Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

"Konkurs Świąteczny"

Collapse
X
 
  • Filter
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts

    #31
    Odp: "Konkurs Świąteczny"

    Nasze pierwsze Święta z Julią w 2002 nie należały do najszczęśliwszych. Wszystko było pięknie: przystrojona choinka pod nią mnóstwo prezentów, nakryty stół białym obrusem itd. Jednak miły wujek poczęstował Julkę ciastkiem z posypką cukrową w której było mnóstwo barwników. Mała dostała strasznej wysypki gorączki i zaczęła się dusić. Ostatecznie wylądowaliśmy na pogotowiu pełni strachu i lęku o nasze dziecko.

    Święta z Majką były już spokojniejsze powiedźmy. Spędziliśmy je u moich rodziców. Dziewczyny miały anginę więc jęczały i były marudne. Mi natomiast 2 dni przed Wigilią wypadł dysk i ledwo chodziłam.

    Jak widać u nas Święta są zawsze pełne różnych przygód zaskakujących sytuacji. Tutaj opisałam tylko te dwa a w międzyczasie było kilka innych gdzie zwiedzaliśmy pogotowie właśnie w te wyjątkowe dni.

    Obecnie jestem w 3 ciąży i termin mam na 9 stycznia więc teoretycznie mogę urodzić i w Święta. Mąż się śmieje że co to za Wigilia bez wyzywania karetki czy szukania jakiejś dyżurnej apteki no ale porodu w Święta jeszcze nie mieliśmy więc wszystko przed nami.


    JULA

    MAJA

    OLGA

    Skomentuj

    •    
         

      #32
      Odp: "Konkurs Świąteczny"

      1. Moje pierwsze Święta Bożego Narodzenia z dzieckiem spędziłam w szpitalu.
      Był 24.12.2007 roku godzina 01.00. Ja wciąż leżałam na porodówce i czekaliśmy z mężem na naszą kruszynkę. Wiedziałam, że urodzę już dziś w Wigilię, w moje imieniny. I wreszcie zobaczyliśmy ją o 5.25… Nasza Marysia, nasz mała gwiazdeczka, nasz najsłodszy prezent pod choinkę. Niestety ponieważ poród był długi i skomplikowany widziałam córcię tylko przez chwilę, tuż po porodzie. Wycieńczona, pół przytomna przespalam cały dzień, calą Wigilię, leżąc sama na oddziale intensywnej pomocy poporodowej. Nic nie pamiętam z tego dnia. Dopiero kiedy mąż wywołał zdjęcia płakałam oglądając je.
      1 i 2 dzien Świąt spędziłam już na sali z innymi mamusiami ( i mężem). Pamiętam, że miałam malutką choinkę na stoliku, która świeciła się na czerwono. Oglądalismy i poznawaliśmy naszą córkę: jej maleńkie nóżki, rączki, nosek… Cieszyliśmy się wreszcie naszą Marysią a ja dodatkowo płakałam z bólu. Lecz mimo to, były to naprawdę cudowne, niezapomniane święta. I są do tej pory. Bo każde święta mamy podwójnie radosne.

      2. Nasza córcia najbardziej lubi w Świętach to, że dostaje podwójne prezenty (od Mikołaja i na urodziny ), że spiewamy jej „sto lat” i że jest tort ze świeczkami ( w końcu jest jeszcze małym dzieckiem). Oprócz tego lubi spotykać się z dziadkami i ciociami bo wtedy może się z nimi pobawić, powygłupiać i potańczyć. Ale kto wie czy w tym roku nie będzie inaczej…

      Skomentuj


        #33
        Odp: "Konkurs Świąteczny"

