Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

Konkurs "Pierwszy krzyk"

Collapse
X
 
  • Filter
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts

    Konkurs "Pierwszy krzyk"

    Weź udział w naszym konkursie i wygraj płytę DVD "Pierwszy krzyk"


    Zadanie konkursowe:
    Opisz najciekawszą przygodę przeżytą w czasie ciąży.


    Autorki najciekawszych wpisów nagrodzimy filmem!




    Czytaj więcej o nagrodzie >>>

    Nagrodę zdobywają użytkowniczki o nickach:

    1. Milena22x
    2. moniaB
    3. drewienko
    4. tinigrifi
    5. majkazoblokow
    6. admace
    7. Kira13x
    8. koliberek
    9. pero33
    10. patiska

    Laureatki proszone są o sprawdzenie skrzynki na www.ja.w.polki.pl



    UWAGA!!!
    opowiadania konkursowe zamieszczamy jako posty a nie nowe wątki


    Nagradzamy aż 10 osób!


    Konkurs trwa od 15.06 do 30.06.2011 roku!

    Ogłoszenie zwycięzcy nastąpi najpóźniej 10.07.2011 roku.

    Życzymy przyjemniej zabawy.



    ZASADY KONKURSU:

    1. Konkurs "Pierwszy krzyk" zostanie przeprowadzony na forum mamacafe.pl

    2. Zostanie wybranych 10 najciekawszych opowiadań, których autorzy otrzymają film DVD "Pierwszy krzyk"

    3. Wypowiedzi będą oceniane przez konkursowe jury, złożone z Redakcji babyonline.pl. oraz polki.pl

    4. Propozycje nie związane tematycznie z konkursem nie będą brane pod uwagę lub mogą być usunięte przez moderatora forum.

    5. Konkurs zostanie przeprowadzony w terminie od 15.06 do 30.06.2011 roku!

    6. Jury podejmie decyzję do 10.07.2011 roku i prześle informacje do osób nagrodzonych na prywatną skrzynkę na www.ja.w.polki.pl, z prośbą o podanie adresu wysyłki nagród. Nagrody wyślemy pocztą po uzyskaniu danych adresowych zwycięzców najpóźniej 90 dni po rozwiązaniu konkursu.

    7. Osoby, które w ciągu 2 tygodni od otrzymania informacji o wygranej, nie prześlą swoich danych do Redakcji, tracą prawo do nagrody.

    8. Zgłoszenia muszą być unikalnymi treściami, stworzonymi specjalnie na potrzeby danego konkursu. Teksty, które dostępne są już w Internecie, na innych serwisach będą dyskwalifikowane.

    9. Prawa autorskie majątkowe do odpowiedzi nadesłanych przez uczestników konkursu powinny należeć do uczestników konkursu. Uczestnicy konkursu ponoszą pełną odpowiedzialność wobec Organizatora w przypadku zgłoszenia przez osoby trzecie roszczeń z tytułu naruszenia ich praw wskutek wykorzystania przez Organizatora odpowiedzi zgodnie z niniejszym Regulaminem.

    10. Dane osobowe uczestników konkursu w zakresie: imię i nazwisko i adres zamieszkania, adres e-maliowy będą przetwarzane przez organizatora konkursu tj. „Edipresse Polska” S.A. z siedzibą w Warszawie przy ul. Wiejskiej 19 w celu realizacji umowy przystąpienia do konkursu i jego prawidłowego przeprowadzenia lub marketingu własnych produktów lub usług organizatora konkursu. Gwarantujemy prawo wglądu do swoich danych osobowych oraz ich poprawiania, jak również żądania zaprzestania przetwarzania danych. Podanie danych jest dobrowolne. Dane osobowe nie będą udostępniane innym podmiotom. Regulamin konkursu dostępny na stronie internetowej organizatora konkursu.

