Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

Konkurs "Wakacyjne wspomnienia"

Collapse
X
 
  • Filter
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts

    Konkurs "Wakacyjne wspomnienia"


    Chcesz zdobyć 1 z 10 płyt "Kobieta na krańcu świata" cz.2?





    Nic prostszego! Wystarczy, że zamieścisz ciekawą wakacyjną opowieść w tym dziale.

    UWAGA!!!
    opowiadania konkursowe zamieszczamy jako posty a nie nowe wątki


    Autorki najciekawszych wpisów nagrodzimy płytą: "Kobieta na krańcu świata" cz.2

    Nagradzamy aż 10 opowieści!!!


    Nagroda wędruje do użytkowniczek o nickach:


    OlkaG87
    sylciar
    justynarojek
    dariaaa32
    19790411
    INTA
    jurstynaXsanko
    egf
    noctuelle9
    dianek



    Gratulujemy!
    Laureatki proszone są o sprawdzenie wiadomości na www.ja.w.polkich.pl


    Konkurs trwa od 25.08 do 30.09.2010 roku!

    Ogłoszenie zwycięzcy nastąpi najpóźniej 15.10.2010 roku.


    Życzymy przyjemniej zabawy.


    UWAGA!!!
    chcesz wygrać 1 cześć filmu "Kobieta na krańcu świata"? Zobacz konkurs >>
    ........................
    ................................................................................................................................................

    ZASADY KONKURSU:

    1. Konkurs "Wakacyjne spomnienia" zostanie przeprowadzony na forum mamacafe.pl

    2. Zostanie wybranych 10 najciekawszych wypowiedzi, których autorzy otrzymają płytę: "Kobieta na krańcu świata" cz. 2

    3. Wypowiedzi będą oceniane przez konkursowe jury, złożone z Redakcji babyonline.pl. oraz polki.pl

    4. Propozycje nie związane tematycznie z konkursem nie będą brane pod uwagę lub mogą być usunięte przez moderatora forum.

    5. Konkurs zostanie przeprowadzony w terminie od 25 sierpnia do 30 września 2010 roku!

    6. Jury podejmie decyzję do 15.10.2010 roku i prześle informacje do osób nagrodzonych na prywatną skrzynkę na www.ja.w.polki.pl, z prośbą o podanie adresu wysyłki nagród. Nagrody wyślemy pocztą po uzyskaniu danych adresowych zwycięzców.

    7. Osoby, które w ciągu 2 tygodni od otrzymania informacji o wygranej, nie prześlą swoich danych do Redakcji, tracą prawo do nagrody.

    8. Zgłoszenia muszą być unikalnymi treściami, stworzonymi specjalnie na potrzeby danego konkursu. Teksty, które dostępne są już w Internecie, na innych serwisach będą dyskwalifikowane.

    9. Prawa autorskie majątkowe do odpowiedzi nadesłanych przez uczestników konkursu powinny należeć do uczestników konkursu. Uczestnicy konkursu ponoszą pełną odpowiedzialność wobec Organizatora w przypadku zgłoszenia przez osoby trzecie roszczeń z tytułu naruszenia ich praw wskutek wykorzystania przez Organizatora odpowiedzi zgodnie z niniejszym Regulaminem.

    10. Dane osobowe uczestników konkursu w zakresie: imię i nazwisko i adres zamieszkania, adres e-maliowy będą przetwarzane przez organizatora konkursu tj. „Edipresse Polska” S.A. z siedzibą w Warszawie przy ul. Wiejskiej 19 w celu realizacji umowy przystąpienia do konkursu i jego prawidłowego przeprowadzenia lub marketingu własnych produktów lub usług organizatora konkursu. Gwarantujemy prawo wglądu do swoich danych osobowych oraz ich poprawiania, jak również żądania zaprzestania przetwarzania danych. Podanie danych jest dobrowolne. Dane osobowe nie będą udostępniane innym podmiotom. Regulamin konkursu dostępny na stronie internetowej organizatora konkursu.

  •    
       

    #2
    Odp: Konkurs "Wakacyjne spomnienia"

    Może moja wakacyjna przygoda nie jest z gatunku tych egzotycznych, ani tych mrożących krew w żyłach, ani romantycznych... Dla wielu nie będzie to żadna przygoda... Ale dla mnie - była!
    Z okazji moich urodzin wybraliśmy si.ę całą rodzinką do zoo w Gdańsku-Oliwie. Nie było perypetii po drodze, złapanej gumy, złamanego obcasa, zmylenia drogi... Nic z tych rzeczy!
    Był to za to...mój...pierwszy w życiu wypad do takiego zoo! Możecie wierzyć lub nie, ale dopiero w wieku 23 lat po raz pierwszy zobaczyłam słonie, żyrafy, tygrysy... Tak! I wcale sie tego nie wstydzę, ze emocjonowałam się jak dziecko! Bardziej nawet niż moja 2 i pół letnia córeczka! Nie mogłam uwierzyć, ze naprawdę widzę na własne oczy te egzotyczne zwierzęta, ze słonie są takie ogromne i mają sympatyczne pyski, że żyrafy mają takie długie szyje, że paski zebry sprawiają, ze mieni mi się w oczach...
    Spędziliśmy w zoo ponad 3 godziny i były to najbardziej emocjonujące i pełne wspaniałych wrażeń godziny w ciągu całych wakacji!
    Attached Files


