Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

Konkurs "Chłopiec czy dziewczynka" + wyniki

Collapse
X
 
  • Filter
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts

    Hallo, mamusia? To ja – Twój chłopczyk!
    Część pierwsza


    Na środku błękitnej, zroszonej poranną rosą łąki stał rozłożysty obłokoorzech. Jego liście wydzielały upojny, magiczny zapach, przynosząc ukojenie każdemu, kto przyszedł skryć się w ich cieniu. Puchowe, seledynowe gałęzie zwieszały się ku ziemi, obejmując – niczym ramionami - stojącą poniżej srebrną ławkę, tworząc z nią swoistego rodzaju kołyskę. Gdyby bliżej się przyjrzeć, można by było rozpoznać leżącego na ławeczce chłopczyka. Zwinięty niczym kot, z pulchniutką rączką podłożoną pod buzię spał słodko. Delikatne, przezroczyste skrzydełka znajdujące się na jego małych pleckach drżały raz po raz, rozpraszając przy tym dookoła złoty pył, a tłuściutkie paluszki małych stópek drgały pod wpływem pieszczot, którymi tak hojnie obdarzały je promienie słoneczne. W powietrzu unosiła się atmosfera dziwnego napięcia, cudownego oczekiwania oraz tajemniczego przeczucia, że zaraz stanie się coś wyjątkowego. Był to dzień 6 grudnia anno Domini dwa tysiące ósmego.

    Wtem wyłonił się z ogrodu odziany w białe, długie szaty starzec. Zmierzał ku dziecku, wspierając się na drewnianej lasce. Jego twarz emanowała dobrem i łagodnością, a w oczach błyszczały łzy wzruszenia i czułości. „Czy ja zawsze muszę to tak ciężko przeżywać? Czy rozstania muszą być takie trudne?” – rozmyślał.

    Szedł bardzo wolno, tak jakby chciał przeciągnąć chwilę pożegnania. „To naprawdę wyjątkowy malec – wrażliwy i dobry. Powinienem się cieszyć, że wreszcie przyszła tak wyczekiwana przez tego kochanego szkraba chwila” - myślał, ale czuł ogarniający go coraz większy smutek. Wiedział jednak, że za chwilę spełni się marzenie maluszka. Pamiętał dokładnie, jak jeszcze tydzień temu siedział z nim w ogrodzie i po raz kolejny ocierał jego łezki, po tym jak następny rozpromieniony kolega opuszczał ich wspaniałe królestwo. Pamiętał, jak tłumaczył, że i na niego przyjdzie pora i że musi być cierpliwy. Ból malca i pełne rozpaczy spojrzenie, którym wodził za każdym dzieckiem zmierzającym ku złotej bramie z napisem „WYJŚCIE” rozdzierał mu serce. Powinien się teraz zatem tym bardziej cieszyć ze ziszczenia marzeń maluszka. Ale czyż jest się czemu dziwić – rozstania z aniołami w końcu zawsze bolą…

    Podszedł do chłopca, uklęknął i pogłaskał go delikatnie po główce: „Chodź, już czas…” Malec ocknął się i przetarł oczka, nie pojmując jeszcze, co się stało. Starzec usiadł obok niego i wyciągnął z kieszeni lusterko na długiej, zakręconej rączce. Przetarł je dłonią i pokazał dziecku: „Popatrz” - powiedział, wskazując na odbicie mężczyzny i kobiety krzątających się między wiadrami z farbą, zwojami tapet i stosami kartonów. „Poznajesz?” – dodał. „Mamusia i tatuś?” - wyszeptał maluszek tak cicho, jakby bał się przepłoszyć zbyt głośnym zapytaniem swe kruche szczęście – albo raczej rozwiać jego nikły jeszcze cień. Starzec uśmiechnął się czule i pokiwał głową. „Wiedziałem, czułem to… Nie wiem, dlaczego, ale od razu wiedziałem… Ta pani ma takie same oczka jak ja, a ten pan nosek podobny do mojego” - mały spostrzegł nagle i się rozpromienił. „To moja mamusia i tatuś… Moi rodzice, moi i tylko moi” - malec szeptał gorączkowo i obserwował, jak para zmaga się z remontem, malując ściany na żółto. Po jego policzkach spłynęły łzy: „Nareszcie się doczekałem. Nareszcie ktoś mnie pokochał…” - łkał wtulony w starca. „Chodź, czas nagli” - starzec otarł mu łzy i zaczął zdejmować skrzydełka z plecków, wywołując tym samym prawdziwą eksplozję złotego pyłu. Mały pisnął z radości. „Zdejmiemy Ci je, ponieważ na ziemi nie będziesz już ich potrzebował – tam schronisz się pod skrzydłami swojej mamusi Madzi i tatusia Marcina” - oznajmił. W zamian za to wyczarował jakby z nikąd złoty kuferek i srebrną karafkę - żelazne wyposażenie każdego małego emigranta udającego się na ziemię. W kufrze znajdował się pierwszy krzyk, a w karafce – pierwsze łzy. Wręczył małemu cały ekwipunek, przestrzegając jednak: „Pamiętaj tylko, by nie otworzyć kuferka ani karafki przed 03. września. Zapamiętasz tę datę?” Maluszek pokiwał posłusznie głową. „A jak rozpoznam, że jest już 03. września?” - spytał zaniepokojony, „nie przegapię tej daty?”
    „Zobaczysz, na pewno będziesz wiedział” – starzec uśmiechnął się ze znawstwem, podnosząc malucha na ręce i przytulając go na pożegnanie. „Chodź, nie możemy już dłużej czekać… Święty Mikołaj obiecał Cię zawieźć Twoim rodzicom – sam dziś jedzie na ziemię, bo czeka go tam mnóstwo spraw do załatwienia. Bardzo się spieszy - jego sanie stoją przy złotej bramie” - dodał. Smyk wśliznął swą łapkę w dłoń starca, biorąc w drugą swą wyprawkę i powędrował dziarsko w stronę mikołajowego pojazdu. „Będę za Tobą tęsknił, wiesz? Dlaczego nie możesz jechać ze mną?” – zapytało dziecko. „Mnie też będzie Ciebie brakować, ale niestety nie mogę być wszędzie” - starzec pogłaskał go po złotowłosej główce. „Po to stworzyłem mamusie i tatusiów, żeby mnie zastępowali na ziemi. Pamiętaj jednak, że w myślach zawsze jestem z Tobą… Bądźcie szczęśliwi” – powiedział – po czym chuchnął na malca, tak by jego umysł pokrył się mgiełką zapomnienia.

