Odp: Konkurs "Moja ciąża"
3 dni przed porodem leżałam w szpitalu bo według terminu z OM byłam już po terminie ale według USG termin wypadał na 10 maja.Pamiętam jak bardzo miałam ochotę na BIG MACA i Mąż obiecał że w poniedziałek 10go przed przyjazdem do mnie podjedzie do Mc Donalda i kupi mi kanapkę,odwiedziny były od godziny 13:00.Jak zawsze w poniedziałek były robione badania,usg ..i była godzina po 9:00 kiedy szłam na USG i na ekraniku ujrzałam wiek dziecka 38/39tc, więc już po USG dzwonię do Męża i mówię że pewnie po badaniu mnie wypiszą bo bez sensu leżeć tu jeszcze 2 tygodnie..jednak po badaniu usłyszałam od lekarza "dzwoni pani po męża i na porodówkę,jest rozwarcie 5cm" spojrzałam na lekarza jakby z kosmosu spadł,i chyba jeszcze z2 razy musiał powtarzać że idę rodzić , więc zadzwoniłam do Męża i mówię przyjeżdżaj wysyłają mnie na porodówkę,Mąż mówi okej i się rozłączył,po kilku sekundach dzwoni i słyszę.. "cooo ty powiedziałaś" no idziemy rodzić..Mąż dzwonił jeszcze z 3razy aby się upewnić czy dobrze usłyszał,był akurat wtedy z moją mamą na zakupach i podobno robił się blady i czerwony na zmianę...a ja na porodówce między skurczami przeżywałam fakt że big maca nie zjem przez kolejne pół roku
Na porodówce kiedy skurcze sięgały już szczytu mój kochany Skarb patrzy na mnie z oczami niczym kot ze Shreka i pyta "boli Cię" ? myślałam że go uduszę ..po jakiś 5 minutach przychodzi lekarz i pyta jak tam ma pani skurcze ? miałam ochotę wstać z tego fotela i mu walnąć a tak na marginesie 5 minut po jego pytaniu na świat zawitała nasza córeczka..
3 dni przed porodem leżałam w szpitalu bo według terminu z OM byłam już po terminie ale według USG termin wypadał na 10 maja.Pamiętam jak bardzo miałam ochotę na BIG MACA i Mąż obiecał że w poniedziałek 10go przed przyjazdem do mnie podjedzie do Mc Donalda i kupi mi kanapkę,odwiedziny były od godziny 13:00.Jak zawsze w poniedziałek były robione badania,usg ..i była godzina po 9:00 kiedy szłam na USG i na ekraniku ujrzałam wiek dziecka 38/39tc, więc już po USG dzwonię do Męża i mówię że pewnie po badaniu mnie wypiszą bo bez sensu leżeć tu jeszcze 2 tygodnie..jednak po badaniu usłyszałam od lekarza "dzwoni pani po męża i na porodówkę,jest rozwarcie 5cm" spojrzałam na lekarza jakby z kosmosu spadł,i chyba jeszcze z2 razy musiał powtarzać że idę rodzić , więc zadzwoniłam do Męża i mówię przyjeżdżaj wysyłają mnie na porodówkę,Mąż mówi okej i się rozłączył,po kilku sekundach dzwoni i słyszę.. "cooo ty powiedziałaś" no idziemy rodzić..Mąż dzwonił jeszcze z 3razy aby się upewnić czy dobrze usłyszał,był akurat wtedy z moją mamą na zakupach i podobno robił się blady i czerwony na zmianę...a ja na porodówce między skurczami przeżywałam fakt że big maca nie zjem przez kolejne pół roku
Na porodówce kiedy skurcze sięgały już szczytu mój kochany Skarb patrzy na mnie z oczami niczym kot ze Shreka i pyta "boli Cię" ? myślałam że go uduszę ..po jakiś 5 minutach przychodzi lekarz i pyta jak tam ma pani skurcze ? miałam ochotę wstać z tego fotela i mu walnąć a tak na marginesie 5 minut po jego pytaniu na świat zawitała nasza córeczka..
Skomentuj