Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

buntownik

Collapse
X
 
  • Filter
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts

    buntownik

    Mamusie chciałam zapytać jak sobie radzicie z dzieckiem które wszystkich terroryzuje? np. Wrzeszczy z markecie bo akurat chce zabawkę, której wy nie chcecie kupić.
    Mój syna zaczyna tak robić i ja nie wiem czy mam go zostawić niech płacze i krzyczy czy kupić to co chce.
  •    
       

    #2
    Poważna sprawa, może przechodzi tzw. bunt dwulatka? Najlepiej chyba byłoby nie reagować, ale wiadomo, że w publicznych miejscach może być z tym problem... Ludzie zaraz się gapią jak na wyrodną matkę...

    Skomentuj


      #3
      Ja bym miala gdzies spojrzenia i glupie komentarze. Najlepiej zignorowac dziecko albo wyjsc znim ze sklepu.Na pewno nie mozna ulegac bo wystarczy raz i jestescie na przegranej.
      Nauke przyjmowania odmowy kupienia czegos najlepiej zaczac od razu, idziesz na niewielkie zakupy, maluch niech np weznie swoja ulubiona zabawke, albo zapakuj do torebki czy plecaka picie i ciasteczka - gdy maluch poprosi o cos nowego to powiedz ze ma w plecaku.A i najlepiej jak przed wyjsciem powiesz mu gdzie i po co idziecie, ze nie kupisz mu cukierkow czy zabawki ale zapakujesz mu to w plecaczek.
      Swietnym sposobem moze byc zaangazowanie dziecko w zakupy - popros by przynioslo pomidorka, pomoglo szukac makaronu, niech wybierze czy chce muszelki czy wstazeczki itp.
      Pamietajcie ze to jak bedziecie sie zachowywac nawet podczas zakupow i czy pozwolicie malcowi na wymuszanie - zaowocuje w przyszlosci. Pozniej takie zachowanie przeniesie sie do domu, przedszkola itp. Madry czlowiek nie skomentuje Waszego zachowania a jeszcze pochwali.

      Skomentuj


        #4
        Też jestem przeciwna uleganiu dziecku, bo będzie coraz gorzej. Z tym angażowaniem zakupowym to dobry pomysł.

        Skomentuj


          #5
          Rany ile jeszcze przede mną...

          Skomentuj


            #6
            Odp: buntownik

            Ja też ma małego, dwuletniego buntownika.
            U mnie pomaga wczesniejsze wyjaśnienie. Raz mielismy ogromny płacz w sklepie z zabawkami - fatalne miejsce dla dwulatka.
            Ale dziś musielismy kupiś cos dla kilkudniowego kuzyna i synek został uprzedzony, że idziemy po prezent dla dzidziusia. I o dziwo nie było krzyku i płaczy. Pełny spokój.
            Skutkuje też odwracanie uwagi, zaangażowanie w zakupy.
            Uleganie nie jest dobre, ale chyba zaproponowanie czegoś innego, równiez atrakcyjnego, ale i tak przewidzianego do kupienia, nie byłoby juz tak złe. Taki mały kompromis.
            Łukasz 11.10.2007

            Skomentuj


              #7
              Odp: buntownik

              działa też przyzwyczajenie dziecka, że możemy mu kupić 1 rzecz, samo musi zdecydować co. Oczywiście to dobre przy zakupach spożywczych, ale nie będziemy mu przecież przy każdych zakupach kupować zabawki. U nas mały czasem wybiera bułkę, czasem lizaka albo soczek - niewielki koszt, on zadowolony, a jest sprwiedliwie, bo i tak zwykle rodzice kupują coś dla siebie - np. ciastka czy piwo

              Skomentuj

              •    
                   

                #8
                Odp: buntownik

                My mamy taki sposob, troche podpatrzony kiedys od superniani, ze do duzych sklepow zawsze zabieramy jakas zabawke dziecka , w razie nalegan na cos nowego (czym i tak sie by pobawila gora 20 min ) mamy wytlumaczenie, ze przeciez ma swoja lale czy misia i byloby mu przykro jakby sie przestala nim bawic, o dziwo zawsze dziala
                Zuzia




