Odp: Narodziny taty
Wiadomość o tym, że jestem w ciąży, bardzo mnie zaskoczyła.
Mój partner był tą wiadomością zachwycony - jesteśmy razem od wielu lat, i chociaż całkiem było nam dobrze jako bezdzietnej parze, to on od zawsze marzył o dziecku.
Razem jeździliśmy do lekarza, razem oglądaliśmy rozwijające się dziecko na USG, słuchaliśmy bicia jego serduszka.
On zawsze wiedział, o co zapytać lekarza - ja zazwyczaj z wrażenia o połowie rzeczy zapominałam.
Prawie całą ciążę bardzo dobrze się czułam, dopiero pod koniec pojawiły sie komplikacje i musiałam leżeć w szpitalu.
To był dla nas ciężki okres, nie mogliśmy się widywać codziennie.
Potem był trochę wcześniejszy, niż się spodziewaliśmy, poród i zaczęły się trudności - nasze maleństwo wcale nie przybierało na wadze.
Okazało się, że dzieciunio ma za mało sił do ssania. Trzeba było albo dokarmiać dziecko butelką, albo poświęcić się trochę, ściągać pokarm i podawać dziecku za pomocą specjalnego cewnika.
Mnie ta procedura przerażała i przerastała - gdy miałam wsunąć takiemu maleństwu cewnik do maciupkiej buziuni, ręce zaczynały mi się trząść ze strachu, że zrobię mu krzywdę.
Byłam gotowa się poddać i przejść na karmienie butelką.
Ale tata stanął na wysokości zadania - on podawał maleństwu mleczko za pomocą cewnika. Szybko nabrał ogromnej wprawy - lekarki z poradni laktacyjnej nie mogły się go nachwalić
Od samego też początku razem kąpaliśmy synka, mały bardzo lubił siedzieć na rękach u taty, lubił i dotąd lubi, jak tata czyta mu książeczki.
Z jednym tylko od zawsze był problem - ze zmianą pieluszek
Ale w ostatecznym rozrachunku jest to drobnostka, na którą mogę przymknąć oko.
Gdy patrzę na "moich chłopaków", to wiem, że jest między nimi ogromna więź, która narodziła się jeszcze przed przyjściem synka na świat.
Wiadomość o tym, że jestem w ciąży, bardzo mnie zaskoczyła.
Mój partner był tą wiadomością zachwycony - jesteśmy razem od wielu lat, i chociaż całkiem było nam dobrze jako bezdzietnej parze, to on od zawsze marzył o dziecku.
Razem jeździliśmy do lekarza, razem oglądaliśmy rozwijające się dziecko na USG, słuchaliśmy bicia jego serduszka.
On zawsze wiedział, o co zapytać lekarza - ja zazwyczaj z wrażenia o połowie rzeczy zapominałam.
Prawie całą ciążę bardzo dobrze się czułam, dopiero pod koniec pojawiły sie komplikacje i musiałam leżeć w szpitalu.
To był dla nas ciężki okres, nie mogliśmy się widywać codziennie.
Potem był trochę wcześniejszy, niż się spodziewaliśmy, poród i zaczęły się trudności - nasze maleństwo wcale nie przybierało na wadze.
Okazało się, że dzieciunio ma za mało sił do ssania. Trzeba było albo dokarmiać dziecko butelką, albo poświęcić się trochę, ściągać pokarm i podawać dziecku za pomocą specjalnego cewnika.
Mnie ta procedura przerażała i przerastała - gdy miałam wsunąć takiemu maleństwu cewnik do maciupkiej buziuni, ręce zaczynały mi się trząść ze strachu, że zrobię mu krzywdę.
Byłam gotowa się poddać i przejść na karmienie butelką.
Ale tata stanął na wysokości zadania - on podawał maleństwu mleczko za pomocą cewnika. Szybko nabrał ogromnej wprawy - lekarki z poradni laktacyjnej nie mogły się go nachwalić
Od samego też początku razem kąpaliśmy synka, mały bardzo lubił siedzieć na rękach u taty, lubił i dotąd lubi, jak tata czyta mu książeczki.
Z jednym tylko od zawsze był problem - ze zmianą pieluszek
Ale w ostatecznym rozrachunku jest to drobnostka, na którą mogę przymknąć oko.
Gdy patrzę na "moich chłopaków", to wiem, że jest między nimi ogromna więź, która narodziła się jeszcze przed przyjściem synka na świat.
Skomentuj