Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

Konkurs "Przygody z zabawkami"

Collapse
X
 
  • Filter
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts

    Konkurs "Przygody z zabawkami"

    Daj ponieść się fantazji Twojego dziecka i wygraj zabawki na baterie z serii Toy Story 3 wraz z kompletami baterii Energizer.

    Zadanie konkursowe:
    Wystarczą baterie, by roboty i samochodziki mogły ożyć. A wtedy razem z Twoim dzieckiem mogą przeżywać najróżniejsze przygody. Opisz nam jedną z tych fascynujących historii - daj ponieść się fantazji Twojego dziecka i wspólnie ułóżcie dla nas bajkę. Cztery najlepsze nagrodzimy zabawkami na baterie z serii Toy Story 3 i kompletami baterii Energizer.

    Czas trwania konkursu: 14.06 - 04.07.2010 r.

    Nagrody (4 zestawy):
    • 2 figurki: Szeryf Chudy + baterie Energizer Ultimate
    • 1 figurka: Jesse + baterie Energizer LR44
    • 1 figurka: Wykrywacz Obcych i Kosmiczna Latarka + baterie Energizer Ultimate
    UWAGA! Nagrody będą przyznawane losowo.

    Zobacz galerię



    Przed przystąpieniem do konkursu prosimy uważnie przeczytać Regulamin »

    Rozwiązanie konkursu: 12.07.2010 r.

    Sponsor konkursu
    pozdrawiamy,
    Redakcja MamoToJa.pl
  •    
       

    #2
    Odp: Konkurs "Przygody z zabawkami"

    NOWI PRZYJACIELE

    Dawno,dawno temu pewna mała dziewczynka przeprowadziła się po pożarze do nowego domu.Nie miała tam swoich zabawek ani przyjaciół,lecz mama starała się jak tylko mogła by dziecko nie było smutne i wyposażyła Martusi pokój w nowe śliczne i kolorowe zabawki.Wiedziała że nie zastąpią jej one starych przyjaciół,lecz nie mogła zrobić nic innego by pocieszyc wciąż bardzo smutną i zamkniętą w sobie dziewczynkę.
    Marta niewiedziała że noca gdy wszystkie dzieci już smacznie śpią,jej zabawki ożywają by pilnować spiących maluchów i dbać o to by się nie odkryły czy nie spadły z łóżka.
    Niewiedziała że nie jest wcale tak samotna jak jej sie wydawało i że ma wokół wspaniałych przyjaciół.
    Pewnej nocy,gdy nie mogła zasnąc niespodziewanie zaobserwowała jak jej nowe zabawki zaczynają żyć własnym kolorowym zyciem i jak świetnie możnaby sie z nimi bawić gdy one samemają coś do powiedzenia.
    Na początku dziewczynka nie wiedziała jak ma się zachować,wiec cichutko lezała i obserwowała co się wydarzy lecz prędko się zorientowała że o wiele fajniej bedzie się ujawnić i pobawić się wspólnie.
    Bawili sie przez całą noc aż do białego rana a poniewaz Marta była potem w szkole bardzo senna,postanowili że będa bawić się tylko w dzień udajac przy ludziach że jej zabawki niczym nie różnią się od zwykłych zabawek.
    Zabawki okazały sie wspaniałymi towarzyszami zabaw dziewczynki,budowali wspólnie palace z piasku udając że to ich dom lub bawili się w chowanego w lesie co przy ich małych rozmiarach było nie lada wyzwaniem.
    Wspólny czas płynał im bardzo sympatycznie,gdy nagle stało się coś bardzo przykrego.Marta poślizgneła się i skręciła boleśnie kostkę...Nie mogła wstać wiec zabawki które były bardzo silne pomogły dojść jej do domu.
    Pech chciał,że cale zdarzenie obserwował pewien mały chłopiec który przekazał to co zobaczył swojej siostrze i postanowili że zabawki Marty musza trafić do nich bo oni także byli bardzo samotni i pragneli mieć takie towarzystwo.
    Dzieci postanowiły wykraść Marcie zabawki gdy bedzie spała,lub będzie w szkole lecz zabawki były nie tylko żywe,ale i mądre i nie dały sie zlapać chciwemu rodzeństwu.
    Zabawki długo myslały co maja zrobić by pomóc dzieciom i postanowiły że porozmawiają z zabawkami chłopca i dziewczynki i przekonają je by one także ujawniły dzieciom co potrafią by mogli wszyscy wspólnie miło spędzać czas.

    Dzięki tej przygodzie Marta zyskała nowych przyjaciół a swojej tajemnicy nie musiała już dłuzej ukrywać przed dziećmi z placu zabaw,a dzieci byly bardzo szczęsliwe że ich marzenia o żywych zabawkach w końcu się spełniły
    .
    Last edited by marionetka26; 23-06-2010, 15:09.

    Skomentuj


      #3
      Odp: Konkurs "Przygody z zabawkami"

      Małe autka

      Za siedmioma półkami, za siedmioma pudełkami, leżała kolekcja modeli samochodzików. Były to samochodziki małego Michała. Chłopiec miał ich całkiem dużo, a konkretnie 5. Wszystkie ładne, wszystkie sprawne, wszystkie na przejażdżkę gotowe. Gdy samochodziki były w pokoju same, takie oto toczyły rozmowy.
      - Czy myślicie, że jestem wystarczająco opływowy, by być szybkim jak błyskawica? – pyta wóz sportowy.
      - Jesteś z nas najszybszy, bez wątpienia, ale spójrzcie na mnie, na mój kolor czerwony. Czy jest wystarczająco widoczny, gdy będę do gaszenia ognia jechać? – pyta wóz strażacki.
      - Jesteś widoczny tak jak trzeba, ale spójrzcie na mnie i na mój sprzęt medyczny. Czy wszystko jest w komplecie i do akcji mogę ruszać? – pyta wóz ratunkowy.
      - Jesteś wyposażony wystarczająco, ale spójrzcie na mnie, na mój przedział bagażowy. Czy ma ładowność taką, że udźwignie ładunek każdy, co się na mnie zmieści? – pyta wóz ciężarowy.
      - Jesteś silny i ładowny aż nadto, ale spójrzcie na mnie, na moje cztery koła. Czy poradzę sobie ze stromymi górskimi zboczami? – pyta wóz terenowy.
      I tak modele samochodów na własny temat rozmawiały. Gwar się rozchodził, a wozom maski się nie zamykały. Cisza zapadła dopiero wtedy, gdy do pokoju przyszedł Michał. Chłopiec uwielbiał bawić się samochodzikami. Jeździł nimi po całym pokoju, pod górę i z górki. Parkował i znowu ruszał w trasę. Tak przez godzin wiele. Gdy znowu zostały same posypały się przechwałki.
      - Widzieliście, jak szybko jechałem, mało z drogi nie wypadłem – rzekł wóz wyścigowy.
      - Widzieliście, jak ogień gasiłem, mało nie spłonęły mi opony – rzekł wóz strażacki.
      - Widzieliście, jak wiozłem rannych, wszyscy zostali uratowani – rzekł wóz ratunkowy.
      - Widzieliście, jak dużo wiozłem, w dodatku było po górkę – rzekł wóz ciężarowy.
      - Widzieliście, jak po jakich wertepach jechałem, mimo to trasę pokonałem – rzekł wóz terenowy. Pewnie bez końca przechwałki by trwały, gdyby znowu nie pojawił się Michał. Tym razem w towarzystwie kolegi Marcina. Chłopcy zabawę w wyścigi wymyślili. Samochodziki równo na jednej linii ustawili. Na komendę start wszystkie do przodu maksymalnie szybko ruszyły. Okrążenia po całym pokoju robiły. Nie trudno zgadnąć, że na prowadzenie wysunął się samochód wyścigowy. Jechał szybko, bardzo szybko, więc wypadł z trasy i na dach się wywrócił. Z tyły jechały pozostałe samochody. Gdy zauważyły, że wyścigowy potrzebuje pomocy szybko przystąpiły do akcji. Wóz ratunkowy szybko rannych zabrał i na sygnale pojechał do szpitala. Wóz strażacki ruch wstrzymał i teren zabezpieczył. Wóz terenowy powoli wóz wyścigowy na koła odwrócił. Widać było, że na własnych kołach dalej nie pojedzie. Wóz ciężarowy wziął go na bagaż i zawiózł do warsztatu. Tam też wszystkie samochody się spotkały. Czekały aż wóz wyścigowy będzie naprawiony. Gdy tak się stało, wyścigu już nie kontynuowali. Chłopcy bowiem uznali, że z powodu akcji, wyścig jest odwołany, a następnie wyszli z pokoju. Modele samochodów znowu zostały same, ale już się nie przechwalały. Miały aż nadto wrażeń. Wszyscy byli zadowoleni z zabawy i z tego, że gdy jeden jest w potrzebie może liczyć na pomoc każdego innego.[/I]
      [/B][/COLOR][/B][/COLOR]
      Last edited by glusio78; 01-07-2010, 15:13.

