Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

Rodzić jak człowiek...

Collapse
X
 
  • Filter
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts

    #46
    mój poród wspominam miło. Był przy mnie mąż , nic nas to nie kosztowało. po prostu przyszedł w środku nocy ja zaczął sie poród i nikt nic nie powiedział. Polożne miłe i opiekuńcze, lekarze też mili i dowcipni. Mąż był ze mną i córcią na sali dwie godziny po porodzie i było ok. Polecam nasz szpital.

    Skomentuj

    •    
         

      #47
      Mój poród to byłą jedna wielka akcja. Ja sama w domu ja wszystko się zaczęło, pędzę taksówką do szpitala tam w bólach odpowiadam na milion pytań. Biorą mnie na porodówkę a mojego męża jak nie było tak nie ma - siedzi w pracy. Rodzę sama obok obcy ludzie ale i tak dzielnie się trzyma. Rodzę piękną córeczkę. Mąż dociera do szpitala już po wszystkich.
      Pobyt w szpitalu raczej bez żadnych przygód.

      Skomentuj


        #48
        Ja byłam bardzo zadowolona z opieki w szpitalu, zarówno podczas porodu, jak i później, gdy leżałam z córcią na sali. opieka cudna pielęgniarki pomocne i miłe. A przy porodzie jedna położna tylko do mojej dyspozycji i przez cały czas była ze mną nie latała na jakąś kawę czy coś. Lekarz tak samo przyszedł co jakiś czas obejrzał wyniki, postęp porodu i tak aż do rozwiązania. Nie spodziewałam się takiej opieki i to wszystko za darmo.
        Dobrze, że są jeszcze takie szpitale, teraz też tam pojadę.
        AGATKA 16.04.07r
        Adaś 02.06.09r. o godz. 12.05, 3820g. 56cm.
        W końcu w komplecie
        Pamiętnik Adasia: http://www.bebilon.com.pl/pamietnik/...sz8206;page:-1

        Skomentuj


          #49
          Ja rodziłam w Krakowie w szpitalu. Oddział nie duży, nie dawno remontowany. Personel, hmmmm nie narzekam. Wiadomo nikt mnie nie głaskał podczas porodu. Co miałam usłyszeć usłyszałam. Ale to motywowało i kazało działać. Nie miałam siły by przeć, robiło mi się słabo. Ale dzięki tym ludziom urodziłam córkę. Gdyby nie oni udusiła by się.
          Po porodzie opieka też dobra. Położna przychodziła pytała jak się czuję. Większość uśmiechnięta i serdeczna. Wiadomo, że zdarzy się i tak naburmuszona . Ale to jak wszędzie......

          Skomentuj


            #50
            ja swoj pobyt w szpitalu wspominam bardzo dobrze choc przed porodem nasluchalam sie opowiesci ze jak jestem mloda to beda mnie zle traktowac. akurat gdy rodzilam nikt nie mogl wchodzic na porodowke ani na oddzial bo panowala grypa. przy porodzie mlode i mile polozne oraz lekarka bardzo mnie motywowaly moze dzieki temu urodzilam w 5 minut, potem przykryly cieplym kocykiem, daly mi malutka i bylo juz super. na oddziale wykompaly dziecko, ubraly a pozniej co pare minut ktoras z poloznych przychodzila, pomagala w pierwszych prubach karmienia. gdy usnelam z malutka na lozku zawsze przenosily ja delikatnie do jej lezaczka. w sali bylo cieplutko wrecz goraco, specjalny fotel do karmienia i wogole wszystko czego potrzebowalismy. i to nie byla zadna prywatna klinika. pozdrawiam
            Julitka 27.02.2009
            Dzięki Tobie moje życie nabrało sensu...

            Skomentuj


              #51
              dodaje ze szpital znajduje sie w Łukowie, woj. lubelskie
              Julitka 27.02.2009
              Dzięki Tobie moje życie nabrało sensu...

