Ja chciałam w ogóle malutkie wesele, takie dla najbliższej rodziny, ale rodzice nalegali że trzeba pozapraszać też dalszą, bo się obrażą i że oni za te nadprogramowe osoby zapłacą - to już nie chciałam z nimi kotów drzeć i się zgodziliśmy
W sumie było jakieś 60 osób, z czego prawie wszyscy z mojej rodziny. Z męża było może z 10 osób (w pierwotnej wersji było w planie, żeby i mojej rodziny była jakkolwiek proporcjonalna "ilość").
Wesele w bardzo przytulnej restauracji mieszczącej się w podziemiach pałacu, jedzonko pycha, fajny wodzirej i jeszcze wróżka była Pod wieczór kucharze w parku przed pałacem zrobili grilla, a świadek odpalił sztuczne ognie. Fajnie było. Chyba nie żałuję, że rodzice nas namówili na większą obsadę.
Kasy jakoś strasznie dużo nie poszło, sporo rzeczy robiliśmy sami, kombinowaliśmy, szukaliśmy. Zwrócić się nie zwróciło, nawet to co sami wyłożyliśmy (tego co rodzice dokładali za nadprogramowych gości nawet nie liczę). Kosztowna impreza, ale grunt że się udało i jest co wspominać.
A i rodzice zadowoleni
Skomentuj