      Skomentuj


        #4
        Odp: Konkurs "Przygody z zabawkami"

        Dawno , dawno temu za siedmioma górami , za siedmioma morzami żyła sobie
        mała dziewczynka, która miała niespotykaną moc.Kinga bo tak miała na
        imię długo nie zdawała sobie sprawy jaką moc posiada i jak cenna jest
        ona dla jej królestwa.Księżniczka rosła a wraz z jej wzrostem rozkwitała jej kraina.Pewnego dnia zły władca pobliskiej krainy postanowił porwać ojca Kingi by zmusić dziewczynkę do uległości.Nie przewidział jednak tego,że Kinga nie podda się tak łatwo i uczyni wszytsko co w jej mocy by ocalić ojca.Kinga miała wielu przyjaciół ,którzy dzień i noc obymyślali plan jak ocalić króla.Pajączki utkałay ze specjalnej włóczki płaszcz niewitkę, tur Zbyszek wykuł miecz o niespotykanej sile, którym władać mogła tylko osoba o czystym sercu a motylki Fiu,Zbziu i Mimi przeniosły Kingę na zamek mrocznego władcy a puszkowe misie,lalki, samochodziki i roboty ożyły i stowrzył jej malutką armię.Żołnierze zaskoczeni nagłym pojawieniem się księżniczki zbytnio się nie bronili a sam władca zaskoczony w pidżamie omal nie spłonął ze wstydu.Kinga
        dzięki swej zaradności i pomocy przyjaciół orraz swej małej armi uwolniła ojca i wśród śpiewu mieszkanców wróciła do swego domku.Od tej pory w naszym rodzie każda dziewczynka otrzymuje na imię Kinga i każda z nas obdarzona jest niespotykaną moca.Nasz ród wywodzi się bowiem z rodu tej silnej i
        niezwykłej księżniczki.Tak więc córeczko juz teraż wiesz po kim masz
        imię i tą niespotykaną moc.Spij już teraz i śnij o przygodach swej
        imienniczki.Dobranoc.

        Skomentuj


          #5
          Odp: Konkurs "Przygody z zabawkami"

          Jest taki niezwykły świat zabawek zaczarowanych-
          za górami i lasami w kolorowych dolinach kiedyś widzianych.

          Gdy tylko zamykasz swoje oczka
          pojawia się na początku barwna sroczka.

          Uśmiechem zaprasza Cie do środka,
          byś niejednego poznała fajnego robotka.

          Możesz z nimi podróżować w krainy bajkowe,
          jeździć tęczowymi samochodzikami i śpiewać piosenki wesołe.

          Jest tam karuzela czasu
          i huśtawki barwnego hałasu.

          Zjeżdżalnie aż do nieba
          i wszystko,co tylko zamarzysz i co teraz Ci trzeba.

          Więc,gdy mocno chcesz tam być
          zamknij oczka i zacznij ŚNIĆ!!!

          Skomentuj


            #6
            Odp: Konkurs "Przygody z zabawkami"

            STASIA WYŚCIGÓWKA

            Stasio autem mknie po szosie,
            auto ma naklejek z osiem,
            z tyłu spojler sterczy spory...
            Spójrz,jak błyszczą reflektory!

            Ma też klakson dosyć głośny,
            Z dala słychać śmiech radosny.
            Bo gdy Stasio doda gazu,
            Każdy zmyka mu od razu.

            Ta zabawa nie ma końca,
            Od wschodu do zachodu słońca,
            Stasio bawi się i psoci,
            Krzyczy głośno-Jadę do Cioci Kloci!

            Lecz po całym dniu zabawy,
            Stasio kładzie się do łóżka,
            I śni o podróży...hen daleko,
            A w śnie czuwa nad Nim wróżka.

            I pilnuje by spal smacznie,
            Bo gdy rano Stasio wstanie,
            Myje buzie,zęby....je śniadanie,
            i od razu na swe auto szybkie wsiada.

            Mknie po szosach i chodnikach,
            Woła głośno- zmykaj, zmykaj!










            Skomentuj


              #7
              Odp: Konkurs "Przygody z zabawkami"

              Oto ciekawa bajka zasypiajka:

              Był wiosenny wieczór i mały Wojtuś położył się właśnie do łóżeczka. W wieczornej ciszy, daleko za oknem słychać było odległe dźwięki przejeżdżającego pociągu. Chłopiec zasłuchał się… Tu-du, tu-du, tu-du…. Uwielbiał te dźwięki. W ogóle bardzo lubił pociągi – miał jeden nieduży plastikowy, którym się lubił bawić… rysował pociągi… A jak chodzili z Mamą na spacer to lubił przyglądać się im na torach – jak mknęły ze stukotem po szynach.

              Teraz jednak nawet dźwięki pociągu nie mogły go rozweselić. Tego dnia była niedziela i zwykle w taki dzień chodził do babci i dziadka na obiad. A dzisiaj tam nie był. A dziadka to już nigdy nie zobaczy – bo przecież nie żyje. Na myśl o tym, zrobiło mu się tak smutno, że zaczął cicho płakać.

              Płakał cichutko bo nie chciał, żeby w tym momencie Mama przyszła. Jak przychodziła to zawsze uciszała go i prosiła żeby już przestał… A jak tu się nie rozpłakać… Bo to nie wszystko. Jeszcze dodatkowo przenieśli się ostatnio do innego mieszkania, a tamto stare mieszkanie Wojtuś dużo bardziej lubił… I miał tam własny pokój… A teraz go nie ma… Tyle ostatnio stracił…

              Nagle chłopczykowi zdawało się, że słyszy cichy szept. Nie był pewien co to było. Rozejrzał się po ciemnym pokoju. W rogu pokoju zobaczył szczurka, który stał przy swoim domku i jakby chciał coś do niego powiedzieć. Ten szczurek to było ulubione zwierzątko Wojtusia. Jego dobry przyjaciel. Ale przecież on nie umiał mówić. W każdym razie nigdy go jeszcze mówiącego nie widział.

              Chłopiec się jeszcze trochę przyglądał zdziwiony, ale już po chwili był pewien. Jego szczurek chciał coś do niego powiedzieć. Podszedł cichutko i wziął go na ręce. Wrócił z nim do łóżeczka i usiedli przykrywając się kołdrą.