        W 2007 na Święta Bożego Narodzenia moja kruszynka była już u mnie w brzuszku. Niestety był to dla mnie strasznie ciężki okres. Najbardziej męczyły mnie wszechogarniające zapachy świąteczne, które rozniosły się po calutkim domu nie pozwalając mi ukryć się przed nimi. Podczas tych dni marzyłam tylko o tym aby jak najszybciej się to całe przygotowanie się skończyło. Aby moja mama przestała gotować, pichcić i doprawiać przyprawy.
        W kolejnym roku było znowu odwrotnie. Marzyłam aby ten okres świąt trwał wiecznie. Wówczas to po raz pierwszy mogliśmy cieszyć się z tych świąt jako kompletna rodzina. Święta były dla nas pełne cudów, radości i piękna. Czasem spełnienia najskrytszych marzeń. Czułam, że ten pusty talerzyk, który co roku był stawiany na stole oto właśnie doczekał się „niespodziewanego” gościa. Nasza córeczka miała wówczas skończone już 4 miesiące. Nie bardzo była jeszcze świadoma tego co się wokół niej działo. Jednak pomimo tego była zafascynowana i zauroczona choinką, światełkami, odbijającym się blaskiem w bombkach, kolorowymi łańcuchami oraz białym mokrym i zimnym puchem na dworze. Nie ważne były dla nas prezenty i zapach świeżej choinki. Liczyła się tylko nasza rodzina. Największym jednak zaskoczeniem było dla nas kiedy to nasza córka usnęła podczas śpiewania kolęd. Tak spodobały się jej one, że jeszcze do końca lutego w naszym domu było słychać ich śpiew podczas usypiania.
        To były nasze najpiękniejsze święta – pierwsze święta w takim gronie.
        W 2009 roku moja córeczka miała rok i 4 miesiące. Była już na tyle rezolutna, że wiedziała doskonale co się wokół niej dzieje. Były zachwycona tłukącymi się bombkami, olbrzymi prezentami a szczególnie tym wszystkim co się wokół niej działo. Cała uwaga przecież była skupiona tylko na niej. Jako chodzące dziecko a raczej biegające trzeba było mieć oczy wokół głowy.
        W tym zaś roku nasza córeczka aktywnie uczestniczy w przygotowaniach świątecznych. Upiekłyśmy już pierniczki a także przyszykowałyśmy ozdoby choinkowe. Uświadomiłam ją także, że w tym roku jak będzie grzeczna przyjdzie do niej Mikołaj. Wierzę, że w tym roku święta po raz kolejny będą magiczne, wspaniałe a przede wszystkim szczęśliwe.

        Skomentuj


          #34
          Odp: "Konkurs Świąteczny"

          1. Święta Bożego Narodzenia przeżywaliśmy z naszym pierwszym synkiem, kiedy miał siedem miesięcy.
          Tydzień przed Wigilią czekała nas długa podróż do kraju, do rodzinnego domu mojego oraz męża.
          Kiedy byliśmy na miejscu wszyscy nie mogli nacieszyć się naszym synkiem, nie widzieli go cztery miesiące. On był najjaśniejszą gwiazdką w Wigilijny wieczór...
          Choć był tak malutki, do rączki dostał kawałek opłatka tak jak dorośli, kiedy śpiewaliśmy kolędy on uśmiechał się i głośno gaworzył. Choć był najmniejszy dostał największe prezenty, to był niezapomniany czas...

          2. Ulubioną częścią całych Świąt dla naszych dzieci jest wyjazd do Polski i spotkanie z całą rodziną, z dziadkami, ciociami, wujkami, kuzynkami... To rodzina sprawia, że święta są bajkowe.
          Po wigilijnej kolacji wśród bliskich, dzieci zerkają w stronę choinki oczekując na prezenty, które są nieodłączną częścią Świąt

          Skomentuj


            #35
            Odp: "Konkurs Świąteczny"

            Nigdy nie zapomnę świąt Bożego Narodzenia z 2008 roku. Nasz synek miał wówczas skończone 10 miesięcy. Dzień przed Wigilią ubierałam choinkę a nasz mały brzdąc z ciekawością się przyglądał co też wyprawiam w tle leciały kolędy. Wigilię jak co roku spędzaliśmy u teściów, ale jakże ona była inna od tych poprzednich. Przy stole nie było nas 4 ale 5 osób. Mały z zainteresowaniem przyglądał się jak składamy sobie życzenia. Ja ze łzami w oczach dziękowałam Bogu za ten cud, który siedział z nami przy stole. Po kolacji nadszedł czas na rozpakowywanie prezentów. Radość mojego dziecka nagrodziła mi wszystkie te lata w których myślałam że mamą nie będę już nigdy

            Skomentuj


              #36
              Odp: "Konkurs Świąteczny"

              Co Wasze dziecko lubi najbardziej w Świętach Bożego Narodzenia?

