Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

Tata przy porodzie :)

Collapse
Zamknięty wątek
X
X
 
  • Filter
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts

    #61
    A mój mężuś nie był przy porodzie! I nie żałujemy! Ja dałam sobie sama radę - zresztą zawsze taka jestem Zosia - samosia, a mąż pięknie pełnił rolę oczekującego w napięciu przed porodówką tatusia. Niby scenka jak z lat 70 ale nam obojgu odpowiadała. Najważniejsze aby mama i tata zgadzali się co do potrzeb i oczekiwań - no nie?

    Skomentuj

    •    
         

      #62
      Musia, dokładnie tak jak mówisz!
      Po co ma się jedno albo drugie męczyc. Ja mam nadzieję ze bez względu na to jak będzie nie będziemy niczego załowac
      Zosia ur.07-07-2010
      wtorek 14:55




      http://pu zz.org.pl/?p=8yhM5FrWogpd

      Skomentuj


        #63
        a ja pierwsze dziecko rodziłam sama, no ale to były inne czasy, teraz nawet przez myśl mi nie przeszło ż emęża miało by nie być przy mnie jak bedzie się rodził nasz wyczekany synek, niestety poród nie był ciekawy , sporo przeszlismy ale cieszę sie że był przy mnie bo sama nie dałabym rady


        Skomentuj


          #64
          Moj Maz byl przy mnie i nie narzekam i dobrze ze sie na to zdecydowal bo wolalam jak sam podjol taka decyzje nie chcialam go do niczego zmuszac..bylo razniej i bezpieczniej gdy wiedzialam ze jest obok mnie i moge na niego liczyc w kazdej sytuacji..a wogole jesli jestes sama to personel niektorych szpitali robi co chce a jak widzi ze masz wsparcie to cakiem inaczej sie odnosi do rodzacej..bylam taka szczesliwa widzac jak moj maz przecina pepowine i trzyma mala na rekach po porodzie ze lzy cisly mi sie do oczu..juz mi oznajmil ze bedzie ze mna przy nastepnym porodzie tez ..

          Skomentuj


            #65
            Mój mąż również był przy porodzie i bardzo to sobie chwali, w końcu córeczka to nasze wspólne dzieło. Miał chwile zwątpienia, nawet już podczas mojego ciężkiego porodu widziałam, że w pewnych momentach nie radzi sobie z emocjami, (zwłaszcza kiedy wyłam z bólu), ale ze względu na mnie starał się do końca być dla mnie wsparciem. I był!
            Dla nas obojga to było bardzo stresujące, ale intymne i scalające przeżycie. A kiedy nasza kruszynka była już na świecie, obydwoje płakaliśmy ze wzruszenia. I ta chwila pozostanie już w nas na zawsze.


            Skomentuj


              #66
              Napisane przez Gosiulka_00 Pokaż wiadomość
              Któraś z Was zdecydowała się na poród rodzinny ? ... Ja mam troszkę mieszane uczucia cały czas zastanawiam się czy na pewno chcę by mój partner przy mnie był ... On nalega , bardzo by chciał a ja mam pewne obawy ... Sama nie wiem co robic
              Ja też miałam takie uczucie na początku bardzo chciałam,ale im bliżej było porodu tym targały mną sprzeczne uczuciaale mieliśmy w dniu porodu śmieszną przygodę i chcąc nie chcąc mój mąż był przy mnie i bardzo mu za to DZIęKUJę!!!!

              Skomentuj


                #67
                Napisane przez Lullaby Pokaż wiadomość
                Mój mąż również był przy porodzie i bardzo to sobie chwali, w końcu córeczka to nasze wspólne dzieło. Miał chwile zwątpienia, nawet już podczas mojego ciężkiego porodu widziałam, że w pewnych momentach nie radzi sobie z emocjami, (zwłaszcza kiedy wyłam z bólu), ale ze względu na mnie starał się do końca być dla mnie wsparciem. I był!
                Dla nas obojga to było bardzo stresujące, ale intymne i scalające przeżycie. A kiedy nasza kruszynka była już na świecie, obydwoje płakaliśmy ze wzruszenia. I ta chwila pozostanie już w nas na zawsze.
                Kurcze u nas było tak samo z tą różnicą że urodziliśmy synka)