                Skomentuj


                  #9
                  Odp: buntownik

                  mój Filip ma rok i 4 miesiące i również strasznie sie buntuje kiedy na spacerze puszczam go wogule nie reaguje na wołanie (zresztą w domu też) ja ide w jedna a on ucieka w drugą strone co zrobić aby nauczyć go troche posłuszeństwa tymbardziej że oczekuje 2 maleństwa i boje sie że wyjście na spacer z dwoma niedługo bedzie czymś niemożliwym

                  Skomentuj


                    #10
                    Odp: buntownik

                    Jogobella198, cierpliwość i konsekwencja. To najważniejsze. Ciagle, do znudzenia wręcz, musisz powtarzać dziecku, że tak nie wolno.
                    To jest taki wiek, ze malec, który w sumie nie tak dawno temu nauczył się szybko przemieszczać, korzysta z tej umiejętności kiedy tylko może.
                    Zaproponuję ci, żebyś po pierwsze chodziła na spacer w miejsce w miarę bezpieczne, najlepiej do naprawdę dużego parku.
                    Ja najczęsciej w takiej sytuacji "chowałam" się dziecku. Oczywiście ja syna widziałam, ale on tracił mnie z oczu i zaraz wracał. Podobnie, gdy upierał sie by iść w inną stronę, niz ja zdecydowałam. Szłam dalej, a jak zniknęłam za jakimś drzewem, to pomimo płaczu i protestów wracał.
                    Oczywiscie czasem jest tak, że mimo wszystko trzeba sprintem ruszyć za maluchem.
                    Warto też spróbować zainteresowac malca czymś, by do ciebie z ciekawości wrócił.
                    Albo może daj mu do prowadzenia kółko lub inne popychadło. Takie zabawki są uwielbiane przez dzieci w tym wieku i nie można z nimi za szybko biegać.
                    Ostatecznie skuteczne może okazać się karanie za nieposłuszeństwo, czyli jak ci ucieknie, to niestety ląduje w wózku na chwilę. I tak za każdym razem. Zdziwisz się jak szybko zrozumie o co chodzi.
                    Na "pocieszenie" dodam, ze mój 3,5 letni syn też mnie często nie słyszy, więc wiele jeszcze przed wami.
                    Last edited by MonikaPB21; 02-04-2011, 22:10.
                    Łukasz 11.10.2007

                    Skomentuj

                    •    
                         

                      #11
                      Odp: buntownik

                      Musisz być cierpliwa, dzieci przechodzą często przez takie etapy, albo zalezy to od ich indywidualnych cech.

                      Skomentuj


                        #12
                        Odp: buntownik

                        Drogie Mamy, ja mam to samo!

                        Moje dziecko należy do typu okreslanego jako mocny charakter ;-) Tzn jak się uprze to koniec, a ma niecale dwa lata. I wczoraj mialam sytuacje ze byłyśmy na placu zabaw, a mala chciała na zjezdzalnie. No i zjeżdżałyśmy 100 razy, ale ze ta zjezdzalnia jest duza to trudno mi zabezpieczyc ten zjazd, no i w koncu jak już mialam serce w gardle to powiedziałam dosc. No i się zaczela afera!!! A ze nie bylam sama to możecie soobie wyobrazic wszystki oczy wycelowane we mnie! Ostatecznie bylam twarda i jak powiedziałam nie, to nie, ale mam wrazenie ze te innne matki mają mnie za potwora. Czy ktos był w podobnej sytuacji?
                        Kto nigdy nie był dzieckiem, nie może stać się dorosłym. ~ Charles Chaplin

                        Skomentuj


                          #13
                          Odp: buntownik

                          Alerka ja byłam w takiej sytuacji nie raz i nie dwa. Jak moja Ola miała dwa lata nie ważnie czy byłam z nią u lekarza, na zakupach czy na placu. Ludzie czepiali się mnie, a to że za lekko jest dziecko ubrane, a to, że biega, a to że staje na chodniku staje co dwa kroki żeby podziwiać różnorodność kostki czy też czegoś co się na tym chodniku znajduje a najbardziej wkurzały mnie komentarze i spojrzenia przy kolejnym wybuchu agresji i złości bo coś poszło nie po myśli samodzielnej małej Oli (czyt. mama nie pozwoliła, albo uznała, że już dość).
                          Na początku po takich sytuacjach reagowałam dość nerwowo a potem płakałam w domu, że ludzie mają mnie za potwora. Potem zaczęłam odszczekiwać na głośne komentarze, a w domu miałam wyrzuty, że prawie rzuciłam się na starszą kobietę, która się czepiała. A już po kilku takich akcjach nie patrzyłam na nikogo (i nie patrzę) tylko reagowałam w zależności od sytuacji (bez krzyku i szarpania ) i nie widziałam nic i nikogo dookoła. Byłam tylko ja i moja złośnica.
                          Teraz na szczęście ten okres mam już za sobą w miejscach publicznych bo w domu niestety norma -(Ola) bo ja chcę i koniec- i czasem niestety nerwy mi puszczają. I tutaj mam znowu wyrzuty, że głos podniosłam Muszę jeszcze więcej popracować nad sobą. Będę wdzięczna za jakieś pomysły jak postępować z 4-latką, która chce i koniec


