Odp: Konkurs „Pierwsze karmienie”. Wygraj 1 z 5 bransoletek od Happy Life
Nasze pierwsze karmienie nie było niczym wspaniałym, szczęśliwym ani nawet wzruszającym. Pojawiły się łzy, ale nie radości, a rozpaczy. Wszystko z winy personelu szpitala, w którym mój syn przyszedł na świat. Nic nie było tak jak powinno. Zamiast wsparcia usłyszałam jedynie słowa krytyki. Do dzisiaj pamiętam, co usłyszałam od jednej z położnych, która przyszła aby pomóc mi w dostawieniu dziecka do piersi. "Jest Pani po prostu wyrodną matką! Z tymi piersiami nie wykarmi Pani nikogo! W nich nic nie ma, są za małe, syn ich nie uchwyci! Przyniosę butelkę, ma Pani mu ją podać, w przeciwnym razie nie wypiszemy was do domu, bo zagłodzi Pani dziecko". Na samo wspomnienie tamtych chwil, czuję ogromną złość i żal. Więc nasze pierwsze karmienie było raczej koszmarem. Wstydziłam się karmić i bałam się, żeby nikt na oddziale nie widział jak próbuję syna dostawiać. Tylko dzięki mojej ciężkiej pracy, upartości do granic możliwości i samozaparciu, w dalszym ciągu karmię Mikołajka. Naszej mlecznej drogi końca nie widać! A karmienie sprawia mi przeogromną radość, to coś najwspanialszego na świecie! Przy drugim dziecku nie dam już sobie odebrać tych pierwszych wspólnych chwil.
Nasze pierwsze karmienie nie było niczym wspaniałym, szczęśliwym ani nawet wzruszającym. Pojawiły się łzy, ale nie radości, a rozpaczy. Wszystko z winy personelu szpitala, w którym mój syn przyszedł na świat. Nic nie było tak jak powinno. Zamiast wsparcia usłyszałam jedynie słowa krytyki. Do dzisiaj pamiętam, co usłyszałam od jednej z położnych, która przyszła aby pomóc mi w dostawieniu dziecka do piersi. "Jest Pani po prostu wyrodną matką! Z tymi piersiami nie wykarmi Pani nikogo! W nich nic nie ma, są za małe, syn ich nie uchwyci! Przyniosę butelkę, ma Pani mu ją podać, w przeciwnym razie nie wypiszemy was do domu, bo zagłodzi Pani dziecko". Na samo wspomnienie tamtych chwil, czuję ogromną złość i żal. Więc nasze pierwsze karmienie było raczej koszmarem. Wstydziłam się karmić i bałam się, żeby nikt na oddziale nie widział jak próbuję syna dostawiać. Tylko dzięki mojej ciężkiej pracy, upartości do granic możliwości i samozaparciu, w dalszym ciągu karmię Mikołajka. Naszej mlecznej drogi końca nie widać! A karmienie sprawia mi przeogromną radość, to coś najwspanialszego na świecie! Przy drugim dziecku nie dam już sobie odebrać tych pierwszych wspólnych chwil.
Skomentuj