Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

Konkurs „Poznaj moją historię” – w lutym piszemy o swojej miłości do dziecka/dzieci

Collapse
X
 
  • Filter
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts

    Konkurs „Poznaj moją historię” – w lutym piszemy o swojej miłości do dziecka/dzieci

    Kochani, pierwszy miesiąc naszego cyklu konkursowego "Poznaj moją historię" za nami. Wiele osób wzięło w nim udział, a historie nas wzruszyły i oczarowały.


    W tym miesiącu druga edycja konkursu - tym razem piszemy o naszej miłości do dzieci/dziecka (Kiedy poczułam/poczułem miłość do swojego dziecka?).

    Zasady konkursu "Poznaj moją historię"

    1. Aby wziąć udział w konkursie "Poznaj moją historię", należy opisać swoją historię dotyczącą ciąży i/lub porodu (temat dowolny) i zmieścić ją w wątku konkursowym na forum. Tekst powinien mieć minimum 2000 znaków ze spacjami (około 1 strona worda), ale nie więcej niż 4500 znaków.
    2. Aby dodać swoje zgłoszenie konkursowe, należy mieć konto w systemie ja.w.polki.pl z podanym aktualnym adresem na terenie Polski*, pod który wyślemy nagrodę. Osoby, które nie będą miały wpisanego adresu nie będą brane pod uwagę w wysyłce. Ważne! Adres będzie widoczny tylko dla użytkownika i osoby koordynującej przesyłkę produktów. (Uwaga! Zgłoszenia mailowe nie będą brane pod uwagę).
    3. Najciekawsza historia – zdaniem Komisji Konkursowej - dodana w wątku konkursowym w danym miesiącu (liczonym od pierwszego dnia miesiąca do ostatniego dnia miesiąca) zostanie opublikowana na Babyonline.pl, a jej autor otrzyma nagrodę.

    *Osoby, które mają konto w systemie ja.w.polki.pl proszone są o zweryfikowanie danych przed zgłoszeniem się do konkursu.

    Nagroda:





    Nagrodą w konkursie jest zestaw kosmetyków SlimLine od FlosLek Laboratorium. W skład zestawu wchodzą:
    DODAJ SWOJĄ HISTORIĘ w wątku poniżej

    Zobacz regulamin
    pozdrawiamy,
    Redakcja MamoToJa.pl
  •    
       

    #2
    Odp: Konkurs „Poznaj moją historię” – w lutym piszemy o swojej miłości do dziecka/dzi

    Moja córka to moje pierwsze dziecko. Cała ciąża przebiegała cudownie. Żadnych mdłości, bólów - tylko zgaga, ale znośna. Nawet czasem żałowałam, że moja dzidzia była takim leniuszkiem (jak to określiła położna) i zbytnio nie kopała . Poród? Poszedł bardzo szybko. 10 minut i moja córeczka Oliwia była już z Nami, bo oczywiście Tata był na sali by nas wesprzeć.
    Ciągle nie dowierzałam, że to moje dziecko. Nie mogłam uwierzyć, że jestem Mamą, a sama nie dawno bawiłam się lalkami, chodziłam do szkoły i największym moim zmartwieniem było to w co mam się ubrać.
    Ta mała istotka miała tylko nas - Mamę i Tatę. Nie mogłam się na nią napatrzeć. Obserwowałam ją jak śpi, głaskałam ją i całowałam. Ciągle nie mogłam uwierzyć, że jest ze mną.
    Po 10 dniach na policzku zaczęła jej się pojawiać czerwona mała kropka. Pierwsze co - to do lekarza. Skierowali nas na oddział dziecięcy. Kazali obserwować. I właśnie wtedy poczułam niepokój - czy to przeze mnie? Czy ja jej to zrobiłam. Płakałam , bo nie wiedziałam co jej jest. I właśnie wtedy, gdy patrzałam na swoją córkę poczułam tę miłość. Tak bardzo się bałam, że coś jej jest i z każdym dniem kochałam coraz mocniej. Nie chciałam jej stracić, bo tak długo się staraliśmy o Nią.
    W końcu po dwóch tygodniach okazało się, że nasza córka ma ... dwa naczyniaki. Jeden był na tyle duży , że musieliśmy poddać ją leczeniu propranololem.
    I tak dziś moje dziecko ma 16-miesięcy i od ponad roku jeździliśmy z nią prawie co miesiąc 3h drogi do dwóch lekarzy na badania. Za dwa miesiące mamy kolejną wizytę i będziemy kończyć leczenie, a naczyniaki, które zostały muszą się z czasem same wchłonąć.

    Skomentuj


      #3
      Odp: Konkurs „Poznaj moją historię” – w lutym piszemy o swojej miłości do dziecka/dzi