    Skomentuj


      #3
      Odp: Konkurs "Wakacyjne spomnienia"

      Zanim zmarła zdążyła mi GO jeszcze podarować..Wiem,że wiele dla niej znaczył..Zabierała GO ze sobą niemalże wszędzie..Widział Jej śmiech,radość..Pamiętał Jej łzy,lęki i bezradność..Znał Jej wszystkie najgłębsze tajemnice..Nic więc dziwnego,że był dla Niej tak ważny..Pierścionek mojej babci..Ten skromny pierścionek przekazywany był kobietom w naszej rodzinie z pokolenia na pokolenie w dzień ukończenia przez nie pełnoletności.Zwykły, srebrny pierścionek z małym, bursztynowym oczkiem..Zniszczony czasem...O niemodnej już formie.. Na sczerniałej wewnętrznej stronie widnieje maleńki napis w języku rosyjskim.. Iwano - Frankowsk 1866..
      Iwano- Frankowsk to niewielkie miasto leżące na terenie obecnej Ukrainy.Według mojej mamy,to właśnie stamtąd pochodzi moja rodzina..To właśnie tam sięgają nasze rodzinne korzenie..To właśnie tam urodziła się moja ukochana prababcia..To właśnie tam przeżywała swoje pierwsze smutki i radości..To właśnie tam poznała swojego męża..To właśnie tam poznała wspaniały smak miłości..To właśnie tam po raz pierwszy włożyła na palec ten piękny srebrny pierścionek...To właśnie tam założyła swoją szczęśliwą rodzinę..
      To właśnie tam postanowiłam pojechać..Zobaczyć miejsce,które dało początek mojemu istnieniu..Poznać miasto,które wychowało najbliższe mi osoby..Przejść ulicą,którą niegdyś chodziła moja prababcia..Pomodlić się w Kościele, w którym ponad pół wieku temu co niedziela zbierała się moja rodzina..Kupić ciepłe bułki w piekarni,która żywiła moich najbliższych..Poczuć to samo powietrze,ten sam wiatr we włosach..Poznać prawdę o sobie samej..
      Gdy jechałam w to magiczne,tak ważne dla mnie miejsce,w rozklekotanym autobusie poznałam Jego.Wracał właśnie z pomyślnie zdanych egzaminów na studia.Jego radość udzieliła się chyba wszystkim pasażerom.Mnie także...Gdy zapytał czy może towarzyszyć mi w wyprawie,zgodziłam się bez namysłu...Mimo tego,że w ogóle Go wówczas nie znałam,to nigdy nie żałowałam swojej decyzji...W lipcu ubiegłego roku,już jako mąż i żona, obchodziliśmy 5 rocznicę naszej znajomości..
      Pierścionek mojej babci i mnie zapewnił miłość...

      Skomentuj


        #4
        Odp: Konkurs "Wakacyjne spomnienia"

        Tegoroczne wakacje miały być raczej spokojne i nie mieliśmy wykwintnych pomysłów na nie...a tym bardziej był zaplanowany wyjazd pod koniec sierpnia do naszych mam i na wesele które było fantastyczne....
        Jednak tuż przed wakacjami dostałam super prezent od męża i moich słodziaków jeszcze w maju na Dzień Matki...wymarzone bilety do Anglii-Bristolu-od dawna chciałam tam być i w końcu będę pomyślałam (z uśmiechem na twarzy)...a tym bardziej że polecę tam z moimi najdroższymi Skarbkami Mieliśmy bilety lotnicze na czerwiec i tak też wyruszyliśmy w świat
        Bristol to przepiękne miasto w południowo-zachodniej Anglii, położone jest w dolinie rzeki Severn . Leży nad rzeką Avon w jej końcowym odcinku przy ujściu do Kanału Bristolskiego , ulegającą pływom morskim,leży 185 km na zachód od Londynu...
        Siedząc w samolocie myślałam jak to wszystko będzie wyglądać i czego możemy się spodziewać będąc już na miejscu....
        Z góry Ziemia wyglądała super,maleńka i wszystko jak wymalowane na kartce pędzlem,odgrodzone ulicami łąki,przepiękne lasy i wody...cudne widoki zapierające dech w piersiach...widoki o których trudno zapomnieć....
        W końcu wylądowaliśmy i wyruszyliśmy do przemiłych ludzi u których nocowaliśmy...
        Dzieciaczki były nieco zmęczone a my pełni energii ciekawi wszystkiego...
        Dni były pięknie...zaczęliśmy zwiedzać już wcześniej zaplanowane miejsca a między innymi: kaplica St. Mark's, kościół St. Mary Redcliffe z XIII–XV wieku, Katedrę Bristolską z XII wieku. W Bristolu znajduje się ogród zoologiczny, najstarszy na świecie ogród zbudowany poza stolicą kraju, można dojechać do pobliskiej plaży skąd mamy rewelacyjne zdjęcia ...
        Czas spędziliśmy przecudnie, pozwiedzaliśmy a przede wszystkim wypoczęliśmy...
        Te wakacje były dla mnie wyjątkowe i choć nie była to zachwycająca Grecja czy gorąca Majorka, nie było też zabawy do rana i romantycznych kolacji, nie zawaham się powiedzieć, że były to najpiękniejsze i najbardziej wzruszające wakacje w moim życiu.Nasze dzieciaczki były grzeczne i z wielkim zachwytem starszy synek patrzył na wszystko...a młodszy? To były jego pierwsze wakacje i upamiętniliśmy je na zdjęciach
        Pogoda wyśmienita, warunki wyśmienite i wspomnienia, które przywieźliśmy z tamtych rejonów, z pewnością zostaną w nas na długo...
        Doriaś ur.17.03.2008




