U nas w domu przysmakiem był chlebek z masłem (trochę trzeba było się naubijać, ale było warto) i cukrem, a do tego szklanka mleka prosto od krówki, latem mogłam codziennie jeść kluski (ale takie własnoręcznie robione) z truskawkami lub twarożkiem, uwielbiałam też ziemniaki z parnika. W okolicy świąt dostawaliśmy lizaki: mleczne kulki lub całe z czekolady no i oczywiście mandarynki (to był hit!!). I jak bym mogła zapomnieć mleczną czekoladę cioci Gosi. I oczywiście lody "bambino w czekoladzie" (nie pamiętam dokładnie ale chyba kosztowały równowartość dzisiejszego 0,50gr).
Może i teraz to szału nie robi ale te rarytasy naprawde były warte czekania.
Zapomniałam jeszcze o ziemniakach pieczonych na blacie pieca, najlepsze były te chrupkie, ale zdarzało się jeśc przypalone
Może i teraz to szału nie robi ale te rarytasy naprawde były warte czekania.
Zapomniałam jeszcze o ziemniakach pieczonych na blacie pieca, najlepsze były te chrupkie, ale zdarzało się jeśc przypalone