My ze smoczkiem rozstaliśmy się wyjątkowo łatwo. Ot tak po prostu pewnego dnia (Młody miał 7,5 miesiąca i uwielbiał tlyko jeden smoczek, o innych nie było mowy) smoczek się zawieruszył. Oj bałam się pierwszego usypiania, wsadziłam w wózek - jakoś poszło. Wracając z basenu zatęsknił za smokiem - zapłakał, bo przecież bidula chciał usnąć sobie w foteliku i jak to zrobić?! Ale padnięty pływaniem zasnął po 5 minutach biadolenia. Wieczorem przyssał się do piersi. Pomyślałam, że smoczek potrzebny był tylko do usypiania, to co nie damy rady? No i wpadliśmy z deszczu pod rynnę... Teraz bez cyca spania nie ma... Musi byc i koniec. Jakże się ucieszyłam, gdy po kilku dniach znalazł się smoczek! Już wolałam go oddać, niż mieć synka uwieszonego przy cycu prawie całą noc! Ale gdzie tam... Smoczek wypluł na drugi koniec pokoju... Jakimś plastikiem będę go tu oszukiwać. Dawaj cyca!
My wpadliśmy z deszczu po rynnę A jak poszło u was?
My wpadliśmy z deszczu po rynnę A jak poszło u was?
Skomentuj