  •    
       

    #2
    Odp: Konkurs "Pierwszy krzyk"

    Mroźna zima roku 2005/2006. Warunki na drogach nieciekawe, a ja miałam wizytę u ginekologa. Siódmy miesiąc ciąży, brzuszek już miałam całkiem spory. Do pobliskiego miasteczka (20 km od miejsca mojego zamieszkania), gdzie przyjmował lekarz prowadzący moją ciążę, musiałam dojechać sama swoim autem. Przez tą pogodę wahałam się czy jechać, ale w końcu się zdecydowałam. Myślę sobie - 'pojadę wolno, to zajadę szczęśliwie na miejsce'. I mniej więcej w połowie drogi na zakręcie patrzę, pędzi jakiś wariat polonezem, ze stówkę miał na liczniku, jak nic, a drogi nieodśnieżone. Przerażona zwolniłam. Polonez przejechał koło mnie, spojrzałam w lusterko... nie wyrobił zakrętu i wjechał w drzewo. Wyglądało to strasznie. Pomyślałam- 'co ja mam teraz zrobić'? nikt w pobliżu nie mieszkał, nic też nie jechało, bo to mało uczęszczana droga. No więc wychodzę ze swojego auta i biegnę z tym brzuchem do tego poloneza. Pan, który w nim siedział majaczył, nie szło się z nim dogadać, w dodatku cały był zakrwawiony, bo uderzył głową w szybę. Zadzwoniłam szybko na pogotowie ratunkowe i zabierałam się do udzielania pierwszej pomocy. Pomyślałam- 'jak dobrze, że chodziłam na dodatkowe lekcje z pierwszej pomocy, teraz się to przyda'. Karetka przyjechała po jakiś 20 minutach. Zabrali pana z poloneza do szpitala. A mnie zostało jeszcze poczekać w tym mrozie na policję, żeby złożyć zeznania. Także do lekarza w ten dzień już nie pojechałam. Każdy się dziwił, że z tego stresu nie urodziłam wcześniej. A stres był nie do opisania, pierwszy raz byłam w takiej sytuacji. Potem okazało się, że pan z poloneza był pijany, miał ponad 2 promila alkoholu we krwi. Można nawet powiedzieć, ze uratowałam mu życie, bo jego stan był dość ciężki, a w pobliżu żywej duszy. Ale nawet nie chcę myśleć, co by się stało, jakby wjechał wtedy nie w drzewo, tylko w mój samochód. Do końca ciąży nie jeździłam już sama samochodem i to w takich warunkach na drodze. Co z tego, że można jechać prawidłowo, jak nigdy się nie wie, kto wyjedzie zza zakrętu. Przygoda ta niewesoła co prawda, ale utkwiła mi w pamięci i to na długo.
    Last edited by Milena22x; 16-06-2011, 11:50.

    Skomentuj


      #3
      Odp: Konkurs "Pierwszy krzyk"

      Po ślubie szykowaliśmy swoje gniazdko szybko jednak okazało się,że nasza rodzinka się powiększy.Gdy byłam w 8 miesiącu przypadł nam remont kuchni,chcieliśmy bowiem zdążyć przed narodzinami córeczki.Moja ciąża była zagrożona więc kazano mi kategorycznie leżeć jednak fachowiec od kafelek za nic nie umiał tego uszanować i nie wynikało to z jego złośliwości powiedziałabym raczej ,że z gapowatości.Co chwile wołał mnie do kuchni zaczynając zdanie od Pani.Tak więc było Pani to,pani tamto.Najwięcej problemów miał z okapem 5 razy dzownił do mego męża,10 chyba do projektanta mebli.W końcu wziął się do roboty -wierce i wierce (coś mi sie to długo zdało) naraz słysze o kurde jestem w łazience.Staje z łóżka a tam dziura wielkości palca wskazujacego normalnie śmiaćmi się z gościa chciało.No i nie dość ,że musiał zrobić kuchnię to jeszcze musiał szukać kafelek i łazienkę doprowadzić do porządku.Do dziś na słowo Pani mam dziwne skojarzenia ale i tak z córunią uwielbiamy naszą kuchenkę a tamta sytuacja bawi mnie do dziś bo mogliście widzieć minę tamtego fachowca.Po prostu bezcenne.