              - Dlaczego płaczesz? – usłyszał teraz wyraźnie
              - Płaczę bo jest mi smutno – odpowiedział
              - A dlaczego Ci smutno? – dopytywał się szczurek

              Wojtuś westchnął głęboko, a potem zaczął mówić. Opowiedział o tym wszystkim, za czym dzisiaj tęsknił. O dziadku i babci, o przeprowadzce, o własnym pokoiku. O tych wszystkich rzeczach, które ostatnio stracił. Gdy tak mówił to z jednej strony było mu smutno jak sobie to wszystko przypominał. Z drugiej jednak cieplej mu było na sercu, gdy widział jak szczurek słucha go uważnie i kiwa głową ze zrozumieniem.

              Kiedy skończył, szczurek położył swoją małą łapkę na jego ręce, spojrzał mu w oczy i zaczął mówić:
              - Ja już kiedyś spotkałem kogoś kto tak wiele stracił i tak się smucił. Jeżeli chcesz, to Ci o tym opowiem. To było wtedy gdy mieszkałem z rodzicami w norce na brzegu lasu. Nasza norka była tuż pod wysokim drzewem. Pewnego wieczora, gdy zaczynała już się zima siedziałem sobie u podstawy tego drzewa. Nagle usłyszałem ciche zawodzenie i jakby płacz, które dochodziło gdzieś z góry. Byłem strasznie zaskoczony gdy zobaczyłem, że to właśnie to drzewo płakało.
              - Dlaczego płaczesz – zapytałem
              - Miałem na sobie tyle pięknych liści – były tylko moje… urosły tak pięknie… były dla mnie jak dzieci… I teraz wszystkie już opadły i nie mam ani jednego – usłyszałem - Płaczę za nimi i jest mi coraz bardziej zimno – nie wiem co teraz będzie. To okropne…

              - No jak to? – chłopczyk przerwał zdziwiony - Przecież wszystkie drzewa tracą liście na zimę – tak jest każdej jesieni!
              - Ty to wiesz i ja też to wiem – odpowiedział szczurek - Ale jak ktoś straci coś co bardzo kocha – to bardzo rozpacza. Jest mu wtedy tak strasznie smutno, że kłopoty wydają się go przytłaczać i nie mieć końca.

              Szczurek wspominał dalej:
              - Mój Tata wtedy to usłyszał i wiesz co powiedział? Powiedział coś co mnie na początku bardzo zdziwiło. Powiedział do drzewa, że to dobrze że ono płacze. Bo jak stracimy coś co kochamy to zawsze jesteśmy smutni i płaczemy. Wszyscy tak robią. Niektórzy leżą w łóżeczku pod kołderką i płaczą do poduszki… Inni chowają się tak, by ich nikt nie usłyszał i nie zobaczył… Jeszcze inni robią to tak głośno, że cały las ich słyszy. Smucą się wszyscy, bez wyjątku! Bo jak tak płaczemy, to w ten sposób żegnamy to co kochaliśmy. A jak to pożegnamy, to dopiero wtedy możemy dostrzec i przywitać coś nowego. Coś co na nas czeka i co do nas idzie.

              I Tata dalej mówił do drzewa:
              - Teraz jest zima i straciłeś wszystkie liście. Ale zima – nawet najdłuższa i najbardziej mroźna i mroczna – zawsze się kiedyś kończy. I jak się już będzie kończyła, to bądź gotowe. Wyczuj moment kiedy już wyjdzie ciepłe słońce wiosny i wystaw wszystkie swoje konary, gałęzie i gałązki do tego słońca. A wtedy wypuścisz jeszcze wspanialsze liście i jeszcze piękniej zakwitniesz. – Tak mój Tata powiedział do drzewa…

              Przez chwilę nic nie mówili, a Wojtuś zastanawiał się nad tym co usłyszał. W końcu spytał:
              - A Ty? Czy Ty coś straciłeś?

              Szczurek zamilkł na chwilę i zamyślił się. Dopiero po chwili zaczął mówić.
              - Opowiadałem Ci, że mieszkałem w norce na brzegu lasu. Była tam ze mną cała moja rodzina – rodzice, bracia i siostry. Miałem tam też własny pokoik. Jego ściany były niebieskie i ozdobione rysunkami żółtego serka. Uwielbiałem to miejsce i ten pokoik.
              - Pewnego dnia, kiedy była piękna pogoda, poszedłem na spacer w kierunku rzeczki. I wtedy to się stało. Gdy odszedłem już kawałek od norki usłyszałem nagle głośny trzask i znalazłem się w ciemności. Piszczałem i drapałem, ale nic nie mogłem zrobić – byłem w pułapce.
              - Nie wiem nawet ile czasu byłem w ciemnościach. W pewnym momencie zobaczyłem jasne światło, ktoś chwycił mnie i przełożył do klatki. Tam siedziałem przez kilka dni. Płakałem za moją rodziną, płakałem za moją norką i moim pokoikiem. To było straszne. Wydawało mi się, że już nic dobrego mnie nigdy nie spotka…

              - Pewnego dnia klatka otworzyła się i ktoś do niej zajrzał. Zobaczyłem twarz chłopca, który się do mnie uśmiechnął. Chyba Ty też go znasz… – dodał szczurek uśmiechając się i przymykając jedno oczko.

              Wojtuś najpierw nie rozumiał, ale już po chwili też się uśmiechnął.
              - To byłem ja?

              Przyjaciel pokiwał głową.

              - Pamiętam jak Ciebie zobaczyłem pierwszy raz… – powiedział chłopiec - Wyglądałeś na bardzo wystraszonego i smutnego – jakbyś chciał schować się pod ziemię. Przez kilka dni siedziałeś tylko w rogu swojego domku i popiskiwałeś cicho. Ty wtedy płakałeś?

              Szczurek znowu pokiwał głową.
              - Teraz rozumiesz mnie… Płakałem za moją norką i moją rodziną. Tak jak Tata wtedy powiedział… Tym płaczem się z tym wszystkim żegnałem… I pewnego dnia wyszedłem z domku i zobaczyłem jak się do mnie uśmiechasz. Wtedy ja też się uśmiechnąłem – przywitałem się z Tobą, a Ty wziąłeś mnie na ręce.

              - Lubię mój domek tutaj. Nie mam ścian z rysunkami żółtego sera, ale mam tyle innych wspaniałych rzeczy. I co najważniejsze mam Ciebie – mojego najlepszego przyjaciela. To Wy teraz jesteście moją rodziną i jestem tutaj szczęśliwy.

              Wojtuś przytulił szczurka, a ten otarł się swoim pyszczkiem o jego policzek. Uśmiechnęli się do siebie – poczuli się lekko i radośnie. Chłopiec ziewnął szeroko i przeciągnął się.

              - To chyba czas już spać? – powiedział szczurek wesoło.

              Wojtuś coś sobie jeszcze przypomniał.
              - Jest coś co mnie zawsze ciekawiło, a nigdy nie mogłem Cię zapytać. Czy Ty jesteś biały w ciemne łatki? Czy raczej ciemny w białe łatki?

              Słysząc to szczurek zaczął się śmiać.
              - Zdradzę Ci sekret – powiedział – Tak na prawdę to ja jestem niebieski. Tylko mam bardzo dużo łatek – jasnych i ciemnych.

              Chwilę się jeszcze razem śmieli, po czym Wojtuś odniósł przyjaciela do jego domku, jeszcze raz przytulił i tam postawił. Wrócił i położył się wygodnie w łóżeczku. Tego dnia zasnął z szerokim uśmiechem na twarzy.