    Sanie Mikołaja pomknęły w dół chmur, rozbryzgując na boki niebiański pył, który zaczął się formować na kształt plastycznej drabiny sięgającej do okien jednego z gnieźnieńskich domów. Dom był pogrążony we śnie. Mały intuicyjnie wiedział, co zrobić – na swych chwiejnych, pulchniutkich nóżkach zszedł po szczebelkach w dół, siłą swej woli oraz marzeń przeniknął przez zamkniętą szybę, kładąc się w dużym łóżku, w którym spali jego rodzice. Z całych sił, kurczowo wtulił się w serce kobiety – tak długo czekał na to szczęście i już nie chciał go wypuścić ze swych malutkich rączek. Ona tylko westchnęła przez sen, uśmiechnęła się delikatnie i obróciła ku mężowi, wtulając w jego ciepły bok. Umęczony podróżą i nadmiarem emocji maluch usnął głęboko, by z tym większą siłą – już od następnego dnia - zabrać się za poważną misję. Misję mającą na celu zamanifestowanie swej obecności w maminym brzuszku.

    Z samego rana przeciągnął się tak mocno jak tylko mógł i – zniecierpliwiony brakiem reakcji – zaczął wierzgać na wszystkie strony. „Hej, hej – jest tam kto? Ja tu jestem, TU, TUTAJ!” Nikt jednak nie odpowiadał. Każdego dnia podejmował próby na nowo. Na razie jednak bezskutecznie. Gdyby nie błogie ciepło i miłość, którą czuł się opatulony w swym przytulnym, miękkim mieszkanku, krzyczałby z rozpaczy. Powoli jednak zaczął zdawać sobie sprawę, że coś się zmienia. Nie tak to sobie co prawda wszystko wyobrażał. Myślał przecież – ba, był przekonany - że jak kopnie raz czy drugi, to mamusia od razu będzie wiedziała, że nosi go pod serduszkiem. Jego! Jej chłopczyka! A tak to tylko narzeka, że się zatruła, że przepracowała, że jest osłabiona. „O, nie! Tak to się nie będziemy bawić” - powiedział mały i zaczął fikać mocniej, generując prawdziwe fale mdłości, które skutecznie i z zatrważającą regularnością zaczęły zalewać jego mamę. Kilka dni później miał już pewność, że jego trudy nie poszły na marne – kobieta zaczęła bowiem przesiadywać godzinami przed komputerem i studiować fora poświęcone ciąży i macierzyństwie. Maluszek ciężko to co prawda znosił, kiedy tkwił ściśnięty w skulonej przed komputerem sylwetce mamy, ale czego się nie robi dla dobra sprawy... „Uuuuu, OBJAWY CIĄŻY? Czy ja słyszałem głos mamusi? No jest nieźle” - pomyślał, zacierając swe mikrorączki i ciesząc się na rychłe odkrycie wielkiej tajemnicy życia przez swych rodziców…

    „Ojej, dlaczego ta kobieta budzi mnie tak wcześnie” – pomyślał zaspany. „Nie dość, że to dzień Bożego Narodzenia, to jeszcze 5:00 rano…” Przeciągnął się i ukołysany żwawymi krokami krzątającej się po domu mamy zasnął ponownie. Przegapił jednak najważniejszy moment, kiedy to mamusia z zapartym tchem zaczęła bawić się kawałkiem tajemniczego plastiku, na którym niespodziewanie pojawiły się dwie grube kreski – niby nic, dla niej jednak najwidoczniej wszystko… Serce kobiety wypełniła przeogromna radość. Sięgnęła do kosza z bielizną i wyjęła ukrytą – tak na wszelki wypadek - wiklinową, malutką kołyseczkę, w którą włożyła test. Całość zapakowała do ślicznej, czerwonej torebki w renifery, po czym pobiegła do sypialni i obudziła męża, mówiąc mu, że ma dla niego prezent na Boże Narodzenie. Ten – tocząc wewnętrzną walkę między zmęczeniem a męską ciekawością – otworzył w końcu oczy, usiadł obok niej i rozpakował podarunek. Nie, nie zrozumiał od razu. Za chwilę jednak po jego policzkach spłynęły łzy wzruszenia. Były to cudowne chwile… Trochę szkoda, że niczego nieświadomy maluch je przespał, ale z drugiej strony – jakby nie patrzeć – może to i dobrze. Widząc wiklinową kołyseczkę wyścieloną różowym atłasem i przyozdobioną różowymi kwiatuszkami, z pewnością nie byłby zadowolony… Taka ujma na męskim honorze! Co by powiedzieli jego przyszli kompani zabaw – Oskar, Mateusz i Mikołaj, którzy zamieszkiwali obecnie brzuszki swoich mam, koleżanek jego mamusi? Chyba, że ich mamusie wywinęły im podobne numery?

