Dziewczyny ja dostałam bóle o 2:00 a urodziłam o 17:00 siłami natury, czyli 15 godzin. Akcja ogólnie porodowa trwała dosłownie 5 minut. Od siódmej do porodu, czyli do 17 miałam maksymalne bóle co 2 minuty. Strasznie się namęczyłam- rodziłam ostatkiem sił, dlatego poród zakończył się łyżeczkowaniem- oczyszczaniem.Córka zdrowa 3670 g i 50 cm. Pierwszy poród. Tylko pozazdrościć mamom, które się nie męczyły długo. Pozdrawiam.
Ogłoszenie
Collapse
No announcement yet.
Czy ktoś z was urodził w 3 minuty
Collapse
X
-
-
moj pierwszy porid trwal doslownie 5 min ale drogi byl straszny, 11 godzin ciaglych boli, nawet gaz rozweselajacy nie dzialal ,zastrzyk znowu usmierzyl mi bol ale nie na dlugo. jeszcze zeby tego bylo malo to porod byl bez naciecia ale jak zobaczylam moja sliczna coreczke zapomnialam o wwszystkim. na szczescie byl przy mnie maz takze jeszcze nie blo konca swiata...
Skomentuj
-
u mnie cala akcja zaczela sie o 2.45 rano i trwala 13 h i 45 min !
Zdarzylam wziac jeszcze prysznic przed wyjazdem do szpitala
akcja parta od 13 do 16.30 !!! wszystko poszloby o wiele szybciej, gdyby nie polozna ktora nie pozwolila mi przec dwie godz wczesniej
strasznie dluuuga droga i meczaca (byl ze mna maz) ale baaaardzo szybko zapomnialam o wszystkim , gdy ujrzalam mojego malutkiego skarbeczka
To byl moj pierwszy porod a synek urodzil sie z waga 3200
Niestety od razu po porodzie dostalam srodek uspakajajacy , poniewaz zobaczylam ze Kubus urodzil sie bez dloni i paluszkow - to byl szok a zarazem straszny cios dla mnie i mojego meza :,(((
Obecnie nasze malenstwo ma ponad 5 m-cy i jest najwieksza pociecha calej rodzinki
Skomentuj
-
-
-
Kubuś
W moim przypadku akcja porodowa trwała 1h55 a sam poród 5 min. O 8 rano odeszły mi wody (miesiąc za wcześnie),do szpitala dojechałam przed godz. 9 (choć mam 500 m), nie miałam żadnych skurczów. W szpitalu badanie, usg, kolejne badanie i panika lekarzy, bo rozwarcie było już bardzo duże. Na porodówkę trafiłam o godz. 9.45 a o 10 urodził się synek. Lekkie skurcze (nie bolały) zaczęły się przy badaniu usg a naprawdę silne dopiero na porodówce, praktycznie na kilka minut przed porodem. Mogę więc stwierdzić że miałam ogromne szczęście i tak do końca nie wiem czym jest ból porodowy. Każdej kobiecie życzę takiego porodu
Skomentuj
-
-
-
Pochodzę z Wrocławia. Mój poród rozpoczął się tuż po północy 07.08.2008r. ... dodam pierwszy poród w życiu... wtedy odeszły mi wody... czas więc było już jechać do szpitala... Spokojnie się ubrałam wzięłam torbę i pojechaliśmy do szpitala na Brochów we Wrocławiu... Lekarz, który mnie przyjął powiedział "jest rozwarcie na 1 cm, są skurcze, ale nie ma miejsca w szpitalu, więc musi Pani szukać miejsca gdzie indziej... dodam, że we Wrocławiu Pani nie znajdzie miejsca, więc pozostaje jechać do Środy Śląskiej, Trzebnicy może Strzelina"... Zapytałam więc, jak Pan sobie wyobraża, żebym szukała w tym stanie miejsca w szpitalach w obrębie kilkudziesięciu kilometrów na własną rękę... a On mi na to... "no wie Pani, mogę Panią przyjać i urodzi Pani na korytarzu... ale dziecko trzeba będzie wywieźć np. do