Moja córa, ostatnimi czasy, uwielbia obserwować wszelkiego rodzaju ślimaki (czy te z muszlami, czy też te 'bezdomne'), ko(n)waliki (jak je nazywa Jula) i cały szereg innych robakopodobnych 
Nie ma rady, na dobranoc opowiadam córci bajkę o ślimakach - rozrabiakach
Był ciepły dzień w Robakolandii. Ostatnie krople rosy lśniły w promieniach słońca. Głęboko, pod gęstymi krzewami, tam gdzie ziemia zawsze jest wilgotna, wylegiwały się dwa ślimaki. Jeden z nich miał muszlę w pomarańczowe paski, drugi zaś - w zielone. Leniwie rozmawiały:
- Słuchaj, Pelek, a może byśmy podokuczali tym 'bezdomkom'. Co ?
- Niezły pomysł, Bolo, ale poczekajmy do popołudnia. Słyszałem przez otwarte okno, jak pogodynka zapowiadała deszcz.
Późne popołudnie.
Prognoza sprawdziła się - padał majowy deszczyk.
Bolo i Pelek dziarsko przecierali szlak w mokrej trawie. Za cel obrali sobie niewielkie boisko pod jaśminem, na którym czarne ślimaki bez muszli rozgrywały mecz wiśniową pestką. W rolę wesołych kibiców wcieliły się brązowoskrzydłe ko(n)waliki i urocze biedronki.
Pelek z Bolem przystanęli na skraju boiska i zaczęli głośno komentować grę i wygląd ślimaków 'bezdomnych'. I nie były to miłe komentarze.
- Hej, 'bezdomki', gdzie znowu zgubiłyście muszle ?!
- Ty, mały, bo się o własną gołą nogę potkniesz !
- Jakie ślimaki - taka gra ! Ha, ha, ha !
Ślimaki 'bezdomne' kontynuowały grę nie zważając na docinki dwóch łobuzów. Jednak najmniejszemu ślimakowi bez muszli zrobiło się smutno, bardzo smutno...
Promyk, bo tak miał na imię ów ślimak, zszedł powoli z boiska i przytulił się do mamy, która powiedziała do niego mądre słowa:
- Synku, nie możesz być smutny z powodu dwóch łobuziaków. Nie znają nas i nie chcą poznać, dlatego nie wiedzą, że jesteśmy dobrymi ślimakami.
- No, mamuś, ale oni nazwali mnie 'bezdomkiem'...
- Wiesz, Promyczku, dla nich dom - to tylko ta piękna muszla. Ale to nie wielkość, ani kolor domu świadczą o ślimaku. Dla nas dom - to rodzina i osoby, które ją współtworzą. I to jest najważniejsze.
- Mamusiu, a czy Pelek i Bolo kiedyś się zmienią ?
- Myślę, że tak. Niegrzeczne zachowanie nie popłaca, a nawet takie rozrabiaki zapragną poznać, co to prawdziwa przyjaźń i braterska współpraca. W końcu wszyscy jesteśmy ślimakami.
Upłynęło sporo czasu i spadło wiele kropel deszczu, kiedy Bolo z Pelkiem zrozumieli, że 'prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie'. To właśnie ślimaki 'bezdomne' uratowały dwóch łobuziaków, kiedy te ucięły sobie drzemkę w wysychającej kałuży błota. Po przebudzeniu Pelek i Bolo zorientowali się, że kałuża praktycznie zaschła...razem z nimi. Nie kto inny, a właśnie Promyk zaalarmował swoich 'bezdomnych' przyjaciół o ich wypadku. Wspólnymi siłami ślimaki 'bezdomne' uratowały Pelka i Bola z opresji.
Koniec

Nie ma rady, na dobranoc opowiadam córci bajkę o ślimakach - rozrabiakach

Był ciepły dzień w Robakolandii. Ostatnie krople rosy lśniły w promieniach słońca. Głęboko, pod gęstymi krzewami, tam gdzie ziemia zawsze jest wilgotna, wylegiwały się dwa ślimaki. Jeden z nich miał muszlę w pomarańczowe paski, drugi zaś - w zielone. Leniwie rozmawiały:
- Słuchaj, Pelek, a może byśmy podokuczali tym 'bezdomkom'. Co ?
- Niezły pomysł, Bolo, ale poczekajmy do popołudnia. Słyszałem przez otwarte okno, jak pogodynka zapowiadała deszcz.
Późne popołudnie.
Prognoza sprawdziła się - padał majowy deszczyk.
Bolo i Pelek dziarsko przecierali szlak w mokrej trawie. Za cel obrali sobie niewielkie boisko pod jaśminem, na którym czarne ślimaki bez muszli rozgrywały mecz wiśniową pestką. W rolę wesołych kibiców wcieliły się brązowoskrzydłe ko(n)waliki i urocze biedronki.
Pelek z Bolem przystanęli na skraju boiska i zaczęli głośno komentować grę i wygląd ślimaków 'bezdomnych'. I nie były to miłe komentarze.
- Hej, 'bezdomki', gdzie znowu zgubiłyście muszle ?!
- Ty, mały, bo się o własną gołą nogę potkniesz !
- Jakie ślimaki - taka gra ! Ha, ha, ha !
Ślimaki 'bezdomne' kontynuowały grę nie zważając na docinki dwóch łobuzów. Jednak najmniejszemu ślimakowi bez muszli zrobiło się smutno, bardzo smutno...
Promyk, bo tak miał na imię ów ślimak, zszedł powoli z boiska i przytulił się do mamy, która powiedziała do niego mądre słowa:
- Synku, nie możesz być smutny z powodu dwóch łobuziaków. Nie znają nas i nie chcą poznać, dlatego nie wiedzą, że jesteśmy dobrymi ślimakami.
- No, mamuś, ale oni nazwali mnie 'bezdomkiem'...
- Wiesz, Promyczku, dla nich dom - to tylko ta piękna muszla. Ale to nie wielkość, ani kolor domu świadczą o ślimaku. Dla nas dom - to rodzina i osoby, które ją współtworzą. I to jest najważniejsze.
- Mamusiu, a czy Pelek i Bolo kiedyś się zmienią ?
- Myślę, że tak. Niegrzeczne zachowanie nie popłaca, a nawet takie rozrabiaki zapragną poznać, co to prawdziwa przyjaźń i braterska współpraca. W końcu wszyscy jesteśmy ślimakami.
Upłynęło sporo czasu i spadło wiele kropel deszczu, kiedy Bolo z Pelkiem zrozumieli, że 'prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie'. To właśnie ślimaki 'bezdomne' uratowały dwóch łobuziaków, kiedy te ucięły sobie drzemkę w wysychającej kałuży błota. Po przebudzeniu Pelek i Bolo zorientowali się, że kałuża praktycznie zaschła...razem z nimi. Nie kto inny, a właśnie Promyk zaalarmował swoich 'bezdomnych' przyjaciół o ich wypadku. Wspólnymi siłami ślimaki 'bezdomne' uratowały Pelka i Bola z opresji.
Koniec