              Moje dziecko w Święta Bożego Narodzenia najbardziej lubi i wyczekuje wizyty Świętego Mikołaja

              Dlatego też każdego roku dokładamy szczególnych starań by nie odebrać mojemu dziecku wiary w Świętego Mikołaja. Podobnie było w roku ubiegłym...

              Wiara w Świętego Mikołaja została mi odebrana, kiedy miałam 6 lat. Podczas wigilii 1984 roku rodzice postanowili uatrakcyjnić mi święta wizytą Świętego Mikołaja. Do tego czasu prezenty każdego roku leżały pod choinką wrzucone przez komin, bo Mikołaj musiał przecież zdążyć do każdego dziecka na świecie i do eskimoska i do murzynka…
              Podczas tamtej wigilii za Świętego Mikołaja został przebrany mój starszy brat, który raczej udawał go nieudolnie i od razu wyczułam, co się święci. Nie wiem, czemu ale pamiętam, że chwyciłam go za brodę i mistyfikacja wyszła na jaw. I od tego momentu prezenty pod choinką przestały być już magiczne i zaczarowane. Co prawda mama straszyła mnie, że, kiedy w przyszłym roku przyjdzie prawdziwy Mikołaj i pociągnę go za brodę to na pewno da mi rózgę…No cóż nigdy później już się nie zjawił…
              To wspomnienie z mojego dzieciństwa tkwi we mnie do dziś, dlatego postanowiłam, że moje dziecko będzie żyło w świecie magii świąt najdłużej jak mi się to uda. To są najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa w dorosłym życiu: zapach choinki, makowca, wspólne lepienie bałwana, wspólne czekanie na pierwszą gwiazdkę, świąteczny kulig i wizyta Mikołaja.

              Dlatego kiedy mój synek po przyjściu z przedszkola oświadczył, że Mikołaj to ściema a Maciek już wie, co dostanie pod choinkę, bo wszystkie prezenty znalazł w spiżarni, poczułam, że nogi mi się ugięły. Postanowiłam, że zrobię wszystko by uratować wiarę mojego dziecka, by nie odebrać mu czaru i niesamowitości wigilijnej nocy. Powiedziałam mu, że to niemożliwe i Maciek na pewno nie ma racji a jak bardzo będzie wierzył to sam się o tym przekona.
              Kiedy powiedziałam mężowi o moich rozterkach uznał, że mam coś nie tak z głową, bo u niego w domu rodzinnym sytuacja z Mikołajem wyglądała podobnie i nikt nie robił z tego powodu afery. A ja tak… Powiedziałam mężowi, że nie odbiorę mojemu dziecku najwspanialszych wspomnień z dzieciństwa i doprowadzę do tego, że nawet już, jako dorosły człowiek nie będzie mógł doczekać się wigilii. I stało się…

              Działania zaczęłam od Mikołajek, kiedy to do mojego dziecka zadzwonił mój telefon. (zamówiony na jednej ze stron internetowych – telefon do Mikołaja). Mikołaj przedstawił się, że dzwoni z dalekiej Finlandii, że do świąt zostało trochę czasu, ale chciałby wiedzieć, o jakim prezencie synek marzy, a potem rozmowa potoczyła się na tory czy jest grzeczny, czy nie rozrabia w przedszkolu i czy poznaj już literki, których synek szczerze nienawidzi. Mój malec był w szoku, oczy mu błyszczały a na policzkach wystąpiły wypieki. Po zakończonej rozmowie zalał mnie potok słów, wszystko chciał mi opowiedzieć na raz. Ale przynęta chwyciła.