Opola... więc chyba wie Pani co dla Pani będzie lepsze"... No więc wyszłam i się rozpłakałam Pojechałam jeszcze na Dyrekcyjną, żeby się upewnić... tam podłączyli mnie do KTG... skurcze były coraz silniejsze... Pani Doktor zdziwiła się, że tak mnie odesłali z Brochowa w tym stanie... rzeczywiście nie było miejsca w żadnym szpitalu we Wrocku, ale obowiązkiem szpitala jest znalezienie mi miejsca gdzie indziej i przetransportowania... Tak więc po 30 minutach znaleziono telefonicznie miejsce w Strzelinie... była już godzina 2:00... Wsadzono mnie do karetki... panicznie się bałam... ze mną było dwóch sanitariuszy... powiedzieli, że pierwszy raz w ich historii pracy przewożą rodzącą z Wrocławia do innego miasta... Zapytałam, czy któryś z Nich odbierał kiedyś poród... a Oni na to, że jeden z Nich raz jakieś 10 lat temu... mówię, że słabo mnie pocieszyli... na to sanitariusz mówi, że dziecko samo się rodzi Czułam się coraz gorzej... dziury na drodze z Wrocławia do Strzelina były fatalne... ale nie chciałam się położyć wolałam siedzieć... mniej bolało... Nareszcie dojechaliśmy... na izbie przyjęć kilka pytań... i odrazu przyjęli mi na porodówkę... o 4:30 miałam już rozwarcie na 6 cm...skurcze bardzo silne od kręgosłupa i brzucha co 1 minutę... strasznie bolało... zaczęłam krzyczeć... od 4:30 żadnego postępu... opieka jednak bardzo dobra... lekarze i pielęgniarki biegały koło mnie... prosili mnie, żebym wpuściła do siebie Męża lub chociaż Mamę... ale ja nie chciałam... ból stawał się nie do zniesienia... zrobiono mi masaż szyjki macicy... ale nic nie pomogło... po skurczach zaczęłam tracic przytomność... błagałam, żeby mi pomogli... płakałam i krzyczałam... no i wkońcu o 12:00 po zmierzeniu parametrów dziecka, podjęli decyzję o cesarskim cięciu... stwierdzili, że nie urodzę sama... wtedy weszła moja Mama i mój Mąż... kazano mi podpisać dokumenty... nawet ich nie czytałam... nie byłam w stanie... Pamiętam jeszcze, że Mama poinformowała anestezjologa, że mam wadę serca... usłyszałam, jak powiedział "o kurcze"... 12:15 podali mi narkozę... pamiętałam jeszcze, że posmarowali mi brzuch dali zastrzyk, zakładali mi maske tlenową na buzię i lekarz podszedł ze skalpelem... krzyknęłam jeszcze z pod tej maski, niech Pan mnie nie kroi, ja wszystko czuję... no i chyba zasnełam... w ten oto sposób przyszedł na świat mój Synuś Szymonek... ważył 3600g i mierzył 56 cm... pomyłka według ostatniego USG wynosiła +1 kg więc dość dużo... mimo ciężkiego porodu polecam szpital w Strzelinie... otoczyli mnie tam naprawdę fachową opieką i nie mogę na nic narzekać... po porodzie również byli bardzo mili i uprzejmi dla mnie... dopytywali ciągle jak się czuje... nikt nawet na mnie nie krzyczał... kiedy ja krzyczałam podczas porodu Cieszę się, że nie rodziłam we Wrocławiu... szczególnie na Brochowie, gdzie potraktowano mnie tak jak opisałam...
Pozdrawiam wszystkie Masusie i ich Pociechy oraz przyszłe Mamusie i Wam życzę udanego porodu, bez komplikacji i dużo zrówka dla Waszych PociechSzczęśliwa Mamusia Szymonka urodzonego 07.08.2008r. o godz. 12:30
Skomentuj
Skomentuj