              Rano obudził się bardzo wcześnie. Wstał szybciutko i podbiegł do okna. Gdy wyjrzał, zobaczył przez okno poranne, wiosenne słońce oświetlające podwórko. Niedaleko okna rosło drzewo. Zawsze je tam widywał. Jak to po zimie było jeszcze zupełnie bez liści, zmarznięte i pokryte porannym szronem.

              Ale Wojtuś tym razem wyraźnie widział jak padają na nie ciepłe, wiosenne promienie słoneczne. A drzewo z całej siły wyciąga do nich konary i gałęzie. Pręży się i przeciąga. I czuje, że już niedługo wypuści mnóstwo wspaniałych, zielonych listków.

              Chłopiec roześmiał się, zamachał do szczurka, który właśnie wychodził ze swojego domku i pobiegł w podskokach do kuchni do Mamy. Chciał poprosić ją żeby razem wyszli na podwórko i zobaczyli jak wszystko budzi się do wiosny i do życia! I jak wspaniały dzień czeka na nich dzisiaj!

              Skomentuj

              •    
                   

                #8
                Odp: Konkurs "Przygody z zabawkami"

                Marzyciel

                Niedaleko miasta w małej wiosce mieszkał chłopiec marzyciel, który miał na imię Karolek.
                Uśmiechał się za każdym razem, gdy spojrzał w niebo i widział lecące na niebie ptaki.
                Ileż to razy chciał wzbić się w powietrze i polecieć wysoko w górę!
                Marzy o tym by spojrzeć na ziemię z góry.
                NIe chciał być ani strażakiem,ani policjantem, ani lekarzem....
                Marzy by stać się astronautą i móc dotknąć gwiazd lub być pilotem samolotu i wzbić się wysoko jak ptak.
                Był marzycielem... wyobrażał sobie jak leci w powietrzu, machając rękoma.
                Karolek tak bardzo chciał latać iż pewnego dnia wybrał największego gąsiora z zagrody i nie zastanawiając się długo wszedł znim na dach swojego domu.
                Wdrapał się na grzbiet ptaka i wzbił się wysoko, wysoko.
                Z dołu koleżanka Ala podziwiała jego wyczyn.
                Następnego dnia chłopiec rozmawiał z Alą o wczorajszej przygodzie:
                -Jaki ty jesteś odważny! tylko szkoda ze gąsior nie mugł długo cię utrzymac na swoim grzebiecie-powiedziała Ala.
                -Ale i tak wspaniale sie bawiłem- odparł Karolek.
                Dziewczynka powiedziała:
                -Juz wiem co zrobimy.Zbudujemy wielką lotnię z bardzo długim ogonem, która zabierze nas w najpiękniejsze miejsca na ziemi.
                I oboje zabrali sie do pracy.
                Zszyli kawałki kolorowego materiału i przymocowali je do prętów. Zbudowawszy szkielet lotni przymocowali siedzenia. I na koniec przyozdobili kolorowymi wstążkami.
                Gdy lotnia była gotowa dwoje przyjaciół wyruszyło w drogę.
                Spełniło się ich największe marzenie.
                Polecieli razem wysoko, wysoko, wysoko.
                Warto mieć marzenia !!!

                Skomentuj


                  #9
                  Odp: Konkurs "Przygody z zabawkami"

                  Co robia krasnoludki?

                  Pewnego razu Krzyś został na noc u swojej babci Zosi i dziadka Henia.
                  Kiedy dziadek wyjmował wnuckowi pościel z szafy,Krzys zauważył,że kołderka
                  ma poszewke z krasnoludkami.
                  Chłopiec uśmiechnął się na widok maleńkich postaci i zapytał:
                  -Dziadku,czy krasnoludki są na świecie?
                  -Przecierz widzisz,jak duzo jest ich na twojej kołderce-zażartował dziadek
                  -Ale ja pytam, czy one naprawde istnieja-Krzyśnie dawał za wygrana.
                  Dziadek pomógł chłopcu położyc sie do łózkai powiedział:
                  -Ja wierzę,że istnieją.To dobre istoty tylko chowaja się przed ludzmi.
                  -Ale ja ich nigdy nie widziałem-westchnął z żalem Krzyś
                  -A widzisz,jak dobrze się schowały?-zażartował dziadek-Krasnoludki
                  opowiadaja nam bajki,gdy nadejdzie sen.Zamknij oczy i spróbuj zasnąć, może któryś z nich opowie ci dzisiejszej nocy piekna bajke.
                  -Dziadku ,z może najpierw ty wymyslisz mi jakąś bajeczke?-poprosił sennym głosem wnuczek.
                  Krzyś bardzo lubił zasypiać przy opowieściach dziadka,choć nigdy nie słyszał zakończenia żadnej z nich.
                  -W takim razie, mój chłopcze ,posłuchaj bajki o tym,jak pewien mały królewicz uczył się sznurować buciki-dziadek otulił chłopca kołderka i rozpoczoł bajeczke słowami,które z pewnoscią wszyscy znacie:
                  -Dawno ,dawno temu za siedmioma górami,za siedmioma lasami.....
                  Potych słowach Krzys zasnął,a dalszą część bajeczki opowiedział mu we snie krasnoludek w długiej czerwonej czapce z zielonym pomponem.

                  Skomentuj


                    #10
                    Odp: Konkurs "Przygody z zabawkami"

                    Dawno, dawno temu istniało sobie miasteczko, które nazywało się "Radość".
                    Wszyscy jego mieszkańcy byli bardzo szczęśliwi, zawsze uśmiechnięci i radośni. Wszyscy żyli w zgodzie i wzajemnie sobie pomagali. Każdy mógł na każdym polegać. Nikt nie wiedział co to znaczy smutek, płacz i żal.
                    Lecz pewnego dnia dziewczynka o imieniu Sally zaczęła płakać.
                    Cały czas była bardzo smutna. Przestała mówić. Nikt nie wiedział, co się dzieje. Nikt nie potrafił jej pomóc. Do miasteczka sprowadzono pewnego staruszka z długą siwą brodą, który zamieszkiwał drewnianą chatkę w pobliskim lesie. Znany on był z tego, że potrafił rozwiązać wszystkie problemy. Staruszek obserwował dziewczynkę cały wieczór, ale nie zamienił z nią żadnego słowa. Dojrzał jednak w jej oczach pewną rzecz. Następnego dnia poradził jej mamie aby zabrała dziewczynkę do sklepu z zabawkami, w którym jeszcze nigdy nie była. Sally spędziła w sklepie dłuższy czas. Chodziła między półkami i obserwowała zabawki. W końcu zatrzymała się przy dziale z zabawkami do wyrzucenia. Każda z nich była uszkodzona. Wśród nich dojrzała lalkę bez jednego oka. Patrzyła na nią i patrzyła. "Weź mnie" usłyszała. "Weź mnie Sally" usłyszała ponownie. Dziewczynka chwyciła lalkę i mocno ją przytuliła. W tym momencie łzy zaczęły znikać z twarzy dziewczynki. Pojawił się za to wyraźny uśmiech. Sally podeszła do starca i powiedziała "Dziękuję". Staruszek nic nie mówiąc wyszedł ze sklepu i udał się w kierunku swojej chatki w lesie. Mama chwyciła dziewczynkę za rękę i razem radośnie udały się do domu.