              Nadszedł wigilijny wieczór, biały obrus na stole, opłatek leżący na sianku, nasza rodzina i dziadkowie w komplecie. Wigilia jak wigilia może i polska, ale u nas niestety bez śniegu i wręcz ciepła. Mateuszek został skierowany do obserwowania pierwszej gwiazdki przez okno, a tata musiał wyjść na dwór i zerknąć czy się czasem nie pojawiła z drugiej strony domu. I nagle przed oknem, przed którym siedział Mateusz zaczął prószyć śnieg. Bielutki, delikatny i co prawda sztuczny, ale efekt był piorunujący, naprawdę wyglądało to magicznie. Pewnie też magicznie musiał wyglądać mąż na dachu ze sprayami sztucznego śniegu. I nagle błysnęła gwiazdka... Jej blask przebił się przez płatki śniegu i zasiedliśmy do wigilii. Małemu, jak co roku oczywiście się dłużyło cóż wigilia powinna rozpoczynać się od prezentów. Nagle tata przypomniał sobie, że musi pójść otworzyć Mikołajowi furtkę, żeby na pewno się nie pomylił i trafił do Matuszka. I tak za oknem usłyszeliśmy rubaszny śmiech Mikołaja, odgłos dzwoneczków i reniferów. Mateusz pognał jak szalony do okna. Tata znowu siedział na dachu a pod oknem stały radiomagnetofon na baterie, który wydawał Mikołajowe dźwięki. Faktycznie nasi sąsiedzi pomyślą, że nam odbiło…. Mateusz zaczął krzyczeć: Mama Mikołaj słyszysz!!!!! No cóż synku już jest w okolicy na pewno lada moment sanie zajadą do nas. Mateusz zapytał mamo, ale tego śniegu tak mało, czy sanie się nie popsują? Nie synku, bo są zaczarowane a Mikołaj jeździ nimi po niebie między gwiazdami. Mały prawie szalał z niecierpliwości, policzki były rumiane, a oczy błyszczały jak podczas największej przygody życia. I nagle magnetofon zaczął grać głośniej. Mały wyjrzał przez okno i ujrzał wspaniałe sanie, na których siedział Mikołaj z workiem prezentów. Na szczęście sanie postawione były w ten sposób, że mały nie mógł dojrzeć, że renifery to tylko konie. Nie ukrywam, że kosztowało nas to wiele zachodu i przygotowań, ale i pieniędzy i że dziadkowie pukali się w głowę, że nam odbija na punkcie dziecka i że nadmiernie go rozpuszczamy i będziemy mieli w niedalekiej przyszłości tego efekty. Ale uznałam, że nie warto im tłumaczyć, czemu tak postąpiliśmy i tak nie zrozumieją.

              Rozległo się pukanie do drzwi. Mały popędził, co sił w nogach a w drzwiach stał Mikołaj: Ho, ho, witam czy tu mieszka Mateusz? Ho, ho dobrze, że twój tata po mnie wyszedł, bo dziś jestem tak zabiegany a muszę dotrzeć do wszystkich dzieci!!!! Wizyta przebiegała tradycyjnie mały wyrecytował wierszyk, powiedział, czemu nienawidzi uczyć się literek, wszyscy otrzymaliśmy prezenty i było po prostu bajecznie. Kiedy Mikołaj odprowadzany był do drzwi nagle w salonie rozległ się huk i rżenie reniferów… (oczywiście kolejna inscenizacja dźwiękowa). Mały nie wiedział, co zrobić ciekawość zżerała go, co się wydarzyło, ale każde sekundy z Mikołajem były bezcenne. Mikołaj wziął Mateusza za rękę i wrócił do pokoju. Przy kominku leżał kolejny zapakowany prezent. Ho, ho zakrzyczał Mikołaj: Gdzie ja mam głowę to jeszcze prezent dla ciebie Mateuszku zostawiłem w saniach - renifer wrzucił go przez komin!!!!! Mały zerknął z niedowierzaniem przecież w kominku się palił ogień. Mały spryciarz nie łatwo go wrobić. Ale w kominku się pali odrzekł. Ho, ho Mateuszku czarodziejskie prezenty nigdy się nie palą….. No cóż skoro powiedział to najprawdziwszy Mikołaj to na pewno tak jest. I tata znowu leciał na dach, Mateusz do okna a Mikołaj odjeżdżał w dźwiękach dobiegających z radiomagnetofonu za oknem. To był wieczór pełen wrażeń, wieczór naprawdę zaczarowany i magiczny. Mały do późna nie chciał iść spać i opowiadał o Mikołaju, saniach i reniferach. A rankiem następnego dnia w skarpetach wiszących przy kominku czekały na niego słodycze i karteczka. Mateusz dostrzegł ją do razu, ale przeczytać nie umiał.