      Proszę zobaczyć. O tu. Widzi Pani ten malutki punkcik? Usłyszałam od swojego lekarza. Punkcik, który rytmicznie się poruszał. Tak, to było serduszko naszego synka. Wtedy wiedziałam tylko jedno- ten mały punkcik będzie obecny we wszystkim co będę robiła, każdy dzień, każda chwila będzie nasza, tylko nasza. Poznałam naszego Maluszka, gdy miał niespełna 6 mm wzrostu i każdego wieczoru marzyłam o tym żeby przytulić, ucałować, pogłaskać.
      Noc, pierwsze skurcze, poród i długo, długo nic. Nie tak miało być. Nie przytulałam, nie całowałam, nie głaskałam. Gdy wszyscy zachwycali się moim synkiem, ja marzyłam, żeby to był tylko zły sen, który uwolni mnie od bycia matką. Byłam zmęczona, niewyspana. Szwy bolały, a nocny płacz synka był nie do zniesienia. Nie rozumiałam własnego dziecka, nie wiedziałam dlaczego płacze. Udawałam. Ja po prostu udawałam szczęśliwą matkę, gdy odwiedzała nas rodzina. Udawałam, że ze wszystkim sobie świetnie radzę, że w nowej roli jestem samowystarczalna. A jak zostawałam sama to pragnęłam tylko jednego- życia sprzed ciąży, bo przecież miałam je już tak fajnie poukładane, zawsze wszystko miałam zaplanowane i tylko godziny pracy ograniczały mnie w planach. A tu taka zmiana.
      Wiedziałam tylko jedno- macierzyństwo mnie przerosło. Ale najgorsze w tym wszystkim było to, że ja po prostu nie tryskałam miłością do tego małego człowieczka. Płakałam tylko wtedy jak mąż nie widział, ale i on z czasem domyślił się, że coś jest nie tak, bo czy tak powinno wyglądać macierzyństwo. Sama o moich rozterkach nikomu nie wspomniałam, bo bałam się krytyki, odrzucenia. Bo niby jak tu przyznać się do tego, że nie radzę sobie z byciem matką, jak tu wszędzie tak pięknie pisze się o tym stanie. Czy Widzieliście kiedyś w telewizji reklamę ze zmęczoną, zapłakaną matką, która bawi się ze swoim dzieckiem?
      Po kolejnej nieprzespanej nocy już nie dałam rady i wybuchłam. Wybuchłam takim płaczem, że mąż chyba przez godzinę próbował mnie uspokoić i dowiedzieć się co się stało. A ja już się nie wzbraniałam i w ramionach męża, z wielkim trudem, ale jednak wygadałam się z tego, co męczyło mnie przez ostatnie trzy tygodnie. Moje trzy najgorsze w życiu tygodnie, bo z własnej winy zostałam z tym sama.
      Kolejne dni i tygodnie tez nie były łatwe. Płacz, zdenerwowanie i to pytanie: "Czy ja kiedykolwiek pokocham swoje dziecko?". Mąż powtarzał, że to minie, że tak czasami po prostu się dzieje, że to nie moja wina.
      Mąż prosi w pracy o tygodniowy urlop i zostaje z nami w domu. Wsparcie, które w tym czasie daje mi jest ratunkiem. To on większość czasu spędza z synkiem, ja dużo śpię, regenerując siły. Gotowanie i sprzątanie należy do mnie. Zmienianie pieluszek i usypianie do męża. Powoli od nowa uczyliśmy się być ze sobą- ja i synek, synek i ja.
      Prawda jest taka, że tylko dzięki wsparciu męża udało mi się odnaleźć miłość rodzicielską. Nie było to zaraz po porodzie, nie było to w pierwszym dniu po powrocie ze szpitala, nie było to podczas pierwszego spaceru, przy pierwszej kąpieli. Było to zdecydowanie później, ale ten czas nie był czasem straconym. Przynajmniej nie dla nas.
      A teraz... a teraz, gdy to piszę synek smacznie sobie śpi, bo wie, że ma obok swojego łóżeczka Anioła Stróża... swoją mamę, która wytrze łezkę, pocałuje w czółko i powie "Kocham Cię mój syneczku".

      Skomentuj


        #4
        Odp: Konkurs „Poznaj moją historię” – w lutym piszemy o swojej miłości do dziecka/dzi

        Kiedy tak naprawdę pojawia się miłość do dziecka?Czy już wtedy gdy na teście pojawią się dwie kreski, a może wtedy gdy usłyszy się pierwsze bicie małego serduszka, a może dopiero gdy weźmiemy maleństwo w ramiona.Kiedyś nie znałam odpowiedzi na to pytanie, teraz jako mama siedmiorga dzieci już wiem,że moja miłość do dzieci rodziła się w momencie pojawienia się drugiej kreski na teście, ale jest to miłość mieszana z strachem i niepewnością, bo jednak natura może zdecydować inaczej niż chcielibyśmy.Jednak z dnia na dzień jak mała istotka rośnie w brzuszku rośnie i miłość,aż w momencie narodzin osiąga apogemu i zalewa nas z całą swoją mocą.Wtedy ta mała istotka staje się dla nas cały światem.Tak jest z każdą z nas i tak było ze mną choć pierwsza ciąża była nieplanowana i byłam bardzo młoda to synek był i jest (choć już ma 19lat) całym moim światem.Pamiętam dzień jak wtulona w mojego przyszłego męża z niecierpliwością patrzyłam na test, na którym powoli pojawiała się druga kreska.Położyłam dłoń na brzuchu i powiedziałam,, Już cię kocham moja mała kreseczko,,Ciąża nie była ani łatwa, ani przyjemną doświadczyłam wszystkiego co najgorsze może być w tym okresie oczekiwania.Jednak z każdym dnie kochałam go bardziej.Poród był najcudowniejszym i niezapomnianym przeżyciem.Mimo bólu i zmęczenia wiedziałam ,że za chwilę mój świat nabierze innego wymiaru , a w centrum mojego wszechświata zaświeci najjaśniejsza z gwiazd -mój syn.Dwa lata później na świecie pojawił się drugi syn i choć wszyscy na około żałowali ,że nie jest dziewczynkom byłam szczęśliwa z posiadania dwóch małych mężczyzn .Po roku na świecie pojawiła się córka, moja mała laleczka.Którą jeszcze będąc w ciąży wyobrażałam sobie jako pulchnego aniołka.Po dwóch kolejnych latach wielką niespodziankę zrobiły nam dwie kreski na teście, bo tego najmniej się spodziewaliśmy.Ale nie był to koniec niespodzianek , bo już na pierwszym usg okazało się ,że będą bliźnięta.Czekaliśmy więc z utęsknieniem,aż dwie małe istotki wywrócą nasze poukładane życie do góry nogami,ale w posiadaniu bliźniąt jest coś magicznego to tak jakby nasza miłość rosła z zdwojoną siłą.Gdy bliźniaki miały 8 lat na świecie pojawiła się córka i choć na początku trudno było mi przyjąć do wiadomości ,że jestem w ciąży.To już pod w połowie ciąży szalałam ze szczęścia.Nasza mała iskierka na nowo rozpromieniła nasz dom i stała się maskotką starszych dzieci.Po komplikacjach związanych z porodem lekarz zapewniał,że więcej ,,niespodzianek,,nas nie czeka, a jednak gdy córka miała 5 lat na świecie pojawił się mój najmłodszy okruszek.I cała ciąża choć pod wielkim nadzorem była ogromnym przeżyciem tak jakbym czekała na pierwsze dziecko.Więc jaka jest miłość do dziecka, na pewno wielka i jedyna w swoim rodzaju.Jako mama takiej gromadki wiem,że tej miłości matki do dziecka są nieograniczone pokłady.Każde dziecko kocha się równie mocno lecz zarazem inaczej.