              Skomentuj


                #52
                Czytam czytam i nie wierzę czy to ja mam pecha czy po prostu mój szpital odbiega od normy .Miałam cesarkę przywieźli mnie na salę i po paru minutach przynieśli mi dziecko i tak zostawili samą położne owszem zaglądały ale panie od noworodków miały mnie gdzieś byłam obolała jeszcze działało znieczulenie nie mogłam się ruszać dziecko płakało a ja nic nie mogłam zrobić gdy płakał już długo pielęgniarka przyszła położyła mi małego przy cycku i znów zostałam sama nikt się nie martwił że upuszcze dziecko byłam bardzo słaba zasypiałam co chwilę w nocy było tak samo następne dni były lepsze bo zaczęłam się ruszać ale nikt mi nie pomagał nie wiem może uznali że skoro to drugie dziecko to nie potrzebuję pomocy gdy raz poprosiłam o coś usłyszałam:a w domu kto będzie za ciebie robił?nie wspominam miło tego pobytu i już nigdy nie będę tam rodzić
                KRYSTIAN ur.08.08.2000 KONRADEK ur.23.02.2009

                Skomentuj

                •    
                     

                  #53
                  Ja miło wspominam pierwszy i drugi poród. AKURAT TRAFIŁAM NA SYMPATYCZNY PERSONEL. Nie wiem czy wszystkie położne w tym szpitalu są takie ale i lekarze pediatrzy i pielęgniarki też były miłe i pomocne.

                  Skomentuj


                    #54
                    Naszczęście nie. Miałam bardzo miłą opiekę w szpitalu. Pielęgniarka nawet przygotowała nas na to, że będziemy rodzić. Ale teraz się trochę boję, bo nie wiem, czy te znieczulenia są teraz darmowe czy nie?

                    Skomentuj


                      #55
                      Rodzić jak człowiek...

                      Muszę przyznać, że naprawdę rzadko spotyka się szpital, w którym poród jest przyjemny. Na sali przedporoowej lezało ze mną kilka kobiet. Jedna krzyczała z bólu, a położna wydzierała się na nią, że jest za głośna. Z sali obok było słychać jak lekarz wyzywa rodzącą aby ta mniej się darła i mocniej parła. Naprawdę w takich warunkach ciężko jest rodzić. Najgorsze było dla mnie, to że po kilku godzinach(ok.12) od cesarki kazali mi wstać i iść do innego pokoju. Ledwo co szłam. Co do lekarzy, to też nie wszyscy są mili. Gdy zapytałam dlaczego mój synek dostaje tyle kroplówek i leków powiedział, że to nie moja sprawa.

                      Skomentuj

                      •    
                           

                        #56
                        Akurat to ze lekarz czy polozna chca by mniej krzyczec a wiecej przec to rozumiem. Zamiast tracic sily na wrzaski lepiej zostawic je na parcie własnie. Niestety czasem rodzace mysla ze wiedz awiecej niz lekarze i nie wspolpracuja a potem jest ze mialy ciezki porod.

                        Skomentuj


                          #57
                          A ja nie rozumiem lekarzy którzy mają pretensje do rodzących, że mają śmiałość krzyczeć podczas porodu. Szczerze mówiąc Antalis, Twojego postu też nie rozumiem. Może Twój poród przebiegał gładko i bezboleśnie, a może po prostu jesteś bardzo odporna na ból, ale nie wszyscy mają to szczęście. Myślisz że kobieta która wrzeszczy na sali porodowej robi to żeby utrudnić pracę lekarzom? I że nie wolałaby mieć już na brzuchu swojego maleństwa? Ja myślę że właśnie ciężki poród jest wtedy, gdy kobieta z ogromnego bólu nie jest w stanie skupić się na tym co mówią położne i naprawdę trudno mieć do niej o to pretensje.
                          A co do tego co napisałaś mariak, że lekarz powiedział że to nie Twoja sprawa, że dziecko dostaje tyle leków, to ja bym się zapytała, czy dziecko również nie jest moje.
                          Last edited by Lullaby; 08-07-2009, 17:19.


