Odp: Konkurs "Nie idź w zaparte, poczuj się lekko"
Dopóki nie dołączyłam do grona zacnych "ciężaróweczek" absolutnie podejrzewałam, że tak dużym problemem dla ciężarnych właśnie są zaparcia. Był to dla mnie nie lada szok i jednocześnie dość trudny temat, by poradzić się koleżanki - trzeba przyznać, że dotyka dość wrażliwej strefy. Niestety do łazienki chodziłam niemal z łzami w oczach; wizyta tam momentalnie wywoływała strach, a mnie się robiło niedobrze i słabo - chyba z nerwów i z bezsilności - bo absolutnie nie wiedziałam, jaki jest patent na dobre samopoczucie w tejże kwestii... Za każdym razem po skorzystaniu z toalety czułam taką ulgę, jakbym przeniosła głaz, krwawiłam też za każdym razem - już wyobrażałam sobie swoje hemoroidy. Naprawdę miałam total-doła. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie porodu, bo codziennie miałam wrażenie, że rodzę
Standardowo - rozpoczęłam od totalnego przeczytania Internetu, i kto wie, być może dobrnęłam do jego końca. Chłonęłam każdą informację z nadzieją, że wizyta w toalecie będzie jak przed ciążą. Śliwki i jabłka absolutnie mi nie pomagały, wodę w dużej ilości piłam zawsze i też nie widziałam w niej żadnego, większego ratunku, a liczył się dla mnie czas. Chciałam bowiem momentalnie zerwać z tą codzienną katorgą i móc zacząć cieszyć się w pełni ciążą (absurdalny to problem, temu kto nie miał zaparć...).
Pocieszenie odnalazłam, uwaga, w ananasach z puszki. W najgorszym momencie, gdy już nic mi absolutnie nie chciało pomóc wyszukałam jakąś wypowiedź na forum i postanowiłam spróbować - zaszkodzić, nie zaszkodzi, a może przyniesie jakiś wymierny efekt... I pomogło, w najgorszym momencie. Nie jestem jednak fanką ładowania w siebie puszkowych produktów, więc uzupełniłam swój każdy poranek o dodatkowy kefir bądź maślankę - mimo że wcześniej nie potrafiłam przełknąć tego produktu mlecznego o dziwnej treści - tak później się nimi zajadałam
Dziewczyny, nie bagatelizujcie tego problemu, bo są na to skuteczne metody i warto korzystać z zasobów, jakimi dysponuje Internet :-)
Dopóki nie dołączyłam do grona zacnych "ciężaróweczek" absolutnie podejrzewałam, że tak dużym problemem dla ciężarnych właśnie są zaparcia. Był to dla mnie nie lada szok i jednocześnie dość trudny temat, by poradzić się koleżanki - trzeba przyznać, że dotyka dość wrażliwej strefy. Niestety do łazienki chodziłam niemal z łzami w oczach; wizyta tam momentalnie wywoływała strach, a mnie się robiło niedobrze i słabo - chyba z nerwów i z bezsilności - bo absolutnie nie wiedziałam, jaki jest patent na dobre samopoczucie w tejże kwestii... Za każdym razem po skorzystaniu z toalety czułam taką ulgę, jakbym przeniosła głaz, krwawiłam też za każdym razem - już wyobrażałam sobie swoje hemoroidy. Naprawdę miałam total-doła. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie porodu, bo codziennie miałam wrażenie, że rodzę
Standardowo - rozpoczęłam od totalnego przeczytania Internetu, i kto wie, być może dobrnęłam do jego końca. Chłonęłam każdą informację z nadzieją, że wizyta w toalecie będzie jak przed ciążą. Śliwki i jabłka absolutnie mi nie pomagały, wodę w dużej ilości piłam zawsze i też nie widziałam w niej żadnego, większego ratunku, a liczył się dla mnie czas. Chciałam bowiem momentalnie zerwać z tą codzienną katorgą i móc zacząć cieszyć się w pełni ciążą (absurdalny to problem, temu kto nie miał zaparć...).
Pocieszenie odnalazłam, uwaga, w ananasach z puszki. W najgorszym momencie, gdy już nic mi absolutnie nie chciało pomóc wyszukałam jakąś wypowiedź na forum i postanowiłam spróbować - zaszkodzić, nie zaszkodzi, a może przyniesie jakiś wymierny efekt... I pomogło, w najgorszym momencie. Nie jestem jednak fanką ładowania w siebie puszkowych produktów, więc uzupełniłam swój każdy poranek o dodatkowy kefir bądź maślankę - mimo że wcześniej nie potrafiłam przełknąć tego produktu mlecznego o dziwnej treści - tak później się nimi zajadałam
Dziewczyny, nie bagatelizujcie tego problemu, bo są na to skuteczne metody i warto korzystać z zasobów, jakimi dysponuje Internet :-)
Skomentuj