      Skomentuj


        #4
        Odp: Konkurs "Pierwszy krzyk"

        najciekawsza przygoda hmm trochę z nutą strachu ale ogólnie potem dużo śmiechu. gdy byłam w ciąży chodziłam do klasy maturalnej w liceum. Byłam może trochę atrakcją w szkole ale ogólnie było miło, nie odczuwałam że ktoś na mnie dziwnie patrzy czy się śmieje a wrecz przeciwnie nie nudziłam się ani na lekcjach a tym bardziej na przerwach szczególnie gdy brzuszek był już duży na przerwach ustawiały się do mnie kolejki osób które chciały dotknąć brzuszka i poczuć jak maluszek kopie ale nielicznym się udawało w momecie poruszania dotykać brzuszka a jeśli się udało było dużu krzyku że to takie mega fajne wszyscy mi dogadzali pytali jak się czuje przynosili słodycze karmili owocami i to na siłe fajne czasy:> pewnego Dnia grupka przyjacioł porwała mnie z 2godzin lekcyjnych po to aby pojsc do sklepu kupic takie malutkie ubranka Była zima. już po udanych zakupach gdy wracaliśmy na skróty była skarpa po której było trzeba zejsc nie duża taka nie za duża nawet mała gdy po niej schodziliśmy ja się przewróciłam poleciałam do przodu ale na plecy strasznie się przestraszyłam zamkęłam oczy w jak już leżałam oczy miałam zamknięte i sie nie odzywałam wszyscy się przestraszyli patrzą ja leże oczy zakniete nie ruszam się nie odzywam - ja już wiedziałam że mi nic nie jest ale Oni się bali myśleli że zemdlalam albo i jeszcze gorzej zaczeli krzyczec do mnie ja nic chcieli karetkę wzywać a ja nagle otwieram oczy mówie,, nic mi nie jest przestraszyłam się,, o jak mi się dostało ;p kazań miałam co nie miara ale potem dużo śmiechu było wszystko skończylo się dobrze

        Skomentuj


          #5
          Odp: Konkurs "Pierwszy krzyk"

          W październiku ubiegłego roku wybraliśmy się ze znajomymi nad jezioro, aby zrobić ognisko.Było dość cieplo więc można było sobie na to pozwolić. Byłam wtedy w 7 m-cu ciąży.
          Wszystko było idealnie. świeciło słoneczko, dzieci się bawiły, wszyscy w dobrych nastrojach. W pewnym momencie chciałam podejść do córeczki i potknęłam się o leżące drzewo. Przewróciłam się i uderzyłam brzuchem o ziemie. Byłam przerażona i wszyscy wokół też. Szybko pomogli mi wstać. Serce biło mi tak szybko że nie mogłam złapać tchu. Na szczęście dzidziuś się ruszał. Pojechaliśmy do lekarza. Wszystko było dobrze. Dopiero po jakimś czasie gdy szok przeszedł łzy płyneły mi jak woda z kranu, uderzyłam się też w nogę ale ból poczułam też dużo później. Nigdy jeszcze tak się nie bałam i nikomu jeszcze tego nie opowiadałam.
          Dobrze że wszystko skończyło się ok i urodziłam zdrowego synka w terminie.




          Skomentuj


            #6
            Odp: Konkurs "Pierwszy krzyk"

            W trakcie ciąży miewałam szaloną huśtawkę nastrojów. Mój mąż, aby poprawić mi humor zdobył się na to, by zabrać mnie do kina na film z serii Bollywood, których prawdziwie nie znosi. Wyjście do kina okazało się wyjęte jak ze scenariusza tego gatunku: długie, wyboiste i zakończone muzyczką z happy endem. Już w trakcie pierwszych minut zauważyłam, że nie wysiedzę długo na miejscu, odwiedzałam toaletę kina tyle razy, że potrafiłabym opisać każdy jej szczegół, przy okazji zasłaniając sobą (swoim brzuszkiem) ekran pozostałym kinomanom. Na tym etapie ciąży miałam też wiecznie opuchnięte stopy, więc dla wygody zdjęłam sobie buty. Zdziwiłam się szczerze, gdy wychodząc z mężem z kina usłyszałam lamentujący krzyk kobiety, abym oddała jej seledynowego buta. Pomyślałam: co za niezrównoważona kobieta, ale mój mąż zwijał już boki ze śmiechu patrząc na moje stopy. No cóż, nie przypuszczałam, że ktoś obok zdejmie swoje buty, tak jak ja. A z drugiej strony mój wystający brzuszek wiele rzeczy zasłaniał mi w ciąży, bo przecież był najważniejszy!

