Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

mąż przy porodzie?

Collapse
X
 
  • Filter
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts

    #76
    No właśnie mówię mu, że mi zależy, a on wtedy łamiącym się głosem mówi: "Jeśli chcesz, to będę przy porodzie" z taką miną, jakby miał się za chwilę rozpłakać. Czuję wtedy, że to nie jest jego własna chęć, tylko że ja go do czegoś zmuszam... Ale mam nadzieję, że jeszcze dojrzeje do tej decyzji - ma na to 2 miesiące.

    Skomentuj

    •    
         

      #77
      karmeliapewnie mąż jak zobaczy jak Ci cieżko będzie pod koniec ciąży to pewnie zechce być przy porodzie,choćby ze względu na Ciebie
      FROCH

      Skomentuj


        #78
        Miss ma rację, a jeśli nie, to może rzeczywiście nie am co na siłę zmuszać - to sie chyba nazywa reaktancja - ty zmuszasz do jednego a on zrobi coś innego (taka cecha Polaków). Daj mu czas do oswojenia się z ta myślą. A jak nie będzie chciał - no cóż - na pewno będziesz miałą siły za was dwoje powodzenia!



        Skomentuj


          #79
          ja na poczatku kategorycznie mówiłam, ze nie chce Tatusia Dzidziusia przy porodzie, bo balam sie jak on zareaguje na to wszystko co zobaczy i czy później nie będzie na mnie patrzył inaczej przez 6 mcy,które minęły zmieniłam zdanie i chce,żeby był ze mną, bo zaczynam bać sie coraz bardziej i myślę,że dobrze jest mieć przy sobie bliską osobę...ale do porodu jeszcze trochę czasu zostało i zastrzegłam sobie prawo zmiany decyzji poza tym nie wiem co mi przyjdzie do głowy jak już zacznę rodzić...dobrze,że Tatuś Dzidziusia cierpliwie zgadza się na wszystko

          Skomentuj


            #80
            Ja będę rodzić z mężem Od momentu, jak dowiedzieliśmy się o ciąży, było to dla nas obojga oczywiste. Jak czasem go podpytuje czy napewno chce ze mną być, to czuje się oburzony, że ja się o to pytam. Dla niego to sprawa oczywista, chce być przy narzodzinach naszej córeńki
            Czekamy na naszą córcię
            Anastazja/Lena 27.09.2009

            Skomentuj


              #81
              Mój mąż bez wahania podjął wyzwanie... i jestem mu nieziemsko wdzięczna. bo sama był tego nie udźwignęła. był jedynym wsparciem... I nigdy nie zapomnę jego łez, gdy poród miał się ku końcowi (wciąż sama mam łzy przed oczami a było to 3 lata temu...)
              pozdrawiam Kasia

              Ocalić od zapomnienia - >http://bartunio.synek.pl



              Dokądkolwiek pójdę poniosę ze sobą Wasz pierwszy krzyk...
              Teraz Wy będziecie moim natchnieniem
              poematem niezliczonych słów
              mą radością, miłości promieniem,
              dziećmi moimi, spełnieniem snów.

              Skomentuj


                #82
                Mój ukachany był ze mna przy porodzie, i powiedział że to ostatni raz Rodziłam w Anglii więc tutaj poród rodzinny jest za darmo, rozmawiałam dużo z moim partnerem o tym, nie była bardzo ochoczo do tego nastawiony, ale tak naprawdę był on jedyną mi bliską osobą, zresztą powiedziałam że to dziecko też jest jego i niech się pomęczy trochę ze mną Wiecie co, jak tak naprawdę nie pamiętam jego obecności, bo cały czas wdychałam gaz i byłam prawie nieprzytomna. Nie wiem czy można mówic o pomocy partnera podczas porodu... No może w przerwach między skurczami, gdzie Piotrek mnie rozśmieszał, ale podczas skurczów, ja myślałam tylko o tym żeby jak najszybciej minęły, podczas samego porodu było podobnie. Niektóre kobiety boją się że ich partner nie będzie miał ochoty na seks po takim przeżyciu, nas to nie dotyczyło, a nawet myślę że ma teraz większą ochotę Reasumując jeśli miałabym rodzic jeszcze raz, to mimo wszystko jeszcze raz poprosiłabym partnera o bycie ze mną w takiej chwili

