Witam.
Może komuś udało sie rozwiązać podobną sytuację.
Mąż -33 lata- związany silnie i nierozłącznie z mamuśką.W lutym urodziłam córeczkę. Przeżywam gehennę i jestem kłębkim nerwów. To się odbija na dziecku. Ale nie chcę aby dziecko straciło ojca. Co robić...
Już w pierwszym dniu po powrocie ze szpitala na cały tydzień przyjechała teściowa. Nie wspomnę o skrępowaniu i narzucaniu swych dobrych rad: ubierz się, daj dziecku butelkę bo jest głodne, a ty nie masz w piersi pokarmu, nie daje się smoczka, dziecko trzeba nosić i przytulać, nie kładź na brzuszku...
Nie chciałam urazić męża bo to jego matka. Myslałam że to się wreszcie kiedyś skończy. Niestety, co chwila coś nam narzuca. Mąż bezkrytycznie przyjmuje jej rady nie licząc się z moim zdaniem. Bo co mamuśka powie to jest najlepsze i bezdyskusyjne. Teściowa steruje swoim synkiem osobiście lub telefonicznie i kontroluje szczegółowo jego postępowanie... załóż dziecku dwie pary skarpetek bo 21 st. to zimno. Na koszulkę, bluzeczkę załóż swterek, bo 23 st w pokoju -to zimno. Karmić należy tylko mlekiem. Na spacer nie można wychodzić, bo się przeziębi. Wietrzyć mieszkania nie - bo to zima. Do dziecka nie wstawaj w nocy bo musisz być wypoczęty do pracy. Zupki tylko w słoiczkach i tylko niektóre smaki. Jogurty podgrzewać bo musi być ciepły posiłek.
Dziecko zraziło się do jedzenia, stało się nerwowe, bardzo ładnie chodzi, ale jest tylko noszone na rękach, a do rączki nic nie weźmie do jedzenia, łyżeczką też nie można karmić bo to za długo i posiłek ostygnie.W niedzielę zabiera dziecko do mamuśki, bo tam ma miłość. Ja nie jadę. Nie mogę na to już dłużej patrzeć. A jeszcze do tego pieniędzy na dziecko nie daje , nie interesuje go czy ja coś jem. Sam w pracy lub u mamusi zje. A jak zrobi zakupy - to pożal się Boże. Dziś kupi mleko, jutro jedzie po słoiczki, pojutrze zabraknie pieluszek. Ale on chce wszystkim rządzić jest najmądrzejszy. A ja siedzę w domu i nie mam nic do roboty. Samo się upierze , posprząta, nakarmi, przewinie dziecko...itd, ale sam nic w domu porządnie nie zrobi. Nie przeszkadza mu bałagan, kurz w kątach czy brudna niedomyta wanna. Mnie kończy się macierzyński i wypoczynkowy, czas wracać do pracy, bo ciężko jest z jednej pensji.
Ale jak żyć , jak postąpić , czy ktoś mi podpowie, szkoda mi dziecka, bo powinno mieć matkę i ojca oraz prawdziwą i szczęsliwą rodzinę. Czymam szansę - jak myslicie ?
Może komuś udało sie rozwiązać podobną sytuację.
Mąż -33 lata- związany silnie i nierozłącznie z mamuśką.W lutym urodziłam córeczkę. Przeżywam gehennę i jestem kłębkim nerwów. To się odbija na dziecku. Ale nie chcę aby dziecko straciło ojca. Co robić...
Już w pierwszym dniu po powrocie ze szpitala na cały tydzień przyjechała teściowa. Nie wspomnę o skrępowaniu i narzucaniu swych dobrych rad: ubierz się, daj dziecku butelkę bo jest głodne, a ty nie masz w piersi pokarmu, nie daje się smoczka, dziecko trzeba nosić i przytulać, nie kładź na brzuszku...
Nie chciałam urazić męża bo to jego matka. Myslałam że to się wreszcie kiedyś skończy. Niestety, co chwila coś nam narzuca. Mąż bezkrytycznie przyjmuje jej rady nie licząc się z moim zdaniem. Bo co mamuśka powie to jest najlepsze i bezdyskusyjne. Teściowa steruje swoim synkiem osobiście lub telefonicznie i kontroluje szczegółowo jego postępowanie... załóż dziecku dwie pary skarpetek bo 21 st. to zimno. Na koszulkę, bluzeczkę załóż swterek, bo 23 st w pokoju -to zimno. Karmić należy tylko mlekiem. Na spacer nie można wychodzić, bo się przeziębi. Wietrzyć mieszkania nie - bo to zima. Do dziecka nie wstawaj w nocy bo musisz być wypoczęty do pracy. Zupki tylko w słoiczkach i tylko niektóre smaki. Jogurty podgrzewać bo musi być ciepły posiłek.
Dziecko zraziło się do jedzenia, stało się nerwowe, bardzo ładnie chodzi, ale jest tylko noszone na rękach, a do rączki nic nie weźmie do jedzenia, łyżeczką też nie można karmić bo to za długo i posiłek ostygnie.W niedzielę zabiera dziecko do mamuśki, bo tam ma miłość. Ja nie jadę. Nie mogę na to już dłużej patrzeć. A jeszcze do tego pieniędzy na dziecko nie daje , nie interesuje go czy ja coś jem. Sam w pracy lub u mamusi zje. A jak zrobi zakupy - to pożal się Boże. Dziś kupi mleko, jutro jedzie po słoiczki, pojutrze zabraknie pieluszek. Ale on chce wszystkim rządzić jest najmądrzejszy. A ja siedzę w domu i nie mam nic do roboty. Samo się upierze , posprząta, nakarmi, przewinie dziecko...itd, ale sam nic w domu porządnie nie zrobi. Nie przeszkadza mu bałagan, kurz w kątach czy brudna niedomyta wanna. Mnie kończy się macierzyński i wypoczynkowy, czas wracać do pracy, bo ciężko jest z jednej pensji.
Ale jak żyć , jak postąpić , czy ktoś mi podpowie, szkoda mi dziecka, bo powinno mieć matkę i ojca oraz prawdziwą i szczęsliwą rodzinę. Czymam szansę - jak myslicie ?
Skomentuj