Odp: Konkurs "Wspomnienia z dzieciństwa"
Ehhh, jak cudownie byloby cofnąć czas i wrócić do tych wspaniałych lat dzieciństwa, kiedy czas płynął tak wolno, człowiek był taki beztroski a wszystkie grzeszki byly wybaczane. Pamiętam te lata jak dziś, a chwil ktore wspominam najmilej jest bardzo duzo i ciezko wszystkie wymienic. Najcudowniejsze jednak faktycznie wiążą się z pobytem na wsi u dziadków, bo przeciez tam kazde dziecko spędza najwspanialej czas. I ja też miałam to szczęście. Tak więć zawsze się uśmiecham kiedy wspominam te chwile fikołków, koziołkow na łące, zapach siana i wszystkie w nim zabawy, hasanie po lesie w poszukiwaniu grzybków (niekoniecznie jadalnych), jazdę kombajnem czy nieudolne próby dojenia krowy, z czego ubaw byl po pachy.
Muszę jednak podkreślić ze jako dziecko była ze mnie niezła rozrabiara więć oprócz takich niewinnych wspomnien są i takie ktore pokazują jaki ze mnie byl rozbójnik mały.Ale bardzo lubie do nich wracac bo są naprawde zabawne i zawsze śmieję się z nich do łez. Moim kompanem byl starszy o rok kuzyn, ktory tak naprawde był moim przywodca i to on wymyslal wszystkie niedozwolone akcje. Z nim wspinalam sie na najwyższe drzewa w okolicy, z ktorych nie zawsze umialam zejsc. I tak pewnego razu wymyslil wspinaczke na czereśnie sąsiada, do której nie bylo wolno sie zblizac. Kiedy bylismy juz najedzeni uslyszelismy zblizajacego sie sasiada, moj kuzyn majac swoje zdolnosci szybko czmyhnal z drzewa a ja nieporadna sierota na nim zostalam, sasiad podszedl do mnie i zapytal czy nie pomylilam drzew i czy nie potrzebuje pomocy w zejsciu na dol. Oczywiscie nie obyło sie bez kary, ale moje kolatanie serca bylo wtedy bezcenne. Innym razem uczył mnie strzelac ze zrobionej procy malymi kamyczkami, celowalismy w drzewa ale niefortunnie trafilam w okno mojej babci, ktora znajac nasze wybryki nawet na nas nie krzyczala tylko powiedziala "ale żeście sie dobrali, jedno lepsze od drugiego"Najsmieszniejsze jednak bylo to jak zakradalismy się do domu babci i w kuchni wypatrywalismy malego pojemniczka z woda, w ktorym babcia trzymala swoja....sztuczną szczeke. Czasem w ciagu dnia zapominala ja sobie zalozyc,a nam ona tak strasznie się podobala ze nie umielismy przejsc obok niej obojetnie. Wyciagalismy ja z tej wody i na zmiane wkladalismy sobie ja do ust udajac ze mamy wielkie zeby i wkolo stolu biegalismy za soba. Smiesznie bylo kiedy pewnego dnia do babci przyjechala znajoma i podczas takiej zabawy weszla do domu, staneła jak wryta, troche zmieszana wkoncu parsknela smiechem. Oj dostalo nam sie wtedy od babci hahaha ale warto bylo. Uwielbiam wspominac te cudowne chwile.
Ehhh, jak cudownie byloby cofnąć czas i wrócić do tych wspaniałych lat dzieciństwa, kiedy czas płynął tak wolno, człowiek był taki beztroski a wszystkie grzeszki byly wybaczane. Pamiętam te lata jak dziś, a chwil ktore wspominam najmilej jest bardzo duzo i ciezko wszystkie wymienic. Najcudowniejsze jednak faktycznie wiążą się z pobytem na wsi u dziadków, bo przeciez tam kazde dziecko spędza najwspanialej czas. I ja też miałam to szczęście. Tak więć zawsze się uśmiecham kiedy wspominam te chwile fikołków, koziołkow na łące, zapach siana i wszystkie w nim zabawy, hasanie po lesie w poszukiwaniu grzybków (niekoniecznie jadalnych), jazdę kombajnem czy nieudolne próby dojenia krowy, z czego ubaw byl po pachy.
Muszę jednak podkreślić ze jako dziecko była ze mnie niezła rozrabiara więć oprócz takich niewinnych wspomnien są i takie ktore pokazują jaki ze mnie byl rozbójnik mały.Ale bardzo lubie do nich wracac bo są naprawde zabawne i zawsze śmieję się z nich do łez. Moim kompanem byl starszy o rok kuzyn, ktory tak naprawde był moim przywodca i to on wymyslal wszystkie niedozwolone akcje. Z nim wspinalam sie na najwyższe drzewa w okolicy, z ktorych nie zawsze umialam zejsc. I tak pewnego razu wymyslil wspinaczke na czereśnie sąsiada, do której nie bylo wolno sie zblizac. Kiedy bylismy juz najedzeni uslyszelismy zblizajacego sie sasiada, moj kuzyn majac swoje zdolnosci szybko czmyhnal z drzewa a ja nieporadna sierota na nim zostalam, sasiad podszedl do mnie i zapytal czy nie pomylilam drzew i czy nie potrzebuje pomocy w zejsciu na dol. Oczywiscie nie obyło sie bez kary, ale moje kolatanie serca bylo wtedy bezcenne. Innym razem uczył mnie strzelac ze zrobionej procy malymi kamyczkami, celowalismy w drzewa ale niefortunnie trafilam w okno mojej babci, ktora znajac nasze wybryki nawet na nas nie krzyczala tylko powiedziala "ale żeście sie dobrali, jedno lepsze od drugiego"Najsmieszniejsze jednak bylo to jak zakradalismy się do domu babci i w kuchni wypatrywalismy malego pojemniczka z woda, w ktorym babcia trzymala swoja....sztuczną szczeke. Czasem w ciagu dnia zapominala ja sobie zalozyc,a nam ona tak strasznie się podobala ze nie umielismy przejsc obok niej obojetnie. Wyciagalismy ja z tej wody i na zmiane wkladalismy sobie ja do ust udajac ze mamy wielkie zeby i wkolo stolu biegalismy za soba. Smiesznie bylo kiedy pewnego dnia do babci przyjechala znajoma i podczas takiej zabawy weszla do domu, staneła jak wryta, troche zmieszana wkoncu parsknela smiechem. Oj dostalo nam sie wtedy od babci hahaha ale warto bylo. Uwielbiam wspominac te cudowne chwile.
Skomentuj