co mogę zrobić, to zadbać, by było dobrze odżywione i pełne energii oraz odwagi do walki ze światem. Maleństwo potrzebuje tylu składników odżywczych, aby jego narządy mogły się rozwijać, system odporności mógł tworzyć, a serduszko pompować krew. Bije ono o wiele szybciej niż moje i to z jakim zawzięciem! Ileż energii potrzebuje ten mój mały zuch i jak się upomina o opiekę. On ma przecież tylko mnie i jego życie zależy wyłącznie ode mnie i tego, czym go będę żywić – ciąża to zatem poważna misja.

                              Podjęciu decyzji o staraniu się o dziecko towarzyszyła zmiana nawyków żywieniowych. Choć od wielu lat odżywiałam się zdrowo, można by i mnie zarzucić pewne niedociągnięcia szczególnie w zakresie regularności spożywania posiłków oraz nadużywania soli. Upragniona ciąża stała się zatem okazją do popracowania nad swą dietą i zdrowiem. Nigdy nie paliłam papierosów i prawie nigdy nie piłam alkoholu (nawet na własnym weselu toast wznosiłam wodą mineralną) – myślę, że może to teraz zaprocentować. Kawę i mocną herbatę zamieniłam już w zeszłym roku na kawę zbożową i herbatę zieloną. Jedyną „używką” i słabością była – jak już wspomniałam – sól. Na całe szczęście udało mi się ją ograniczyć, a przy okazji odkryć mnóstwo przypraw i ziół, którymi doprawiałam potrawy. Soli zupełnie nie odstawiłam, gdyż zawarte w niej minerały regulują w naszym organizmie wiele procesów oraz pracę tarczycy.

                              Pomimo nieustających mdłości i braku apetytu towarzyszącego mi przez cały pierwszy trymestr, jadłam bardzo regularnie, nie dopuszczając do sytuacji, kiedy moja kruszynka miałaby czekać na kolejny zastrzyk energii dłużej niż 4 godziny. To, że ja nie byłam głodna, nie znaczyło, że głodne nie było moje maleństwo przeżywające akurat prawdziwe eksplozje podziałów komórkowych (na tamtym etapie tworzyło kilka milionów komórek dziennie!) – skąd miało na to czerpać siły, jeśli nie z przyjmowanych przeze mnie pokarmów? W najtrudniejszych chwilach, kiedy mdłości były nie do zniesienia, wyobrażałam sobie moje maleństwo jako płaczącego z głodu niemowlaka – czy po jego urodzeniu też bym go głodziła? Nigdy! Jadłam więc, a błogi spokój spływał na mnie niczym balsam - odczuwałam satysfakcję, że robię dla mego dziecka wszystko, co w mojej mocy, że dają mu to, co najlepsze.

                              W moim menu na stałe zagościły produkty zawierające dużo białka i wapnia oraz owoce i warzywa. Od początku ciąży unikałam produktów rafinowanych, sztucznie konserwowanych i doprawianych - spożywanie pokarmów z ulepszaczami smaku wpływa na rozwój alergii u dziecka. Ponieważ w ciągu doby przyjmujemy tylko określoną ilość pokarmów, starałam się, by każdy kęs był w pełni wartościowy. Przepaść między odżywianiem a jedzeniem jest ogromna - mądrość ta przyświecała mi przez cały okres ciąży.

                              Kiedy nachodzi mnie ochota na słodycze, sięgam po te „zdrowe” takie jak orzechy i migdały w czekoladzie lub czekoladę gorzką zawierającą co najmniej 75% kakao. Jego życiodajna moc tkwi w magnezie zapobiegającemu skurczom oraz poronieniom. Poza tym kryje on w sobie całe bogactwo wszelkiego rodzaju minerałów o zbawiennym działaniu na organizm ludzki. Ochotę na słodkie zaspakajam też wyjątkowo skutecznie owocami (w tym suszonymi) i świeżo wyciskanymi sokami. W różnych źródłach znalazłam informację, że już w 6. miesiącu życia płodowego dziecko ma w pełni wykształcone kubki smakowe, które od tego momentu zaczynają skrzętnie zapamiętywać smaki niesione przez wody płodowe matki. Im więcej smaków poznają, tym dziecko powinno po przyjściu na świat chętniej jeść - dobrze mu już skądinąd znane - potrawy. Co za tym idzie – łatwiej i mniej boleśnie przeżyje etap wprowadzania nowych smaków w jego niemowlęcej diecie. Bawi mnie, jak dalece prawdziwą okazała się teoria, że płód preferuje słodki smak. Lubi go tak bardzo, że płyn owodniowy chwyta w usta tak łapczywie, że dostaje czkawki! I to prawda – po zjedzeniu czegoś słodkiego, czuję jak mój mały koneser dosłownie pławi się w otaczającej go słodyczy, wiercąc się i rozprostowując kończynki. Z nieco mniejszym entuzjazmem „spożywa” warzywa, ale wiem, że wyjdzie mu to tylko na dobre i muszę być w tej kwestii stanowcza Warzywa spożywam w każdej postaci i dobieram je tak, by były przedstawicielami różnych gatunków. Spożywając je, pamiętam o dodaniu oliwy z oliwek z pierwszego tłoczenia – w przeciwnym bądź razie zawarte w nich witaminy rozpuszczalne w tłuszczach nie miałyby szansy się przyswoić. Ochronę przed bakteriami i wirusami daje mi naturalny antybiotyk – czosnek oraz cebula. Raz lub dwa razy w tygodniu jem tłustą morską rybę, tak by zasilić mózg mojego synka najlepszym paliwem – zdrowymi kwasami tłuszczowymi potrzebnymi do jego rozwoju. Organizm ludzki nie jest ich bowiem w stanie sam wytwarzać. Oprócz tego często sięgam po migdały i orzechy (nerkowce, włoskie, laskowe, pistacje), a z orzeszków ziemnych ( nie grozi mi alergia) i oliwy z oliwek robię masło orzechowe.

