U mnie 2 w 1 he he
Mamy taki metalowy stojak do którego wkłada się same gałązki świerka lub innego iglaka.Choinka ma 2 m wysokosci a szerokośc sama mogę sobie formowac,nie muszę ścinać całego drzewka tylko gałazki i jest bardziej ekologicznie.Je są dwa minusy takiej choinki,trzeba się troszkę napracować no i szybko usycha.
U mnie zawsze żywa. Ale w tym roku to nie wiem. Mały będzie miał 8 miesięcy, więc moze juz sie przemieszczać. I troche się boję czy nie połknie trochę igiełek. Więc zobaczymy
U nas choinka jest sztuczna , ładnie przystrojona.Z tyłu chowamy zapach prawdziwej choinki , a Ci którzy do nas przychodzą w pierwszym momencie nie wiedzą czy to prawdziwe czy sztuczne.
Być może mamy ją w wygody (szczerze to już 18 lat) a wygląda jak nowa.
Wystarczy schować w karton i już , a i długość jest taka jaką my chcemy.
W tym roku będzie przywiązana ze względu na Amelkę
My też mamy sztuczną choinkę choć przyznam że bardziej podoba mi się żywa,
ale zawsze mam stroik z jodłowych gałązek dzięki temu w pokoju fajnie pachnie
fajne są żywe, ale w donicy .... można ją po wszystkim posadzić w ogrodzie czy wywieść do szkółki. Lepsze takie rozwiązanie niż później wywalić na śmietnik.
ŻYWA ŻYWA ZYWA i żadna inna, sztuczna jak dla mnie bleeeeeeeeeeeee
Majek tys eko-kobieta i żywą choinkę wybierasz?
U nas zdecydowanie sztuczna. Z kilku powodów:
- nie lubię sprzątać i dorzucenie sobie zamiatania opadających igieł wcale
mnie nie bawi. A musiałabym zamiatać je regularnie, bo inaczej mój żywy
odkurzacz (pies) mógłby je wciągnąć
- wyjeżdżamy na święta, więc w okresie kiedy się najbardziej na to drzewko
zwraca uwagę i kiedy jest najważniejsze to nas nie ma
- po trzecie jest to eko
- po czwarte poza zapachem żywa choinka wcale a wcale nie podoba mi
się wizualnie :P
- po piąte nie trzeba co roku wydawać jeszcze dodatkowo kasy na drzewko,
jak i tak człowiek jest dosyć spłukany
No :P
My mamy sztuczną choinkę. Z kilku podowów:
- nie opada z niej nic ... chyba że bombki jak ją Jacek przewraca
- jest zawsze gęsta
- nie trzeba się męczyć z montowaniem jakichś stojaków
- długo trzyma - mamy ją zawsze do kolędy a u nas to przypada pod koniec stycznia więc żywa przegrywa
- dzieci mogą stroić bo nie pokują paluszków
- oszczędzam prąd - bo nie dokurzam co chwilkę
- wytrzymuje burzliwe zabawy moich dzieci i nawet jak się przewraca kilka raze dziennie to i tak jest ok, bo żywa przy moich żywych dzieciach straciłaby wszystkie igły jeszcze w wigilię
-.... i jeszcze sporo bym znalazła
Ale mam też na lodówce stroik z żywych gałązek więc zapach lasu jest wśród nas
W rodzinnym domu zawsze była żywa. I dlatego trudni mi wyobrazić sobie sztuczną, choć równocześnie żal mi wyrzucanych drzewek.
Idę więc na kompromis i kupujemy żywą, ale małą (90 cm) i w doniczce. Teoretycznie mamy ją później przesadzić, ale w praktyce jeszcze sie nie udało, by się przyjeła.
Rok temu, kiedy Łukasz miał rok i 2 miesiące, obawialismy się, czy żywa nie będzie zbyt dużym wyzwaniem dla nas, ale obyło sie bez problemów. Zwłaszcza, że choinka jest ciężka (doniczka z ziemią!) i mała. A stoi na podłodze, żeby nie miała skąd spaść.
My niestety jak co roku nie możemy mieć żadnej choinki ani żywej ani sztucznej,bo dla mojego maluszka kontakt z choinkami kończy się atakiem padaczkowym .Udało mi się mieć tylko taką malutką czerwoną podświetlaną od środka choinke umieszczam ją na telewizorze.Z mężem nie tęsknimy do choinek bo cieszymy się że synuś jest coraz zdrowszy a dzięki specjanlnym lekom/o które musiałam troche powalczyć z lekarzami/ a teraz specjalnemu ośrodkowi dla dzieci niepełnosprawnych do którego syn chodzi do przedszkola/ma dopiero 3 latka/ jesgo rozwój przebiega tak jak normalne dzieci tylko biedny ma jeszcze problemy z koncentracją i mową.Fizycznie dzięki mojej natychmiastowej reakcji podczas napadów padaczkowych jest wszystko na szczęście ok./Okazuje się że instynktownie dobrze reagowałam nate ataki i podawałam w pore lek przeciwdrgawkowy-było to już chyba ze 25 albo 30 tych atków mniejszych i większych.Teraz prawie mój synuś i ja walczymy z zapaleniem oskrzeli bo syn ma bardzo s.łabą odporność przez te leki/ dawka na dzień to 600 jednostek na dzień/aale coś za coś jak tomóią pa.
U moich rodziców zawsze sztuczna była.Z wygody, bo jak się zjechało 12-oro wnucząt Przyzwyczajona już byłam.Jednak zawsze chciałam mieć żywą.W zeszłym roku dało się, bo Kamilek jeszcze malutki był, ale teraz sama nie wiem czy to dobry pomysł....wszędzie go pełno....
Skomentuj