    Skomentuj

    •    
         

      Hallo, mamusia? To ja – Twój chłopczyk!
      Część druga


      Tak jak i ten mały smyk obawiał się kiedyś, nachylając nad magicznym, rajskim lusterkiem, w którym po raz pierwszy ujrzał swoich rodziców, że jego kruche szczęście pryśnie jak bańka mydlana, tak i jego mamusia przeżywała chwile zwątpienia. Nie wierzyła, że mogło spotkać ją tak wielkie szczęście. Czymże sobie na nie zasłużyła? A że bolał ją brzuch po jednej stronie i ciągle w tym samym miejscu, to zaczęła przekopywać Internet wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu możliwej przyczyny. Pierwsze, na co trafiła, to setki artykułów na temat ewentualnych powikłań ciążowych, problemów i komplikacji. Biedaczka wymyśliła sobie zatem, że jej kruszynka musiała się zagnieździć w niewłaściwym miejscu… „Mamo, mamo, wszystko w porządku! Siedzę tu sobie, i jest mi dobrze. Naprawdę podoba mi się w moim domku i wierz mi, że nie chcę się z niego ruszyć! Przecież tak długo o nim marzyłem…” – rezolutny maluszek próbował ją uspokoić, kiedy raz po raz zalewały go fale adrenaliny. Po raz pierwszy w życiu poczuł się jak prawdziwy mężczyzna, którego zadaniem jest wsparcie kobiety w trudnych chwilach i przywołanie jej do porządku. W niewyjaśniony sposób poczuł się odpowiedzialny za swą nerwową kobietkę i obiecał sobie, że zawsze będzie się nią opiekować. Tak doskonale wiedział, czego jej trzeba, tak dobrze zdążył ją przecież poznać i się z nią zaprzyjaźnić! Było mu jej żal – szczególnie gdy pewnego dnia zamiast słodkiego smaku w usteczkach poczuł coś słonego – czyżby pływał we łzach? Czuł, że coś jest nie w porządku. Jego mama wróciła właśnie z badania USG, na którym – jak się okazało – nic nie było widać. Fakt ten doprowadził malca do białej gorączki. Poczuł się urażony: „Jak to, taki jestem wielki i mnie jeszcze nie widać?! Mnie???” – irytował się, machając rączkami i nóżkami na wszystkie strony.

      Nie widząc już innego rozwiązania, zdecydował się wykorzystać stare znajomości i poprosił o pomoc Trzech Króli. Ci zgodzili się poratować uroczego szkraba z opresji, „przynosząc” go jego mamie w dniu 6 stycznia 2009 roku. Tego to właśnie dnia rozpromieniona mamusia wróciła do domu, pokazując zdjęcie USG, na którym można było się dopatrzyć maleńkiego pęcherzyka ciążowego.

      Od tego momentu maluch mógł spać spokojnie – mama znacznie się wyciszyła i zaczęła bardzo o siebie dbać. Lubił, kiedy nazywała go swą kruszynką i czule głaskała brzuszek. Uwielbiał, kiedy piła słodkie kakao i jadła chleb z miodem. W delektowaniu się rozkoszną, opłukującą jego ciałko i pieszczącą jego podniebienie słodyczą przeszkadzały mu trochę te kiszone ogórki, które pochłaniała „na deser”, ale z miłości i przywiązania wybaczał jej wszystko. Kochał ją tak bardzo, że oddałby za nią chętnie i swoją ulubioną zabawkę – pępowinę. No, może jej połowę…

      Mijały dni, a maluch czuł, że mamusię coraz bardziej zajmuje roztrząsanie kwestii, czy jej kruszynka jest chłopczykiem czy dziewczynką. Studiowała fora i rozwiązywała głupiutkie testy, w których musiała odpowiedzieć na pytania takie jak, czy w ciąży rosną jej szybciej włosy na nogach, czy jej brzuszek przypomina arbuza czy raczej piłkę do koszykówki, czy śpi z głową skierowaną na północ czy na południe, czy najchętniej je piętkę chleba, czy wydłużył jej się nos oraz czy - podnosząc kubek - chwyta go za uszko czy go obejmuje. Maluszek chichotał i ze śmiechu wierzgał nóżkami, przewracając się z boku na bok – tak go te pytania bawiły… Czuł jednak, że i jego mamusia się przy tym doskonale bawi oraz niesamowicie relaksuje. „A niech ma kobieta trochę radości” – z czułością gładził ściankę swego przytulnego domku. Bardzo się jednak denerwował, kiedy tatuś podchodził do mamusi, głaskał jej brzuszek i mówił do niego „Majuniu” albo kupował różowe sukieneczki. „No proszę cię, przecież nie będę chodził w czymś takim. Kup mi lepiej piłkę, albo autko” – prosił zniesmaczony malec. Czasem musiał jednak przyznać, że jego tatuś stawał na wysokości zadania, przynosząc do domu jakieś fajne niebieskie wdzianka lub sportowe buciki. Największą radość sprawiały szkrabowi jednak coraz częściej wypowiadane słowa w kierunku jego mamy. Że bardzo jej ta ciąża służy, że kwitnie i pięknieje z dnia na dzień, że jej twarz promienieje, co też nieomylnie znaczy, iż nosi pod sercem chłopczyka. Maluszek prężył się wtedy dumnie, bo był szczęśliwy, że ma tak ładną mamę, której będą mu na pewno zazdrościć wszyscy koledzy z piaskownicy. „No nareszcie ktoś sensowny, kto to wreszcie zauważył!” – cieszył się. Jednak najbardziej radowało go mocne (czuł to wyraźnie) przekonanie mamusi, że będzie miała synka. „Ona to wie!” - szalał z radości. To fakt, kobieta już od dawna miała przeczucie, że urodzi synka: „Jeśli się okaże, że to prawda, to zacznę wierzyć w przemożną moc matczynej intuicji…” – mawiała. Rozpierała ją duma ze swoistego „wtajemniczenia” i z przyjęcia w kręgi "prawdziwych mam".

      Chłopczyk był wzruszony troską swej mamy o jego zdrowie i powtarzanymi ciągle słowami, że on i jego zdrówko są najważniejsze. Czuł się wtedy naprawdę kimś wyjątkowym. W nagrodę, podczas kolejnego badania USG, postanowił pokazać się w swej pełnej okazałości. A że był małym, skorym do żartów figlarzem, to stanowiło to dla niego nie lada poświęcenie. Początkowo planował bowiem kamuflować się skutecznie aż do samego rozwiązania.

