Mój 5 tygodniowy synek ma przez cały czas wzdęcia.
Nie wiem co robić, bo zamiast coraz lepiej jest coraz gorzej. Szczególnie podczas karmienia( Karmię tylko piersią. W regularnych odstępach co ok.3 h.)-wygina się w pałąk, słyszę jak mu w brzuszku bulgocze,a on zamiast pić wygina się, połyka przy okazji powietrze, później nie zawsze mu się odbije. W trakcie snu również, zapłacze, albo krzyknie. Ostatnio to nawet na spacer nie mogę z nim wyjść, bo po średnio 20 min napina się i zaczyna krzyczeć i...zataja się. Muszę brać go na ręce, aby złapał oddech. Męczarnia, czuję się więźniem mojego synka. Podaję mu espumisan od ok.2 tyg ale nie ma poprawy. Lekarka przepisała mi probiotyk BIO Gaia, podaję mu od 5 dni i też nic. Może ten specyfik niemiecki na kolki by coś pomógł? Choć wzdęcia to nie kolki, więc sama nie wiem. Żebym to jeszcze coś jadła co mogłoby mu zaszkodzić. A u mnie dieta wręcz drakońska. Z warzyw gotowanych jem:buraki,marchew,szpinak,ziemniaki,czasem brokuły.Z przypraw tylko odrobina soli. Zupę to tylko z soczewicy, która ma certyfikat rolnictwa ekologicznego tak jak i makaron, ryż i kasza, którą jem.Z owoców jadłam jabłka, ale ostatnio położna powiedziała mi że to przez nie, to teraz tylko kompot z nich piję. Czasem schrupałam marchewkę, albo wypiłam sok jednodniowy z niej. Z mięsa to pierś kurczaka z wody albo pulpety na parze z mielonego indyka. Szynka(jeden rodzaj) i masło to te z wyższej półki cenowej. Serek biały tez czasem zjem, jajko mi się zdarzyło i sucharki czy biszkopty bez konserwantów. A do tego kiełki bo w domu hodujemy. Z napojów to woda niegazowana, melisa, albo herbatka z kopru czy na pobudzenie laktacji. Pieczywo białe, albo mąż upiecze chleb z eko-mąki i drożdży.I tyle. A synkowi zamiast być lepiej to jest gorzej. W nocy tak go wyginało, że dziś już tylko rogal mleczny z masłem i sucharki, na obiad zaszaleje z piersią kurczaka z wody i ziemniakami. Lekarka mówi, że karmienie piersią to nie patologia a fizjologia, na forach czytam, że kobitki jedzą wszystko i nic maluchom nie dolega, a ja zaczynam wariować, bo nie wiem jak pomóc mojemu maleństwu. Ponadto ja sama chudnę, kurcze się, boję się o anemię, łykam witaminy, ale mój organizm ma problem z przyswajaniem tych syntetycznych, tylko pokarmem mogę nadrobić, tylko jak, skoro boję się cokolwiek jeść. Czy któraś z Was miała podobny problem, poradzicie coś? Jestem na prawdę zdesperowana.

Skomentuj