Ja miałam okazję wypróbować obu systemów i w Polsce i w Anglii więc trochę podobieństw i różnic zauważyłam. Ale w obu przypadkach przyznam, że prywatnie opłaca się leczyć, może cenowo nie wychodzi to z korzyścią dla nas, ale wydaje mi się, że lekarzom pracującym albo mającym prywatną działalność bardziej zależy na pacjencie. Przynajmniej tym, u których byłam, bo wiadomo, na różnych ludzi się trafia. W Anglii to w ogóle jest ciekawie, ponieważ tam mają zupełnie inne podejście do chorego i jego leczenia i potwierdzam, że bardzo niechętnie wypisują antybiotyki, wolą przepisywać paracetamol, zwłaszcza, jak to jest angielski lekarz. Miałam kilka przejść w Londynie z publiczną służbą zdrowia, ale prywatne leczenie nie stanowiło problemów, a jak poszłam do polskiej przychodni (tak, tam też są), którą można też znaleźć w sieci: panamedic.eu, to wcześniejsze komplikacje z GP wydały mi się śmieszne. Jakbym mogła, to bym wystawiła im ocenę na Znany Lekarz, bo naprawdę sporo im zawdzięczam.
Ale ogólnie są problemy z publiczną służbą zdrowia, o ile wydaje mi się, że w Anglii w jej zakres wchodzi więcej zabiegów i badań, które w Polsce już podchodzą pod prywatne, a ponadto jest względnie większa kontrola nad wynikami pacjenta, to też zdarzają się rzeczy typu wypisanie kogoś z rejestru przychodni bez powiadomienia itd.
Niektóre rzeczy w Polsce można załatwić bez trudu w publicznej służbie zdrowia, ale mam wrażenie, że z roku na rok ich liczba maleje, zamiast rosnąć. A z drugiej strony ceny w prywatnych klinikach często nie są na kieszeń 3/4 obywateli naszego kraju, co już w ogóle jest śmieszne.
Skomentuj