Odp: Konkurs „Pierwsze karmienie”. Wygraj 1 z 5 bransoletek od Happy Life
Bedąc w ciąży niemal codziennie wyobrażałam sobie jak będzie wyglądało moje pierwsze karmienie piersią. Czy będę umiała to zrobić, czy moje dziecko będzie umiało chwycić pierś i zacząć ssać. Wyobrażałam sobie ten moment jako sielski i pełen radości - bo taki powinien być. Jednak było nieco inaczej... Po porodzie dostałam dziecko kilka godzin później gdyż miałam cesarskie cięcie. Pierwsze przytulenie było cudowne, nie mogłam się napatrzeć na moje małe-wielkie szczęście. Położna powiedziała, że to już pora aby nakarmić maluszka i ja pełna nadziei, że za chwilę nastąpi ten cudowny moment przytuliłam synka do piersi i... NIC. Nie chwycił brodawki. Spróbowałam jeszcze raz... znowu nic. Pojawił się lekki niepokój, że coś jest nie tak. Podeszła położna, trochę pomogła ale też niewiele to dało. Po kilkudziesięciu próbach ciągle moje dziecko nie ssało piersi tak jak powinno :-( Byłam przerażona, zła, zdezorientowana, nie wiedziałam co robię źle, czy moje dziecko nie wie co robić,czy może z moimi piersiami jest coś nie tak. Byłam załamana i miałam łzy w oczach bo dookoła mnie wszystkie mamy karmiły piersią swoje cudne dzieciaczki a ja i mój syn płakaliśmy - ja z nerwów on z głodu. Jedne położne mówiły że mam złe brodawki, inne że Młody jest za słaby i nie może piersi chwycić... Ja w tym natłoku dobrych rad i wielu informacji straciłam całkiem pewność siebie i chęć karmienia piersią. Pomyślałam sobie że w moim przypadku to się nie może udać. Jednak znalazł się ktoś, kto nie pozwolił mi się poddać. To był mój mąż. Przywiózł mi z domu laktator, i powiedział, że przeczytał gdzieś, że to pomaga rozkręcić laktację. Zaczęłam nim pracować. Okazało się że moje piersi są prawie puste. Po niemal godzinie odciągania uzbierało się niecałe 5 ml z dwóch piersi. Ale następnego dnia było już 10 a po 3ch dniach pojawiło się upragnione mleko. Laktator też sprawił że moje brodawki były bardziej wystające przez co mojemu synkowi łatwiej było je chwycić i... wreszcie nadszedł ten upragniony moment ze snów. Trzeciego dnia przystawiłam syna do piersi a on tak po prostu, jakby robił to od zawsze chwycił brodawkę i zaczął ssać... Byłam tak zaskoczona że na chwile zaniemówiłam a potem po policzkach popłynęły mi łzy. Chwilę później do sali wszedł mój mąż i stanął jak wryty kiedy zobaczył mnie całą we łzach śmiejącą się na głos i syna przy piersi. Też zaszkliły m się oczy, podszedł do nas i powiedział że to najpiękniejszy obrazek jaki widział . Taka to moja historia karmienia piersią. Emocji było na początku wiele i tych dobrych i tych złych ale upór i wsparcie pozwoliło mi osiągnąć cel i wiem, że to najlepsze co mogłam dać swojemu dziecku.
Bedąc w ciąży niemal codziennie wyobrażałam sobie jak będzie wyglądało moje pierwsze karmienie piersią. Czy będę umiała to zrobić, czy moje dziecko będzie umiało chwycić pierś i zacząć ssać. Wyobrażałam sobie ten moment jako sielski i pełen radości - bo taki powinien być. Jednak było nieco inaczej... Po porodzie dostałam dziecko kilka godzin później gdyż miałam cesarskie cięcie. Pierwsze przytulenie było cudowne, nie mogłam się napatrzeć na moje małe-wielkie szczęście. Położna powiedziała, że to już pora aby nakarmić maluszka i ja pełna nadziei, że za chwilę nastąpi ten cudowny moment przytuliłam synka do piersi i... NIC. Nie chwycił brodawki. Spróbowałam jeszcze raz... znowu nic. Pojawił się lekki niepokój, że coś jest nie tak. Podeszła położna, trochę pomogła ale też niewiele to dało. Po kilkudziesięciu próbach ciągle moje dziecko nie ssało piersi tak jak powinno :-( Byłam przerażona, zła, zdezorientowana, nie wiedziałam co robię źle, czy moje dziecko nie wie co robić,czy może z moimi piersiami jest coś nie tak. Byłam załamana i miałam łzy w oczach bo dookoła mnie wszystkie mamy karmiły piersią swoje cudne dzieciaczki a ja i mój syn płakaliśmy - ja z nerwów on z głodu. Jedne położne mówiły że mam złe brodawki, inne że Młody jest za słaby i nie może piersi chwycić... Ja w tym natłoku dobrych rad i wielu informacji straciłam całkiem pewność siebie i chęć karmienia piersią. Pomyślałam sobie że w moim przypadku to się nie może udać. Jednak znalazł się ktoś, kto nie pozwolił mi się poddać. To był mój mąż. Przywiózł mi z domu laktator, i powiedział, że przeczytał gdzieś, że to pomaga rozkręcić laktację. Zaczęłam nim pracować. Okazało się że moje piersi są prawie puste. Po niemal godzinie odciągania uzbierało się niecałe 5 ml z dwóch piersi. Ale następnego dnia było już 10 a po 3ch dniach pojawiło się upragnione mleko. Laktator też sprawił że moje brodawki były bardziej wystające przez co mojemu synkowi łatwiej było je chwycić i... wreszcie nadszedł ten upragniony moment ze snów. Trzeciego dnia przystawiłam syna do piersi a on tak po prostu, jakby robił to od zawsze chwycił brodawkę i zaczął ssać... Byłam tak zaskoczona że na chwile zaniemówiłam a potem po policzkach popłynęły mi łzy. Chwilę później do sali wszedł mój mąż i stanął jak wryty kiedy zobaczył mnie całą we łzach śmiejącą się na głos i syna przy piersi. Też zaszkliły m się oczy, podszedł do nas i powiedział że to najpiękniejszy obrazek jaki widział . Taka to moja historia karmienia piersią. Emocji było na początku wiele i tych dobrych i tych złych ale upór i wsparcie pozwoliło mi osiągnąć cel i wiem, że to najlepsze co mogłam dać swojemu dziecku.
Skomentuj