                Skomentuj

                •    
                     

                  #83
                  Mój mąż, pewnie jak większość panów, miał pewne opory i wątpliwości poczatkowo. Ja zresztą też. Jednak im bliżej porodu, tym mniej było wątpliwosci. Pewnie i szkoła rodzenia pomogła. Ostatecznie mąż był i jest z tego bardzo zadowolony. Zwłaszcza, że z usg wynikało, że będzie dziewczynka, a urodził się chłopczyk. I później mąż przyznał, że gdyby nie był przy porodzie i później w czasie mycia, ważenia itp, to myslałby, że nam dziecko podmienili. Mi równiez pomagał, zwłaszcza, że na sali porodowej byłam juz przy 2 cm rozwarcia (pojechałam na KTG w terminie porodu i zostałam bo właśnie się zaczął) tj od 11-tej do niemal 18-tej. I przez pierwszą fazę po prostu by mi się nudziło samej. A i nerwy tez były mniejsze. Później juz i tak byłam tak zajęta, że nie zwracałam większej uwagi na niego, ale jednak świadomość, że jest, pomagała. Dzięki wielkie Mu za to.
                  Łukasz 11.10.2007

                  Skomentuj


                    #84
                    rodziłam przez 27 godz. cały czas mąż był ze mną, przypominał o oddychaniu i trzymał za rękę a między skórczami rozweselał i rozśmieszał. umówiliśmy się jednak, że przy bólach partych wyjdzie. to była nasza wspólna decyzja. on nie chciał patrzeć na krew a ja nie chciałam go zmuszać bo to nie o to przecież chodzi. to musi być jego wola. ostatecznie skończyło się na cesarce przy której oczywiście nie mógł być

                    Skomentuj


                      #85
                      hej mamcie ja tez nie wyobrazam sobie rodzic sama...mialam wywolywany porod przy zatruciu ciazowym 24 godziny sie meczylam wymioty goraczka skoki cisnienia brak rozwarcia niepozadana reakcja organizmu na ZZO rzucalo mnie na wszystkei strony i to ze byl obok mnie wspieral trzymal za reke tulil bylo czyms najbardziej mi potrzebnym w tamtej chwili chcialm isc do domu cprzy rozwarciu na 7 cm bo jzu nie moglam zniesc bolu <tak jakby za drzwiami mialo przestac bolec>:P jednym slowem DOBRZE ZE BYL PRZYMNIE w chwili porodu i prze kolejne 2 dni w szpitalu razem wrocilismy my domu w trojke i za to go Kocham bardzo i polecam wam dziewczyny nie bojcie sie tego ze on bedzie widzial porod ale wiadomo to musi byc jego decyzja nie mozna nikogo do tego zmuszac pozdrawiam
                      Last edited by olcm80; 12-08-2009, 18:18.
                      Mateuszek ur 09.06.09 o godz 15.29 3480 gr 52 cm

                      http://mamaczytata.pl/pokaz/7734/mateuszek







                      Skomentuj

                      •    
                           

                        #86
                        moj maz takze byl ze mna przez caly porod, ktory trwal 19 godzin,masowal plecy,pomagal w czasie skurczow,bardzo ciesze sie ze byl przy mnie bo nie wiem jakbym zniosla to wszystko sama
                        Kubuś ur. 28.05.2009

                        Nasz synuś ma już...
                        http://suwaczki.slub-wesele.pl/200905281762.html
                        Nasz ślub:http://suwaczki.slub-wesele.pl/20090110650123.html

