udusiłabym dziecko...
Od momentu gdy moje dziecię skończyło miesiąc zaczęliśmy się chustować. Z tego tytułu, że dziecię jest sierpniowe (2008) szczyt noszenia dziecka w chuście przypadał na okres jesienno zimowy. Idę więc sobie pewnego pięknego, aczkolwiek chłodnego już dnia z malcem przywiązanym mi do brzucha i schowanym pod moim polarem aż tu dosłownie chyba z pod ziemii (albo z pobliskiego przystanku autobusowego) wyskakuje mi kobieta, w wieku 60+ i krzyczy do mnie, że co ja robię, że dziecko duszę... I o dziwo złapałam mnie za polar i za chustę, aby "wpuścić dziecku trochę powietrza co by się nie udusiło". Możecie mi wierzyć. Ogólnie potrafię odpyskować, odezwać się w ten czy inny sposób ale zachowanie tej pani po prostu mnie zamurowało. Powiedziałam jej tylko, że proszę mnie zostawić w spokoju i poszłam dalej... Pierwszy i na szczęście ostatni raz przeżyłam cos takiego. Młody - mimo, dalszego noszenia w chuście i pod kurtką czy polarem żyje i ma się dobrze
Od momentu gdy moje dziecię skończyło miesiąc zaczęliśmy się chustować. Z tego tytułu, że dziecię jest sierpniowe (2008) szczyt noszenia dziecka w chuście przypadał na okres jesienno zimowy. Idę więc sobie pewnego pięknego, aczkolwiek chłodnego już dnia z malcem przywiązanym mi do brzucha i schowanym pod moim polarem aż tu dosłownie chyba z pod ziemii (albo z pobliskiego przystanku autobusowego) wyskakuje mi kobieta, w wieku 60+ i krzyczy do mnie, że co ja robię, że dziecko duszę... I o dziwo złapałam mnie za polar i za chustę, aby "wpuścić dziecku trochę powietrza co by się nie udusiło". Możecie mi wierzyć. Ogólnie potrafię odpyskować, odezwać się w ten czy inny sposób ale zachowanie tej pani po prostu mnie zamurowało. Powiedziałam jej tylko, że proszę mnie zostawić w spokoju i poszłam dalej... Pierwszy i na szczęście ostatni raz przeżyłam cos takiego. Młody - mimo, dalszego noszenia w chuście i pod kurtką czy polarem żyje i ma się dobrze
Skomentuj