Bycie mamą to wyzwanie dla umysłu.
Mały brzdąc, sztuk 1 (słownie jeden) - a ile wyzwań, możliwości twórczych, ile metod zwalczania zachowań nieakceptowanych społecznie?... Małe, rezolutne, czasami kapryśne, samodzielnie myślące stworzenie, które my mamy mamy niepowtarzalną możliwość (dosłownie jednorazową) obserwować dzień po dniu - od etapu wyklucia i stadium dzidzi laleczki, przez etap otwierania oczu i podnoszeniu główki, aż po dzień akceptacji partnera życiowego naszej dzidzi i funkcjonowania jako teściowe. Na razie jednak owe dni daleko przede mną (miejmy nadzieję). Moj szkrab ma 11 miesiecy, a już wiem doskonale, co jest najcudoniejsze w macierzynstwie: kochanie.
Swoją tezę przedstawię na prostym przykładzie.
Jestem ja i moje dziecko.
A ponieważ bycie mamą to wyzwanie nie tylko dla umysłu, ale i dla ciała - leżę zmęczona na podlodze. Moja dzidzi pije soczek z butelki. Uśmiecha się i widzi, że coś kiepsko reaguję. Co robi więc? Podraczkowuje do mnie i wtyka mi butelke do buzi, żebym sie napiła i już nie byla taka zmeczona.
Czy to nie genialne? Odwzajemniona troska!
Za każdym razem, gdy widze, jak mala sama odkrywa nowe mozliwosci - na przykład to, że plastikowa lalkę można całować i kołysać do snu albo można prztulić się, gdy widzi, ze jest mi przykro -> podziwiam, ba, więcej - popadam w zachwyt nad tym małym stworzonkiem, które w tak krótkim czasie procesu poznawania świata jest o niebo lepsze w dawaniu milości niż niejeden mędrzec.
Możliwośc doświadczenia miłosci wlasnego dziecka jest dla kazdej matki rzeczą najwspanialszą.
O tak!
Pozdrawiam wszystkie MAMY (swoją równiez)
DOROTKA
ps. A tak na marginesie, moja własna mama uważa, że może owszem, wspaniale jest być mamą - ale bycie babcią jest jeszcze wspanialsze, bo mozna przezywac raz jeszcze radość kochania małego slodkiego robaczka i wprowadzania go w zycie celebrując od początku te wszystkie małe i wielkie chwile szczescia, na ktore nie zwracało sie może uwagi będąc tylko MAMĄ
Mały brzdąc, sztuk 1 (słownie jeden) - a ile wyzwań, możliwości twórczych, ile metod zwalczania zachowań nieakceptowanych społecznie?... Małe, rezolutne, czasami kapryśne, samodzielnie myślące stworzenie, które my mamy mamy niepowtarzalną możliwość (dosłownie jednorazową) obserwować dzień po dniu - od etapu wyklucia i stadium dzidzi laleczki, przez etap otwierania oczu i podnoszeniu główki, aż po dzień akceptacji partnera życiowego naszej dzidzi i funkcjonowania jako teściowe. Na razie jednak owe dni daleko przede mną (miejmy nadzieję). Moj szkrab ma 11 miesiecy, a już wiem doskonale, co jest najcudoniejsze w macierzynstwie: kochanie.
Swoją tezę przedstawię na prostym przykładzie.
Jestem ja i moje dziecko.
A ponieważ bycie mamą to wyzwanie nie tylko dla umysłu, ale i dla ciała - leżę zmęczona na podlodze. Moja dzidzi pije soczek z butelki. Uśmiecha się i widzi, że coś kiepsko reaguję. Co robi więc? Podraczkowuje do mnie i wtyka mi butelke do buzi, żebym sie napiła i już nie byla taka zmeczona.
Czy to nie genialne? Odwzajemniona troska!
Za każdym razem, gdy widze, jak mala sama odkrywa nowe mozliwosci - na przykład to, że plastikowa lalkę można całować i kołysać do snu albo można prztulić się, gdy widzi, ze jest mi przykro -> podziwiam, ba, więcej - popadam w zachwyt nad tym małym stworzonkiem, które w tak krótkim czasie procesu poznawania świata jest o niebo lepsze w dawaniu milości niż niejeden mędrzec.
Możliwośc doświadczenia miłosci wlasnego dziecka jest dla kazdej matki rzeczą najwspanialszą.
O tak!
Pozdrawiam wszystkie MAMY (swoją równiez)
DOROTKA
ps. A tak na marginesie, moja własna mama uważa, że może owszem, wspaniale jest być mamą - ale bycie babcią jest jeszcze wspanialsze, bo mozna przezywac raz jeszcze radość kochania małego slodkiego robaczka i wprowadzania go w zycie celebrując od początku te wszystkie małe i wielkie chwile szczescia, na ktore nie zwracało sie może uwagi będąc tylko MAMĄ