                    Skomentuj

                    •    
                         

                      #11
                      Odp: Konkurs "Przygody z zabawkami"

                      W tekturowym pudełku mieszkało 6 kolorowych kredek:czerwona,zielona,niebieska,żółta,brązowa i czarna .Kredki leżały bezczynnie,bo nikt nimi od dawna nie rysował i chyba zaczeły sie ze sobą przekomarzać.
                      -Ja jestem najpiekniejsza!-zawołała czerwona-Mój kolor to kolor poziomek i dojrzałych malin.
                      -Właśnie,że nie!-wrzasneła żółta -Ja jestem najpiekniejsza!Mam barwę słoneczników.
                      -Żarty sobie stroicie?!-odezwała sie oburzona zielona-wiadomo przecierz,że ta ja jestem najważniejsza i najpiekniejsza.Zieleń to kolor lisci na wiosennych drzewach!
                      Pozostałe kredki tez nie były im dłuzne i przekrzykiwały jedna duga,zachwalajac własny kolor.Każda upierała sie ,ze jest najwazniejsza i bez niej nie powstałby żaden rysunek.
                      Nagle ktoś otworzył pudełko i wysypał kredki na biurko.
                      -O!Mam wszystkie potrzebne kolory!-
                      ucieszyła sie Michał,rozłozył przed soba blok rysunkowy i zabrał sie do rysowania obrazka.
                      -Co to będzie?zastanawiały sie kredki,uradowane,ze wreszcie maja zajęcie.
                      Michał brał do reki kolejno każdą z kredek i w skupieniu zapełniał kartke kolorami.Gdy skonczył był wyraznie zadowolony.Portret mamy bardzo mu sie udał.
                      -Mamusiu ,masz czarne włosy,czerwone usta,żółtą sukienkei brązowe buciki!-wołał chłopiec,gdy wreczał rysunek zachwyconej mamie.
                      -Ach jak pieknie wygladam na tle zielonej łąki i błękitnego nieba!
                      ucieszyła się mama i powiesiła obrazek nad łóżkiem.
                      Michał był bardzo dumny ze swojego dzieła.
                      "Jak to dobrze ,że miałem sześć najważniejszych kredek!"-pomyslał,zamykając tekturowe pudełko.

                      Skomentuj


                        #12
                        Odp: Konkurs "Przygody z zabawkami"

                        Było to nie tak dawno temu, bliżej również niż za 7 górami i 7 lasami, w niewielkim mieszkanku na 1 piętrze mieszkała z rodzicami mała dziewczynka - Ola.
                        Ponieważ mieszkanko było małe, Ola miała tylko jedną zabawkę - figurkę
                        Małego Księcia. Nie była to jednak zwykła zabawka. Był to najprawdziwszy przyjaciel małej Oli, poza tym figurka potrafiła zapamiętać i powtórzyć 10 ostatnich słów, wypowiedzianych przy niej.
                        Pewnego dnia mama zabrała Olę na zakupy. Oczywiście dziewczynka zabrała ze sobą figurkę Małego Księcia. Całą drogę do sklepu Ola rozmawiała z Małym Księciem, a dokładniej - uczyła go adresu - na wypadek, gdyby się zagubił.
                        W sklepie było mnóstwo atrakcji, począwszy od słodyczy w kolorowych opakowaniach na bawialni skończywszy. Aby uprzyjemnić Oli zakupy - mama wykupiła na całe dwie godzinki wózek - samochodzik dla dzieci. Ola jak królewna, z Małym Księciem na kolanach, prowadziła swoje autko. W pewnym momencie doszło do kraksy - rudy chłopiec jadącym podobnym pojazdem z całej siły uderzył w autko Oli. Na szczęście nic się nie stało, ale po pewnym czasie Ola zauważyła, ze nie ma Małego Księcia. W czasie, gdy mama ważyła owoce, Ola udała się pieszo na poszukiwanie Małego Księcia. Niestety, nie mogła go znaleźć. Mało tego, tak oddaliła się od mamy, że i ona znikła jej z oczu. Biedna mała dziewczynka zaczęła płakać przy półce z zabawkami. Żal się zrobiło zabawkom, które tam leżały. Postanowiły pomóc dziewczynce. Sobie tylko wiadomym sposobem odszukały Małego Księcia, który przez pomyłkę zamiast do autka Oli, wskoczył po stłuczce do samochodziku rudzielca. Ola była szczęśliwa. Jak jednak odszukać teraz mamę? - Zastanawiała się głośno. W sklepie robiło się coraz bardziej pusto, ludzie odjeżdżali do swoich domów, a Ola nadal siedziała przy regale z zabawkami. Nikt jej nie zauważył. W tym czasie mama zrobiła zakupy, zapłaciła za nie i niczego nieświadoma chciała oddać samochodzik Oli, ale gdy się schyliła, aby ją wyjąć - jej tam nie było!!! Przerażona spostrzegła, ze nie ma telefonu, aby zadzwonić po pomoc. Udała się więc do punktu obsługi klienta - aby poprosić o pomoc pracowników sklepu, a sama szybko podjechała do domu przekazać tacie Oli tę smutną wiadomość.
                        Ola w tym czasie szukała wyjścia z sytuacji. Z nerwów zapomniała jak się nazywa. Na szczęście Mały Książę pamiętał 10 ostatnich słów, które mówiła Ola. Tak się składa, ze przed całym tym zamieszaniem Ola powtarzała swój adres zamieszkania. Lalki sklepowe doradziły Oli, aby poszukała kogoś dorosłego i powiedziała, jak się nazywa i poprosiła o pomoc w odszukaniu mamy.
                        Na szczęście Ola trafiła na miłą staruszkę, która szybko odprowadziła dziewczynkę do punktu obsługi klienta. Niestety, mamy tam nie było, ale sympatyczna pani w okienku wyszukała w książce telefonicznej numer telefonu do rodziców Oli i szybko ich poinformowała o tym, że ich córeczka cała i zdrowa czeka, aż po nią przyjadą.
                        Mama i tata płakali ze szczęścia, gdy zobaczyli Olę. Ola, odtąd pamiętała, żeby nigdy nie oddalać się od rodziców, a zawsze, gdy przechodziła obok regału z zabawkami uśmiechała się i cichutko pozdrawiała swoich "znajomych". Nie muszę chyba dodawać, że Mały Książę zawsze jej towarzyszył.

                        Skomentuj


                          #13
                          Odp: Konkurs "Przygody z zabawkami"

                          - Nie , nie i jeszcze raz nie – wykrzyknęła Joasia trzaskając drzwiami – To niesprawiedliwe że Zosia może dostać prezent w tym tygodniu , a ja nie . A w ogóle to nie chodzicie z nami do kina , ani na plac zabaw. Tylko ciągle musimy siedzieć w tym przedszkolu.
                          - Joasiu ! Źle ci tam jest ? – spytała się wyraźnie zaniepokojona mama
                          - Chcemy dla was jak najlepiej – odparł tata
                          - Wcale nie chcecie – wykrzyknęła Joasia tupiąc małą nóżką o podłogę – Gdybym była wami na pewno pozwalałabym zostać swojemu dziecku zostać w domu . Oglądałabym z nim telewizję i grałabym z nim w różne gry . Na pewno nie wysyłałabym mojego dziecka do okropnego przedszkola. O nie !
                          - Joasiu ! Przecież tata i ja musimy pracować aby mieć pieniążki na jedzenie i mieszkanie – odparła spokojnie mama – Poza tym byłaś w tym tygodniu niegrzeczna i musisz mieć wymierzoną karę. Myślę że tydzień bez telewizji dobrze Ci zrobi!
                          - AŻ TYDZIEŃ – krzyknęła Joasia wybuchając płaczem – To niesprawiedliwe ! Niesprawiedliwe- krzyczała zanosząc się płaczem . Szybko czmychnęła z salonu do swojego pokoju , gasząc światło i nakładając na siebie kołdrę .
                          To takie niesprawiedliwe – myślała pochlipując , wycierając mokry nos o rogi poszewki – Rodzice z pewnością mają dużo czasu aby wybrać się czasem na lody czy do sklepu aby kupić ładną zabawkę. Gdybym była mamą , z pewnością pozwoliłabym swoim dzieciom na wszystko czego chcą. Nie musiałyby jeść brukselek na obiad , ani płatków z mlekiem na śniadanie. W specjalnej szafeczce byłyby schowane zawsze słodycze i chipsy , a jej dzici nie musiałyby chodzić do przedszkola . Na pewno!
                          Życie rodziców jest takie proste ! Muszą tylko pójść do biura! Byłam kiedyś w takim biurze. Całe dnie można siedzieć przed komputerem , i jest taka fajna maszyna która kseruje różne dokumenty. Każdy chciałby mieć taką pracę.
                          I zarabiają tyle pieniędzy. Joasia kiedyś , z ciekawości zajrzała do portfela mamy w którym włożone były trzy banknoty po sto złotych. To mnóstwo pieniędzy. Tyle pieniędzy Joasia nie miała nigdy , a jej mama musi zarabiać wiele razy więcej . Razem z tatą mają na pewno górę kasy!
                          Na pewno!
                          Życie dorosłego jest takie proste !
                          Proste…
                          Klap !!!
                          Głowa Joasi łagodnie opadła na poduszkę. Dziewczynka zmęczona całodniowym wysiłkiem , momentalnie zasnęła , przechodząc w kilka chwil do krainy snów.