        Skomentuj


          #5
          Odp: Konkurs „Poznaj moją historię” – w lutym piszemy o swojej miłości do dziecka/dzi

          Witam moją córeczke pokochałam od początku czyli od poczęcia .Córeczka była planowanym i wytęsknionym dzieckiem dlatego kochałam ją od pierwszej chwili

          Skomentuj


            #6
            Odp: Konkurs „Poznaj moją historię” – w lutym piszemy o swojej miłości do dziecka/dzi

            Z partnerem byliśmy już bardzo długo ze sobą. W którymś momencie zaczęło nam w życiu brakować sensu życia (czyt. dziecka). Plany postanowiliśmy wdrążyć w życie. Ślub... i upragniona ciąża zbiegły się w czasie Wszystko przebiegło książkowo, zarówno ciąża jak i poród siłami natury. W naszą codzienność maleńkimi stópkami wkroczył nasz syn Szymon. I cóż pewnie Was zaskoczę szczerością, ale mimo że syn był wyczekany i planowany nie kochałam Go od pierwszych chwil- tak tak dobrze czytacie nie kochałam! Dlaczego? Z perspektywy czasu uważam, że miało na to wpływ kilka czynników. Po pierwsze cały ten szał rodziny nad nowo narodzonym, ciągłe odwiedziny, telefony cóż nie było kiedy się wyciszyć i pobyć sam na sam. Do tego mnóstwo nowych obowiązków, gdyż od początku starałam się dbać o Synka jak tylko najlepiej potrafię pod każdym względem. Kolejną rzeczą, która odłożyła w czasie moje uczucia był dokuczliwy połóg i notoryczne zapalenie piersi, które kończyło się za każdym razem kolejną dawką antybiotyku. Nie jestem w stanie określić idealnie kiedy pokochałam własne dziecko, gdyż działo się to etapami. Jak już najgorsze chwile były za nami coraz częściej przypatrywałam się tej małej istotce i z zachwytem odkrywałam jakie ma piękne oczka, jakie cudowne paluszki, jakie nieziemskie stópki... czy już wtedy kochałam? Myślę,że tak. Nauczyliśmy się już siebie, oswoiliśmy ze sobą... Jeżeli myślicie że jestem wyrodną matką i że nic nie czułam do swojego dziecka po narodzinach to się mylicie. Pierwsze co poczułam jak tylko zobaczyłam moją maleńką istotkę był paniczny strach o nią. Nie potrafiłam się z nim rozstać choćby na chwilkę. Moim instynktem było czuwanie i dbanie o Jego bezpieczeństwo. A miłość? przyszła nieco później a teraz? Teraz jestem w stanie oddać za mojego rocznego Synka ŻYCIE!!! Jak zapewne każda z nas za swoje dziecko...

            Skomentuj


              #7
              Odp: Konkurs „Poznaj moją historię” – w lutym piszemy o swojej miłości do dziecka/dzi

              Od zawsze wiedziałam, że będę chciała mieć dużą rodzinę. Patrzyłam na wielodzietne rodziny takie jak moja i wiedziałam, że jak dorosne też taką chcę. Chcę by razem zbierali się wszyscy przy wigilijnym stole, niedzielnym obiadku, śmiali się i radowali. Wiedziałam, że będę kochała swoje dziecko, bo od zawsze miałam rękę do dzieci. Lubiłam z nimi przebywać, bawić się, uczyć je. Ale jednego nie wiedziałam, że zanim dziecko się urodzi można je już kochać tak mocno że tchu brakuje. Jak tylko dowiedziałam się, że jestem w ciąży mimo iż to głupio brzmi czułam swoje dziecko w brzuchu. Nawet jak to był pierwszy miesiąc, gładziłam swój brzuch tak jakbym była w ósmym miesiącu ciąży i czułą ruchy dziecka. Ale dla mnie było to oczywiste, że moje dziecko to lubi. BArdzo wcześnie zaczełam spędzać ze swoim brzuchem czas tylko mama z dzieckiem, czytałam książki na głos by znało mój głos, mówiłam do niego, głaskałam brzuch. A jak się Beniaminek urodził mogłabym dać mu gwiazdkę z nieba, jednak wiedziałam, że dziecko musi też być samodzielne, wiec dawałam mu dużo swobody, ciągle nie patrzyłam na niego, nie chuchałam na Niego. Teraz już ma 10 miesięcy zaczyna chodzić i codziennie mam wrażenie, że serca pęka mi z dumy jak na niego patrze.