      Badanie przypadało na dzień 25 marca. Jego sprytna mamusia wyczytała już w Internecie, że w 17. tygodniu ciąży istnieją duże szanse na rozpoznanie płci dziecka. Ba! Studiowała nawet ankiety, w których forumowiczki pisały, w którym tygodniu ciąży udało im się „podpatrzeć” płeć swych kruszynek. Pewnie dlatego chodziła taka rozemocjonowana – nie mogła spać, jeść, ciągle była zamyślona. I czekała, czekała z utęsknieniem na wizytę. Maluch obawiał się, że jej serduszko pęknie albo wyskoczy z piersi – tak szalało!

      Kiedy tatuś wrócił z pracy, zabrał mamę do pani doktor. Była to bardzo ważna wizyta i oboje odetchnęli z prawdziwą ulgą, kiedy po długim i dokładnym - przeprowadzonym w zupełnej ciszy i skupieniu - badaniu pani doktor powiedziała, że maluszek ma się bardzo dobrze i ładnie się rozwija. To było najważniejsze! Jaka cudowna wiadomość! W całym tym zamieszaniu i radości zapomnieli spytać o płeć. Czujna pani doktor, z błyskiem w oku, spytała jednak w pewnej chwili, czy ma zdradzić, czy szkrab będzie chłopcem czy dziewczynką. Rodzice skinęli głowami. Pani doktor przeciągała jednak chwilę prawdy, umiejętnie budując napięcie. „Czy wybraliście już Państwo imiona dla obu płci?” – spytała uśmiechnięta znad okularów. Maluszek sprężył się cały, marszcząc czółko i nadstawiając ucha – ważyły się tu przecież jego losy! „Ciekawe, co też rodzice dla mnie wymyślili… No i jak będę miał imię, to będę już taki, taki… no… jakby ostateczny, prawdziwy i nieodwołalny” – dumał, drapiąc się w brodę.
      „Jakub albo Maja” – usłyszał po chwili. „Ojej, jak ładnie” – pomyślał i odetchnął z ulgą – „Kubuś, Kuba, Kubek…” - pławił się w swym szczęściu. Pani doktor skwitowała to słowami: „No to będzie Kubuś, bo ma to coś, czego by nie miała Maja…” Mamusia i tatuś zaczęli się śmiać, łapiąc się za ręce. „No to JESTEM, mamusiu i tatusiu, cieszycie się?” Nie musiał jednak pytać – czuł, że jego rodzice byli bardzo, bardzo szczęśliwi i wzruszeni. W ich oczach błyszczały łzy. Dostrzec można w nich było również coś, co można by określić jednym słowem: DUMA. Mamusia snuła już wizję zakupów, podczas których będzie mogła z lubością przebierać w maleńkich ubrankach i szykować wyprawkę w kolorze niebieskim. „Dobrze, że mi się ten kolor podoba” – pomyślał. Tatuś natomiast cały czas mówił o majsterkowaniu, autkach, drewnianej kolejce i małym laptopku. Wieczorem mama i tata zadzwonili do dziadków. Na wieść o wnuku – pierwszym de facto – dziadek orzekł z radością, że zostanie dziadkiem, bo jakby była dziewczynka, to byłby tylko „mężem babci”. „No chyba go już lubię” – pomyślał sobie maluch.

      Od czasu kiedy „zyskał” osobowość, którą potwierdziły 3 kolejne badania USG, poczuł, że więź między nim a rodzicami znacznie się zacieśniła, że ich trójka stała się prawdziwą rodziną. Połączyła ich jeszcze większa czułość i wzruszająca, pełna oddania troska o siebie nawzajem. To takie miłe, kiedy rodzice zwracają się do niego teraz po imieniu, czytają mu „męskie” bajki o smokach i rycerzach, a nie jakieś tam dyrdymały o księżniczkach i syrenkach. Albo kupują mu fajne gadżety. Tatuś sprezentował mu nawet niedawno niebieski śliniaczek z napisem SYNEK TATUSIA. Z wdzięczności maluszek kopnął wtedy mamę z całej siły w brzuszek – i to aż trzy razy! Z doświadczenia wiedział, jak bardzo mamusia i tatuś to lubią. „Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę tatusia – to musi być naprawdę super gość” – myślał mały, ssąc kciuk. „A mamusia? A mamusia mówi do mnie najładniej na świecie – MÓJ DZIELNY MAŁY MĘŻCZYZNA. Ślicznie, prawda? Bo ja jestem jej mężczyzną i kocham ją najbardziej na świecie… Razem z tatusiem będziemy się nią opiekować” – snuł plany. Jego czółko marszczyło się od tego intensywnego myślenia. W końcu zapadł w drzemkę…

      I tak fika, śpi i marzy po dziś dzień ten nasz mały, rezolutny zuch, trzymając kurczowo w swych maleńkich, tłuściutkich rączkach złoty kuferek i srebrną karafkę, nie mogąc się doczekać, kiedy nareszcie będzie mógł zrobić z nich użytek. Jedyne, co mąci jego spokojny i beztroski sen, to obawa, czy aby nie prześpi tajemniczej daty 3 września… Ale coś mu mówi, że kiedy nadejdzie TEN MOMENT, to z pewnością go rozpozna i będzie doskonale wiedział, co ma robić…