                          - Asiu ! Asiu ! Obudź się . Już siódma – nad jej głową nagle zagrzmiał donośny głos
                          - Siódma ? – zapytała dziewczynka – Przecież do przedszkola muszę iść dopiero o dziewiątej mamo !
                          - Mamo ? Chyba jeszcze śpisz !!! To ja , twój mąż Tomek. Nie poznajesz mnie czy co ?
                          Mama była chyba w dobrym humorze żeby sobie z niej tak żartować. Na pewno już jej przebaczyła skoro miała humor że razem z nią tak żartować.
                          Coś jednak nie dawało Joasi spokoju. Odwróciła się i…
                          - Aaaa! – krzyknęła widząc pochylonego nad nią mężczyznę – Kim pan jest ?
                          - Bardzo zabawne Asiu – powiedział mężczyzna podnosząc z podłogi niewielki neseser – Idę do pracy . Obudź dzieci i zrób im kanapki bo skończyły się płatki śniadaniowe. Pamiętaj o praniu z pralni . Mam tam swój garnitur który jest mi bardzo potrzebny na sobotnie spotkanie. Cześć!
                          Drzwi zamknęły się z trzaskiem który jeszcze długo rozlegał się w głowie dziewczynki.
                          Zerwała się z łóżka i popędziła do łazienki . Co ciekawe całe mieszkanie przypominało te w którym mieszka( lub mieszkała , ojej !) z rodzicami . Na ścianach były jednak zawieszone zupełnie inne meble , inny sprzęt elektroniczny stał w salonie , a w szafach leżały inne ubrania. Otworzyła drzwi i stanęła przed lustrem . To co zobaczyła zwaliło ją z nóg.
                          W odbiciu nie widziała już małej dziewczynki z warkoczykami , ale wysoką kobietę o dużych piersiach i szerokich biodrach.
                          - Co się ze mną stało ? – zdziwiła się – Co się dzieje ?
                          Zaraz potem popędziła do miejsca gdzie kiedyś znajdował się jej pokój. W środku znajdowały się trzy łóżka w których leżały trzy dziewczynki , wszystkie w wieku Joasi , tej która mieszkała z rodzicami.
                          - Czy to możliwe że zostałam matką – powiedziała do siebie – Najwyraźniej tak!
                          Podbiegła do łóżek chwytając za kołdry , ściągając je z łóżek co było najlepszym sposobem na rozbudzenie śpiących dzieci.
                          - Wstawajcie śpiochy ! – krzyknęła – Dzisiaj zrobimy sobie wolny dzień bez przedszkola ani pracy. Pójdziemy do kina i na lody. Pobawimy się w parku i na zjeżdżalniach. Będziemy się huśtać na huśtawkach i wybierzemy się na obiad do McDonalda . Co wy na to?
                          - Hura ! Niech żyje mama – krzyknęły dziewczynki wyskakując z łóżek , popędziwszy od razu do łazienki .
                          - Szybko do kuchni ! Robię śniadanie.
                          Wyjęła z szafki słoik nutelli i chleb tostowy który posmarowała grubą warstwą czekoladowego kremu. Później do trzech szklanek wlała każdej dziewczynce coli . Podobne śniadanie zrobiła również sobie.
                          - Łał , mamo ! Krzyczały zdziwione dziewczynki – Niesamowite!
                          Pośpiesznie zjadły pyszne śniadanie i nie szczędząc czasu wybiegły z domu.
                          Były w kinie na najnowszym filmie animowanym , bawiły się w parku rozrywki i na placu zabaw. Potem zjadły coś w McDonaldzie i kupiły sobie masę różnych dobrych rzeczy. Batony , cukierki , lizaki , chipsy i mnóstwo gazowanych napojów które ledwo miały siłę nieść . Gdy przyszły do domu były wyczerpane , ale szczęśliwe.
                          W kuchni na Joasie czekał już mąż.
                          - Gdzieś ty była ? Martwiłem się !
                          - Byłam z dziewczynkami w kinie i w sklepie . Chodziliśmy po placu zabaw , zabrałam je do restauracji …
                          - Co proszę ? Nie były w przedszkolu?
                          - Raz na jakiś czas należy im się jakaś atrakcja . Prawda?
                          - Tak ale nie mamy już żądnych pieniędzy , a nie spłaciliśmy jeszcze wszystkich rachunków. Poza tym nie po to wydajemy tyle pieniędzy na przedszkole , aby dziewczynki mogły sobie nie chodzić kiedy tylko zechcą – ton jej „męża” był stanowczy i surowy – Czy sobie zdajesz sprawę że będziemy musieli wziąć pożyczkę , bo nie mamy już żadnych pieniędzy na rachunki.
                          Wskazał na jej torby obładowane słodyczami i niezdrowymi , ale smacznymi rzeczami
                          - A to co ? Po co tyle tego świństwa kupiłaś. Przecież wyraźnie ustalaliśmy że nie będziemy wydawać pieniędzy na nie potrzebne rzeczy. A to proszę ! Kupujesz jakieś świństwa za grubo ponad 100 złotych.
                          Joasi było bardzo smutno. Tylko ukryła twarz w dłoniach i ukrywała swoje łzy.
                          - A odebrałaś m pranie z pralni?
                          Drżącym głosem odpowiedziała
                          - Nie !
                          - No tak !!!!! WIEDZIAŁEM ŻE TAK BĘDZIE !!!!!! WIESZ CO ?!!!!!! JAK TAK DALEJ PÓJDZIE TO WYLEJĄ CIEBIE Z PRACY , A POTEM JUŻ NIE BĘDZIEMY MIELI PIENIĘDZY . CHCESZ SIĘ Z TEGO POWODU ROZWIEŚĆ ZE MNĄ? Czy ty mnie jeszcze słuchasz !!!!!!!!
                          Joasia wybuchła ! Z płaczem pobiegła do sypialni i ukryła swoją twarz w kołdrze .
                          - Już nie chce . Już nie chce ! – szeptała cichutko – Mamo przepraszam . Nie chciałem . Mamo nie chciałam. Nie chciałam . Nie chciałam ….


