Już na samą myśl o smakach dzieciństwa rozpływam się w zachwytach. A najbardziej pamiętam po pierwsze popisowy numer taty czyli placki ziemniaczane. Mój tatuś nie miał talentu kulinarnego, ale robił najpyszniejsze placki ziemniaczane na całym podwórku, więc często w piątki robił nam placki "na wynos". Po drugie pamiętam jajeczko na miękko mojej babci wraz z całą procedurą jedzenia - aluminiowa łyżeczka, masełko, szczypta soli i lejące się żółteczko) pychotka! A po trzecie rosołek mamusi z wiejskiej kury (od sąsiada) i z lubczykiem, a do tego ręcznie robiony makaronik - to były prawdziwe smaki....
Ogłoszenie
Collapse
No announcement yet.
Smaki dzieciństwa
Collapse
X
-
-
Bardziej niż smaki pamiętam barwy, zwłaszcza wtedy, kiedy spędzałam czas na wsi, jakież tam wszystko było kolorowe...
Pamiętam
CZERWIEŃ truskawek, wielkich, soczystych, posypanych cukrem i chlapniętych wielką BIAŁĄ plamą bitej śmietany.
ZIELEŃ szpinaku, który w niczym nie przypominał tego ohydnego przeczkolnego smaku.
ŻÓŁĆ rosołu, w którym pływała marchewka i natka pietruszki.
POMARAŃCZOWĄ marchewkę startą z jabłkiem, która smakowała milion razy lepiej niż dzisiejsza surówka kupiona "na wagę" w warzywniaku.
ZŁOTE kolby kukurydzy, ugotowane i posolone, obgryzane z takim entuzjazmem... Nie miałam wówczas pojęcia, że jest takie słowo "corn"
CZARNE kulki jagód i stożki jeżyn, zrywane prosto z krzaka.
KREMOWY kolor masła, które robione było w domu, rozsmarowywało się je na chlebie i posypywało cukrem. Nie wiem dziś, jak mogłam to jeść i jak mogło mi to smakować.
BEŻ kakao, stawianego rano do śniadania w NIEBIESKIM kubku, bo dziecko mleko pić musi, ale jak nie lubi to może chociaż w tej formie...
Cała paleta, świata, który się dawno skończył...
Skomentuj