            Skomentuj


              #7
              Odp: Konkurs "Pierwszy krzyk"

              Będąc już w dość zaawansowanej ciąży oglądałam mnóstwo mieszkań, bo
              szukaliśmy z mężem jakiegoś wygodnego lokum dla naszej rodziny.W trakcie
              jednej z wizyt "poszukiwawczych" na klatce pięknej, zabytkowej kamienicy spotkaliśmy uroczego ośmiolatka, który zaoferował nam swoją pomoc...Chłopczyk był niezwykle sympatyczny i wygadany,bardzo nas zachęcał do zakupu mieszkania... bo bylibyśmy sąsiadami. Jakoś nie miałam wyobraźni patrząc na puste ściany, więc chłopiec cierpliwie mi tłumaczył gdzie można postawić zmywarkę, jak najlepiej zagospodarować łazienkę, żeby zmieściła się wanna i brodzik itp. Na koniec powiedział, że fajnie mieć takich sąsiadów jak on i zapytał "A ma pani dziecko?". Dumnie wypięłam brzuch i powiedziałam "tak, mam syna", na co mały podejrzliwie spytał "A w jakim wieku", więc ponownie poklepałam się dumnie po swoim olbrzymim brzuchu i powiedziałam "Jest jeszcze w moim brzuchu". Na co ten mały smyk skrzywił się okropnie i powiedział "łłłeee takiego"....

              Skomentuj

              •    
                   

                #8
                Odp: Konkurs "Pierwszy krzyk"

                Podczas ciąży czułam się świetnie i byłam bardzo aktywna. W piątym miesiącu wraz z przyjaciółmi wybrałam się spacerkiem z Łysej Polany w stronę Morskiego Oka. To był marzec, jeszcze niezbyt ciepło. Pod płaszczem nie było widać brzuszka, który już nieźle się mi zaokrąglił, więc mijający nas ludzie nie patrzyli na mnie ze zdziwieniem. Zdziwieniem natomiast zareagowaliśmy my, gdyż tak dobrze mi szło, że dotarliśmy do schroniska, gdzie okazało się, że ekipa filmowców kręci tam kolejny odcinek "Detektywów"!!!
                Kiedy rozebrałam się i siadałam do stolika w grupie filmowców widać było lekkie poruszenie. Kilka chwil później podszedł do mnie miły pan i zagaił rozmowę w trakcie któej okazało się, że ciężarna aktorka, z którą miało być nakręcone kilka ujęć pojechała naglenrano do szpitala. Zmiany które z tego powodu wprowadzili naprędce w scenariuszu były im bardzo nie na rękę, więc... gdybym była tak miła i odważna to mogłabym spróbować sił w jej roli. Jako że do szczególnie nieśmiałych nie należę a moi towarzysze gorąco mnie zachęcali, zgodziłam się i ... podobno dobrze mi poszło.
                Miałam zagrać dosłownie trzy sceny i niewiele mówiłam, ale kilka tygodni później oglądałam siebie na szklanym ekranie. I w ten oto niezwykły sposób zostałam "sławna" będąc w błogosławionym stanie.