                          Skomentuj


                            #14
                            Odp: buntownik

                            Dziewczyny, może pewnym pocieszeniem będzie, że zdecydowana wiekszość mam przechodzi podobne katusze. Dziecko robiące publicznie sceny złości, bijące inne dzieci, wyrywające zabawki lub nie chcace ich oddać.
                            Do tego "życzliwe" komentarze i porady od obcych lub, co gorsza, rodziny.
                            Działa na nerwy, to prawda, ale własciwie co nas obchodzi zdanie zupełnie obcej baby, której juz byc może nigdy w zyciu nie spotkamy. A nawet jak spodkamy to mimo wszystko co nas to obchodzi. Olać uwagi, spojżenia i porady. To trudne zwłaszcza dla niepewnej niedoswiadczonej mamy, ale warto sie nauczyc tego, bo po prostu później jest łatwiej.
                            Jesli jestesmy pewne tego, co robimy z naszymi dziećmi (a to z tą pewnościa bywa największy problem!) to uwagi obcych nie powinny nas dotknąć.

                            Równoczesnie jest to tez dla nas trudna lekcja pokory, jak samemu nie krytykowac innych i nie wtracac sie z niechcianą "pomocą".

                            A dla wynalazcy sposobu na rozbrykane, rozkapryszone i rozhisteryzowane dziecko dałabym Nobla.
                            Łukasz 11.10.2007

                            Skomentuj


                              #15
                              Odp: buntownik

                              Mi się oczy otworzyły ,kiedy syn uzmysłowił mi jak bardzo go do tej pory rozpieszczałam. (no tak. nic dziwnego. wychuchany ,wydmuchany, wyczekiwany)
                              Pierwsze afery zaczęły się w parku odkąd zaczął chodzić. Miał 14 miesięcy ,kiedy zaczął podejmować sam decyzje ,,dokąd chce iść" i żadna siła nie była go w stanie zmusić do tego aby wsiadł wreszcie do wózka. Był okres (krótki) ,kiedy z wózka nie korzystaliśmy w ogóle. No tak - dziecko zdało sobie sprawę ,że ma całkiem zwinne nóżki.
                              Kolejne afery zaczęły się w sklepie. Jaś uwielbia (do dnia dzisiejszego) robić ze mną zakupy i podejmować decyzję. Żeby uniknąć awantur każę mu wybierać np. kolor opakowania makaronu ,który kupujemy, czy serek ,który bierzemy do obkładu. Dzięki kompromisowi unikam awantur. A chwała Bogu ,bo już naprawdę miałam dosyć samotnego (bez partnera) robienia zakupów.
                              W jednym sklepie wszystkie Panie znają Jasia właśnie ze względu na awantury ,które wyczyniał. A wystarczyło ,że powiedziałam ,,nie" gdy wsadzał drugiego lizaka do koszyka ...
                              Zaczęłam więc traktować wózek jako karę. A teraz to już w ogóle zawsze go kładę do wózka (zwłaszcza w marketach) ,bo miałam już sytuację ,gdy mój 2latek podszedł do talerzy ,wziął jeden z półki i rzucił na kafelki. Nie zdążyłam nawet zareagować tak to się wszystko szybko działo.
                              No i oczywiście Jaś po tamtym incydencje poszedł do wózka sklepowego i nie dostał obiecanego wcześniej Hot-Wheels'a.

                              Więc proponuję mamom z podobnymi problemami przechodzić z dziećmi na kompromis.
                              Dzieci uwielbiają podejmować same decyzje.

                              Skomentuj

                                     
                              Working...
                              X