      Skomentuj


        extremalne odkrycie

        Płeć mojego dziecka odkryłam...kiedy zdjęłam mu pieluchę.
        Zdaję sobie sprawę,że brzmi to jak niemądry żart,ale tak właśnie było.
        W trakcie mojej ciąży oboje z mężem zdecydowaliśmy,że o płci maleństwa dowiemy się już po rozwiązaniu.Oczywiście nie raz i nie dwa w trakcie USG kusiło mnie niemiłosiernie,by zadać lekarzowi TO pytanie i mniej lub bardziej świadomie usiłowałam odgadnąć z jego tajemniczej miny płeć istotki kryjącej się w moim brzuchu.Jednak udało mi się wytrwać do końca.
        Przy porodzie towarzyszył mi mąż i to on pierwszy odkrył płeć maleństwa.Ja niestety nie miałam tej przyjemności bo wraz z ostatnim pchnięciem straciłam na moment przytomność.Kiedy się ocknęłam maleństwo już powędrowało do ważenia.Przewieziono mnie na salkę,gdzie za chwilę przyszła pielęgniarka z moim skarbem.Mąż podekscytowany patrzył,jak szybko "rozpakowuję" maleństwo z manatków i zdejmuję mu pieluszkę.
        Jaka była moja radość kiedy odkryłam,że to dziewczynka!
        Nie mogłam wprost uwierzyć.Dlaczego?
        Ponieważ w całej rodzinie mojego męża od dawien dawna rodzą się wyłącznie chłopcy.Nasza Klaudusia jest pierwszą i jak na razie jedyną kobietką w klanie Bistygów Choć ma w tej chwili 3 latka,jeszcze nikt jej nie "zdetronizował" ,choć przybyło w tej rodzinie dwóch małych uroczych chłopczyków ze strony męża brata.Teraz jestem w drugiej ciąży i wiem jedno-nie zamierzam już czekać z rozpoznaniem płci maleństwa.Kiedy tylko będzie to już możliwe,zapytam o nią na USG.Tym razem chcę wiedzieć pierwsza!
        Attached Files

        Skomentuj


          Może lepiej byłoby nie wiedzieć...

          Gdy tylko dowiedzieliśmy, że jestem w ciąży cieszyliśmy się, że w końcu się udało. W duchu chcieliśmy chłopca, ale na pytania znajomych odpowiadaliśmy, że nieważna jest płeć byle było zdrowe. Moja siostra tylko strasznie chciała żeby była dziewczynka – nie dziwię się, bo zawsze lepiej jak pierwsza chrześniaczka jest dziewczynką. Wśród kuzynostwa mojego i męża proporcje chłopiec a dziewczynka to 1:6. Dlatego też często podśpiewywaliśmy piosenkę Kayaha „Córeczko wolałabym żebyś była chłopcem” a dzidziuś otrzymał przydomek: DZIDEK. Pomimo tego, że chciałam żeby to był chłopiec to zaczynałam czuć, że raczej będzie dziewczynka, m.in. ze względu też na to, że zaczęły mi się zachcianki na wszelkiego rodzaju słodkości. Nie mogłam się doczekać kolejnego badania żeby w końcu upewnić czy dzidziuś jest zdrowy i poznać płeć. I zamiast kupować tzw. uniwersalne body i śpiochy móc w końcu kupić typowo chłopięce ciuszki albo śliczne sukienusie. Niestety, na USG w 20 tygodniu ciąży Pani dr miała swoje przypuszczenia, ale nie była pewna i wolała ich nie zdradzać. Poleciła tylko zrobienie USG 3D, żeby rozwiać nasze wszelkie wątpliwości czy dzidziuś jest zdrowy. Więc w 22 tygodniu poszliśmy na nie, a tam Pan dr od razu powiedział, że wszystko wskazuje na dziewczynkę, nawet charakterek. Bo wszystkie dziewczynki na tych badaniach są niegrzeczne Wiedziałam! Czułam to. Nawet mąż się śmiał, że niezłą mam intuicję.
          Po badaniu zadzwoniłam od razu do mamy. Pogratulowałam jej, że zostanie prawdziwą babcią, a tato niestety musi jeszcze zaczekać na wnuka żeby być prawdziwym dziadkiem. Ale i tak się cieszył.
          Skoro wiadomo, że dziewczynka, więc nie czekałam ani chwili dłużej i rozpoczęłam buszowanie po sklepach z ciuszkami – oczywiście większość w kolorze różu. Mąż tylko od czasu do czasu zadaje mi pytanie: „A jeśli lekarz się pomylił, co zrobimy z tymi sukieneczkami i różowymi ciuszkami?” Nawet na szkole rodzenia położna opowiadała, że lekarze się mylą.
          Aktualnie jestem pod koniec 31 tygodnia ciąży. Może lepiej byłoby nie wiedzieć czy chłopiec czy dziewczynka? Na dziewczynkę jesteśmy nastawieni i przygotowani, a jak będzie chłopiec to będziemy równie szczęśliwi i szybciej będziemy się starali o drugie dziecko – tym razem o dziewczynkę. Czas do rozwiązania już się wlecze. Ale dobrze, że z Dzidzią (już nie Dzidek) jest wszystko w porządku.

          Skomentuj


            We dwie raźniej

            Tak się przytrafiło, że ja i moja bratowa zaszłyśmy w ciążę w prawie tym samym czasie. We dwie było nam raźniej cieszyć się z błogosławieństw ciąży, jak i znosić jej trudy. Było nam tak wesoło, latałyśmy razem po sklepach, słuchałyśmy swoich opowieści i snułyśmy plany. Różniłyśmy się tylko w kwestii płci przyszłych dzieciaczków. Ja uważałam, że chłopczyk byłby łatwiejszy w wychowaniu i po kryjomu liczyłam na synka. Ona marzyła o córce, któą mogłaby stroić.
            Pewnego dnia bratowa wpadła do mnie jak huragan i od progu głośno zakomunikowała: 'Będzie syn!', a przy najbliższym USG mój lekarz stwierdził, co prawda niepewnie, że ja będę miała córeczkę. Żartowałysmy sobie trochę, że się po prostu wymienimy, ale tak naprawdę płeć nie miała takiego znaczenia i obie promieniałyśmy szczęściem czekając na nasze pociechy.
            Najciekawszy był koniec historii. Kiedy odebrałam telefon od brata z wiadomością, że bratowa jest juz w szpitalu w połogu, tak się przejęłam, że sama dostałam skurczy i pognaliśmy do szpitala, oczywiście tego samego! A jakże!. Rodziłyśmy w salach obok. W kilka godzin po narodzinach synka mojej bratowej na świat przyszło moje dziecko: ku zaskoczeniu wszystkich również dorodny osobnik płci męskiej! Hahaha, pomyślałam, wspominając niepewnośc doktora przy badaniach USG, synek jakoś tak zawsze się wstydliwie układał, że nie było widać tego co trzeba. A teraz był już ze mną i cieszyłam się niezmiernie.
            Gdy leżałysmy razem na sali poporodowej ustaliłyśmy, że wszystko świetnie się ułożyło, chłopcy będą razem dorastać się i bawić a my...? A my teraz musimy się postarać o dziewczynki

            Skomentuj


              Chłopiec czy dziewczynka?