                        Skomentuj


                          #87
                          Napisane przez zuzia82 Pokaż wiadomość
                          rodziłam przez 27 godz. cały czas mąż był ze mną, przypominał o oddychaniu i trzymał za rękę a między skórczami rozweselał i rozśmieszał. umówiliśmy się jednak, że przy bólach partych wyjdzie. to była nasza wspólna decyzja. on nie chciał patrzeć na krew a ja nie chciałam go zmuszać bo to nie o to przecież chodzi. to musi być jego wola. ostatecznie skończyło się na cesarce przy której oczywiście nie mógł być
                          przy drugim dziecku postąpimy podobnie

                          ja kategorycznie odmówiłam mojemu partnerowi wspólnego porodu (on bardzo chciał) bałam się że będzie widział mnie w takim stanie, nie wiedziałam kompletnie co mnie czeka, pojechałam w nocy nikomu nic nie mówiąc (on był n nocce w pracy) i urodziłam Jonatana sama...

                          nie żałuję że nie było Radka przy samym porodzie, okropnie brakowało mi go zaraz po tym wydarzeniu, byłam zdezorientowana i przeżywałam potworny stres bo nie widziałam mojego synka przez kilka godzin, po prostu mi go zabrano a mnie podpięto po trzy kroplówki i kazano leżeć i czekać (i spać co było nie wykonalne)

                          bardzo źle wspominam pobyt na położniczym po porodzie, na szczęście trwało to tylko 3 dni...

                          Skomentuj


                            #88
                            zazdroszcze.. urodzilam dwojke.. przy zardnym prodzie meza nie bylo.. nawet w szpitalu.. to juz nie chodzi o porod rodzinny. nie czekal za sciana


                            Skomentuj


                              #89
                              Napisane przez asiulus Pokaż wiadomość
                              Mój ukachany był ze mna przy porodzie, i powiedział że to ostatni raz Rodziłam w Anglii więc tutaj poród rodzinny jest za darmo
                              Przecież u nas tez jest rodzinny za darmo

                              Mój mąż cały czas podkreslał ze przy skórczach bedzie ale jak zaczne przec to wyjdzie.... niestety położne zaprzęgły go do trzymania mi głowy wiec już nie mógł uciec... potem stwierdził ze załowałby gdyby wyszedł..mógł przeciąć pępowine i był bardzo z siebie dumny

                              Ogólnie bardzo mi pomógł i mnie wspierał... masował mi krzyże kiedy ja skakałam na piłkach



                              Skomentuj


                                #90
                                Hehe, a u nas było tak.

                                Nie chciałam rodzić z mężem, już szybciej poprosiłabym mamę czy ciocię gdybym musiała, ale chłopa na porodówce nie chciałam.

                                No ale pierwsza część porodu mi sie dłużyła (17 godzin). Z racji że wcześniej leżałam na patologii to od razu mnie posłali na porodówkę i myślałam że walnę orła z nudów tyle łażąc w te i na zad. Pozwolili mi więc pobyć z mężem na korytarzu na bloku porodowym. I powiem Wam że przez cały poród tak nie jęczałam, jak wówczas przy nim, bo wiedziałam że mogę jęczeć. Po prostu zmiękłam jak masełko na słońcu mając go przy sobie.

                                Potem położne męża wygnały, ja znów zostałam sama i od razu było mi "dzielniej i wytrwalej". Chodziłam, turlałam się na piłkach, dziecko urodziłam nie na leżąco, a w pionie - i wiem że to dzięki temu że byłam tam sama.
                                Bo przy chłopie to bym się zaraz rozpłakała, rozkleiła, zaczęła jęczeć, a z jęczącą rodzącą to położna się za pozycje wertykalne nie weżmie - bo trzeba się wówczas słuchać a nie kwikać

                                Co ciekawe, to mąż w czasie gdy rodziła się Lusia był w domu, a nie pod porodówką, bo go położne wkręciły że przed północą nie urodzę I pojechał sobie coś zjeść
                                Last edited by Chemical; 24-08-2009, 14:09.

                                Skomentuj

                                       
                                Working...
                                X