              Drogi Mateuszu, wczorajszy wieczór z Tobą był wspaniały. Bądź grzeczny przez cały rok a na pewno znowu się spotkamy. Te słodycze umilą Ci czas czekania na mnie. A przyjadę do Ciebie na pewno, bo zawsze docieram do dzieci, które we mnie wierzą całym serce. Święty Mikołaj.

              Mały znowu oniemiał i tak wizyta u dziadków zdominowana była opowieściami o liście Świętego Mikołaja.

              Jak będzie w tym roku nie wiem… Czy mały da znowu się nabrać myślę, że tak… Jestem z siebie dumna, że uratowałam wiarę mojego synka w Mikołaja, że w ubiegłym roku zapewniłam mu tyle niesamowitych przeżyć, które z czasem przerodzą się w cudowne wspomnienia rodzinnego domu. Jestem dumna z mojego męża, że pomógł mi w tym szaleństwie, bo to on najwięcej nachodził się po dachu. Jestem szczęśliwa, że dla Matusza ta wigilia była zaczarowana: zaczarowany śnieg, zaczarowany renifer, zaczarowane sanie, zaczarowany Mikołaj. Naprawdę było warto, choć na klika chwil zaczarować nasze życie.

              Skomentuj


                #37
                Odp: "Konkurs Świąteczny"

                Był grudzień 2003 roku, gby Gwiazdka nabrała dla nas od nowa uroku. W domu pojawił się On. Wówczas jeszcze niewiele rozumiejący, ale już uśmiechający się na widok światełek, malutki mój siostrzeniec.
                Przespał swoją pierwszą Wigilię, nie budząc się ani razu podczas wigilijnej wieczerzy. Dopiero podczas kolęd przypomniał sobie, że coś by zjadł. I pokusił się na mleczko
                A jednak tamte święta zmieniły wiele.
                Rodzina powiedziała dość bylejakości! Bo choinka była, lub jej nie było. Opłatek? Na szybko? Pusty talerz? Niekoniecznie. Sianko? A po co? Kolędy? Z radia.
                Dziś mój siostrzeniec, spędzając święta w dużym, rodzinnym gronie, powtarza zawsze: super!
                Święta powinny być cały rok. Nie tylko dlatego, że choinka i prezenty.
                Chodzi o coś więcej. O rodzinną atmosferę bliskości :-)

                Skomentuj

                •    
                     

                  #38
                  Odp: "Konkurs Świąteczny"


