Ja nie ukrywam, że ciąża to było niesamowite zaskoczenie. Byłam już duża, znam sposób pojawiania się malucha na świecie, jednak kompletnie nie pomyślałabym, ze JA mogę być w ciąży ??. Nigdy!. kiedy zobaczyłam te 2 kreski, oniemiałam. Powiem szczerze, wcale się nie cieszyłam. Miałam tyle planów, marzeń chęci, studia i co?, i nagle trzeba dostosowywać i naginać całe swoje życie do takiego malca. Nie było fajnie, że decyzje podejmował ktoś inny.
Ciąża nie należała do łatwych, jednak wypracowane sposoby w postaci wody z miodem (jak mawiała moja siostra : woda z miodem na kłopoty zlikwiduje Ci wymioty!) każdego ranka, zdawały egzamin i umożliwiały normalne funkcjonowanie. Poród?, znam przyjemniejsze chwilę mojego życia. Jednak już po nim, sytuacja była inna. Bałam się takiego małego dziecka. Synek był śliczny i dzisiaj ten moment wspominam najwspanialej jak umiem, jednak wtedy to tak naprawdę nie było to dla mnie łatwe. Nie czułam tej radości, przypływu szczęścia itd. i nie wiadomo jakich pokładów miłości. NIE, była zła, zmęczona, nieszczęśliwa i śpiąca. Widziałam problemy i tylko problemy. Musiałam nauczyć się szybkiej opieki na dzieckiem, to istna wyższa szkoła jazdy i niestety ale to bardzo, bardzo powoli zaczęło mi to sprawiać radość. Pierwsze słowa, gesty, wprawiały mnie czasem w dobry humor na cały dzień. Bezcenne. Pierwszy ząb, ale była sensacja,a pierwsze kroki syn miał 9 miesięcy, cała klatka się zbiegła, żeby oglądać Tomusia. Wtedy to już naprawdę było moje słoneczko, a w zasadzie "słoneczek", bo tak go nazywamy. . We mnie dopiero wtedy zaczęła powoli rodzić się mama!.
Ciąża nie należała do łatwych, jednak wypracowane sposoby w postaci wody z miodem (jak mawiała moja siostra : woda z miodem na kłopoty zlikwiduje Ci wymioty!) każdego ranka, zdawały egzamin i umożliwiały normalne funkcjonowanie. Poród?, znam przyjemniejsze chwilę mojego życia. Jednak już po nim, sytuacja była inna. Bałam się takiego małego dziecka. Synek był śliczny i dzisiaj ten moment wspominam najwspanialej jak umiem, jednak wtedy to tak naprawdę nie było to dla mnie łatwe. Nie czułam tej radości, przypływu szczęścia itd. i nie wiadomo jakich pokładów miłości. NIE, była zła, zmęczona, nieszczęśliwa i śpiąca. Widziałam problemy i tylko problemy. Musiałam nauczyć się szybkiej opieki na dzieckiem, to istna wyższa szkoła jazdy i niestety ale to bardzo, bardzo powoli zaczęło mi to sprawiać radość. Pierwsze słowa, gesty, wprawiały mnie czasem w dobry humor na cały dzień. Bezcenne. Pierwszy ząb, ale była sensacja,a pierwsze kroki syn miał 9 miesięcy, cała klatka się zbiegła, żeby oglądać Tomusia. Wtedy to już naprawdę było moje słoneczko, a w zasadzie "słoneczek", bo tak go nazywamy. . We mnie dopiero wtedy zaczęła powoli rodzić się mama!.
Skomentuj