        Tristaś ur. 11.03.2010

        Skomentuj


          #5
          Odp: Konkurs "Wakacyjne spomnienia"

          nasze wakacje minęły szybko i wspominamy je z radościa, co prawda nie byliśmy na dłuższym urlopie tylko na jeden weekend pojechaliśmy do popielna nad jezioro, Maciej był zachwycony ponieważ bardzo lubi wodę i dla niego to super wyprawa, w sumie całe wakacje spędziliśmy w swojej miejscowości ale nie było nudy, chodziliśmy na spacery do lasu, zbieraliśmy jagody, na boisko gdzie synek bawił się z innymi dziećmi....wakacje minęły szybko ale wesoło, można je wspominać z uśmiechem
          Attached Files

          Skomentuj


            #6
            Odp: Konkurs "Wakacyjne spomnienia"

            Te wakacje były calkowicie niezaplanowane, decyzje o wyjeździe podjeliśmy w ciągu paru godzin. Po ośmiu godzinach jazdy w temperaturze 40 stopni padaliśmy ze zmęczenia.Znalezienie kwatery na miejscu również nie było takie proste jak nam się wydawało.Wszędzie albo żądano cen z kosmosu albo pokoje przypominały ruderę.
            W końcu udało nam się znaleźć pokój bliski naszemu ideałowi z łazienką za rozsądną cenę.Jak sie później okazało pokój miał jedną wadę, położony był bowiem na parterze, który w nocy oblegały świetliki.
            Po rozpakowaniu toreb, przebraniu się w stroje kostiumowe ruszyliśmy na plaże.Spragnieni widoku morza i ponieceni myślą ,że nasze dziecko pierwszy raz je zobaczy szliśmy tam jak na szkrzydłach.
            Gdy dotarliśmy na plaże naszym oczom zamiast widoku morza ukazał się widok ludzkich ciał, ściśnietych jeden obok drugie , tak że nawet szpilki nie można by włożyć.
            Pare naście kolejnych minut zajęło znalezienie nam swoje miejsca a gdy to już się stało ruszylismy biegiem do wody.Nasza córeczka czuła się w niej jak ryba w wodzie.
            Wieczorem zamarzyło nam się pokazać naszemu dziecku zachód słónca, ruszlismy więc znów nad morze.Szliśmy sobie gdy nagle pobliskie krzaki zaczęły się strasznie ruszać a po chwili wyskoczy z nich dzik.Mąż spanikował bojąc się o mnie i córeczkę, ja z kolei nazwałam dzika turystycznym ten bowiem zignorował naszą obecność całkowicie i zajęł się sobą.
            Podczas wakacji naszego kolegę dzika spotykaliśmy jeszcze paro krotnie(widać nas polubił)
            Wczasy te mineły nam na opalaniu, morskich kąpielach, lepieniu babek z paisku i cieszeniu się cennymi chwilami w gronie rodziny.Jednym słowem były to niezpomniane wakacje

            Skomentuj


              #7
              Odp: Konkurs "Wakacyjne spomnienia"

              My w tym roku cofnęliśmy się jakieś o 10 stuleci. Najpierw były przygotowania - szycie wczesnośredniowiecznych ubrań i butów; wykonywanie sprzętu i narzędzi; szycie namiotu... Wreszcie nadszedł upragniony czas wakacji i wyjazdów na grody. Rynia, Grzybowo i przede wszystkim Wolin. Wędrowaliśmy z naszym rocznym Skarbem, który również miał swój średniowieczny kaftan oraz chustę do noszenia. Nie zabraliśmy ze sobą laptopa, telefonów, mp3... Poznaliśmy ludzi o takiej samej pasji jak my. Mąż brał udział w turniejach. ja nauczyłam się strzelać z łuku. Antoś miał okazje spać w namiocie. To były trzy weekendy pełne pasji, przygody, nauki i historii.