                  1. Jak wyglądały Wasze pierwsze Święta Bożego Narodzenia z dzieckiem?



                  Pola(11 miesięcy):,,Zupełnie nie rozumiem dlaczego mama już od dwóch tygodni,nie mówi o niczym innym tylko o Świętach...Święta to,Święta tamto...A co to właściwie takiego jest?Gorączkowe zakupy,niesamowicie długie kolejki w sklepach,widok pana w czerwonym kubraczku co krok,generalne porządki w domu,wspólne lepienie pierogów,ubieranie choinki...No,tak choinka!Mimo,że mam już prawie rok mama nadal nie pozwala mi na zabawę kolorowymi bombkami i dotykanie migoczących światełek.Zupełnie nie rozumiem dlaczego...To drzewko jest takie kolorowe;tak bardzo mnie fascynuje...A tu na każdym kroku słyszę tylko:Uważaj Poluniu,bo zrobisz sobie kuku...Czasami wydaje mi sie,że nawet mama,najważniejsza kobieta w moim życiu,zupełnie mnie nie rozumie...Całe szczęście,że na wigilię idziemy do wójka Jacka.On na pewno pozwoli mi pobawić się swoją choinką...Skąd o tym wiem?Bo on zawsze mi na wszystko pozwala.Mama mówi,że za bardzo mnie rozpieszcza.Ale ja bardzo lubię być przez wszystkich rozpieszczana i nie widzę w tym naprawdę nic złego:-)...Oj,nie mamo!Nie przerywaj mi teraz moich wspaniałych rozmyślań!Czy ta sukienka nie może poczekać?I czy w ogóle muszę ją wkładać?Wiesz,że najlepiej czuję się w swoich wysłużonych dresikach...Po co więc zakładasz mi tą elegancką sukienkę...?Wiesz co?Ty...też jesteś elegancka.Naprawdę pieknie wygladasz w tej białej bluzce i czarnej spódnicy.Zresztą,tata także nie najgorzej prezentuje się w tym garniturze...Tylko możecie mi wreszcie wyjaśnić czym tak naprawdę są te całe Święta...?No dobra!Już zakładam tą czapkę.Całe szczęsie,że wójek nie mieszka zbyt daleko.Proszę,pozwolcie mi zadzwonić do drzwi.Hura!Udało się!Wójku to ja Pola!Otwieraj!!Ojej wójku,Ty także jesteś dzisiaj szalenie elegancki.A co to?Biały obrus,pieknie nakryty stół,pocałunki,łzy,życzenia i uściski...Zupełnie tego nie rozumiem.Ale na szczęście jest ktoś,kto zrozumiał mnie:to mama niosąca mi miseczkę ciepłej,zabarwionej na czerwono zupy.Jeszcze takiej nie jadłam...A co mi tam,spróbuję...O,rzeczywiście jest smaczna.Mogę prosić jeszcze jedną porcję?Nie,żartowałam.Pozwólcie mi wreszcie zobaczyć choinkę!O,a co to za kolorowe pudełeczka?To dla mnie?Wszystkie?Mamo,tato!Pomużcie mi je otworzyć!Sama nie daję rady!Książeczka,lalka i pluszowy słonik...A te majteczki to są chyba raczej dla mamy..Oj,mamo nie wstydź się.I tak bym Cię w nich zobaczyła...Aaaa,chyba jestem już trochę zmęczona.To przeciez pora mojej drzemki.Całe szczęście,że mama wzieła mnie na ręce,bo moje nóżki odmiawiają mi dzis posłuszeństwa...To był naprawdę piekny dzień...Mama wydaje się być naprawdę szczęśliwa.Wiem,jak bardzo bała się tego dnia.Nie była nawet pewna,czy zdołam dotrwac do wigilii...I wiecie co?Wreszcie zrozumiałam czym tak naprawdę są Święta.Za rok powtórzę Je na pewno...".
                  Attached Files
                  Last edited by ewelka21; 02-12-2010, 01:05.

                  Skomentuj


                    #39
                    Odp: "Konkurs Świąteczny"

                    Cóż, chyba Mikołaj pod postacią naszego Admina o nas zapomniał...


                    Skomentuj


                      #40
                      Odp: "Konkurs Świąteczny"

                      I są wyniczki - bardzo dziękuje za wyróżnienie Córcia sie ucieszyła z bajki!


                      Skomentuj

                      •    
                           

                        #41
                        Odp: "Konkurs Świąteczny"

                        Czy dostałyście już nagrodę? Czy tylko ja jej nie otrzymałam?

                        Skomentuj


                          #42
                          Odp: "Konkurs Świąteczny"

                          Ja też wciaż czekam na bajkę mamokarolka!


                          Skomentuj


                            #43
                            Odp: "Konkurs Świąteczny"

                            A ja nic nie dostałam jeszcze


                            JULA

                            MAJA

                            OLGA

                            Skomentuj

                                   
                            Working...
                            X