                              Od samego początku ciąży mam ogromny apetyt na nabiał. Najczęściej sięgam po mleko, kefir, jogurt (najlepiej przyswajalne źródła wapnia) oraz ser żółty. Ser biały – jak się okazuje – wcale dużo wapnia nie ma, ponieważ w trakcie produkcji pierwiastek ten przechodzi do serwatki. Przepadam również za mlekiem w proszku, które dodaję do potraw mlecznych. Nadaje on im cudowną słodycz i podwaja dawkę łatwo przyswajalnego białka, wapnia oraz fosforu. Unikam jedynie serów typu Camembert czy Brie z uwagi na zasiedlające je pleśń – nigdy nie wiadomo, jak zareagowałby na nie młody, słaby organizm. Wapń i fosfor to jednak nie wszystko – żeby się przyswoiły, trzeba witaminy D generowanej przez promienie słoneczne. Po śniadanku wybieram się zatem zawsze na mały spacerek.

                              Co najmniej jeden posiłek dziennie komponuję w taki sposób, by zawierał mięso – najlepiej drób, cielęcinę lub wołowinę (cielęcina i wołowina są najlepszym źródłem doskonale przyswajalnego żelaza). Pół godziny przed posiłkiem jem owoce – dzięki temu witaminy i minerały lepiej się przyswajają. Poza tym jedzone w ten sposób nie powodują wzdęć. Wędlin raczej nie jadam, ponieważ zawierają mnóstwo chemii. Na chleb wolę położyć np. plaster upieczonego schabu. Spożywam także dużo jajek – pamiętam jednak o tym, by były dobrze ścięte. Podstawę każdego posiłku stanowią węglowodany złożone, które dbają o to, bym nie cierpiała na wahania cukru we krwi. Sycą na długo i stanowią doskonały zastrzyk energii. Najchętniej i najczęściej spożywam produkty z mąki z pełnego przemiału (chleb, bułki, zupy mleczne), kasze (gryczana i perłowa), makaron (pełnoziarnisty lub z semoliny durum), ryż naturalny, soczewicę, groch i fasolę. Stawiam na urozmaicenie i nie jem dwa razy dziennie tego samego – mam nadzieję, że w ten sposób pokryję zapotrzebowanie maluszka na składniki pokarmowe. Pamiętam także o tym, by dużo pić (to tak ważne dla prawidłowej pracy łożyska!). Sięgam po niskozmineralizowaną, niegazowaną wodę źródlaną – tylko taką można pić bez ograniczeń i tylko taka nie obciąża organizmu – szczególnie rozwijającego się. No, obciąża może tylko organizm mojego męża, który z zatrważającą częstotliwością dźwiga do domu zgrzewki wody źródlanej

                              Zachcianek jako takich na całe szczęście nie miałam – jeśli już się jakaś pojawiła i była w miarę „rozsądna” to jej ulegałam ufając swemu dopominającemu się o dany produkt organizmowi.

                              Sama piekę bułki i chleb, rozkoszując się cudownym czasem ciąży- aż żal, że wkrótce dobiegnie ona końca. Czuję się teraz tak wyjątkowo, nosząc w sobie tajemnicę życia. Ta tajemnica wkrótce się jednak do mnie przytuli, prosząc spojrzeniem, bym była dla niej wyjątkową mamą, dbającą o dobry start i o to, by niczego jej nie brakło do prawidłowego rozwoju. Po urodzeniu synka nie mam zamiaru rzucać zdrowych nawyków – bardzo mi one służą. Nie dość, że czuję się lekko i zdrowo, to jestem szczęśliwa i pogodna. Cóż więcej mogę ofiarować swemu narodzonemu dziecku jak twarz rozpromienioną uśmiechem?
                              Last edited by eteryczna; 31-07-2009, 11:22.

                              Skomentuj


                                #60
                                Idealny jadłospis w ciąży,układała moja intuicja,książki na temat zdrowego odżywiania i zachcianki.Przyznaje się,że miałam ogromny apetyt,ale zawsze starałam się go zaspokajać czymś,co dostarczy trochę witaminek mnie i mojemu maleństwu.Co piłam?Przede wszystkim niegazowaną wodę mineralną,sok własnoręcznie wyciskany przez mojego męża,ze wszystkiego co się dało.Nawet zmusiłam się do picia soku z czerwonych buraczków,by uniknąć anemii.To było naprawdę duże poświęcenie z mojej strony.Kawę prawdziwą,zamieniłam na zbożową z mlekiem i nawet nie była taka zła.
                                Co do jedzenia.To królowały ryby,owoce,duuużo warzyw,nabiał i mięsko z indyka.U mnie to było tak,że ja rzeczywiście jadłam za dwoje i nie dla tego,że tak mi powiedziała babcia,czy mama tylko dlatego,że dzidziuś potrzebował,aż tyle jedzenia.
                                Niestety nie mogłam się powstrzymać,od tego,żeby nie spełnić swoich ciążowych zachcianek.A było ich trochę.Najbardziej to zajadałam się lodami i czekoladowymi batonikami,no i zdarzały się napoje gazowane.Myślę,że to nic złego jeść to,czego domaga się nasz organizm...bo przecież kobiecie w ciąży się nie odmawia.Ważne,żeby robić to z umiarem.

                                Skomentuj

                                       
                                Working...
                                X