              Skomentuj

              •    
                   

                #8
                Odp: Konkurs „Poznaj moją historię” – w lutym piszemy o swojej miłości do dziecka/dzi

                Z mężem w zasadzie nie planowaliśmy w tej chwili dziecka ale jak okazało się, że jestem w ciąży to byliśmy szczęśliwi. Jeździliśmy na wszystkie badania (usg 4d, prenatalne), ja o siebie dbałam jak tylko mogłam... Badania wszystkie wychodziły idealnie, mój lekarz ginekolog mówił, że moja ciąża rozwija się książkowo więc byliśmy pewni, że dziecko urodzi się zdrowe. Nadszedł dzień porodu (3 tyg przed wyznaczonym terminem) i urodziłam pięknego synka... Trafił na oddział neonantologii bo miał małe problemy z oddychaniem. Ja wyszłam już ze szpitala, a synek jeszcze miał zostać na obserwacji. Jeździliśmy z mężem codziennie. Kilka dni później w czasie odwiedzin u naszego maluszka lekarz powiedział - podejrzewamy zespół Downa i jest wada serduszka. Możliwe, że będzie potrzebna operacja. Spadło to na nas jak grom z jasnego nieba. Szok, szok i jeszcze raz szok ! Przeciez badania prenatalne nic nie wykazały! Wszyscy mówili, że nie mamy się przejmować bo dzieci z zespołem są bardzo kochane. I rzeczywiście jak zabraliśmy naszego maluszka do domu i zobaczyłam go w łóżeczku i jego pięknych ubrankach a później śpiącego na moich ramionach... bezcenne. Żadna wada mnie nie interesowała. Miłość była bezgraniczna tym bardziej że wiedziałam że on mnie bardzo potrzebuje. Podejrzenia potwierdziły się badaniami. Ale wierzę, że Bóg dał nam niepełnosprawne dziecko bo wiedział, że obdarzymy go ogromną miłością i opieką jakiej potrzebuje.

                Skomentuj


                  #9
                  Odp: Konkurs „Poznaj moją historię” – w lutym piszemy o swojej miłości do dziecka/dzi

                  Miłość, można poznać dopiero gdy zostaje się rodzicem, tak mogę powiedzieć teraz, ale kiedyś...... gdy byłam jeszcze dosyć młoda, nie przepadałam za dziećmi, robiły bałagan, hałasowały, brudziły. Los chciał, że jednak dzieci mnie uwielbiały ;/ wszyscy mi je wciskali, prosili żebym pilnowała, a mnie szlak trafiał, nawet zostałam chrzestną 3 chłopaczków, no "bo dziecku się nie odmawia". Koleżanki dookoła zaczęły wychodzić za mąż, mieć swoje dzieci, ale jakoś mnie to nie ruszało. W końcu na studiach poznałam Tomka, było fajnie, miło jak to zwykle bywa, potem postanowiliśmy zamieszkać razem. Moi rodzice jak i jego mieli jeszcze staroświeckie podejście do pewnych spraw, więc grzecznie zaręczyliśmy się i wzięliśmy ślub, w sumie to i dla swojej wygody. Coraz więcej znajomych również organizowało wesela, rodziły się dzieci, w końcu przyszedł czas na moją przyjaciółkę. Rok po ślubie urodziła się jej śliczna córeczka. Oczywiście zaraz po przyjściu małej Oli na świat, pojechaliśmy z mężem przywitać malucha, jak to wypada mieliśmy jakiś drobiazg. Wizyta u Asi i jej córci okazała się przełomem w moim życiu, gdy zobaczyłam jej córeczkę, taką malutką, różową od razu się zakochałam, nie mogłam wzroku od niej oderwać. Po powrocie do domu coś we mnie pękło, że z mężem będziemy tak sami starzy i w ogóle. Od tego momentu zaczęłam wiercić dziurę w brzuchu mojego męża, że może i my spróbujemy. Udało się za pierwszym razem, choć wcale na to nie liczyliśmy. Gdy po weekendzie majowym zobaczyłam 2 kreski na teście ciążowym nie mogłam uwierzyć, ręce trzęsły mi się niesamowicie, od razu pokazałam test Tomkowi, on również nie wierzył. Umówiłam wizytę u lekarza, było za wcześnie żeby coś potwierdzić, więc zostałam umówiona na kolejną. Przy następnej wizycie, zakochałam się od razu, gdy tylko zobaczyłam maleńkie serduszko bijące w moim brzuszku. Teraz Julka ma już skończony rok, a ja sama się śmieję z siebie i ze swojego dawnego podejścia do dzieci.

                  Skomentuj


                    #10
                    Odp: Konkurs „Poznaj moją historię” – w lutym piszemy o swojej miłości do dziecka/dzi

                    Kiedy poczułam miłość do swojego maleństwa? Oczywiście gdy tylko zobaczyłam dwie kreski na teście ogarnęła mnie radość jakiej jeszcze nie znałam, ale ten przełomowy moment przyszedł troszkę później. Z ciążą wszystko było w porządku, aż do usg połówkowego, kiedy podczas badania nagle zauważyłam, że lekarz zasłonił usta ręką. Nic nie powiedział tylko zasłonił usta. Wiedziałam, że czegoś się dopatrzył. I miałam rację, w serduszku małej zobaczył bright spot (taki mały punkcik świecący - później się okazało, że to zwapnienie będące wynikiem tego, że w 3 miesiącu byłam przeziębiona). W każdym razie lekarz wysłał nas na konsultację do kardiologa dziecięcego. Grzecznie się zarejestrowałam i gdy przyszedł dzień wizyty, wsiadłam sobie w autobus i pojechałam do Pani doktor. Po drodze musiałam się przesiąść na inny autobus. To nic, że padało, myślałam sobie, w końcu tylko chwilę będę czekała na przystanku. Poza tym miałam parasol. I tak stoję sobie i stoję na przystanku w tej swojej ciąży, a tu jeden autobus nie przyjechał, drugi nie przyjechał, myślę sobie, nie no nie zdążę na wizytę. Wizyta za 10 minut a autobusu nie widać. Zadzwoniłam do męża, nie dałby rady podjechać tak szybko z drugiego końca miasta. No to męska decyzja i idę piechotą. Pada, z brzuchem ciężko, idę, bo biec nie dam rady. Po drodze się popłakałam, bo to przecież ważna wizyta, na którą czekałam 3 miesiące. Po 10 minutach drogi piechotą trafiłam na postój taksówek. Alleluja, poproszę tam i tam, tylko błagam, prędko. Miałam nadzieję, że Pan nie zauważył, że płakałam. Niestety zauważył, więc jechał szybciutko, te dwa przystanki. Tak to było tak blisko, a ja nie mogłam tam dotrzeć. Paradoks jakiś. Na wizytę zdążyłam na szczęście. A w gabinecie pani doktor powiedziała, że owszem bright spot jest, ale to nie problem, bo to się może wchłonąć, ale za to większym problemem jest powiększona prawa komora serca. Tego to się nie spodziewałam. I się zaczęły konsultacje kardiologiczne. Z sercem małej coś było nie tak. Ciągle o tym myślałam, bo przecież jak to. Wyszłam z gabinetu. Szłam na przystanek tak wolno, że wolniej już chyba nie można. Padał deszcz, więc dobrze, że miałam parasol. Tym razem nie płakałam, ja po prostu ryczałam. Szłam i ryczałam. Ludzie się oglądali, ale kogo to obchodzi. Pamiętam jak pogłaskałam wtedy swój brzuch i powiedziałam do małej: Nic się nie martw, wszystko będzie dobrze, jesteś naszym kochanym pipołkiem i mama bardzo cię kocha. I to był ten moment, gdy bałam się, że coś jest nie tak i poczułam tą bezgraniczną miłość. Po trzech miesiącach od porodu okazało się, że bright spot się wchłonął, prawa komora serca wróciła do swoich rozmiarów i nie wiadomo skąd było to wcześniejsze powiększenie. Ta sama Pani doktor powiedziała, że wszystko jest w porządku. Ale co się strachu najadłam i ile łez wylałam, tego mi nikt nie odbierze.

