Wspomnienie dzieciństwa są tak kolorowe, jak tęcza, a myśl o czasach, kiedy byłam małą dziewczynką przywołuje posmak najwspanialszych pychotek, jakie tylko mogło poznawać moje podniebienie.
Pamiętam:
Czerwone truskawki- zawsze urządzaliśmy konkurs, na znalezienie pierwszej dojrzałej truskawki, a smak rozpływającej się w ustach nagrody do dziś mam w pamięci
Białe mleko- cieplutkie, prosto od krowy- obowiązkowe na dobranoc na wakacjach u babci
Fioletowe śliwki-mogłam je jeść bez końca, choć efekt czasami bywał różny
Różowe rzodkiewki + zielony szczypiorek + czerwona papryka i pomidory z dodatkiem białej śmietany= najwspanialsza sałatka mojej babci, jedzona obowiązkowo w każde letnie popołudnie
Żółte cytryny, które z moją siostrą potrafiłyśmy zajadać w całości z uśmiechem na twarzy
Pomarańczowe brzoskwinie-zwiastun rozpoczynającego się roku szkolnego. Zawsze zapakowane na szkolne drugie śniadanie były miłym wspomnieniem wakacyjnych chwil
Różowa oranżada w woreczku kupiona po raz pierwszy przed cyrkiem w Wejherowie po tym, jak z siostrą płakałyśmy na widok upadającego Klauna (do dziś pamiętam, jak bardzo było mi przykro, że się przewraca i jak nie mogłam zrozumieć, dlaczego każdy się śmieje, zamiast mu pomóc)
Brązowe orzechy- dziadek zawsze je łupał, a ja wcinałam z nadzieją, że przybędzie mi wiedzy
Czarne oliwki- pierwszy smak był okropny, ale dziś nie wyobrażam sobie lodówki bez litrowego słoika z oliwkami, które dodaję praktycznie do wszystkiego
Zielone winogrono- kiedy miałam 4 lata i wracałam od lekarza, mama w nagrodę za to, że byłam dzielna- kupiła mi winogrono. Zapomniała tylko dodać, że nie mam zjeść wszystkiego na raz. Od tamtego czasu przez długie lata nie mogłam patrzeć na winogrono. teraz jestem już po studiach i zaczynam się uczyć tego smaku na nowo
Ile wspomnień, tyle smaków ... najważniejsze to dbać o podniebienie
Pamiętam:
Czerwone truskawki- zawsze urządzaliśmy konkurs, na znalezienie pierwszej dojrzałej truskawki, a smak rozpływającej się w ustach nagrody do dziś mam w pamięci
Białe mleko- cieplutkie, prosto od krowy- obowiązkowe na dobranoc na wakacjach u babci
Fioletowe śliwki-mogłam je jeść bez końca, choć efekt czasami bywał różny
Różowe rzodkiewki + zielony szczypiorek + czerwona papryka i pomidory z dodatkiem białej śmietany= najwspanialsza sałatka mojej babci, jedzona obowiązkowo w każde letnie popołudnie
Żółte cytryny, które z moją siostrą potrafiłyśmy zajadać w całości z uśmiechem na twarzy
Pomarańczowe brzoskwinie-zwiastun rozpoczynającego się roku szkolnego. Zawsze zapakowane na szkolne drugie śniadanie były miłym wspomnieniem wakacyjnych chwil
Różowa oranżada w woreczku kupiona po raz pierwszy przed cyrkiem w Wejherowie po tym, jak z siostrą płakałyśmy na widok upadającego Klauna (do dziś pamiętam, jak bardzo było mi przykro, że się przewraca i jak nie mogłam zrozumieć, dlaczego każdy się śmieje, zamiast mu pomóc)
Brązowe orzechy- dziadek zawsze je łupał, a ja wcinałam z nadzieją, że przybędzie mi wiedzy
Czarne oliwki- pierwszy smak był okropny, ale dziś nie wyobrażam sobie lodówki bez litrowego słoika z oliwkami, które dodaję praktycznie do wszystkiego
Zielone winogrono- kiedy miałam 4 lata i wracałam od lekarza, mama w nagrodę za to, że byłam dzielna- kupiła mi winogrono. Zapomniała tylko dodać, że nie mam zjeść wszystkiego na raz. Od tamtego czasu przez długie lata nie mogłam patrzeć na winogrono. teraz jestem już po studiach i zaczynam się uczyć tego smaku na nowo
Ile wspomnień, tyle smaków ... najważniejsze to dbać o podniebienie