                          - Joasiu , Joasiu ! Joasiu ? – damski głos wyraźnie próbował obudzić ją już ze snu – Już siódma.
                          Aby mieć pewność Joasia odwróciła się od razu . Zobaczyła mamę.
                          - Mamo ! Ach mamo – zawiesiła się jej na szyi – Bardzo cię przepraszam . Tak mi wstyd . Zrozumiałam że wasze życie jest bardzo skomplikowane i odpowiedzialne. Już będę grzeczna , na pewno , na pewno . Ach mamo . Tak tęskniłam.
                          - Ach kochanie ! Przemyślałam to co mówiłaś i pomyślałam że mogę dziś wziąć wolne i pójść z tobą do kina i na inne atrakcje ….
                          -Nie mamo . Nie …- powiedziała Joasia – Dziś chętnie pójdę do przedszkola!
                          Gdy tylko mama wyszła dodała cicho :
                          - Nie chcę żebyś rozwiodła się z tatą.
                          Zakładając skarpetki usłyszała z kuchni głos mamy
                          - Dziwne ? Ktoś zjadł całą nutelle i wypił całą butelkę coli. Poza tym nie ma już pieczywa tostowego .

                          IanQ

                          Skomentuj


                            #14
                            Odp: Konkurs "Przygody z zabawkami"

                            Nasze opowiadanie zainspirowane zabawkami na baterie, zapraszamy do lektury:

                            Nadeszła wiosna, delikatne promienie słońca budziły do życia malutkie jeszcze roślinki, dodawały energii wszystkim zwierzątkom, które z każdym dniem rosły, rozwijały się i cieszyły oczy.
                            Michałek razem z ukochaną mamusią wybrali się na wycieczkę rowerową po okolicy swojego miejsca zamieszkania.
                            Które to obfituje w lasy, leśne druszki, pola i polanki.
                            Mama zatroszczyła się o smakowite ciasteczka, odświeżające napoje, kocyk w czerwoną, szkocką kratę i przygotowała rowery, wymyła je aż lśniły blaskiem. Michaś z radością patrzył na rozwijającą się przyrodę i co chwilę zatrzymywał, aby dokładnie przyjrzeć się malutkiemu jeżykowi, kumkającej żabce czy szybko uciekającej myszce które niedaleko wędrowały. Te małe zwierzątka przynosiły dziecku tak wiele radości. Nagle Michałek zawołał: „Mamusiu patrz tam leży jakaś zabawka, pewnie jest chora weźmy ja do domu”. Mama wytężyła wzrok i zgodziła się z synkiem, że kilkanaście metrów od nich widzi robota wykonanego z plastiku. Synek z entuzjazmem podbiegł do przedmiotu, nachylił się i pochwycił malutka rączką robota. „Nie bierz, zabawka może być brudna”- Mama wołała żeby uważał, jednak Michałek jej nie słyszał, gdyż był tak zaaferowany znaleziskiem i tak przejęty, że cały otaczający świat przestał dla niego istnieć. Mama wiedziała, że wycieczka skończy się zdecydowanie szybciej niż było to zaplanowane i miała rację, niebawem Michał zawołał: „Mamusiu wróćmy do domu, naprawmy go, zobaczmy czy działa…” Przejechali jeszcze kawałeczek, jednak w końcu mama uległa i skierowali się na drogę powrotną do domu. Michałek wbiegł do domu szybko. Mama skryła rowery, synek umył rączki, robot także został wyczyszczony mokrą szmatką. Wtem mama wyciągnęła śrubokręt, odkręciła śrubki i okazało się, że robot potrzebuje 2 baterii. Mama wyciągnęła je szybko z zegara, przełożyła i zakręciła robota. Michałek, aż podskoczył kiedy robot w czerwono złotej zbroi zaczął swoją przemowę” WI-TAM JE-STEM ZO-MI…” Mama nie usłyszała co było dalej, gdyż Michał porwał malutką dłonią Zomiego i pobiegł do swojego pokoju. Mama chciała powiedzieć mu, że za chwilę będzie obiad, ale machnęła tylko ręką i uśmiechnęła się, zadumana ile radości może przynieść znaleziona zabawka…

                            Michałek zamknął za sobą drzwi i zapatrzony w robota usiadł z nim na łóżku, położył się na boku i patrzył na swoja nową zabawkę. ”Robot wciąż powtarzał jak się nazywa, aż nagle jego głos zmienił się i rozpoczął swoja przemową: „Witam Cię serdecznie mieszkańcu Ziemi, jestem Zomi i jestem wdzięczny, że uratowałeś mnie i przywróciłeś do życia ładując moje akumulatory” Michałek zrobił wielkie oczy i powiedział: „Ale Ty jesteś zabawką!” Robot dodał: „Nie jestem, jestem robotem który uratuje świat i zjednoczy wszystkie roboty na świecie”. Michałek słuchał z otwartymi ustami opowieści Zomiego. Robocik opowiadał mu jak na planecie na której mieszkał, zły cyber Machinator, pewnego dnia postanowił pozbawić baterii wszystkie roboty, które nie zgadzały się z jego pomysłami. Do nich należał również Zomi, którego za sprzeciwianie się Machinatorowi, wystrzelono w rakiecie daleko w kosmos. Po długim locie spadł na planetę, która jak się dowiedział przypadkiem nazywano Ziemią. Jego akumulatory wyczerpywały się bardzo szybko, wszyscy przechodzący ludzie nie słyszeli jego wołania o pomoc. Po kilkunastu dniach tułaczki, akumulatory wyczerpały się, zatrzymał się i upadł. Leżał tak aż do momentu, kiedy znalazł go Michałek. „Czy zostaniesz moim przyjacielem” powiedział chłopczyk. Zomi chwilę zastanawiał się, po czym powiedział: „Kto to taki przyjaciel?” Michaś uśmiechnął się szeroko: „ Jak to nie wiesz kto to przyjaciel? No wiesz, przyjaciel to ktoś z kim dzielisz się wafelkiem i z którym gonisz po kałużach w parku”. Robot ponownie zamyślił się po czym pisknął i zaświecił oczyma. „ Nigdy nie miałem przyjaciela, zostańmy przyjaciółmi, wiem, że nie wrócę już na moją planetę, ale może znajdziemy jakiegoś robota, który tak jak ja trafił na Ziemię! Pomożesz mi?” Michałek klasnął w dłonie i ucieszony krzyknął: „Jasne! Będziemy szukali twoich kolegów! Będę cię zabierał na każdy spacer a ty będziesz ich wypatrywał razem ze mną! Robocik wesoło zakręcił się wokół swojej osi, świecąc wszystkimi lampkami jakie posiadał na swojej lśniącej konstrukcji. Na zewnątrz robiło się ciemno, Michałek pobiegł umyć się i wskoczył do łóżka. „Dobranoc Zomi, teraz musze iść spać, nie odchodź daleko, mógłbyś się zgubić” powiedział z przejęciem chłopczyk. „Dobrze, odpoczywaj mój przyjacielu, nigdzie nie odejdę” powiedział Zomi i usiadł obok łóżka.


                            Michałek poczuł, że ktoś delikatnie poklepuje go po ramieniu- obudził się. Był przekonany, że to wszystko dzieje się naprawdę. To mama go obudziła, popatrzył na robota, nie ruszał się, nic nie mówił. Mama uśmiechnęła się do niego i powiedziała: „Synku byłeś zmęczony po rowerowej wycieczce zasnąłeś, a robotowi wykończyły się chyba baterie, zjedz obiad a później pójdziemy kupić nowe baterie i pokażesz tacie jakie funkcje ma Twoja nowa zabawka”.
                            Michałek wstał, jednak nie tracił kontaktu wzrokowego z robotem. Powiedział pod nosem, żeby mama tylko nie usłyszała- „My sobie jeszcze pogadamy Zumi” i wybiegł z pokoju z uśmiechem.