              Skomentuj

              •    
                   

                #8
                Odp: Konkurs "Wakacyjne wspomnienia"

                Kiedy zaczęły się wakacje przez parę dni siedziałam w domu. Po paru dniach spakowałam się i pojechałam do babci na wieś.
                Na wsi karmiłam zwierzęta psy, koty, kury i kozy. Zawsze lubiłam się bawić na słomie. Jeździłam także na rowerze i rolkach. Tego dnia pojechałam do sklepu rowerem. Babcia napisała mi listę zakupów. Ze mną jechał mój piesek Czarek oczywiście on biegł. Gdy już kupiłam zakupy pojechałam z zakupami do domu. Gdy jechałam nagle zerwały mi się reklamówki i rozleciały się po ulicy. Dobrze że nie jechały samochody. Próbowałam wszystko pozbierać ale nie miałam w co. Po chwili zobaczyłam dom, więc poszłam ale było ciężko. Poprosiłam panią aby dała mi parę reklamówek. Pani dała mi, a ja odeszłam dziękując. Po chwili jedna z reklamówek znowu mi pękła. Ja poszłam do pani i poprosiłam o kolejne reklamówki. Dojechałam do domu i opowiedziałam wszystko babci. Po paru dniach pojechałam do domu. Pod koniec lipca pojechałam nad morze. Najpierw pojechałam do Sopotu na Molo. Tam zwiedziałam różne rzeczy. Po paru godzinach pojechałam do Gdańska do mojej cioci. Tam bawiłam się z moimi kuzynkami i psem. Następnego dnia poszłam do Aquaparku i dużo zwiedzałam. Zwiedziłam statki, zabytki i inne miejsca. Następnego dnia pojechałam statkiem na Hel. Tam byłam na plaży. Plaża była trochę daleko ale doszłam. Pogoda była piękna, chociaż woda była zimna i pływały meduzy. Po paru godzinach musiałam już iść , ponieważ statek już się przygotowywał do odpłynięcia. Po godzinie byliśmy już w Gdańsku. Później poszłam kupić w Gdańsku pamiątki. Następnego dnia pojechałam już do domu. Chociaż były straszne korki. Opowiedziałam wszystko rodzicom. Po tygodniu pojechałam do Rogowa do Zaurolandii. Było tam świetnie. Były tam dinozaury, chociaż nie były one prawdziwe. Był też plac zabaw i był on wielki. Po następnym tygodniu pojechałam do Biskupina. Mogłam zobaczyć jak żyli wtedy ludzie. Byłam także w muzeum, a później poszłam coś zjeść. Następnego tygodnia pojechaliśmy do Szymbarku do domu do góry nogami. Czekania było parę godzin jednak dotrwałam, ale opłacało się. Było naprawdę fajnie.
                Te wakacje szybko zleciały. Jednak bardzo mi się podobały. Mam nadzieję, że następne wakacje będą takie same, albo i lepsze

                Skomentuj


                  #9
                  Odp: Konkurs "Wakacyjne spomnienia"

                  Moja opowieść nie jest może mrożącą krew w żyłach historią, jednak ja wracam wspomnieniami do tych chwil z sentymentem.
                  Było to latem 2006 r. Pojechaliśmy z mężem do Ustki w naszą wakacyjna podróż poślubną. Było cudownie, pierwsze wakacje z mężem (wcześniej jeździliśmy jako para). Pogoda była wręcz wymarzona, pensjonat śliczny, czysty, zadbany, plaża jeszcze pustawa (była połowa czerwca). Jednym słowem bajka, gdyby nie moje samopoczucie. Z dnia na dzień było gorzej. Wreszcie postanowiłam udać się do lekarza, gdyż coraz częściej zdawały mi się omdlenia. Myślałam, że to z upałów. Może i one przyczyniły się do tego, większy jednak udział w tym miała.... córeczka, która powolutku, nie dając wcześniej żadnych oznak, rosła w moim brzuszku. Pomimo tego, że od tej pory unikałam słońca - były to niezapomniane wakacje, tak jak te, kiedy 2 lata później wybraliśmy się tam już we trójkę i wspólnie chodziliśmy w te same miejsca, jak również w te, których nie zdołaliśmy odwiedzić 2 lata wcześniej. Od narodzin córki każde wakacje są wspaniałe. Cudownie jest ją obserwować jak się bawi, rozwija, cieszy z tych chwil razem spedzonych.

                  Skomentuj


                    #10
                    Odp: Konkurs "Wakacyjne spomnienia"

                    Moje wakacje to miesięczny pobyt na wsi. Dla wielu z Was to nuda i żadne wakacje, ale mieszkając w wielkim mieście, ciągle w biegu i przy braku kasy to wieś jest dla mnie oazą spokoju, wypoczynku i relaksu.
                    Godzinami pielęgnowałam ogródek, robiłam zaprawy do słoików ( kompoty , soki i sałatki) na zimę się przyda. Jeździłam dużo rowerem np. do lasu, nad jezioro a wieczorami było ognisko albo grill.
                    takie zwyczajne wakacje, ale mi sprawiały dużo radości i "naładowałam akumulatory" na kolejne miesiące.