                    Skomentuj

                    •    
                         

                      #11
                      Odp: Konkurs „Poznaj moją historię” – w lutym piszemy o swojej miłości do dziecka/dzi

                      Kilka miesięcy staraliśmy się z mężem o dziecko. Mimo mojego młodego wieku, bardzo chciałam mieć dziecko, marzyłam o nim z mężem, wymyślaliśmy imiona i czekaliśmy... W końcu się udało! To był tylko pozytywny wynik testu a ja już cała drżałam ze szczęścia. Kiedy zadzwoniłam do męża był w niebo wzięty! Lekarz potwierdził moją radość i zaczęło się... odliczanie do porodu! Niestety.. od początku było coś nie tak, dostałam lek na podtrzymanie ciąży, źle się czułam, musiałam na siebie strasznie uważać. Wyskoczyło mi nadciśnienie, niedoczynność tarczycy.. Mimo to byłam najszczęśliwsza na świecie i co dzień modliliśmy sie o naszego bąbelka. W 12 tygodniu na badaniach prenatalnych nasz maluszek miał wyraźnie zarysowane rączki, nóżki, cały był piękny i cudownie fikał tak że lekarz nie mógł go dokładnie zbadać. Jednak kiedy już mu się udało zapadła cisza... Lekarz powiedział nam że sam nie wie co to jest ale dziecko ma kilka nieokreślonych wad. Wyszłam wtedy z ogromnym płaczem nie wiedziałam co teraz będzie. W 18 tygodniu nagle trafiam do szpitala, maleństwo ma zalegające wody w opłucnej, lekarze mówią że najprawdopodobniej nie przeżyje, albo urodzi się martwe albo poronię, mam robiona amniopunkcję i masę badań genetycznych. nikt nie wie co jest grane. Jednak my ufamy Bogu, modlimy się i kochamy nasze maleństwo z całych sił. Lekarze proponowali nawet usunięcie ciąży. NIGDY! W 20 tygodniu poczułam jak się rusza, miłość wypełniła mnie na nowo coraz bardziej, moje cudne maleństwo- myślałam i głaskałam brzuszek.
                      Ciąża przebiegała dalej, ja czułam się co raz gorzej, miałam obrzęknięte żyły jeszcze większe ciśnienie. W 31 tygodniu znowu szpital z powodu nadciśnienia. Brzuszek miałam ogromny, cieszyliśmy się maluszek żył i rósł! Po tygodniu wróciłam do domu a na drugi dzień odeszły mi wody. 32 tydzień, panika i pędem do szpitala. Niby za szybko a my tak bardzo się cieszyliśmy że maluszek już chce byc z nami na świecie! Bronisław urodził się 4 listopada przez cesarskie cięcie. Żadnej wady genetycznej, żadnych wód w opłucnej. Piękny, zdrowy, tłuściutki wcześniak! Dziękowaliśmy, dziękujemy i zawsze będziemy dziękować Bogu za cud jakim nas obdarował!
                      Kiedy poczułam miłość do mojego Bronsia? Poczułam już wtedy kiedy ukrywał się pod 2 kreskami na teście.

                      Skomentuj


                        #12
                        Odp: Konkurs „Poznaj moją historię” – w lutym piszemy o swojej miłości do dziecka/dzi

