Dziękuje wszystkim za serdeczności, sms-y i pamięć.
Wszystkim mamusiom gratuluje rozpakowania.Właśnie doczytałam to co naskrobałyście przez tydzień .I korzystając z okazji że mój Julek leży obok w miarę spokojnie postanowiłam się w końcu odezwać
Ja po raz pierwszy w szpitalu wylądowałam w nocy z soboty na niedzielę z regularnymi skurczami co 7 minut. Pojechaliśmy po dwóch godzinach łażenia po domu ze skurczami co 10minut. W szpitalu podłączyli mnie pod KTG, i skurcze nie przybrały na sile, więc kazali jechać do domu, przespać się, w razie czego wrócić.. W domu wszystko ucichło, niedziela tez była spokojna i dopiero koło 19.30 dostałam skurczy. Najpierw 3 skurcze co 10 minut,potem co 2,5 minuty bóle bioder. Gdy maż wszedł po 20 do pokoju i zobaczył mnie łażącą po pokoju i płaczącą z bólu przytulił i zarządził natychmiastowy wyjazd do szpitala.Na miejscu, po przyjęciu na Izbę na fotelu odeszły mi wody, rozwarcie 3mc. KTG miałam podłączone tylko 5 minut, tyle co wypisanie dokumentów.I
pojechaliśmy na salę natychmiast. Droga trwała z 5minut, a po położeniu rozwarcie miałam już na 10cm. Poród był expresowy, ból okropny, zero czasu na oddychanie, tylko parcie. Po kolejnym skurczu tętno Julka zaczęło spadać i musiałam urodzić za kolejnym skurczem, bo już nie było czasu no i udało się.Nacięcie czułam jako szczypanie, ale było to nic przy bólu który odczuwałam. Julek wyszedł za jednym skurczem, pomógł nam przy tym cały zespół położnych i lekarzy, którzy tak jak my byli zaskoczeni szybkim rozwojem sytuacji.
A reszta bedzie indziej, bo właśnie Julek domaga się piersi.I wymaga szybkiego przewinięcia.
Pa kochane.
Skomentuj