Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

Sama na porodówkę.

Collapse
X
 
  • Filter
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts

    #16
    Napisane przez FamilyTree Pokaż wiadomość
    aniasz8206 ja też nie wiem jak to jest obudzić się w środku nocy, kiedy już wody odeszły poczuć delikatne skurcze. U mnie była taka kolejność: podanie oksytocyny, przebity pęcherze i skurcze (nie narastające) tylko od razu bolało jak cholera Także życzę porodu "naturalnego"
    A ja wiem, dokładnie, mój synek urodził się 8 dni przed terminem, pamiętam, że ługo nie mogłam zasnąć w nocy, a kiedy się w końcu położyłam o 3 nad ranem to zaczęły się skurcze, niestety nie miały nic wspólnego z lekkimi zwiastunami porodu, bo były silne i od razu regularne, najpierw co 25 minut i coraz krócej, a o 8:30 pojechałam do szpitala na porodówkę kiedy skórcze miałam już co 5-7 minut.
    W sumie to się cieszę, że synek urodził się szybciej, byłam trochę zaskoczona więc ominęło mnie to napięcie wyczekiwania Na prawdę wszystkim polecam

    Olaf ur. 08.05.2007 o 14:31 4.255kg, 56cm

    Różności do postów
    GALERIA OLAFKA

    Skomentuj

    •    
         

      #17
      Ja pierwszy miałam taki z zaskoczenia i w biegu
      a z Majką to wieczorem mi powiedzieli że koło 8 rano kroplówka i zobaczymy
      ale ja lepiej wspominam z Majką może dlatego że z mężem rodziłam
      a mój mąż np. zadał głupie pytanie położnej : czy wie jak się to robi??? tzn. odbiera poród??? a dokładnie tak to ujął jak małą wypychałam: ale Pani wie co robi?? zna się pani na tym ??? a mi się śmiać chciało bo on to z takim strachem w oczach mówił, jakby się bał że ta facetka Majkę upóści - bo ja na kucki rodziłam i potem się tłumaczył że mu chodziło o to czy kiedyś w takiej pozycji poród odbierała


      JULA

      MAJA

      OLGA

      Skomentuj


        #18
        Jasmin a no widzisz a ja myślałam, że najpierw są jakieś delikatne a potem ból narasta ale tak masz rację lepiej tak niż czekać, ja tydzień na patologi leżałam i już się nie mogłam doczekać kiedy urodzę. A tu nic...
        Julek: 10/3/2008

        Skomentuj


          #19
          Napisane przez Jasmin Pokaż wiadomość
          W sumie to się cieszę, że synek urodził się szybciej, byłam trochę zaskoczona więc ominęło mnie to napięcie wyczekiwania Na prawdę wszystkim polecam
          Moja Julka urodziła się dwa tygodnie przed terminem i jak przyjechałam na
          porodówkę, to jeszcze mój lekarz prowadzący się śmiał, że nawet KTG nigdy
          nie miałam robione. A z nim była umówiona dopiero tydzień po tym jak
          urodziłam Julkę. Trochę się spóźnił
          Ale ja np też nie wiem co to są lekkie skurcze, bo jak już były to takie
          fest już do końca.


          Skomentuj


            #20
            Jasmin dokładnie u mnie tez odrazu tak bolesne się zaczeły że aż prawie płakałm a wtedy ciocia mi oznajmiła że to dopiero początek ale szybko poszło


            JULA

            MAJA

            OLGA

            Skomentuj


              #21
              a no to miałam mylne pojęcie o porodzie z zaskoczenia.
              Zresztą każda ciąża zawsze kończy się porodem, nie
              Julek: 10/3/2008

              Skomentuj


                #22
                Dobrze że się kończy bo tak całe życie nosić brzuch to by było straszne
                a tak się za nim tęskni - ja już tęsknie i coś mi się wydaje że szybciej sobie kolejnego bąbla sprawimy niż za 6 lat


                JULA

                MAJA

                OLGA

                Skomentuj

                •    
                     

                  #23
                  No Nareszcie z powrotem podłączona do neta.

                  Ja z Agatą to na wywołanie musiałam iść. Po trzech dniach na patologi ciąży w poniedziałek o 8 wzięli mnie na wywołanie, oksytocyna i zaczęły się delikatne pierwsze skurcze o 10.30 przebicie pęcherza płodowego przez położną i dalej skurcze już silniejsze, a potem o 12.30 trochę odpoczynku i do dzieła o 12.55 kruszynka była już u mnie na brzuszku cudnie, ale ciekawość ludzka to normalna rzecz więc chciała bym wiedzieć jak to jest tak "normalnie" naturalnie.

                  A widzę, że na razie nie ma wśród nas kobietki, która by przejechała sama tyle kilometrów (45), ale ja mam nadzieję,że mąż będzie mnie mógł jednak zawieść to był by od razu przy porodzie.
                  AGATKA 16.04.07r
                  Adaś 02.06.09r. o godz. 12.05, 3820g. 56cm.
                  W końcu w komplecie
                  Pamiętnik Adasia: http://www.bebilon.com.pl/pamietnik/...sz8206;page:-1

                  Skomentuj


                    #24
                    Odp: Sama na porodówkę.

                    No teoretycznie to ja siebie samą zawiozłam do szpitala....dzień po terminie...miałam w domu dziwne niepokoje... jakoś dziwnie sie czułam..bałam się ze coś sie z dzieciątkiem dzieje... i pojechałam do szpitala...zeby sprawdzili czy wszystko ok. .... i juz zostałam... a TYDZIEN poźniej 3 kroplówka z oksytocyna dopiero zadziałała:P



                    Skomentuj


                      #25
                      Odp: Sama na porodówkę.

                      Sama nigdy bym nie pojechała do szpitala,za żadne skarby.Dwa porody miałam w nocy i mąż mnie woził samochodem.

                      Skomentuj

                      •    
                           

                        #26
                        Odp: Sama na porodówkę.

                        moja kolezanka kiedy odeszly jej wody wsiadla do samochodu i jechala do szpitala 30km:P

                        Skomentuj


                          #27
                          Odp: Sama na porodówkę.

                          zły pomył... szczególnie, ze do szpitala aż 45 km... przecież kobieta wtedy jest zestresowana... Nie daj boże by spowodowała wypadek. Lepiej wezwać karetkę

                          Skomentuj


                            #28
                            Odp: Sama na porodówkę.

                            Ja byłam odwieziona przez mojego tate który akurat siedział na kuroniówce. Całe szczęscie miałam w nim wsparcie w tym ciezkim momecie. A przy kolejnym tydzień leżałam w szpitalu nim wzieli sie za mnie.

                            Skomentuj


                              #29
                              Odp: Sama na porodówkę.

                              Ja w ogóle nie wyobrażałam sobie takiej sytuacji, żebym musiała sama pojechać do szpitala. Już kilka tyg przed planowanym porodem powtarzałam mężowi, że chce aby był w trakcie porodu przy mnie. Na szczęście byłam w takiej sytuacji, że zawsze albo mąż albo mama mogliby mi towarzyszyć.

                              Skomentuj

                                     
                              Working...
                              X