Madziu, to miłe, że pytasz. Tak więc...
Otóż w czwartkowy wieczór (5.05.) odszedł mi ten czop szyjkowy, po którym zauważyłam delikatne krwawienie. Czekałam na rozwój akcji, bo wiem, że to jeszcze o porodzie nie świadczy.
No i zaraz potem zaczęłam odczuwać silny ból w podbrzuszu, jak na miesiączkę, ale ostry i cykliczny - jak skurcze. Mimo to leżałam spokojnie. Koło 22 zaczął mi się też napinać brzuszek od góry, skurcze co 4-5 minut i do tego coraz dłuższe... Zadzwoniłam więc do mojej położnej z zapytaniem co robić... Kazała mierzyć częstotliwość i jak do 23 nie miną, to jechać na Izbę Przyjęć. Ona miała akurat nockę, więc miała możliwość zająć się mną. No i jak nie trudno się domyśleć, pojechałam. Karetka była szybko. Tata mój zniósł tylko torbę na dół, bo Tomcio w domu spał. No i Panowie z karetki mnie zabrali. W drodze skurcze mijały - chyba adrenalina Na porodówce rzecz jasna ktg i badanie. Było już 5 cm rozwarcia.
Około 1 w nocy odesłali mnie na Położnictwo. Na OCP nie było miejsc, więc przynajmniej miałam moją położną pod ręką, bo akurat tam dyżurowała.
Cały czas skurcze w dole brzucha miałam. Mniej silne, ale były. Nocka z głowy. Około 4 rano doszły bóle z krzyża. Wstałam do Wioli by mi coś pomogła na te bóle miesiączkowe bym mogła spać. Dała mi No-spę. Po niej jakby zelżało, ale niewiele. Całą noc męczyły mnie skurcze. Do toalety szłam ledwo i niemal po ścianach wracałam - tak bolało. Ale mówię - póki nie płaczę z bólu, to leżę... No i przed 6 Wiola przychodzi z termometrami. Mówię Jej, ze nic mi nie mija ten ból. Postanowiła mnie zbadać... No i... "Paula, Ty zaraz dziecko urodzisz, masz 10 cm rozwarcie". Byłam w takim szoku, jak chyba jeszcze nigdy!!! Oczywiście biegiem na Porodówkę! No i się zaczęło. Na porodówce od 6... Położne męczyły mi szyjkę by się szybciej skracała, Mały wstawił w kanał (nie chciał zejść długo) i odeszły wody. No i o 6:30 jakimś cudem chlusnęło ze mnie. Potem to już ekspresowo. Ból niemiłosierny... Od 7 było najgorzej. Płakałam z bólu, coś tam majaczyłam z tego co Wiola mi potem mówiła No ale pomogła mi bardzo. Nacieli mnie solidnie i jakimś cudem wykrzesałam z siebie siły i urodziłam o 7:15 kawał chłopa. Przez pierwsze sekundy cisza... Pytałam czemu nie płacze - bałam się bardzo! Ale położna mówiła, ze ma minutę na płacz. No i zakwilił - najpiękniejsza muzyka dla moich uszu. Dali mi Go na moment... Płakałam z radości. Ogólnie jak już mi Go wyjęli to poczułam jakby mi głaz z brzucha spadł Jak powiedzieli wagę - 4600 i wymiary - 62 cm, to myślałam, ze dostane zawału. Wiola jeszcze była wtedy przy mnie pomimo końca dyżuru - mówiła, ze jest ze mnie dumna
Potem przyszła Pani Doktor - młoda dziewczyna, świetny lekarz wg mnie, choć dużej styczności z nią nie miałam, tyle co przy przyjęciu i porodzie - no i szyła mnie. Bolało, dużo szwów...
Po wszystkim byłam przez chwile w takiej salce, podali mi Małego i dałam Mu cyca - zassał od razu Nie trzymali mnie tam długo, bo szykowały się kolejne porody, w tym cesarki. Odwieźli mnie na salę. W drodze na Położnictwo spotkałam mojego Lekarza. Wszyscy wokoło byli w szoku, ze urodziłam takiego klocka i gratulowali mi, chwalili sie mną No i Pan Doktor - "miał być duży. Brawo Paula!!!" - i uśmiechnął się do mnie miło
Z każdej strony sypiące się słowa podziwu. Ja sama jestem w szoku do dziś, ze dałam radę!
Tomuś to super starszy brat! angazuje sie we wszystko co robie przy Małym, pomaga mi i kocha brata baaaardzo
Ja czuje sie dobrze, juz mam brzus mniejszy jak przed ciaza, co szalenie cieszy! jedyne co to czekam na moliwosc wyjscia z domu bo mam dosc 4 scian!
Michas sypia ladnie, budzi co 2-3 godz na cyca i dalej spi. Za dnia wiecej czuwa Pokarm mam, Maly ladnie ssie.
Paulina, jak się sprawuje Maluszek? Jak Ty się czujesz? Przesypiasz nocki, masz pokarm? Napisz coś więcej o porodzie i o tym, jak Tomek podchodzi do brata.
Czekam na wieści, a tym czasem uciekam, bo muszę oderbać Edytkę ze szkoły.
Tomuś doczekać się nie może już. Mocno przeżył mój tamten pobyt w szpitalu. Ze stresu miał aż 40 stopni gorączki - minęło jak tylko mnie zobaczył w szpitalu. Dochodzi do brzuszka, całuje, mówi, ze czeka na Michasia - słodko
Mój T bardziej obojętny, bo i daleko i jakoś nie potrafi tulic brzucha. Dla niego brzuch to brzuch, a dziecko to dziecko. Jak juz będzie, to będzie bardziej w stanie okazać uczucia. Owszem, czasem głaszcze i ogólnie martwi się o mnie, w końcu ja tutaj, a On cały tydzień w Łodzi, więc się martwi.
Ale ogólnie jest ok.
Tylko ja mam skrajne emocje. Od euforii po nerwy, ze mam ochotę pozabijać, no i nawet depresja sie wkrada. Niemal co rano mam takie chwile, że siadam i gadam do brzucha, a z oczu leje się strumieniami...
Ciężko mi strasznie, jestem jak bomba zegarowa, no ale czekam. Teraz to już nawet kwestia minut
Madziu, dziękuję, że pytasz Dziś właśnie miałam wizytę. Jest 3 cm rozwarcie, mogę rodzić w każdej chwili. Mały ma 4100g już - co mnie osobiście przeraża. No ale co ma byc to będzie.
Przed niemal 3 tygodniami byłam w szpitalu ze skurczami, ale szybko minęło. Dziecko zdrowe, to najważniejsze
Czekamy...
Hej.
Madziu, brawa dla Edytki, ze pomimo wszystko super radzi sobie w szkole. U nas na odwrót, Tomek nie znosi matmy i liczy tylko na konkretach (palce). Ma duży problem z koncentracją i szybkością pisania (np. testów) i dlatego m.in. powtarzać będzie klasę pierwszą.
My urządzamy nasze mieszkanko, wprawdzie ja na odległość, ale już wszystko prawie mamy. Zostaną dodatki do mieszkania, jak zegar, pościelowe czy jakies ramki na zdjęcia i rzeczy do kuchni. Ale pewnie i tak wyjdą braki jak już zacznę korzystać z nasze mieszkania Ale jestem happy i odliczam dni do lipca!
Tomuś teraz tydzień siedział w domu, bo mocno się zaziębił, ale już jutro wraca do szkoły.
Ja czuję się dobrze i też odliczam dni... Doczekac się nie mogę Michasia na swiecie
Leave a comment: