Najmilej wspominam Sylwestra spędzonego z moim kuzynem. Było to ładnych pare lat temu. Dzień zaczęliśmy od wspólnych zakupów z babcią. W pobliskim sklepie kupiliśmy peruki w naszych ulubionych kolorach. Ja oczywiście dostałam czerwoną, a kuzyn niebieską. Babcia kupiła nam także zimne ognie i pyszne trukawkowe Piccolo. Nasze przyjęcie było dość skromne. Nie zapraszaliśmy żadnych gości - tylko ja, mój kuzyn i babcia. O 19 obejrzeliśmy bajkę. Potem poszliśmy się powygłupiać na macie do tańczenia. Oczywiście z racji tego, że jestem starsza to ja wygrałam, ale to nie było najważniejsze. Liczyła się przede wszystkim dobra zabawa! Po tym wysiłku babcia podała nam wyśmienitą szarlotkę, którą upiekła specjalnie na tę okazję. Gdy trochę odpoczęliśmy zaczęliśmy rysować. Mój kuzyn narysował śliczny odrzutowiec! Ja niestety tylko domek, przy którym rośnie drzewko. Ponieważ zbliżała się północ otworzyliśmy naszego "szampana" i czekaliśmy na wybuch fajerwerek. Ubraliśmy sie w kurtki i wyszliśmy na balkon oglądać to piękne widowisko. Podpaliłam nasze zimne ognie i przemarznięci wróciliśmy do mieszkania. Kuzyn szybko zasnął, a ja z babcią obejrzałam jeszcze film.
