Odp: Wygraj wielofunkcyjny trymer Braun. Konkurs na Dzień Ojca!
Wyobrażam sobie, że stanę się supertatą gdy ogarnę wiele rzeczy naraz. To może wyglądać tak: w momencie, gdy wybieramy się w jakąś podróż i nadchodzi moment wyjścia z domu. Na plecach plecak, w ręku torba, w drugiej ręce smycz psa, która żeby nie pozwolić psu na bieganie na boki jest jeszcze sprytnie uwiązana przez przegub drugiej ręki. W zębach trzymam klucze, od razu tak dobrane, żeby sprawnie lekkim przekręceniem szyi domknąć drzwi. W kieszeni trzymam telefon, ale na tyle słabo wsunięty żeby w razie czego pies mógł go wyjąć, wcisnąć zieloną słuchawkę i przytrzymać mi żebym mógł porozmawiać. Oczywiście telefon zaraz zadzwoni, ponieważ to jest wpisane w definicję tej sytuacji. Na głowie niosę karton słoików, bo akurat w drodze na wyprawę, będziemy omijać - jak zawsze - teściów, którzy chętnie przyjmą słoiki po przetworach. Słoiki zawozimy im tyko przy okazji wyjazdu w podróż, nigdy podczas coniedzielnych wizyt na obiad. Karton na mojej głowie przytrzymuje dziecko, które siedzi mi na barana, z tyłu opiera się na plecaku więc zakładam, że da radę i nie spadnie. Sytuację tę kontroluję lewym-górnym zwojem mózgu. Dzwoni telefon. Pies robi swoją robotę, a ja grzecznie i z nieskrywanym płaczem odmawiam koledze wspólnego wyjścia na piwo. Jeszcze tylko syn wkłada mi do ucha kluczyki do auta i możemy iść. Całe szczęście żona ma wolne ręce i otwiera mi drzwi.
Wyobrażam sobie, że stanę się supertatą gdy ogarnę wiele rzeczy naraz. To może wyglądać tak: w momencie, gdy wybieramy się w jakąś podróż i nadchodzi moment wyjścia z domu. Na plecach plecak, w ręku torba, w drugiej ręce smycz psa, która żeby nie pozwolić psu na bieganie na boki jest jeszcze sprytnie uwiązana przez przegub drugiej ręki. W zębach trzymam klucze, od razu tak dobrane, żeby sprawnie lekkim przekręceniem szyi domknąć drzwi. W kieszeni trzymam telefon, ale na tyle słabo wsunięty żeby w razie czego pies mógł go wyjąć, wcisnąć zieloną słuchawkę i przytrzymać mi żebym mógł porozmawiać. Oczywiście telefon zaraz zadzwoni, ponieważ to jest wpisane w definicję tej sytuacji. Na głowie niosę karton słoików, bo akurat w drodze na wyprawę, będziemy omijać - jak zawsze - teściów, którzy chętnie przyjmą słoiki po przetworach. Słoiki zawozimy im tyko przy okazji wyjazdu w podróż, nigdy podczas coniedzielnych wizyt na obiad. Karton na mojej głowie przytrzymuje dziecko, które siedzi mi na barana, z tyłu opiera się na plecaku więc zakładam, że da radę i nie spadnie. Sytuację tę kontroluję lewym-górnym zwojem mózgu. Dzwoni telefon. Pies robi swoją robotę, a ja grzecznie i z nieskrywanym płaczem odmawiam koledze wspólnego wyjścia na piwo. Jeszcze tylko syn wkłada mi do ucha kluczyki do auta i możemy iść. Całe szczęście żona ma wolne ręce i otwiera mi drzwi.
Skomentuj