              Dokładnie pamiętam, że, gdy tylko dowiedzieliśmy się z mężem, zerkając z niedowierzaniem na dwie kreseczki na teście ciążowym, że będziemy rodzicami od razu wiedziałam, że to będzie chłopiec! Jakoś tak od zawsze pasował mi do nas synek, z resztą u mnie w rodzinie pierworodni to zawsze chłopcy- ja jako dzieło przypadku po ośmiu latach przerwy po moich braciach . Mój mąż ma podobnie jak ja dwóch braci, mój brat pierwszy potomek to syn itd. Więc to, że będzie to chłopczyk to taka prawie rodzinna tradycja. Wszyscy z resztą utwierdzali mnie w przekonaniu, że będzie synek... rodzina, znajomi, nawet przypadkowi ludzie na ulicy zaczepiając często i mówiąc, że po kształcie brzuszka to widać, że na syna albo że wyglądam kwitnąco, a córeczka przecież zabrałaby mi urodę, a nie jej dodawała. Właściwie nawet nie spieszyło nam się, by zapytać mojego lekarza czy widać już płeć. Gdy w końcu zapytałam oboje zaniemówiliśmy... okazało się, że owoc naszej miłości to córeczka! Dziś nie wyobrażam sobie, abym usłyszała wtedy coś innego . Jest naszą małą księżniczką! Cudowną dziewczynką!
              Last edited by golcia20; 04-08-2009, 21:00.

              Skomentuj


                Na razie jedynie... Maleństwo

                - Chciałbym dziewczynkę – z zapałem zadeklarował mąż.
                - Fajnie, gdyby był chłopiec – opowiedzieli się Teściowie.
                - Wszystko mi jedno. Nie mam żadnych preferencji – powiedziała Mama. Rozsądna kobieta!
                Żeby wszystkich uszczęśliwić, musiałabym urodzić bliźniaki.
                Siostra na wieść, że zostanie ciocią, przekopała graty po synku i uszczęśliwiła mnie furą ciuszków dla maluszka. Moro tam nie było, ale, o dziwo, jakieś róże się trafiły.

                Od początku wiedzieliśmy, że chcemy znać płeć dziecka ze względów:
                1. praktycznych - wyprawka
                2. emocjonalnych – jakoś tak łatwiej gadać do kogoś, kogo się „zna”. Malucha, Bąbla, Misiaka, Słoneczko itp. już przerobiliśmy.

                W 25 tc USG nie dało jednoznacznego rozwiązania. W 29 tc lekarz nie robił badania (w końcu nie przy każdej wizycie ma taki obowiązek). Nie dał się nawet przekonać spojrzeniem „najsłodszy szczeniak w schronisku”:
                - Na 100% dowie się pani po porodzie – komentował z uśmiechem. No, w to nie wątpię! (Chyba że moje dziecko okaże się pierwszym przedstawicielem trzeciej płci.) Ale czy muszę czekać aż do połowy sierpnia?
                Tego dnia musiałam wcielić się w adwokata diabła i bronić własnego ginekologa przed rodziną, która nastawiła się, że wszystko już będzie wiadomo.

                Teraz jestem w 30 tc i nadal nic nie wiem (najbliższa wizyta 18 czerwca – może wtedy?).
                A w końcu czy to aż tak istotne? Na problemy wychowawcze związane z płcią trzeba jeszcze trochę poczekać, teraz wystarczy, zgodnie z zasadą małe dziecko – małe problemy (i tańsze zabawki), wyposażyć je w to, co najważniejsze.
                Łóżeczko ma, catering zawsze w pogotowiu. Niezależnie od płci trzeba będzie nakarmić, umyć, przytulić i ucałować na dobranoc. Na razie czekamy na nasze... hmmm... Maleństwo i oby okazało się... dobrym człowiekiem.

                A mąż i tak wyciągnie nasze dziecko na ryby

                Skomentuj

                •    
                     

                  Od Krewetki do...