                Skomentuj


                  #9
                  Odp: Konkurs "Pierwszy krzyk"

                  Kiedy byłam w ciąży, trafiłam do szpitala z przedwczesnymi skurczami. Czekałam na jakiejś sali(już nawet nie pamiętam dokładnie gdzie) a mój tata mnie rejestrował. Potem Pani pielęgniarka zapytała: "Gdzie jest Pana żona"? Na co mój tata odpowiedział: "Żona poszła do pracy", Pani pielęgniarka nieco zszokowana zapytała: "Jak to do pracy!?" Tata wyjaśnił że przyjechał do szpitala z córką a żona jest w pracy,a ubaw to mieliśmy wszyscy hehe

                  Skomentuj


                    #10
                    Odp: Konkurs "Pierwszy krzyk"

                    Ostatnie 10 tygodni ciaży musiałam leżeć w szpitalu i wszystkie zakupy robił mąż. Codziennie jak do mnie jechał to dzwonił ze sklepu i pytał się na co mam ochote. I pewnego dni mówie mu żeby kupił mi jogurt z kulkami albo płatkami czekoladowymi- jogurcik do wymieszania. Mąż zjawił sie ja już nie mogłam doczekac się deseru a mój mąż, któremu szwankował telefon cos źle zrozumiał i przywiózł mi dużą paczke kulek czekoladowych. Na sucho też smakowały wysmienicie i od tej pory pisałam sms-y z listą potrzebnych mi rzeczy.

                    Skomentuj

                    •    
                         

                      #11
                      Odp: Konkurs "Pierwszy krzyk"

                      Sytuacja miała miejsce w pierwszych tygodniach mojej ciąży. Tak właściwie był to dzień w którym dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Wraz z mężem postanowiliśmy poinformować mojego tatę (mieszkał wtenczas z nami) o wspaniałej wiadomości. Gdy mój tata wrócił z pracy do domu, ja akurat rozmawiałam z moim bratem na ten sam temat. Jednak tata nie słyszał całej rozmowy i nie wiedział o co chodzi, wiedział tylko, że rozmawiałam z bratem, więc postanowiłam trochę go "oszukać". Z uśmiechem na twarzy podeszłam wraz z mężem do niego i powiedziałam: "wiesz co się wydarzyło, zgadnij kto jest w ciąży..." a on wiedząc o mojej wcześniejszej rozmowie od razu stwierdził ze moja bratowa. A ja mu wtedy, że nie, że to ja Nie mógł w to uwierzyć, był w szoku. Zdenerwował się i wyszedł z domu na papierosa. Wrócił i spytał się czy go nie wkręcamy, my że nie. Widać było, że zaczyna do niego docierać i zaczyna się śmiać... Spytał czy znamy płeć(uśmiałam się), my, że dopiero się dowiedzieliśmy o ciąży, a gdzie tu jeszcze do płci. Poszedł do lodówki, wyjął browara i powiedział z wielkim uśmiechem na ustach: " to będzie chłopak". Ja na to skąd on może takie rzeczy wiedzieć??? A on, że wie!!! I tak 06.02.2010 roku narodził się nasz kochany synek Mikołaj. Miał nosa co...

                      Skomentuj


                        #12
                        Odp: Konkurs "Pierwszy krzyk"

                        Moja najciekawsza ciążowa przygoda zdarzyła się... już przy porodzie!
                        Moja pierwsza ciąża. Pierwszy poród. Wielka niewiadoma! Mimo teoretycznego przygotowania do końca nie byłam pewna, ze to już, z eczas do szpitala! W przeciwieństwie do wielu młodych mam, które już po jednym skurczu pędzą do spzitala - ja odwrotnie! Ciagle wmawiałams obie, z eto jeszcze nie to! Mąż był w pracy... Kiedy skurcze zaczęły pojawiać się co 5 minut zadzwoniłam do...mamy! Biedaczka, omal nie dostała zawału, słysząc moje pytanie, czy powinnam w tkaiej sytuacji jechać do szpitala! Do męża nie mogłam sie dodzwonic... Odebrał chyba za czwartym razem i w locie sie przebierał, żeby zdążyć na czas... Tymczasem ja urządzałam sobie spacerki dookoła pokoju z przykucnięciami w skurczu, nieświadoma, ze tym samym jeszcze przyspieszam całą akcję! Mąż przybiegł, próbuje odpalić auto...i nic! Luty, mróz, a auto w moim wieku... Trzeba było naładować akumulator! Czas płynął, więć mój pomysłowy mąż uzył starego jak swiat sposobu i wlał do akumulatora gotowanej wody)) Udało się! Jazda do szpitala i bóle co 4 minuty... A na położnictwie...brak miejsc na porodówce! Szok! Do ostatniej chwili leżałam pod KTG na sali mam z noworodkami słysząc kwilenie maluszków... Byłam już pewna, że tam urodzę! Odeszły mi wody...Mąż pobiegł po pielęgniarkę, która sprawdziła, czy zwolniło sie jakieś łózko porodowe... Jest! Teraz jeszcze tylko dojść na porodówkę, poleżeć 10 minut, żeby zeszła główka, cztery skurcze i...mamy naszą Julkę! Na porodówce spędziłam 20 minut