                    Skomentuj

                    •    
                         

                      #11
                      Odp: Konkurs "Wakacyjne spomnienia"

                      Treść tego maila była dla mnie po prostu niezrozumiała...Z ogromnym niedowierzaniem i wypiekami na twarzy czytałam kolejne wersy:,,Gratulujemy!Wygrała Pani 4-osobową wycieczkę do Egiptu!W ciągu następnych dni skontaktujemy się z Panią w celu potwierdzenia...".-To niemożliwe!Żeby ktoś tak spokojnie mógł żartować sobie z innych ludzi...To na pewno jakaś pomyłka...-pomyślałam i pospiesznie wyłączyłam komputer.Mimo to, cały czas miałam cichą nadzieję,że to jednak prawda...
                      W ciągu następnych dni byłam tak pochłonięta opieką nad gorączkującą Polą,że zapomniałam o zdarzeniu sprzed kilku dni...Gdy odbierałam telefon od pewnego,dobrze znanego w Polsce biura podróży,myślałam że znowu ktoś będzie próbował namówić mnie na jakąś,,niedrogą"wycieczkę...-,,Dziękuję,ale nie będę mogła skorzystać z Państwa oferty.Nie stać mnie w tej chwili na żadne wyjazdy..."-próbowałam spokojnie tłumaczyć,choć zbierała się we mnie wściekłość.,,-Nic nie szkodzi.Niezmiernie miło mi poinformować Panią,że wygrała Pani 4-osobową wycieczkę do Egiptu.W celu dopełnienia wszelkich formalności proszę udać się do najbliższej placówki naszego biura podróży.Tam uzyska Pani więcej szczegółów...-usłyszałam w odpowiedzi.Byłam tak zaskoczona,że chyba się nawet nie pożegnałam.,,To nie może być chyba żaden zbieg okoliczności...My naprawdę polecimy do Egiptu!!"-cieszyłam się jak dziecko.
                      Do biura podróży udałam się następnego dnia,gdy R.wrócił z pracy.,,Mam dla Was niespodziankę.Co byś powiedział na podróż poślubną do Egiptu?"-zapytałam.,,Kochanie,wiesz że nas na to nie stać"-zaczął...,,-Już nas stać!Właśnie dowiedziałam się,że mój artykuł zdobył pierwsze miejsce w konkursie,w którym do wygrania była wycieczka do Egiptu!Pakuj się!Za miesiąc wyruszamy w podróż naszego życia!-odparłam szczęśliwa...

                      Dzięki konkursowemu szczęściu odnalazłam swój raj na ziemi...Mam nadzieję,że jeszcze do niego powrócę....
                      Attached Files

                      Skomentuj


                        #12
                        Odp: Konkurs "Wakacyjne spomnienia"

                        Dla mnie wakacje to dwutygodniowy urlop, całą resztę lata niestety spędzam w pracy. Jakim wspomnieniem wakacyjnym mogę się z Wami podzielić? Cóż, nie będę wymyślać historii, romantycznych czy dramatycznych, żadne takie mnie nie spotkały. Moje wspomnienia są pewnie banalne i mogą wydawać się nudne, jednak przecież życie to długi film obyczajowy z wątkami sensacyjnymi czy dramatycznymi co jakiś czas.
                        Cóż, takie jest życie - zwyczajne, proste. Jednak nauczyłam się dostrzegać pewne rzeczy, zapamiętywać dźwięki, cieszyć się nimi, skupiać się na zapachach...
                        Jakie są moje wspomnienia z tych wakacji?
                        - Leżałam na gorącej plaży prażąc się w słońcu i chłonąc zapach spieczonej skóry
                        - Zapamiętałam momenty gdy koncentrowałam się na szumie morza
                        - Snurkując wsłuchiwałam się w dźwięki morza - ryb gryzących rafę, ziarenek piasku wędrujących po dnie
                        - Pierwszy raz miałam możliwość spróbowania pysznych, kolorowych drinków - ananasowej pina colady, cuba libre z colą czy Mai Tai ze słodką grenadyną
                        - Korzystając z nicnierobienia w końcu nadrobiłam lektury - w dwa tygodnie cztery książki na które wcześniej nie miałam czasu

                        Czy trzeba czegoś więcej? Czy wspomnienia muszą być szalone czy do bólu chwytające za serce? Chyba nie...