                Skomentuj

                •    
                     

                  #68
                  Oczywiście ze porod z mezem jest super jesli oczywiscie maz tego chce nic na sile!!zawsze ma kto zwilzyc usta,pomasowac kregoslup,pomoc prz parciu,podtrzymac na duchu......lekarze przy facecie tez czuja pewien respekt tak to wiaodmo ze roznie sie zachowuja i potrafia byc nie mili

                  Skomentuj


                    #69
                    ja rowniez polecam porod z mezem.Moj maz byl ze mna od poczatku porodu.Jak w nocy odeszly mi wody,i zaczely sie pierwsze skurcze nie spanikowal,zrobil mi kapiel,przygotowal lekki posilek.Bo do porodu nie pojechalismy odrazu.W szpitalu pomagal mi przec,trzymalam go za reke,i za szyje.Byl bardzo dzielny,nie spodziewalam sie ze tak dobrze to przezyje,pomimo tego ze wszystko widzial.Ten porod nas zblizyl do siebie,i umocnil wiez z naszym synkiem.

                    Skomentuj


                      #70
                      Moja żona urodziła wczoraj tj 21.02.09 o 16.30. Byłem przy niej cały czas do końca. Przez cały okres ciąży zastrzegałem się że przy samej akcji porodowej (faza 2 porodu) mnie nie będzie. Anka powtarzała tylko że było by dla niej lepiej gdybym przy niej był cały czas, ale decyzję pozostawia mi i każdą zrozumie. Naciski ze strony rodziców, teściów i pozostałej części rodziny tylko utwierdzały mnie w przekonaniu że nie chcę w tym uczestniczyć. Decyzję że zostaję podjąłem w ostatniej chwili kiedy położna zapytała czy wychodzę. Nie wyobrażam sobie dziś tego że miałbym stać sam na pustym korytarzu i słuchać jak moja Ania się męczy a potem czekać na płacz Kubusia. Z moich obserwacji porodowych najbardziej wkurzało mnie to że jako facet nic nie mogłem zrobić by pomóc Ani w tym co przeżywała jedynie mogłem ją trzymać za rękę i przytulać gdy najbardziej bolało. Dla mnie to było za mało, ale ona najbardziej tego potrzebowała. Natomiast moment kiedy Kubuś pojawił się na świecie i nabrał pierwszy haust powietrza był najpiękniejszym momentem tego dnia, tygodnia całego mojego życia.
                      Podsumowując: "Poród rodzinny to obowiązek każdego faceta" - tylko tyle i aż tyle możemy zrobić w tym wyjątkowym dla naszej rodziny i naszej żony dniu!

                      Skomentuj

                      •    
                           

                        #71
                        to ja nakłaniałam narzeczonego żeby był przy mnie, on troszkę się wahał ale jak już byliśmy w szpitalu to był ze mną w trakcie badań i jak już leżałam na sali porodowej podłączona do kroplówki z oksytocyną to trzymałam go za rękę, przy samym porodzie także był, trzymał mi głowę. sama świadomość, że nie jestem sama pomogła mi psychicznie, bo fizycznie niestety nie mógł mi pomóc. ale najwspanialsza była chwila kiedy razem po raz pierwszy zobaczyliśmy naszego Przemka i razem mogliśmy go dotknąć kiedy położono mi go na brzuch. Fakt, że nie miło wspomina to co tam zobaczył ale to nie ważne, ważne że bylismy RAZEM
                        Przemek 22.10.2008, godzina 00:50
                        http://mamaczytata.pl/pokaz/6739/do_mamusi_czy_do_tatusia

                        Skomentuj


                          #72
                          Witam. Mój mężuś też był przy porodzie i bardzo mi pomógł. Także polecam pomoc męża w czasie porodu.