                        Skomentuj


                          #13
                          Odp: Konkurs "Pierwszy krzyk"

                          Minęły 4 dni od planowanego terminu porodu. Z niecierpliwością oczekiwałam na jakiś znak że mój mały synek pojawi się na świecie. Jednak on nie miał jeszcze ochoty wychodzić. Była prześliczna niedziela, budząca się do życia wiosna malowała powoli drzewa zielenią a krzaki forsycji muskała złotem promieni słonecznych. W koło igrał ciepły przyjemny wietrzyk. Aż żal było tak piękny dzień spędzać w śród murów mieszkania. Wybraliśmy się więc z mężem na wycieczkę. Naszym celem stał się zalew, gdzie wśród szumu fal i śpiewu ptaków można było dowoli spacerować po tamie. Zanim jednak dojechaliśmy mąż poczuł że musi koniecznie skoczyć na stronę- bo pęknie. Zatrzymaliśmy się na parkingu leśnym. Piękna pogoda i zapach wiosny wyciągnęły mnie z samochodu. Zrobiłam kilka kroków w kierunku lasku i zaraz zawróciłam bo mąż zapinając rozporek wsiadał do samochodu. Nagle ktoś chwycił mnie za rękę – spojrzałam - jakaś kobieta łamaną polszczyzną z szyderczym uśmiechem powiedziała : „kochana ja wszystko rozumiem, ale żeby z klientów obsługiwać w takim stanie to przesada, trzeba się szanować. Zapamiętaj moje słowa. Co powiesz kiedyś dzieciom”. Zdębiałam bo nie zrozumiałam o co chodzi. Mąż wciągnął mnie do samochodu i pyta „czego ta tirówka chciała”. Olśniło mnie, potraktowała mnie jak koleżankę po fachu. I tak oto na parę minut zostałam tirówką Oj będzie co opowiadać dzieciom.

                          Skomentuj


                            #14
                            Odp: Konkurs "Pierwszy krzyk"