                        Skomentuj


                          #13
                          Odp: Konkurs "Wakacyjne spomnienia"

                          Moje najbardziej kolorowe, najsmaczniejsze i najpiękniej pachnące wakacyjne wspomnienie wiąże się z wiejskim targiem w Prowansji, na który trafiliśmy podczas jednej z wędrówek śladami powieści mojego ulubionego pisarza na jesienne wieczory: Petera Mayle’a. Targ opisywany w książce odbywał się w Apt i tam też powędrowaliśmy… Nie przytoczę tu dokładnie tego co pomyślałam o miłej skądinąd pani z pobliskiego campingu, która mimo moich nalegań nie chciała mi wytłumaczyć jak trafić na targ w Apt. A w końcu Apt to dość duże miasto i możemy targu nie znaleźć, prawda? A jedyne co udało mi się wydusić z enigmatycznej kobiety, to informacja, że targ odbywa się w Apt. No dobrze, tyle to wiedzieliśmy już w Polsce! Akurat była sobota i mieliśmy szansę znaleźć się znowu w środku powieści, a tu spotykamy się z czymś takim! No ale cóż robić, zeszliśmy do miasteczka... no i tam wkrótce pojęłam, że wyszłam na kompletną blondynkę. Targ był po prostu wszędzie! Na każdej ulicy były rozstawione stragany, większe i mniejsze stoiska. Gdzie się człowiek nie ruszył, w jaki zaułek nie skręcił – musiał się znaleźć na targu. Przez najbliższe dwie godziny spacerowaliśmy tak wzdłuż stoisk chłonąc targ wszystkimi zmysłami: opukiwaliśmy dojrzałe, pachnące słońcem melony z Cavaillon (sprzedawca doradził nam: ten na dziś, ten jutro wieczorem – i były przepyszne!!!), próbowaliśmy pasztetu z gęsich wątróbek (gdy powiedziałam sprzedawcy, że to smak jak z książki Mayle’a, aż się cały rozpromienił) i rozmaitych serów: miękkich, twardych, pleśniejących i dojrzewających (kupiliśmy przepyszny kozi). Smakowaliśmy konfitur z różnych owoców i prowansalskiego miodu z lawendy (zakupiliśmy słoiczek żeby rozsłonecznić polskie szare poranki). Podgryzaliśmy miejscowe twarde, suszone kiełbasy i słodkie do niemożliwości cukierki. Wąchaliśmy mydła i lawendowe perfumy, przebieraliśmy w materiałach w prowansalskich kolorach z myślą o obrusie na nasz polski stół i szukaliśmy słonecznej ceramiki do kuchni. Takiej orgii kolorów i zapachów jak na targu w Apt nie często zdarza się doświadczyć, ale naszą największą zdobyczą i skarbem stamtąd jest oryginalna stara lampa z kutego żelaza, która rozświetla prowansalskim światłem krakowski spleen…

                          Skomentuj


                            #14
                            Odp: Konkurs "Wakacyjne spomnienia"

                            oto mały fragment naszych szalonych wakacji:

                            ...Następnego dnia z rana po przejściach z kupnem biletów (ostatecznie kupiła nam je Pani Stefania u znajomej kasjerki tamtejszej kolei) z ogromnego, niesamowitego i do granic możliwości zapierającego dech w piersiach dworca kolejowego we Lwowie ruszyliśmy do Chmielnickiego ogromnym, niesamowitym i stokroć lepszym od polskich pociągiem w klasie „plackarta”. Później przesiedliśmy się w znacznie gorszą klasę „obszyj” by dotrzeć do Kamieńca Podolskiego. W Kamieńcu zjedliśmy szybki obiad i przechodząc przez stare miasto dotarliśmy na legendarny zamek - twierdzę. Zwiedzanie twierdzy jest obowiązkowe ! Kamieniec Podolski jest jedyną twierdzą, która nigdy nie została zdobyta (oddana została dobrowolnie). To właśnie do Kamieńca przybył jeden z najpotężniejszych Sułtanów tureckich wraz ze swoją wtenczas największą na świecie armią. Stanął u bram zamku w Kamieńcu Podolskim po przejściu tysięcy kilometrów i... zawrócił. Smutnym, lecz pełnym podziwu głosem tłumacząc, iż Kamieniec Podolski jest twierdzą nie do zdobycia.
                            Wracając jednak do naszej wycieczki - w Kamieńcu mieliśmy problem z noclegiem, postanowiliśmy więc rozbić namioty za górnym zamkiem (przy tylnym wejściu do lochów - magazynów). Po rozbiciu obozowiska, gdy każdy myślał o przygotowaniu kolacji i otwarciu wina - na całą wycieczkę padł cień - burzowych chmur które zebrały się na niebie. Zaczęło porządnie wiać, a wiatr z minuty na minutę się nasilał... Zaczęliśmy się zastanawiać - czy bardziej boimy się spać na zewnątrz w taką burzę i ryzykować połamanie namiotów, czy może bardziej nas przeraża spanie w lochach, w których jak mówi i legenda i źródła kronikarskie znajdował się magazyn prochów. I to właśnie tam Niemiec - zdrajca podpalił proch i wysadził w powietrze górny zamek, zabijając setki osób i ginąc śmiercią samobójczą... Po kilku pierwszych grzmotach dla wszystkich stało się jednak jasne czego boimy się bardziej :P Każdy przeniósł swój namiot do lochów i tam zebrało się całe towarzystwo. Jeszcze długo nie mogliśmy zasnąć - to była jedna z najpotężniejszych burz jakie kiedykolwiek widziałam (w zasadzie widziałam tylko jedną potężniejszą).