                        Witajcie,chciałabym również opisać i moją historię "Kiedy poczułam/poczułem miłość do swojego dziecka". Tak naprawdę się zastanawiałam kiedy to dokładnie było..ale już chyba sobie przypomniałam! Było to wtedy kiedy usłyszałam na monitorze u lekarza małe puk, puk, puk, to było bicie małego serduszka.. popłakałam się ze szczęścia...Pozwólcie że się troszkę przedstawię, mam na imię Lena, mam prawie 32 lata.
                        W głowie mojej od dawna liczyły się imprezy, spotkania ze znajomymi, wyjścia do klubów, zabawa, alkohol.. a sobota bez wyjścia na miasto była dla mnie straconym dniem.. I tak to trwało przez dobrych 10 lat.. Nie byłam gotowa psychicznie na posiadanie dziecka. Jak przyjeżdżała siostra ze swoją córeczką, zawsze ją gdzieś ganiłam , że dziecko brudzi mi ściany, że jest za głośne, że nie mam teraz czasu..Ważniejsze dla mnie były spotkanie ze znajomymi, niż siedzenie z własną siostrą z dzieckiem! To było straszne..W końcu nastał czas kiedy trochę dorosłam, poznałam cudownego chłopaka - obecnego męża. I tak minęły 4 lata między nami wspólnych spotkań i imprez. W końcu rodzina zaczęła "suszyć" głowę "Lena , kiedy w końcu dziecko" ?? i tak było zawsze na spotkaniach rodzinnych.. Zaczęłam nad tym myśleć i się zastanawiać, czy faktycznie może już nastał czas ? A przełomowym momentem okazały się moje 30 urodziny, kiedy zrobiłam bilans mojego obecnego życia.. Nie wyglądało to zbyt dobrze.. Uświadomiłam sobie że czegoś - kogoś mi w nim brakuje a ja już pierwszej młodości nie jestem. Zaczęły mnie dochodzić głosy od moich koleżanek , że mają problemy z zajściem w ciąże.. pomyślałam w tedy, że jak to może być, ktoś chciałby posiadać dziecko i nie może ? Wybrałam się do ginekologa, aby sprawdzić jak to się u mnie ma.. No cóż, u mnie było podobnie, usłyszałam , że mam prawdopodobnie endometriozę i że mogę mieć problem z zajściem w ciąże..Wyszłam od lekarza z płaczem, nie zdawałam sobie sprawy że i problem posiadania dzieci może i mnie również dotyczyć..ale postanowiłam się nie poddawać, zaczęłam czytać książki o pozytywnym nastawieniu o potędze podświadomości i starałam się wierzyć,wierzyć że nam się uda! Nie wiem jak to do końca się stało, ale po 1,5 miesiąca czasu zaszłam w ciążę!!! Udało się !! Mój świat totalnie się zmienił o 180 stopni! Zrezygnowałam oczywiście z imprez, zmniejszyłam ilość spotkań ze znajomymi a skupiłam się na tym, aby prawidłowo rozwijał się płód, postawiłam na odpoczynek i zaczęłam z pełnym zaangażowaniem czytać różne ciekawe artykuły na temat zdrowego stylu życia kobiet ciężarnych.. A i oczywiście jestem gościem mojej siostry i jej córeczki średnio 4 razy w tygodniu - tak bardzo tęsknię za jej córeczką :-) Obecnie jestem w 39 tygodniu cięży, i jeszcze nie urodziłam , ale wiem i wieżę że wszystko będzie dobrze i niedługo mój synek Adaś pojawi się na świecie. Jestem bardzo wdzięczna Bogu, że udało nam się.. czekamy za Tobą Adaś..

                        Skomentuj


                          #13
                          Odp: Konkurs „Poznaj moją historię” – w lutym piszemy o swojej miłości do dziecka/dzi

                          Pochodzę z rodziny wielodzietnej, nigdy nam się nie przelewało. Ubrania dostawałam po siostrach, rzadko kiedy gdzieś jeździłam. Gdy skończyłam szkołę średnią postanowiłam wyjechać do miasta, żeby rozpocząć pierwszą pracę. Gdy odebrałam swoją pierwszą wypłatę od razu całość wypłaciłam z bankomatu - chciałam mieć tą garść banknotów w rękach, poczuć jak to jest mieć i móc wydawać na siebie.
                          W pracy poznałam wielu znajomych, z którymi niemal codziennie po pracy zachodziliśmy do baru, czasem do kina, na zakupy, zapraszałam też ich do swojego wynajętego mieszkania. Był to czas tylko dla mnie, zarabiałam i wydawałam, kupiłam sobie sporo ładnych, a przede wszystkim nowych ubrań, kosmetyków, pierwszy raz poszłam do fryzjera i solarium. Korzystałam z życia pełnymi garściami i nie myślałam o przyszłości, cieszyłam się każdym dniem.
                          Pojawił się również mężczyzna - niestety żonaty, w dodatku starszy ode mnie aż o 15 lat. Wtedy nie miało to dla mnie większego znaczenia, żona go opuściła wyjeżdżając za granicę więc nie zastanawiając się nad niczym ciągnęłam tą znajomość i czerpałam z tego przyjemność. Nie wiązałam z nim żadnych planów, było dobrze tak jak jest. To był czas dla mnie i egoistycznie dostarczałam sobie przyjemności życiowych aby nadrobić lata, w których nie miałam od życia praktycznie nic.
                          Pewnego dnia wracając z wieczornej zmiany poznałam sąsiada z mieszkania 2 piętra wyżej. Wpadliśmy na siebie w klatce. Obdarzył mnie niesamowitym, głębokim spojrzeniem - jak się później okazało był to wyraz miłości od pierwszego wejrzenia. Zaczęliśmy się poznawać, wiedział że już się z kimś spotykam, jednak wykazywał duże zainteresowanie moją osobą. Ja poznałam jego znajomych, on moich i niekiedy wszyscy wspólnie spędzaliśmy czas w wynajętym przeze mnie mieszkaniu. On był w moim wieku i na tym samym etapie co ja - również podjął pierwszą pracę i nadrabiał wcześniejsze lata skromności.
                          Pewnego dnia zadzwonił do mnie telefon, wyświetlił się numer zagraniczny. Odebrałam i okazało się, że to żona mojego partnera, prosiła mnie bym odczepiła się od jej męża i nie rozbijała ich rodziny. To było jak grom z jasnego nieba. Z jednej strony poczułam się oszukana a z drugiej naiwna i zaczęłam się zastanawiać nad swoim nieracjonalnym postępowaniem. Zakończyłam tą znajomość i postanowiłam odwzajemnić zainteresowanie swojego sąsiada. Odstawiłam na bok imprezy ze znajomymi i spędzałam więcej czasu tylko z nim. Odnalazłam w nim bratnią duszę, snuliśmy plany na przyszłość, moje życie się zmieniło.
                          Jednak szczęście nie może trwać wieczne, po pewnym czasie zauważyłam, że jestem w ciąży. Niby nic złego gdyby nie to, że między nami dopiero niedawno doszło do zbliżenia i to już po terminie miesiączki, która nie wystąpiła. Wszystko wskazywało na to, że byłam już w ciąży zanim się zbliżyliśmy. Świat mi się zawalił i to dosłownie, dopiero co odnalazłam swoje szczęście a tu coś staje na drodze. Tak, wtedy to było dla mnie coś. Z rozpaczy zaczęłam pić, kilka dni z rzędu, zastanawiałam się co zrobić aby poronić i nie stracić swojej miłości. W końcu wyznałam mu co się dzieje. Poprosił bym poszła do lekarza bo może to jest jednak jego dziecko, trzeba mieć pewność. A więc poszłam, poprosiłam ginekologa o określenie kiedy doszło do zapłodnienia i moje obawy się potwierdziły, nie on jest ojcem. Spoglądałam w monitor - to był 6 tydzień ciąży (od zapłodnienia), płód się poruszał, lekarz pokazał mi obraz i powiedział: "a to jest serduszko". Tak, ono biło we mnie.
                          Po wyjściu z gabinetu usiadłam w poczekalni, spojrzałam na zdjęcie z USG, dotknęłam ręką swojego brzucha, uśmiechnęłam a po policzkach spłynęły mi łzy. Wtedy dopiero uświadomiłam sobie, że jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie, nie noszę w sobie czegoś tylko moje dziecko, moje. Ogarnęła mnie fala euforii, zrozumiałam, że właśnie odnalazłam swoją miłość i prawdziwe szczęście. To dziecko obdarzy mnie miłością bezwarunkową tak jak ja je. To był dosłownie dzień, który odmienił moje życie: 28.02.2007r. Nagle zawirował mi świat i spojrzałam na swoją przyszłość z zupełnie innej perspektywy. Stałam się matką. Miłość, która zakwitła we mnie trwała i trwała, i dzięki niej z optymizmem patrzyłam w przyszłość, a gdy przyszła na świat moja córeczka to miłość ta się tylko pogłębiła. Miłość matki do dziecka i na odwrót jest czymś wyjątkowym i nieporównywalnym z żadnym innym rodzajem miłości.