                          Skomentuj


                            #58
                            Jak tak poczytałam sobie to stwierdziłam, że muszę napisac co zrobiono ze mną. Do szpitala poszłam 3dni po terminie. Obejrzeli, dali zastrzyk i na salę. Po 3 dniach wzięli mnie na pierwszą kroplówkę. To było w piątek. Następną dostałam w poniedziałek (w niedzielę poszłam wyciągnąc wenflon bo nie mogłam już ruszac ręką).Ta nic nie podziałała. Kolejna w środę. No i ruszyło. Rozwarcie na 2 palce i to wszystko. Bardzo silne skurcze, ale za krótkie zeby cokolwiek robic. Masaż szyjki, który podobno boli, a mnie nie bolało. To już chyba ze złości. Nie dośc, że mnie kłuli(za każdym razem nowy wenflon, bo robiły się zatory), to jeszcze badał mnie ordynator, który delikatny raczej nie jest. Do tego wody same mi nie odeszły, trzeba było przekłuc pęcherz, przy czym nie poinformowano mnie o tym. Myślałam, że się posiusiałam podczas badania Dopiero jak usłyszłam: czyste, skapłam się. Wcześniej pytałam, ale usłyszałam głupią odpowiedź. Na szczęście byli też inni lekarze i oni jak badali tak nie bolało. Nikt przez cały mój pobyt w szpitalu nie zrobił mi USG, tylko cały czas ktg. Poród zakończył się cesarką i myślę, że dobry Bóg czuwał nad moją córcią. Podczas cesarki usłyszałam jak jeden lekarz mówi do drugiego: jak ona miała się urodzic skoro przed główkę wypadła jej pępowina. To był szok dla mnie, ale ja czułam, że coś jest nie tak, ale nikt nie słuchał co mówiłam. Moja niunia ocalała po raz drugi ( miałam zagrożenie poronienia do 27 tygodnia brałam Duphaston). Po cesarce nie było tak źle. Pielęgniarka przyniosła mi małą i kazała nakarmic. Miałam nie wstawac i karmic. Nie realne. Zawsze miałam mały biust i po porodzie piersi nie urosły od razu, więc nawet nie miałam jak złapac. Dopiero jak zaczęłam siadac mama pokazała mi jak karmic. To jej mogę podziękowac. Ogólnie opieka niezła, ale po. A leki przeciwbólowe? zależy od zmiany. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze będę miec dzieci, ale chciałabym byc wtedy wysłuchaną. Pozdrowienia dla wszystkich którzy przebrnęli przez moje wywody

                            Skomentuj


                              #59
                              Lullaby kobita ktora krzyczy utrudnia prace nie tylko lekarzom ale i sobie porod bo szybciej traci sily. Moj porod nie nalezal do łatwych i bezbolesnych, dodatkowo sparalizowalo mi cale rece wiec nie bylo kolorowo a mimo to myslalam o tym by sie nie drzec tylko jak najszybciej wyprzec malego bo grozil mu proznociag a tego nie chcialam. I nie musisz rozumiec mojego posta - pisze co wiem z podrecznikow i z własnego doswiadczenia.
                              Po co w szkole rodzenia ucza regularnych oddechow ? Krzyk jest jednym dlugim wydechem po czym by nabrac powietrza trzeba wziasc kilka szybkich wdechow.Moje zdanie jest takie - krzyk pozbawia nas sil tak potrzebnych do wyparcia dziecka a pelne powodzenie porodu w ogromnej mierze zalezy od wspolpracy na lini lekarz,polozna - rodzaca.

                              Pamietam jedna sytuacje - mloda kobitka na terminie poszla na KTG i polozna jej mowi " o mamy delikatne skurcze" a laska zaczyna sie wydzierac - polozna si epyta co tak krzyczy a ona na to :To tak nie trzeba ?"

                              Skomentuj


                                #60
                                Napisane przez antalis Pokaż wiadomość

                                Pamietam jedna sytuacje - mloda kobitka na terminie poszla na KTG i polozna jej mowi " o mamy delikatne skurcze" a laska zaczyna sie wydzierac - polozna si epyta co tak krzyczy a ona na to :To tak nie trzeba ?"
                                Dobre
                                choć ja z własnego doświadczenia powiem tak: krzyk mi pozwolił uwolnić napięcie dziwny lek i nie wiem jak to jeszcze określić. Przy pierwszym porodzie nie krzyczałam bo mi było po prostu głupio się wydzierać i właśnie jak piszesz Antalis po prostu mnie sparalizowało ręce ,nogi zaczęły mi się telepać i napinać. Przy drugim porodzie na skurczu darłam się i wyrzucałam z siebie ból i rodziłó mi się o niebo lepiej. oddychanie swoją drogą ale można to pogodzić z krzykami


                                JULA

                                MAJA

                                OLGA

                                Skomentuj

                                       
                                Working...
                                X