                  Ja nigdy nie chiałam być mamą. Nie brały mnie nigdy miniaturowe skarpetki, oślinione buźki ani szczerbate uśmieszki. Do tej pory wyznawałam zasadę, że ja dla dobra dzieci nie będę się do nich zbliżać, a i one zostawią mnie w spokoju.
                  Pewnego pięknego dnia, postanowiliśmy z mężem, że już jedank czas najwyższy, bo już coraz bliżej trzydziestki, bo potencjalni dziadkowie, bo nasze życie już poukładane....
                  Pół roku beztroskiego życia później, dwie kreski na teście ciążowym spowodowały, że prawie zemdlałam w łazience. I to wcale nie ze szczęścia. Raczej z wrażenia, że klamka zapadła. Po entuzjastycznej reakcji mojego męża, że już się nie może doczekać swojej córeczki,nagle zaczęłam się zastanawiać, co to jest,co się znalazło w moim brzuchu. Kompletnie nie postrzegałam tego, jako początku nowej osoby. Z pomocą przyszły mi koleżanki, które ochrzciły moją ciąże roboczym tytułem: Krewetka. Przyjęło się. Krewetka była bezpłciowa, bezosobowa, ale cały czas rosła i zajmowała coraz więcej miejsca w moich myślach.
                  Aż tu nagle w 15 t.c. na kolejnej wizycie, ginekolog sprawdzając, czy ciążą żywa na USG, pokazał mi że Krewetka rześko przebiera nogami i ssie kciuk. Krewetka mnie znokautowała, a ja nagle poczułam, że mam w sobie charakterną małą osóbkę i bardzo bym chciała, żeby ta osóbka okazał się Tosią. Chciałam mieć z moją Krewetką taką wspaniałą kobiecą więź, jaką mam ze swoją mamą.
                  Od tej pory stałam się łasa na wszystkie stwierdzenia typu, że to na pewno dziewczynka, bo.... Nagle zaczęłyśmy się z Krewetką wzajemnie poznawać.
                  W 22 t.c. na połówkowym USG, na które poszliśmy z mężem, przedstawiłyśmy się sobie. Krewetka okazała sie Tosią, co potwierdziła jeszcze drugi raz na USG 4d ochoczo się do nas wypinając.
                  Teraz jestem w 27 t.c. i gdy jestem w towarzystwie mojej mamy i babci, wszyskie cieszymy się, z siły czterech pokoleń bab, które razem spędzają czas. Czterech pokoleń bab, 4 par jajników i 4 pierwiastków żeńskich. Niech żyje solidarność jajników
                  Last edited by ahaha; 08-06-2009, 16:11. Powód: powtórzenie tekstu

                  Skomentuj


                    Na badaniu USG poznałam płeć swojego dziecka, wszystko przebiegało bardzo wzorowo. Cieszyłam się z chłopczyka rosnącego w moim brzuchu, choć czasami, gdy wypychał swoje stopki i zjeżdżał nimi po moich zebrach zastanawiałam się, czy dziewczynka nie była by spokojniejsza. Ale znajomi śmiali się, że to będzie piłkarz pierwszoligowy.
                    Po kilku dniach od USG dziecko jakby się uspokoiło, wyciszyło, z obawami poszłam na badania, lecz lekarz stwierdził – „nie ma powodu do obaw”… a moje serce mówiło mi inaczej, po 2 dniach na kolejnej wizycie wybłaganej u innego lekarza, usłyszałam, że mój chłopczyk nie będzie już piłkarzem, a mój brzuch okrągły jak piłka już nie nosi w sobie nadziei na nowe życie. Po moim synku formalnie pozostały mi tylko dokumenty i zaświadczenie wypisane do pracy, że jestem w ciąży. Pozostał mi smutek, nocne koszmary, gdyby nie wsparcie mojej połówki popadłabym zapewne w ogromna depresje, choć razem płakaliśmy i zadawali pytanie dlaczego? To przeżycie umocniło nasz związek.
                    Z dnia na dzień markotniałam, zamykałam się w sobie – tonęłam w smutku, a On z uporem wyciągał mnie na brzeg i pokazywał, popatrz tam na horyzoncie jest słońce, które dla nas jeszcze zaświeci. Po kliku miesiącach miałam sen – siedziałam na plaży, dzieci bawiły się wesoło z rodzicami a ja patrzyłam w bezkres morza… nagle trąciła mnie piłka, po która przybiegł natychmiast wesoły chłopczyk i bezpardonowo na Ty powiedział mi – i czemu tu siedzisz i się zamartwiasz, potrafisz się uśmiechać? Chciałbym żebyś była wesoła i poprowadziła moja siostrę przez życie z radością. W tym momencie się obudziłam…
                    Po 2 tygodniach okazało się, że mój brzuch znowu wypełnił się nadzieją, natychmiastowo zwolniłam się z pracy, bez zastanawiania czy otrzymam zasiłek, stracę przywileje. Straciłam materialnie, nie mam swojej „kasy” na kosmetyczkę, fryzjera jestem na utrzymaniu męża, ale czy to jest ważne?
                    Otoczony troską mój brzuch wzrasta coraz szybciej, nie chcemy wiedzieć czy będzie to dziewczynka czy chłopczyk, dla nas ważne jest by przyszło na świat zdrowe, bym mogła usłyszeć krzyk nowego życia… i niech płacze po nocach i chce być noszone, nie będę narzekać, że grymasi, że znowu trzeba przebrać….
                    Może nie będzie miało zapewnionych super zabawek, markowych ubranek, ale zawsze będzie otoczone rodzicielską opieką.
                    Niezależnie od tego czy będzie to On czy Ona będzie naszym wyczekanym najukochańszym dzieckiem, a pokoik… i tak pozostanie niebieski…



                    Redakcji proponuje, by w kolejnych konkursach weryfikowała czy dana Użytkowniczka oczekuje potomka lub ma malutkie dziecko – zwyciężczynie powinny przedstawić do wglądu Redakcji zdjęcie USG, zaświadczenie lekarskie lub akt urodzenia. Duża ilość nagród zostaje sprzedawana na portalach aukcyjnych, czyli wygrywają je osoby, którym są one zbyteczne.

                    Skomentuj


                      Witam

                      NIe wiedziałam co się ma urodzić, ale bardzo pragnełam syna , zresztą tak jak mój mąz.
                      Gdy lekarz powiedział, z ebędzie chłopczyk niechący z radości przewróciłam stojak na kurtki, który stał za mną. TA wiadomość była bardzo dla nie szczęsliwa. Mój mąż o tej wiadomści zareagował bardzo wesoło i zaczał oglądać wystrój pokoju dla synka.