                            Rano dość szybko się zebraliśmy i ruszyliśmy na miasto. Tam szybkie zwiedzanie i śniadanio-obiad. I pojawił się następny problem - brak połączenia z Chmielnickim tego dnia. Bez jakiejkolwiek zapowiedzi :/ Zaczęliśmy wiec szukać marszrutki. Znalazł się jeden chętny który chciał nas zawieść w rozsądnej cenie. Były tylko dwa problemy - on miał busa tylko na max. 17 osób a nas było 26 i w dodatku za 2h musiał być z powrotem w Kamieńcu, a droga w jedną stronę z Kamieńca do najbliższego działającego dworca zajmuje właśnie 2 godziny... po chwili namysłu jednak kierowca stwierdził że - primo - zmieścimy się, a secundo - że spokojnie zdąży O_o I zmieściliśmy się i po godzinie byliśmy w kolejnym miasteczku na dworcu... to była najbardziej szalona podróż busem, jaką kiedykolwiek przeżyłam! Kierowca gnał ŚREDNIO 120km/h, jechał jednym kołem po drodze a drugim po poboczu, ponieważ pobocze było mniej dziurawe... dziury na drodze miały średnicę nieokreśloną... w zasadzie cała droga była dziurą, a głębokość dochodziła nawet do 40 cm!! Ale przeżyliśmy

                            Złapaliśmy elektrićkę i ruszyliśmy do Chmielnickiego. Kolejna wariacka podróż. W pociągu nie było tłoczno ale i pusto też nie było Tubylcy częstowali nas ukraińskim piwem i jedzeniem, było miło i wesoło. W pewnej chwili, gdy już dobrze się ściemniło - rozpętała się kolejna porządna burza. Tubylcy byli lekko zaniepokojeni, co w nas wywoływało niemalże panikę. Nagle pociąg się zatrzymał. Zgasły wszystkie światła. Za oknami pociągu było jasno - choć słońce już dawno zaszło. Po lewej stronie pustki pól, po prawej stronie pustki pól. Nic. Dzika Ukraina i pioruny trzaskające w okół. Po chwili pociąg ruszył. Jednak nie ujechał dalej niż 10 minut i znów snął... Po trzecim razie już się przyzwyczailiśmy

                            W Chmielnickim wylądowaliśmy koło północy. Całe szczęście tutaj nie padało. Wtłoczyliśmy się na dworzec... i trochę nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. Następny pociąg mieliśmy o 4:00. Siedliśmy w pobliżu kas i zaczęliśmy się nieco relaksować. Po chwili pojawił się ukraiński milicjant... To nie wróżyło nic dobrego :/ Padło pytanie kto jest kierownikiem grupy - nie mieliśmy takiego, bo każdy z nas był tam prywatnie, byliśmy paczką znajomych... na Ukrainie nie jest to jednak żadne wytłumaczenie - musi być jakiś kierownik. Na ochotnika zgłosił się nasz kolega, z którym mieliśmy kontynuować podróż do Gruzji – jako, że był z nas najstarszy, często bywał na Ukrainie i dobrze ukraiński rozumiał. Michała nie było jakieś 30 min. Każda minuta jego nieobecności dłużyła nam się niemiłosiernie... Już czekaliśmy na jakąś większa grupę milicjantów, rewizje, łapówki i Bóg wie co jeszcze... Po chwili pojawił się inny milicjant, nieco młodszy, kazał nam zebrać plecaki i iść za nim. Cała grupa zebrała się więc, zebraliśmy też rzeczy Michała, którego nadal nie było i ruszyliśmy po schodach za milicjantem. Zaprowadzono nas na górne piętro na której okazało się że jest... olbrzymia poczekalnia. Michał już na nas tam czekał - rozmawiał jeszcze z milicjantem. Ukrainiec który nas przyprowadził wskazał nam część poczekalni (bez krzeseł) gdzie mogliśmy spokojnie rozłożyć karimaty i odpocząć. Po chwili, gdy wszyscy się ułożyliśmy, milicjanci się odmeldowali Michałowi i zeszli do posterunku. I wtedy Michał nam opowiedział co w ogóle się tutaj dzieje! Milicjant zabrał go na posterunek (kanciapa na dworcu), dopytał skąd jesteśmy i gdzie jedziemy oraz o której mamy następny pociąg. Oprowadził do po dworcu, pokazał gdzie w razie czego ich szukać, gdzie są łazienki, automaty z batonami i napojami, po czym zaprowadził do poczekalni, wykopał (!) kilku bezdomnych i zrobił miejsce dla nas.
                            Każdy z nas zjadł coś i nieco przekimał (był środek nocy, wszyscy mieliśmy serdecznie dość...) Co ok 20 min zaglądał do nas jakiś policjant i cicho sprawdzał czy nikt nam nie przeszkadza. 40 minut przed przyjazdem naszego pociągu zostaliśmy obudzeni i poinformowani że za 30 min będzie czekał na nas na dole przy wyjściu milicjant który zaprowadzi nas do pociągu. Każdy zbierając swoje bambetle zastanawiał się jaki zaraz dostaniemy rachunek od ukraińskiej milicji za te luksusy... Zeszliśmy na dół. Faktycznie, czekał na nas młody milicjant, zebrał grupę, dopytał czy wszyscy i zaprowadzi na peron, dokładnie pod nasz wagon. Trochę niepewnie wsiedliśmy do pociągu, a milicjant... życzył miłej podróży, odmeldował się i poszedł w stronę posterunku. Zdębieliśmy. Wszystkie informacje które wypisują w przewodnikach o ukraińskiej milicji właśnie zostały obalone!
                            Podróż do Żmirinki zajęła nam kilka godzin, tam szybka przesiadka - (bardzo chcieliśmy zwiedzić tamtejszy dworzec - większy i piękniejszy od Lwowskiego, choć bardzo zaniedbany, ale żywcem czasu nie było). W Żmirince spotkała nas kolejna przygoda. Na peronie spotkaliśmy polska parę - staruszków którym łzy popłynęły po policzkach, gdy usłyszeli polskie słowa z naszych ust. Byli Polakami - pamiętali czasy gdy ziemie zachodniej Ukrainy były polską. Byli bardzo biedni, nie wiem ile mieli lat - byli sędziwymi staruszkami... bardzo możliwe iż spotkanie z nami było jedną z większych radości jaka ich spotkała.
                            Ze Żmirinki jechaliśmy do Odessy. Mieliśmy jechać najniższą klasą, tymczasem jednak z Kijowa przyjechał pociąg, który nas powalił na kolana. U nas takich luksusów nie ma. Tym bardziej nie za takie grosze !