                          Skomentuj


                            #14
                            Odp: Konkurs „Poznaj moją historię” – w lutym piszemy o swojej miłości do dziecka/dzi

                            "Kiedy poczułam miłość do swojego dziecka?". Kiedy tylko zobaczyłam dwie kreseczki na teście . Nasza pociecha ma już 9 miesięcy a ja do tej pory nie jestem w stanie opisać słowami radości jaką poczułam gdy dowiedziałam się że zostaniemy rodzicami. Nie ukrywam że była to dla Nas ogromna niespodzianka. Długi czas czekaliśmy na pozytywny wynik testu i już powoli traciłam nadzieję, że kiedykolwiek usłyszę „mamo”. Początkowo nie wierzyłam w to co widzę. Tyle nieudanych prób, tyle rozczarowań. Myślałam, że błędnie wykonałam test i wynik jest nieprawidłowy. A jednak się udało!!! Cały dzień czekałam na powrót do domu z pracy żeby móc podzielić się z mężem tą dobrą wiadomością. Pierwszy raz ujrzałam w jego oczach łzy.
                            Do końca życia nie zapomnę tego dnia. To właśnie w chwili gdy ujrzałam pozytywny test poczułam ogromną miłość do Naszej córeczki. Jak poszłam na pierwsze USG i zobaczyłam serduszko maleństwa, z radości aż pociekły mi łzy. Z całego badania pamiętam tylko pulsujące serduszko i pytanie Pani doktor:
                            - „Jakim cudem Wam się to udało?”.
                            TAK. Nasza córeczka jest ogromnym CUDEM na który czekaliśmy sześć lat.
                            Początek ciąży przebiegał wzorowo. Zarówno ja jak i kruszynka czułyśmy się bardzo dobrze. Dziecinka od początku była bardzo ruchliwa. Pierwsze delikatne ruchy zaczęłam czuć już w trzecim miesiącu. Delikatne muśnięcia jakby ktoś piórkiem łaskotał mnie od wewnątrz. W czwartym miesiącu lekarz zaniepokoił się za niskim tętnem u mnie. Konsultacja z kardiologiem i okazało się, że to fałszywy alarm. Wróciliśmy do domu położyłam się a córeczka pierwszy raz kopnęła mnie. Od tego dnia było to ulubione zajęcie Naszej pociechy. Z biegiem czasu chodziliśmy na kolejne USG i kiedy już lekarz potwierdził, że spodziewamy się córeczki (od początki ciąży miałam ochotę na słodkie choć zazwyczaj nie muszę tak dużo jeść) nie potrafiłam ukryć mojego szczęścia .
                            Córeczka urodziła się 9 dni po terminie porodu. Ostatnie dni oczekiwania były ciężkie. Maluszek cały dzień i noc się wiercił a jej ulubioną rozrywką było branie na moich żebrach . Poród trwał krótko i z przyczyn niezależnych od nas zakończył się cięciem. Przez pierwsze godziny malutka była obok mnie ale nie mogłam jej przytulić. Byłam jednocześnie szczęśliwa, że jest już z nami ale czułam również smutek, że nie mogę jej przytulić. A ona ciągle płakała. Nigdy nie czułam takiego żalu. To właśnie wtedy poznałam smak matczynej miłości. Ta uczucie kiedy nie możesz pomóc najbliższej istotce chociaż tak bardzo chcesz. Po około 1,5 godziny pielęgniarka przyniosła mi kruszynkę i położyła na piersi (…) Nie znam słów którymi mogłabym opisać to co czułam w tym momencie. Radość przeplatała się z obawą jak sobie poradzimy. Przecież ona jest zależna już tylko od Nas a my nie mamy doświadczenia bo to Nasze pierwsze dzieciątko. Wiedziałam wtedy tylko to, że musimy sobie poradzić!!! To dzięki mojemu mężowi w szpitalu i pierwsze dni w domu udało się nam przetrwać.
                            Każdego dnia kiedy patrzę jak rośnie Nasza córeczka, poznaje otaczający ją świat i biorę ją w ramiona, czuję taką radość jak tego dnia gdy dowiedzieliśmy się o ciąży. Z tym, że ta radość przeplata się z obawą o jej dalsze życie.
                            Dziś pisząc te słowa wraca do mnie to uczucie radości. Moja córeczka już śpi a ja jak co dzień roztaczam nad nią opiekę pilnując czy jej snu nic nie zakłóca. Jestem gotowa w każdej chwili wziąć ja w swoje ramiona.
                            Macierzyństwo jest bardzo trudnym zadaniem. „O matczynej miłości można pisać i mówić godzinami - że wielka, bezinteresowna, cały czas gotowa napoświęcenia... „. Jednak zrozumie ją tylko kobieta która sama jest matką.[/FONT]