                      Skomentuj

                      •    
                           

                        Pierwszy na świat przyszedł synek,więc to było normalne,że będąc w drugiej ciąży myślałam o dziewczynce.Nawet miałam już wybrane imię-Emilka.Marzyłam o córeczce,by stroić ją w różowe sukieneczki,bawić się z nią lalkami i patrzeć jak z dnia na dzień robi się co raz piękniejsza.
                        Nie chciałam znać płci,więc powiedziałam lekarzowi,żeby absolutnie mi o tym nie informował.Ot na przekór mojej ciekawości.Tak postanowiłam,chociaż czasami miałam ochotę to postanowienie złamać,bo strasznie byłam ciekawa,kto tak mi w nocy spać nie daję,rozpychając się w brzuszku.Jednak wytrzymałam do końca,chociaż na widok małych słodkich sukieneczek miałam ochotę chociaż jedną kupić,zanieść do domu i ciągle się w nią wpatrywać.Moja kobieca intuicja ciągle mi podpowiadała,że to będzie córeczka.To samo mówili znajomi,a wywnioskowali to po moim wyglądzie i ilością nabytych podczas ciąży kilogramów.Na poród czekałam z wielką niecierpliwością.W końcu znalazłam się w szpitalu.Poród postępował bardzo szybko.Kiedy maleństwo pojawiło się na świecie,w końcu poznałam jego płeć.Pytałam położną czy to chłopiec czy dziewczynka,ale ona chyba nie słyszała.Dlatego spojrzałam co maluszek ma między nóżkami Okazało się,że mam córeczkę.Moją wymarzoną córeczkę.Pierwszy raz płakałam ze szczęścia.Nigdy nie zapomnę tej chwili,wyjątkowej chwili...

                        Skomentuj


                          Było to w sierpniu, nie tak dawno jeszcze,
                          kiedy chcieliśmy remont zrobić mały,
                          wtedy rodzice męża oświadczyli:
                          by na wakacje córki u nich zostały.

                          Zabrali teściowie dwie nasze córy,
                          byśmy mieszkanko nasze odnowili,
                          lecz przed odjazdem teściu zażartował
                          byśmy czasami głupot nie zrobili.

                          A my na przekór życzeniom teścia,
                          oprócz remontu, inne przyjemności
                          mieliśmy i okazało się potem,
                          że jestem w ciąży z pięknej miłości.

                          Dwie dziewczynki już w domu były,
                          więc chłopczyka chciałoby się teraz,
                          lecz najważniejsze, by zdrowe było,
                          przez to USG robiłam nie raz.

                          Wszystko mówiło, że będzie dziewczynka,
                          już imię było nawet wymyślone,
                          narodzin czekała cała rodzinka,
                          córeczki z siostry byłyby zadowolone.

                          Jakież to było wszystkich zdziwienie,
                          łącznie z lekarzem prowadzącym,
                          gdy okazało się zamiast dziewczynki,
                          urodził się chłopczyk grzeczny i śpiący.

                          Skomentuj


                            Myślałam, że będzie synek. Ale pewnego dnia miałam sen w którym urodziłam śliczną zdrową dziewczynkę. I tak od tego czasu myślałam o tym czy na USG połówkowym lekarz powie - "Będą państwo mieli dziewczynkę" czy może "Będą państwo mieli chłopca". I doczekałam się, usłyszałam słowa które kołatały się w mojej głowie od kilku dni - dziewczynka. I poczułam taką radość że ciężko to opisać. Gdyby okazało się jednak że mamy chłopca również bym się cieszyła. Jednak świadomość kobiecej intuicji i intuicji przyszłej matki, która jest nam dana jest niesamowita. I tak teraz oczekujemy z niecierpliwością przyjścia na świat naszej małej Zuzi, przygotowując się do tego sukcesywnie robiąc wyprawkowe zakupy. "To" - już coraz bliżej.

                            Skomentuj


                              Dziewczynka

                              O tym że jestem w ciąży dowiedziałam się w nocy z 5 na 6 grudnia 2008 roku - dostaliśmy taki mega prezent na Mikołaja
                              Od samego początku miałam przeczucie że będzie to dziewczynka - nie wiem skąd ... mój partner a później już mąż twierdził że będzie chłopiec bez dwóch zdań ...
                              choć też powtarzałam cały czas jedno - nie ważne czy będzie ona czy on, ważne by urodziło się zdrowe !!!
                              i nadszedł dzień USG gdzie pan doktor powiedział "wszystko wskazuje na to że będzie dziewczynka, bo nie ma nic między nóżkami" a ja na to - "i już nie wyrośnie ..." ...
                              kolejne badanie - 3 D potwierdziło - będzie dziewczynka i jakie było zdziwienie mojego męża że miałam tak dobre przeczucie.

                              teraz z perspektywy kilku miesięcy które minęły od radosnej nowiny wiem że tak być musiało. Okazało się bowiem że mój "mąż" nie dojrzał do swej roli i zostanie mi samej wychowywać malutką Wiktorię - bo tak moja kruszynka będzie miała na imię. wiem że dziewczynkę będzie mi łatwiej wychować niż chłopca, choć i tak trudna droga przed nami obiema ...

                              Z pozdrowieniami od Meli i Wiktorii, która przyjdzie na świat za ok 6 tygodni

                              Skomentuj


                                Wyniki konkursu "Chłopiec czy dziewczynka"

                                Oto lista 20 laureatów konkursu, którzy w nagrodę otrzymują atrakcyjne zestawy wspomagające karmienie piersią ufundowane przez firmę Philips Avent:

                                1. tosienka
                                2. nator1
                                3. froch
                                4. slonko28
                                5. magd4lenka
                                6. enigma10
                                7. rakieta
                                8. Lullaby
                                9. merus
                                10. jeanny88
                                11. blonddorotka
                                12. katjusza
                                13. Justiii
                                14. rakastan
                                15. Masewicz
                                16. xirka
                                17. velvet
                                18. unambitious
                                19. Ness
                                20. ahaha

                                Serdecznie gratulujemy zwycięzcom i zapraszamy wszystkich do udziału w kolejnych naszych konkursach.
                                Redakcja
                                pozdrawiamy,
                                Redakcja MamoToJa.pl

                                Skomentuj

                                       
                                Working...
                                X