Rady innych, rozsądek, mówią, że powinnam odejść i szukać szczęścia gdzie indziej. Że być może on jest faktycznie bardzo niedojrzały, niesamodzielny, że jemu ta sytuacja nie przeszkadza, tylko mnie. Bo to głównie ja dwoję się i troję, żeby w końcu się usamodzielnić i chciałabym z nim.
Serce mówi, że go kocham, doskonale się z nim dogaduję, że nigdy nie znałam nikogo takiego, z kim tak bym się czuła. Że mogę drugi raz już takiej osoby nie spotkać i nawet jeśli będę z kimś innym, w duszy zawsze będę go porównywać, tęsknić. Że nigdy nie uwolnię się od tego uczucia.
Kiedy z kolei się spotykamy, nie umiem być szczęśliwa przez to, że myślę ciągle o naszej żałosnej, dziecinnej sytuacji. Wstydzę się, że spotykamy się jak nastolatki i oglądamy razem filmy w pokoju dziecięcym. Ten wstyd zaczyna przesłaniać mi wszystko.
Co mam robić? Nic już nie wiem, czuję się jak w pułapce i czuję, że czegokolwiek nie zrobię, będę nieszczęśliwa pomóżcie, doradźcie mi coś, proszę.
Skomentuj