                            Koło południa byliśmy w Odessie. I zabraliśmy się za szukanie noclegu. Skierowaliśmy się do polskiej katedry w Odessie licząc na uzyskanie wskazówek lub noclegu. Niestety nie było proboszcza, a wikary który był na zastępstwie mógł nas skierować tylko do innego polskiego kościoła - Salezjan. Tam akurat trafiliśmy na koniec mszy, więc nie było problemu ze złapaniem księdza. Okazało się, że Salezjanie w Odessie prowadzą polską szkołę podstawowa i przedszkole, a w wakacje - noclegi dla polskich grup w salach dydaktycznych. Nocleg na dmuchanym bardzo wygodnym materacu kosztował 4 dolary/dobę. Do dyspozycji mieliśmy czajnik i łazienki. U Salezjan mieliśmy spędzić 2 noce, zwiedzić Odessę i ruszyć promem do Gruzji. Jeszcze tego samego dnia zaczęliśmy szukać biletów na prom. Pojawił się jednak problemy - owszem prom z Gruzji miał przypłynąć, ale żadnych biletów nie było w sprzedaży. Nieco nas to zaniepokoiło. Postanowiliśmy wysłać chłopaków następnego dnia z rana do portu koło Odessy, by szczegółowo wybadali sprawę. A wieczór postanowiliśmy przeznaczyć na zwiedzanie ogromnego miasta. I architektonicznie i przestrzennie Odessa jest miastem bardzo ciekawym, na pierwszy rzut oka widać zbitkę kultur jaka tu się znajduje - katolicy, muzułmanie, prawosławni, Ukraińcy, Rosjanie, Polacy, obywatele Mołdawii, Bułgarii, Rumunii, Azerbejdżanu, Armenii, Gruzji... Na pierwszy rzut oka widoczna jest również niesamowita dysproporcja społeczna. Klasa średnia w Odessie praktycznie nie istnieje. Ludzie są albo przeraźliwie bogaci (mafia) albo koszmarnie biedni. Widokiem normalnym jest, że obok stojącego na parkingu Lexusa - starsza kobieta wyjada resztki ze śmietnika ramię w ramię z bezdomnymi psami czy kotami. Tak czy inaczej stare miasto jest przepiękne i koniecznie trzeba je zwiedzić...

                            Skomentuj


                              #15
                              Odp: Konkurs "Wakacyjne spomnienia"

                              Po 5 latach od naszego ślubu, wreszcie postanowiliśmy wybrać się na wakacje. Wcześniej brakowało kasy, były inne wydatki ( np.studia),małe dziecko, ciągle coś. W tym roku powiedzieliśmy dość- jedziemy na wakacje!! Nasza córka szalała z radości bo jeszcze nigdy nie była nad morzem. Przygotowania trwały, plany ciekawe, pełna radość.Jednak przed wyjazdem trochę źle się czułam i poszłam do lekarza, parę dni przed wyjazdem okazało się ,że jestem w ciąży!!
                              W związku z tym jak się czułam moje wakacje wyglądały tak ,że byłam ciągle zmęczona, dużo spałam a na widok niektórych potraw robiło mi się niedobrze.
                              Tylko plan wakacyjny w pełni wykonali mąż i córka: pływali, bawili się w berka na plaży, grali w piłkę...a ja w cieniu na kocyku przysypiałam.
                              Ale to i tak były nasz najwspanialszy wakacyjny wyjazd- bo jak dotąd jedyny!!

                              Skomentuj

                                     
                              Working...
                              X