Drogi pamiętniczku...
Znów nadeszła jesień. A z nią gorszy humor, częstsze załamania pogody i brak chęci na dłuższe wychodzenie z domu z wózkiem. Są też oczywiście pozytywy! Piękne żółtopomarańczowe liście na drzewach, możliwość oglądania zachodów słońca przed snem, czy siedzenie cały weekend pod kocem czytając książki z maluchem i brak wyrzutów sumienia z tego powodu. Ale przyznaję, tych pierwszych jest jednak więcej.
Największym problemem jest moja skóra. Wiele razy opisywałam Ci co dzieje się z nią jak tylko kończy się etap letniego słońca i rozpoczyna zimny wiatr i częste opady. A co tam, opiszę to jeszcze raz. Moja cera z nienagannej (no dobrze, prawie), zmienia się w istną pustynię. Ratuję ją zawsze treściwymi kremami nawilżającymi i moim ulubionym sposobem - maseczkami w płachcie. Masz pojęcie jaką frajdę daje tym mojemu dziecku? Zawsze śmieje się ze mnie jak przychodzę z nowym zwierzakiem na twarzy. To trochę nauka poprzez zabawę, bo poznajemy wspólnie nowe słowa, dźwięki, opowiadam małej jak zachowuje się dane zwierzę, co je, gdzie mieszka... Tylko powoli kończą mi się nowe zwierzaki.
Ale wracając do jesienno-zimowej pielęgnacji. Tak jak latem wystarcza mi używanie balsamu do ciała jedynie raz w tygodniu, tak jesienią i zimą muszę używać go codziennie. Tak, tak. Dzień w dzień, po każdej kąpieli. Tragedia, co? Ale czego nie robi się dla pięknej skóry i braku podrażnień? Kobiety to są jednak waleczne.
Na wielką dawkę pielęgnacji zasługują też ręce. Szczególnie zimą, kiedy niska temperatura źle na nie działa. A przy małym dziecku trudno mieć rękawiczki cały czas na dłoniach. Zawsze mam więc przy sobie ratunek w tubce - krem do rąk. Koniecznie o jakimś pięknym zapachu. Trzeba sobie czasem dogodzić, a co!
Zapomniałabym! Do kremu do twarzy wieczorami dorzucam grubą warstwę kremu pod oczy. Zawsze z tą samą nadzieją, że rano obudzę się bez wielkich cieni pod oczami. Cóż... od lat nie działa, ale nikt nie zabroni mi wciąż mieć tej nadziei!
To tyle ode mnie pamiętniczku. Mała wstała, więc czas się pobawić. Może w międzyczasie zrobię sobie maseczkę? Zostały mi jeszcze takie w kształcie foki i tygrysa. Chyba dziś pójdę na całość i ubiorę się w paski.
- Szalona mama!
Skomentuj