                            Skomentuj


                              #15
                              Odp: Konkurs „Poznaj moją historię” – w lutym piszemy o swojej miłości do dziecka/dzi

                              - Jest Pani w ciąży! Dlaczego nie mówiła Pani przed badaniem?
                              - W czym jestem?! - Wykrzyknęłam wręcz, Pani ginekolog, w twarz.
                              -W ciąży! Nic Pani nie wiedziała? Ciąża wygląda już na dość zaawansowaną.
                              - Ale jak to, mam regularne miesiączki, biorę tabletki, to nie możliwe! - Próbowałam się usprawiedliwić i wytłumaczyć już sama nie wiem, czy przed lekarzem, czy przed samą sobą.
                              Ten dialog, zapamiętam do końca życia. Tak właśni dowiedziałam się, że już za parę miesięcy na świat przyjdzie mój syn. Wtedy jeszcze dokładnie nie wiedziałam, że ten moment nadejdzie szybciej niż się spodziewałam. Już następnego dnia zostałam skierowana na kompleksowe badania, które pomogą nam ocenić, co dokładnie, "w trawie piszczy".
                              Badania krwi, były dobre, beta oczywiście wysoka. Więc kolejnym krokiem było badanie usg.
                              Ba! Pierwsze badani usg..
                              Nigdy nie zapomnę jak wchodziłam, razem z moim partnerem do gabinetu. Pełna obaw, ale też pełna nadziei. Widziałam, że on czuł to samo. Weszłam, położyłam się i czekałam, aż się zacznie. Aż wszystkiego się dowiem, aż zobaczę moje maleństwo, o którym tak długo nic nie widziałam.
                              -O! A tutaj możecie Państwo zobaczyć swojego maluszka - Na te słowa lekarza odwróciłam głowę i wpatrywałam się w monitor, chciałam zobaczyć wszystko, niczego już nie przegapić, dokładnie zapamiętać ten widok. Pierwszy raz zobaczyłam moje szczęście, o którego istnieniu wiedziałam raptem od tygodnia.
                              - Jest to 17 tydzień. A teraz sprawdźmy, czy wszystko u niego w porządku. - Nie wytrzymałam, łzy popłynęły mi po policzkach, spojrzałam na Dawida, który złapał moją rękę. Czułam w nim niesamowite oparcie, widziałam, że jest ze mną i że wszystko będzie dobrze!
                              -Maluszek jest zdrowy, pięknie się rozwija! - Wtedy już i ja i on ryczeliśmy jak dzieciaki. Czułam jakby z mojego serca spadł kamień wielkości naszej planety. Wszystko jest dobrze! Okazało się, że w brzuszku siedzi maleńki chłopczyk. Byliśmy bardzo szczęśliwi.
                              Jednak okazało się, że to nie koniec, naszych zmartwień.
                              Długo nie wiedzieliśmy o ciąży miedzy innymi przez regularne miesiączki, oraz tabletki które przyjmowałam. Każda z was mamy wie jaki to może mieć wpływ na dziecko. Okazało się, że już od samego początku moja ciąża była zagrożona, pod wielkim znakiem zapytania. Przez następne 5 miesięcy podczas każdej kontrolnej wizyty u mojej Pani ginekolog, słyszałam że rozwarcie jest zbyt duże i poród może zacząć się lada chwila. Co chwilę lądowaliśmy w szpitalu, pełni obaw, co będzie dalej. Zostałam przykuta do łóżka, nie mogłam wyjść nawet do toalety, żyły robiły się coraz większe i coraz bardziej bolały od kroplówek, które przyjmowałam hektolitrami. Szyjka coraz krótsza, rozwarcie 3 cm, pęcherz płodowy widoczny.
                              W końcu szpital w którym zdecydowałam się rodzić, załamał ręce i odesłał mnie do specjalistycznej kliniki, która miała pomóc. Podczas przyjęcia, wiadomo, standardowe badania w tym usg. Najgorsze usg w moim życiu! Usłyszałam, że moje dziecko ma dwie inne nóżki, a do tego główka jest nieproporcjonalnie duża. Zamarłam, zaczęłam ryczeć i dopytywać. Miałam już 4 usg od tego czasu, w tym prenatalne, jak to możliwe że nikt nic nie zauważył?! Właśnie wtedy "cudowna" Pani doktor przyjrzała się dokładniej i stwierdziła, że jednak się pomyliła. Nikt nie może sobie wyobrazić co wtedy czułam! Lekarz zalecił pesar i w takim oto stanie trafiłam na porodówkę dopiero w 38 tygodniu ciąży z 7 cm rozwarciem! Po 11 godzinach pojawił się Antoś. Moje największe szczęście.
                              Matka, taka jak ja, czuje miłość do swojego dziecka od pierwszej chwili, kiedy dowiaduje się, że maluszek ma się pojawić na świecie. Na ważne, czy było to zaplanowane, czy też jest to niespodziewane. Dziecko jest ogromnym cudem, bez którego nie wyobrażam sobie mojego życia. Pojawia się i zmienia wszystko, przewartościowuje, wywraca nasze życie do góry nogami! Problemy przez które musiałam przejść w ciąży wzmocniły moją relację zarówno z partnerem, jak i z maluszkiem.

                              Skomentuj

                                     
                              Working...
                              X