                          Skomentuj


                            #73
                            Dziewczyny piszecie o pięknym widoku przecinania pępowiny,trzymania dziecka tuż po porodzie dziecka przez tatusiow!Zazdroszczę wam!Mój mąż był przy mnie w zasadzie do końca i chyba gdyby nie on to bym wykitowała!Ale pomimo tego nie mogliśmy się cieszyć naszym szczęściem ponieważ zabrano mnie na cesarkę!jesteście szczęściaramiWięc sama widzisz Gosiu, warto mieć kochaną osobę w tym najcięższym i najpiękniejszym dniu naszego życiaPozdrawiam
                            Last edited by Ewa1801; 27-02-2009, 21:52.
                            Ewa
                            moje dwa cuda:IGOREK 11.09.2007 GODZ.23.10 3150g.57cm.
                            Oskarek12.01.2011 godz.17.05
                            3150g.55cm.
                            10miesięcy i 17dni-pierwszy ząb

                            Skomentuj


                              #74
                              Witam Was.
                              Ja na poczatku podchodziłam dość sceptycznie do bycia mojego męża przy porodzie. Bałam się, że jak mnie taką zobaczy to będzie po tym czuł do mnie jakis wstręt, nie oszukujmy się - czasem nie jest to najpiękniejszy widok (słyszałam kilka opowieści Tatków uczestniczących przy porodzie - byli przerażeni). Bałam się, że po tym całym zdarzeniu coś w nim pęknie i oddali sie ode mnie fizycznie ze strachu... Teraz mam zupełnie inne zdanie. Hania ma się urodzić pod koniec kwietnia i bardzo chcę żeby mąż przy mnie był. Jako niedoświadczona Mama miałam zupełnie inne wyobrażenie o tym wszystkim. Jednak okzauje się, że on nie będzie niczego widział prócz mojej twarzy, najważniejsze jest dla mnie by trzymał mnie za rękę, mówił do mnie i był ze mną jak coś nie daj Boże się pokomplikuje... Poza tym mieszkamy w Irlandii, oboje rozmawiamy w języku angielskim ale jedak zdarzają się sytuację, kiedy któreś z nas czegoś nie rozumie - pojęcia medyczne np. to nie łatwa sprawa. Razem będziemy czuli się pewniej i bezpieczniej w razie czego jedno może pomóc drugiemu...Mam nadzieję, że urodze naturalnie i to wspólne przezycie będzie dla nas naprawdę cudownym doświadczeniem
                              Hania jest z nami od 9.04.2009. Ta Mała Istotka daje nam tyle szczęścia

                              Skomentuj


                                #75
                                Moj maz tez na poczatku nie chcial byc przy porodzie, twierdzil ze to spowoduje u niego brak zainteresowania mna, ze nie chce patzrec jak cierpie, jak sie krew leje itd...czyli jakis chory stereotyp mial w glowie.
                                Zaczelam od wytlumaczenia mu jak to jest z tym porodem i jak wyglada poord ( nie filmowy!!!!!!bo on tylko takie znal!!!) ze krew sie nie leje!nikt nikogo nie zarzyna przecierz tylko rodzi!!!(hehehehe)
                                Potem mity z pepowina....kolejny szok...."bo ona tetni i on jej nie przetnie"
                                wiec pytam o co mu chodzi (lagodnie oczywiscie) slysze na to ze krew sie poleje jak przetnie i ze nie bedzie krzywdy dziecku robil bo to musi bolec dziecko...(tu sie usmialam)
                                Wytlumaczylam ze pepowina nie jest unerwiona i nie tryska krwia po suficie( bo tak to on sobie w glowie wymyslil)...
                                Jedyna rzecz jaka go niepokoi to ewentualne nacinanie lub pekanie przy porodzie...i o dziwo o tym nie wiedzial...
                                Po dlugiej rozmowie i tygodniach przygotowan stwierdzil ze musi byc bo inaczej to on sobie tego nie wyobraza, i ze chce pierwszy corke na rece bo ja teraz mam ja caly czas a on nie!!!
                                Tak wiec czasem wystarczy porozmawiac jak to jest w zyciu a nie w filmi czy...jak ja sie smieje w horrorach mojego meza...
                                Oczywiscie jakby jednak stwierdzil ze go porod przeraza to "nie zamkne mu drzwi" na porodowce...

                                Skomentuj

                                       
                                Working...
                                X