                            Agata z Michałkiem
                            Last edited by pragnewygrac; 02-07-2010, 12:04.

                            Skomentuj


                              #15
                              Odp: Konkurs "Przygody z zabawkami"

                              "Na ratunek".

                              Była głęboka noc. Rodzice już dawno spali, czego dowodem było głośne pochrapywanie taty.
                              Julka leżała w swoim łóżeczku i patrzyła przez okno... Nie musiała już leżeć z zamkniętymi oczami, udając, ze śpi, skoro mama i tata zdążyli dawno zasnąć. Było lato, więc noc była widna. Za oknem świecił księżyc oświetlając cały ogród. Jego światło padało również na ... Kubusia, który z przerażoną miną spoglądał na Julkę ze sznurka na bieliznę.... Był przytwierdzony do linki za pomocą klamerek przypiętych do jego mokrych, kudłatych uszu... Julka tak bardzo się martwiła o swojego ukochanego misia! Biedaczek, w żaden sposób nie mógł się uwolnić, chociaż tak bardzo się bał być sam na dworze, w dodatku w nocy! Kubuś zawsze spał z Julką! Bez niego dziewczynka nie potrafiła zasnąć, a i on uwielbiał drzemać w jej cieplutkim łóżeczku, przytulany małymi rączkami swojej właścicielki. Mama nie chciała tego zrozumieć, chociaż Julka jej to usilnie tłumaczyła. Nawet łzy nie pomogły! Mama była nieugięta! Postanowiła, ze czas wyprać Kubusia, który towarzyszy Julii zawsze i wszędzie i jest już tak brudny, że trudno dociec, jaki w rzeczywistości miał kolor: biały? szary? a może czarny???
                              - Juleczko, jest ciepła noc - Kubuś na pewno do rana będzie suchutki i czysty, jak nowy! - przekonywała mama.
                              Julka znowu zareagowała płaczem, ale to nic nie pomogło. Wieczorem Kubuś trafił do pralki, w której kręcił się i kręcił, patrząc oszołomionym wzrokiem na Julkę. Dziewczynka uciekła do pokoju, żeby na to nie patrzeć.
                              Po praniu i wirowaniu, mama zaniosła misia na dwór i przypięła go spinaczami do sznurka. No i tak sobie wisiał...
                              - Mój biedny, malutki Kubuś! - szepnęła do siebie Julka. - Mój najlepszy przyjaciel!
                              Nagle, Julka poczuła, jak w jej łóżeczku robi się coraz...ciaśniej... Ktoś siedział za jej plecami, w nogach łóżka i na poduszce... Odwróciła się powoli i jej oczom ukazał się niezwykły widok! Jej łóżko pełne było zabawek! Lalka Merliah wraz ze swoją koleżanką Baletnicą siedziała w nogach, obok stał traktorek TufTuf, na podusi siedziała żyrafa Emilka, zajączek Tuptuś i pingwinek Pingu, zza jej pleców spoglądała szmaciana Zuzia i wielki kaczor Kwaczuś... Zabawki patrzyły na Julkę i...wyglądały jak żywe! dziewczynka pomyślała, ze to jakiś sen, ale - nie, nie spała - nawet po uszczypnięciu się w rączkę, dalej widziała zabawki! Jakby tego było mało, po chwili do jej uszu dobiegł głos:
                              - My też martwimy się o Kubusia!
                              To powiedziała Merliah, lalka barbie!
                              - Wy umiecie mówić?! - spytała Julka.
                              - No, tak...Właściwie, to tak...- bąkał nieśmiało Tuptuś.
                              - Umiemy, umiemy, tylko musimy to ukrywać! - powiedział rezolutnie traktorek.
                              - Ojej, to musi być jakaś magia! - stwierdziła Julka.
                              - Żadna tam magia! Wszystkie zabawki mówią! Nie oglądałaś Toy Story?! - zapytał odważny TufTuf.
                              - Oglądałam! To moja ulubiona bajeczka! Ale mama mówiła, ze ktoś sobie wymyślił tą całą historię i tak naprawdę zabawki nie mówią...
                              - A jednak tym razem Twoja mam się pomyliła! - zawołał kaczor Kwaczuś.
                              - Dobrze, dosyć już tych pytań! - oznajmiła Merliah. - Trzeba ratować Kubusia! Po to tu jesteśmy!
                              - Pomożecie mi uwolnić Kubusia? - spytała z nadzieją w głosie Julka.
                              - Pewnie! Musimy mu pomóc! - zawołały chórem zabawki.
                              - Ciszej, bo mama i tata się zbudzą. - poprosiła dziewczynka.
                              - W porządku, no to idziemy! - zdecydował traktorek.
                              Zabawki po kolei zeskoczyły z tapczanika Julki. Dziewczynka po cichutku wysunęła się spod kołdry, założyła kapcie i wszyscy razem ruszyli do drzwi. Zabawki chciały już utworzyć żywą wieżę, aby dosięgnąć do klamki, ale Julka uspokoiła je:
                              - Mam już prawie 3 latka, więc jestem duża i umiem sama otworzyć drzwi!
                              Po czym delikatnie nacisnęła na klamkę. Po kolei wyszli na korytarz, a następnie na dwór i ruszyli do ogrodu.
                              Kubuś nie mógł opanować łez, kiedy zobaczył swoich przyjaciół.
                              - Ojej, przyszliście po mnie! a już myślałem, ze będę musiał tu wisieć całą noc! Tak strasznie się bałem! - szlochał mały misio.
                              - Nic się nie bój! Pomożemy Ci! Uratujemy Cię! - przekrzykiwały się zabawki.
                              - Ale jak my dosięgniemy do sznurka? - zastanawiała się Julka.
                              Po tych słowach na ręce wskoczył jej kaczor, po nim zajączek, pingwinek i żyrafa, następnie Zuzia, traktorek, a na samym końcu dwie lalki Merliah i Baletnica. dziewczynka nawet nie zdążyła zapytać, co robią, kiedy ostatnia z zabawek, stojąca najwyżej, już odpinała klamerki. Kubuś wskoczył w ramiona swoich zabawkowych przyjaciół, którzy tulili go i ocierali łzy z jego mokrego, rozczochranego pyszczka.
                              Radość z uratowania misia była tak wielka, ze dziewczynka razem z zabawkami aż przewróciła się na trawę. Śmiali się tak długo, aż rozbolały ich brzuszki! Nawet zapłakany Kubuś dołączył do wesołego grona!
                              - No, teraz czas już wracać do domu. - powiedziała dziewczynka, tuląc wszystkie swoje zabawki, które ledwo mieściły się w jej małych ramionkach.
                              Pośpiesznie wrócili do pokoju, uważając, aby nie narobić hałasu. Julka ucałowała każdą z zabawek i podziękowała za pomoc i wspaniałą przygodę, jaką dzięki nim przeżyła.
                              - Mam nadzieję, ze teraz częściej będziemy rozmawiać! - powiedziała.
                              - Jasne, tylko postaraj się nie zasypiać od razu, jak mama położy cię do łóżeczka! - poprosiły zabawki.

                              Rano, mam i tata, przecierali oczy ze zdumienia, widząc Julkę przytulająca przez sen mokrego i potarganego misia...
                              - Jak to możliwe, przecież powiesiłam go wieczorem na lince? - zastanawiała się mam.
                              - To chyba jakieś czary... - stwierdził tata. - Albo "Toy Story" wcale nie było fikcją...
                              Last edited by OlkaG87; 21-06-2010, 08:59.


                              Skomentuj

                                     
                              Working...
                              X