                            Był kwiecień, krótko po wielkanocnej przerwie świątecznej, a ja w siódmym miesiącu ciąży oczekiwałam na narodziny pierwszej córeczki. Moja fasolka zrobiła się już bardzo ruchliwa, ale mimo wszystko zdecydowałam się zorganizować kameralne przyjęcie, z okazji 23 urodzin. Tego dnia miał wrócić z Niemiec mąż, który wyjechał służbowo na kilka tygodni do pracy. Zaprosiłam więc niewielkie grono sprawdzonych przyjaciółek i razy wyprawiłyśmy uroczystość, która na długo pozostała mi w pamięci. Z wielu (niekoniecznie dla mnie wesołych ) powodów.
                            Przyjęcie miało rozpocząć się o osiemnastej, tymczasem minęła już prawie godzina, koleżanki gawędziły w salonie, a Roberta nadal nie było widać. Spoglądałam niecierpliwe na zegarek, nerwowo wędrując po domu. Wreszcie telefon. Przynajmniej zadzwonił, że przyjedzie później, bo na drodze straszne korki. Odetchnęłam z ulgą. Przyjaciółki zaczynały już oczywiście po cichu śmiać się z mojego ,,adoratora”. Po niedługim czasie usłyszałam dzwonek.
                            -No, nareszcie, oto i on- ruszyłam otworzyć.
                            W progu stał… mój sąsiad, sześćdziesięcioletni amator meczów telewizyjnych. Przyszedł pożyczyć cukru… Dziewczyny ryknęły śmiechem. A ja cóż… dałam mu ten cukier. Mąż dotarł po pół godzinie, od razu wyciągając w moją stronę sporą paczkę.
                            -Proszę- podał mi wielkie pudło- Kiedy to zobaczyłem, od razu pomyślałem o naszej przyszłej rodzince.
                            Nerwowo odwiązywałam kolejne wstążki, bo dotąd wszystkie prezenty od Roberta były naprawdę udane. Spodziewałam się wszystkiego: nowej sukienki, biżuterii, ja wiem, jakiś rzeczy dla maluszka, ale na pewno nie tego co zobaczyłam .W środku leżały 3 krasnale. Słownie: trzy. Takie ogrodowe, naturalnych rozmiarów. Dwa duże i jeden mały. Stąd pewnie skojarzenia z naszą (?!) rodziną… Koleżanki po raz drugi wybuchły niekontrolowanym chichotem. Zerknęłam na mamę krasnala. Tak naprawdę to było ochydne czerwono-zielone coś, przypominające trolla, albo raczej trollicę. Na dodatek na twarzy miało mnóstwo okropnych pryszczy! A ,,dziecko”! Całe w jakiejś dziwnej mazi (cola się wylała…). No cóż, miałam nadzieję, że nas bobas będzie ładniejszy…
                            Jakoś dotrwałam do końca pseudo-imprezy i odtąd każde urodziny, są super, bo wspominam je lepiej od tamtych. Z trudem zniosłam ironiczne komentarze, a krasnale następnego dnia powędrowały do ogródka. Niestety (albo raczej ,,stety”)- okazały się nietrwałe na opady atmosferyczne i trzeba było je wyrzucić.
                            -No i cóż, moja Fasolko- pogłaskałam powiększający się brzuszek.- W końcu każdy z nas ma w sobie coś z trolla…
                            Moja prawie dorosła córka


                            Moja wyrośnięta kruszynka

                            Skomentuj


                              #15
                              Odp: Konkurs "Pierwszy krzyk"

                              Ja przeżyłam najciekawszą, ale i zarazem mrożącą krew w żyłach historię, cztery dni po swoich zaręczynach w połowie stycznia 2009 roku, kiedy to panował mróz i ziąb, a na ulicach zalegała gruba warstwa lodu oraz śniegu i było bardzo ślisko. Razem z moim narzeczonym i jego kolegą wybraliśmy się wysłużonym cinquecento na pizzę. Z powrotem chłopaki odwieźli mnie do domu, a sami pojechali jeszcze na zakupy. Kiedy byli już 500 metrów od domu mojego ukochanego, nagle na zakręcie wpadli w poślizg i uderzyli w nadjeżdżający z naprzeciwka autobus linii podmiejskiej. Mój narzeczony złamał podczas tego wypadku rękę, a prowadzący auto kolega doznał urazu kolana, mimo tego, że oboje mieli zapięte pasy bezpieczeństwa. Ja o tym zdarzeniu dowiedziałam się wieczorem, gdy zadzwonił do mnie mój przyszły mąż i powiedział: „Kochanie tylko się nie denerwuj, miałem wypadek, ale złamałem sobie tylko rękę, a poza tym wszystko jest ok, a ręka do wesela na pewno się zagoi”. Ja po tym telefonie zatrzęsłam się z przerażenia i przeszył mnie zimny dreszcz, bo zdałam sobie sprawę, że gdybym z nimi jechała, to mogłabym stracić moje dziecko, a byłam wtedy w drugim miesiącu ciąży…

                              Skomentuj

                                     
                              Working...
                              X